Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16.

Natasha Romanoff

Mijały godziny, a po Steve nie było ani śladu. Nie wracał ani nie dzwonił. Zaczynałam się martwić, gdy nagle usłyszałam telefon.

Gdy spojrzałam na komórkę zdałam sobie sprawę, że dzowni do mnie nieznajomy numer.

- Halo?

- Z tej strony Fury. - w duszy ucieszyłam się, że słyszę ten głos. Wiedziałam jednak, że to zwiastuje kłopoty. - Steve jest w niebezpieczeństwie. Nowe prawo mówi, że wszyscy posiadający jakiekolwiek moce mają zostać aresztowani. Od razu po tym telefonie musi się wynieść. Niech się uda do Europy. Czekamy na niego w bunkrze we Włoszech, o którym nie wie nikt poza mną. Zabraniam Ci z nim jechać. Jeśli dowiedzą się, że z nim współpracujesz również będziesz poszukiwana. Każ mu uciekać, a sama znajdź sobie jakieś spokojne miejsce. - powiedział Fury z powagą, a ja tylko starałam się szybko przyjąć do siebie te fakty. Po chwili mężczyzna się rozłączył, a ja tylko zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Zostawiłam telefon na łóżku.

Wyszłam z mieszkania, gdzie na szczęście wpadłam prosto na Rogersa. Odetchnęłam z ulgą. Przytuliłam go szybko, ale zaraz się cofnęłam.

- Jesteś cały! - powiedziałam z ulgą po czym podałam mu jedną torbę.

- Co jest? - zapytał zdziwiony moim zachowaniem, natomiast ja zaczęłam iść plażą w stronę centrum.

- Musimy uciekać. Ścigają nas. - odparłam przyspieszając kroku. Steve zadawał mnóstwo pytań, ale na razie nie było czasu na to żebym odpowiadała. Coś się święciło, a ja już czułam to we krwi.

Nagle gdy byliśmy już kilkaset metrów od domku, usłyszeliśmy szum, chwilę później drewniana konstrukcja poszła z dymem. Padliśmy na ziemię, gdy kilku żołnierzy, otoczyło domek i dalej czekało na rozkazy. Wtedy jeden z nich nas ujrzał, już nie było czasu żeby myśleć. Musieliśmy uciekać.

Gdy już byliśmy w centrum, Steve złapał mnie za rękę i pociągnął w jakąś uliczkę. Steve wybił szybę w jakimś aucie i szybko otworzył przez nią drzwi. Wsiadłam na miejscu pasażera, a on kierowcy po czym za pomocą dwóch kabli odpalił auto. Ruszyliśmy z piskiem opon w nieznanym mi kierunku.

- Możesz mi powiedzieć do cholery co się dzieje? Dlaczego ściga nas policja i wojsko? - zapytał poddenerwowany mężczyzna, a ja tylko zaczęłam uspokajać oddech. Nie wiedziałam co się właściwe stało, ale brzmiało poważnie.

- Chwilę przed tym jak wróciłeś, zadzwonił do mnie Fury. Kazał nam uciekać z tamtego miejsca, bo nowe prawo nakazuje aresztowania wszystkich, którzy mają supermoce. Nie wiem nic więcej. - powiedziałam zgodnie z prawdą, a on spojrzał na mnie zdziwiony.

- Ty nie masz żadnej supermocy, dlaczego uciekasz razem ze mną? - spytał zdziwiony, a ja wzruszyłam ramionami patrząc na niego jak na idiotę.

- Wysadzili dom, mimo, że nie widzieli czy jestem w środku. Chyba im nie zależało na tym, żebyś to był tylko ty. Poza tym jestem Ci potrzebna, nie poradzisz sobie beze mnie. - odparłam patrząc na niego uważnie, jednak on ze zdenerwowaniem spojrzał na drogę. Milczał przez chwilę.

- Gdzie mamy się udać? - zapytał po chwili zastanowienia.

- Do Europy. We Włoszech, Fury czeka na nas w bunkrze razem z resztą. Jednak po drodze nie możemy dać się zabić, a to może stanowić małe utrudnienie. - powiedziałam wspominając przeszłość, a on tylko przyspieszył i zaczął jechać w kierunku wyjazdu z Miami. Nadszedł czas, żeby pożegnać się z naszą wolnością. Chcąc nie chcąc, wracamy do gry. To wcale nie był koniec.

Wanda Maximoff

Fury znalazł mnie po zegarku. Był na mnie wściekły za to, że nic nie powiedziałam o wyjeździe, teraz zdziwi się jeszcze bardziej widząc, że jest ze mną ktoś nowy. Będzie taki zły, ale nie rusza mnie to.

- Włochy? - zapytał gdy popijaliśmy kawę w jakimś małym barze, gdzie siedziały same stare dziadki popijające piwo. Chyba na tym polegało ich całe życie.

- Właśnie tam będziemy bezpieczni. Później coś się wymyśli. Może gdy nie zdołają nas znaleźć zmienią zdanie. Razem na pewno coś wymyślimy. - powiedziałam spoglądając na niego uważnie.

- Padam z nóg. Możemy zapytać o nocleg? Ruszymy z samego rana. - odparł przecierając zmęczone oczy, a ja tylko kiwnęłam głową. Niósł mnie na plecach przez setki kilometrów. Od Włoch dzieliło nas jakieś 400 km. Powinien odpocząć.

- Przepraszam, czy jest możliwość przenocowania? - zapytałam jednego z kelnerów, na co ten kiwnął głową.

- To będzie 25 € za osobę. - odparł, a ja tylko wciągnęłam pieniądze. Podałam mu całą sumę. - Proszę za mną. - powiedział mężczyzna, a my ruszyliśmy za nim. Zaprowadził nas schodami na górę po czym podał kluczyk i wskazał drzwi. Podziękowaliśmy, a on odszedł. Weszliśmy do środka. Było bardzo ciasno. Na środku stało jedno łóżko małżeńskie, a po bokach dwie szafki nocne, na nich stały lampki. To wszystko.

Spojrzałam w prawo. Jednak nie wszystko. Były tam drzwi. Zajrzałam do środka. Była tam łazienka, fakt, że niezbyt urocza, ale była.

Blake szybko położył się na łóżku.

- Połóż się obok, nie gryzę. - zapewnił z uroczym uśmiechem, a ja tylko kiwnęłam głową.

- Wezmę prysznic i przyjdę. - odparłam szybko, a on spojrzał mi w oczy. Weszłam do łazienki.

***

Gdy wyszłam mężczyzna leżał w samych spodniach z rękami założonymi pod głową. Byłam w samej koszulce. Nie miałam ze sobą piżamy. Niestety.

- Ładne nogi. - wyznał mężczyzna z powagą, a ja tylko podziękowałam. Położyłam się na łóżku obok niego. Odwróciłam się w drugą stronę, żeby nie czuć się mocno skrępowana. Jedyną osobą z którą spałam bym Vision. - Tak naprawdę to pojechałem z tobą, bo mi się spodobałaś. Jesteś taka zaborcza i śliczna. - wyznał po chwili, a ja poczułam, że się zbliża. Nagle poczułam jego rękę w pasie.

- I dlatego byłeś taki nieuprzejmy? - zapytałam nadal nie odwracając się do niego.

- Nie miałem nigdy bliskiego kontaktu z dziewczyną, dlatego nie wiedziałem jak się zachować. - powiedział spokojnie, a wtedy już się odwróciłam.

- Uważaj bo Ci uwierzę. - zaśmiałam się lekko patrząc na jego bardzo przystojną twarz. Na pewno był niezłym casanową, a teraz zgrywał się tylko po to, żeby się ze mną przespać.

- Serio. Jestem grzecznym chłopakiem. - wyznał patrząc mi w oczy, a ja tylko dotknęłam lekko jego twarzy. Miał lekki zarost. Nic nie szkodziło mi trochę poflirtować. I tak nie miałam niczego do stracenia.

- Ja jestem grzeczną dziewczynką. - stwierdziłam po czym przyciągnęłam go do siebie. Złożyłam na jego ustach krótki pocałunek, natomiast on go pogłębił. Robił to profesjonalnie.

- Wcale nie jesteś taki grzeczny i niedoświadczony. - wyznałam po kilku minutach odsuwając się od niego. Uśmiechnął się po czym pocałował mnie w czoło.

- Padam z nóg. - wyznał, a ja tylko się do niego przytuliłam. Przyłapałam się na tym, że wyobrażałam sobie, że to wcale nie jest Blake, ale mów Vision. Oboje szybko zasnęliśmy.

Ciąg dalszy nastąpi! Sory za tak długą przerwę, przepraszam że rozdziały są nie po kolei, aczkolwiek to nie moja wina.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro