5. Stworzyłeś mu... ?!
Hejka!
Rozdział w końcu się pojawił.
Pamiętajcie, że prawa do tych postaci ma MCU i Sony, znaczy wiadomo coś tam od siebie dodaję, ale nadal, ach, no i Percy jest mój.
Nie przedłużając.
Życzę Wam miłego czytania!
- WWWOOOOOWWWWW!!!! - krzyczą wszyscy.
- No, no, no, tym razem przeszedłeś samego siebie Tony. - przyznaje, będąca pod ogromnym wrażeniem Natasha, mając na twarzy delikatny uśmiech, świadczący o tym, że naprawdę ma to na myśli.
- Wiadomo, że tak. - przewraca oczami w swoim egotop stylu Tony, ale ten błysk w jego oku jasno powiedział kobiecie, że jest jej za to wdzięczny.
- Czy ma Pan tę zbroję już zbudowaną? - pyta podekscytowany Peter.
- Tak, niedawno skończyłem. - odpowiada uśmiechnięty Tony.
- I ja nic o tym nie wiem?!?! - załamuje się Peter.
- To miała być niespodzianka. - szturcha go przepraszająco Tony.
- Jak wrócę na Ziemię, to opowiesz mi wszystko Tony, to wygląda tak... cudownie, wow, po prostu wow. - ekscytował Bruce.
Ze zbroi formuje się tarcza w kształcie podobnym do owala (elipsy). Tony broni się nią przed pierwszym atakiem Cull'a.
Peter właśnie chciał coś powiedzieć ale Wanda go wyprzedziła.
- Ile broni i tego typu rzeczy tam upchnąłeś? - pyta Wanda.
- Jeśli tyle ile zamierzałem, jak nie więcej, to naprawdę duuużoooo. - odpowiada z niewinnym Tony, zarazem z tyłu głowy, mając takie "To i tak nie wystarczy...".
Drużyna Kapitana myślała teraz tylko o jednym, a mianowicie o tym że mieli dużo szczęścia, że Tony nie miał wtedy takiej technologii...
Iron Man wali pięścią Obsidian'a w twarz, ten lekko się rozprasza, co całkowicie wystarcza, bo w tym samym momencie ze zbroi wychodzą dodatkowe lasery, którymi Tony strzela w tego dużego.
Wszyscy zaczynają kibicować Tony'emu.
- Stałeś się naprawdę potężny Tony. - zagwizdał, będący pod ogromnym wrażeniem Thor.
Laser odrzucił Cull'a. Kamera pokazuje Voldemort'a, który magią odpycha swego "brata" lecącego w jego stronę na samochód.
- Jak miło. - parska sarkastycznie Scott.
- Może Voldemort tak naprawdę jest Sith'em. - szepcze konspiracyjnie Peter do Tony'ego.
- Że co? - pyta totalnie zbity z tropu Tony.
- Chodzi mi o to, że to wygląda jakby używał Mocy. - powoli zaczyna ekscytować się Peter.
- Dzieciaku, Twój poziom fanboy'ingu wszedł na już zupełnie inny poziom. - przewrócił z rozbawieniem oczami Tony.
Ekran pokazuje bohaterów.
- Skąd żeś to wytrzasnął? - pyta podekscytowany Bruce.
- Nanotechnologia, fajna nie? Taki mój nowy... - tłumaczy równie podjarany Tony, kiedy nagle Voldemort/Sith wywala go magią w powietrze.
Wszyscy przestają wiwatować.
- Nie rozmawia się podczas walki. - szepcze, próbując się nie śmiać, Peter do Tony'ego.
- Zamknij się. - odpowiada tylko krótko Tony, ledwo powstrzymując uśmiech.
Sith podnosi drzewa i rzuca nimi w Doktora Strange'a, Wong'a i Bruce'a, na szczęście Wong materializuje przed nimi tarczę.
- Doktorze Banner, skoro Pańska zielona połowa nie zamierza się zjawić... - zaczyna Strange.
Stephen wrzuca Bruce'a do portalu. Ląduje on(Bruce) w jakimś parku. Prawie spada na niego samochód, który też wypadł z portalu.
- Mogłeś go zranić! - oburza się Thor.
- Spokojnie Panie Thor, to się jeszcze nie wydarzyło. - uspokaja go Peter.
- Ja... tak, dziękuje, synu Tony'ego, powinienem chyba akurat tutaj panować nad gniewem. - zadumał się Thor, uśmiechając się do Peter'a.
- On nie jest moim tatą/synem. - mówią szybko w tym samym momencie Peter i Tony, lekko się rumieniąc, choć w duchu obydwaj czują lekką przykrość, że drugie tak powiedziało.
- Wygrałam. - mówi tryumfalnie Natasha, czekając ze zwycięskim uśmiechem na nagrodę.
Sam i Bucky, źli, że nie mieli racji dają szybko Natashy kasę, mamrocząc coś oburzeni pod nosem, coś w stylu "cholerni superszpiedzy", czy coś.
Tony popatrzył się na nich dziwnie i domyślając, o co się założyli, przewrócił tylko z niedowierzaniem oczami, uznając, że naprawdę nie będzie pytał.
Nagle ekran pokazuje Tony'ego, który wylatuje zza Strange'a. Voldemort rzuca w nich autem, ale Tony odbija je na niego. Sith stoi nieruchomo, podnosi tylko rękę i przepoławia auto na pół.
- Dobry jest. - mamrocze Shuri.
- Zabieraj się z tym kamieniem, ale
już. - mówi zdecydowanie Tony.
- Nigdy się z nim nie rozstaję. - odpowiada zirytowany Strange.
- No właśnie, pa. - mówi szybko Tony.
- Jak miło. - prycha Stephen.
Tony przewraca oczami.
- Oni będą naprawdę zabawną drużyną. - myśli podekscytowany takim obrotem spraw Loki.
Iron Man leci w stronę Sith'a z ostrzem w ręku, Sith próbuje przeszkodzić mu, zasłaniając mu drogę kamieniami.
Nagle zza Voldemort'a Cull Obsidian rzuca w Tony'ego swoim toporem połączonym z metalowym, długim łańcuchem, czym odrzuca Tony'ego bardzo, bardzo daleko.
- Ouch. - mówi z bólem w głosie Scott.
Natomiast Peter mocno zaciska palce na ramieniu Pana Stark'a, w teorii wiedząc, że Tony'emu nie nie jest i jest tutaj z nim, ale zarazem w duchu, naprawdę bojąc się o niego...
Odrzuca go aż do parku, w którym jest Bruce. Kamera zwraca się na Iron Man'a leżącego na ziemi i Bruce'a biegnącego do niego.
- Tony jesteś cały? Jak nam idzie? Dobrze czy źle? - pyta zaintrygowany Bruce.
- Ciężko stwierdzić. - parska śmiechem Clint.
- Choć w sumie bywało dużo gorzej, jak na razie jest naprawdę nieźle. - dodaje po chwili zastanowienia Barton.
- Pewnie, że dobrze, nawet bardzo! Może się przyłączysz? - pyta pół sarkastycznie a pół na poważnie Tony.
- Ufff, nie muszę się martwić, ego nadal w normie, to znaczy, że żyjesz. - śmieje się nerwowo Peter, wywołując tym cichy chichot Tony'ego, co trochę uspokoiło młodszego.
- Staram się, ale on nie chce wyjść. - odpowiada szybko, przepraszająco Bruce.
- To aż dziwne, że Hulk nie chce wyjść, zawsze był chętny do miażdżenia. - dziwi się Clint, wypowiadając tym samym myśli, większości osób w tym pokoju.
Bo, no, co jest do cholery?!?!?
Nagle Cull wbija i rzuca młotem w Tony'ego i Bruce'a. Iron Man odpycha Bruce'a i strzela laserami w Cull'a Obsidian'a, ale w ręku Cull'a pojawia się tarcza, którą ten odbija lasery w drzewo.
- Jest naprawdę potężny, ciekawe z czego zbudowana jest ta tarcza? - myśli na głos Bruce.
To drzewo spada obok Bruce'a.
- Masz pecha. - stwierdza dobitnie Rhodey.
- Ech, niestety masz rację. - wzdycha Bruce.
- No weź Hulk, dlaczego mi to robisz? - jęczy sam do siebie Bruce.
Bruce wstaje, klepie się po twarzy krzycząc: wyłaź, wyłaź, wyłaź!
Pół twarzy Bruce'a zmienia kolor na zielony.
- NIEEEEEE. - krzyczy Hulk.
- Wow, czegoś takiego jeszcze nie było. - mówi zdziwiony Clint.
- Hulk chyba się zdenerwował, że przegrał walkę z Thanos'em. - sugeruje Wanda.
- Albo po prostu, nie chce on być dla Pana Banner'a superbohaterem, takim narzędziem, czy coś. - dorzuca swoje przemyślenia Peter, dając tym do myślenia wszystkim, a zwłaszcza samemu Bruce'owi.
Bruce pada na ziemię.
- Wyłaź skubańcu no! - irytuje się tylko coraz bardziej Bruce.
Nagle ekran pokazuje walkę Iron Man'a z wrogiem. Tony strzela w niego rakietami, ale Cull powala Tony'ego swoim młotem.
- Auć. - mówi cicho lekko przerażony Bucky.
Tony patrzy w jego stronę, ale nic nie mówi. Dalej nie może się pogodzić z tym, że to Barnes zabił jego rodziców...
Właśnie Cull miał znowu walnąć Tony'ego, ale nagle pojawia się Spider-Man i zatrzymuje młot.
- Siema, co tam Panie Stark? - pyta jak zawsze na luzie Spider-Man.
- Serio Peter? - pyta lekko uśmiechnięta Natasha.
Peter uśmiecha się do niej delikatnie, wzruszając ramieniami, a zarazem rumieniąc się trochę.
Natasha coraz bardziej przekonuje się co do tego dzieciaka Stark'a. Choć wie ona, że on nie jest jego synem, ma kolejny argument do irytowania Tony'ego jak kiedyś...
Ewidentnie powoli jest tylko coraz bliżej tego wszystkiego.
Echhh, z Wojny Domowej, utraty właśnie Tony'ego żałowała najbardziej, ale cóż...
Teraz trzeba zbierać żniwa i próbować dalej.
- Skąd się tu wziąłeś młody? - pyta zaciekawiony Iron Man z nutą wdzięczności za uratowanie, jak i za sam widok znajomej, jak i jednej ze swoich ulubionych twarzy.
- Z wycieczki szkolnej, wiadomoooooo...
- No jasne, bo to przecież oczywiste, że jesteś na wycieczce. - mówi sarkastycznie Tony.
Peter miał coś właśnie odpowiedzieć, ale Thor mu przerwał.
- Chyba powinieneś wiedzieć kiedy Twój syn ma wycieczkę. - rzuca Thor, jakby to było totalnie oczywiste.
Tony miał właśnie coś mu odpowiedzieć, ale uznał, że Thor dalej będzie mówił swoje, więc tylko głośno westchnął.
W Peterze zapłonęła iskierka nadziei.
Cull chwyta Spider-Man'a i rzuca go za siebie. Iron Man strzela laserem w Cull'a, dzięki temu odpycha go trochę.
- A temu to o co chodzi tak wogóle? - pyta, próbując rozeznać się w terenie Peter.
- Jest z kosmosu i chce skroić wisiorek jednemu czarodziejowi. - odpowiedział na szybko Tony.
- Wow, skrócił to Pan do minimum. - zaśmiał się krótko Peter, na co Tony tylko przewrócił oczami.
Iron Man i Spider-Man razem atakują wroga. Widać jak twarz Tony'ego wygląda w hełmie, i że ma niebieskie hologramy w jego środku.
- Zawsze zastanawiałem się jak wygląda zbroja w środku, gdy Ty w niej jesteś Stark. - wyznaje nagle zamyślony Clint.
Tony patrzy na niego ze zdziwieniem, ale nic nie mówi.
Cull Obsidian łapie swoim młotem Spider-Man'a i wyrzuca go. Iron Man strzela w niego laserami. Przeciwnik rzuca w Tony'ego autem, ale Spider-Man łapie je siecią i rzuca nim w Cull'a.
- Jesteś naprawdę silny. - mówi, będąca pod wrażeniem Shuri.
Peter się rumieni i kiwa do niej głową.
- No, ten dzieciak jest cholernie silny. Pokonał mnie i Bucky'ego. To znaczy, eeeeeeeeee... - Sam dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, co powiedział, szybko się zamykając, ale było już za późno...
Bucky jedyne co teraz mógł zrobić, to westchnąć głośno i uderzyć Sama w tył głowy, oczywiście zrobił oba.
Połowa sali natychmiastowo zaczęła się śmiać.
- Muszę zobaczyć nagranie z kostiumu Spider-Man'a, jak to wyglądało. - mówi przez śmiech Tony.
Nagle ekran zmienia się i pokazuje Voldemort'a, który magią podnosi cegły i robi z nich kolce.
- Pojedynek czarodziejów. - mówi podekscytowany Scott.
Peter przybija mu piątkę, obydwaj uwielbiają czarodziejów.
Strange robi portal, do którego wpadają kolce, a Wong drugi portal, z którego wypadają kolce. Sith zasłania się autem, ale jeden kolec robi mu ranę przy czole.
- No w końcu ktoś go zranił. - mówi lekko ucieszony Loki.
Niektórzy podrywają się z miejsc zapominając, że Loki jest z nimi w pokoju.
Voldemort rozwala hydrant, z którego woda leci w Wong'a. Wong zostaje odrzucony w tył. Strange magiczną liną przyciąga do siebie Voldemort'a. Sith jednak odbija Strange'a do ściany.
- To nie był dobry ruch. - stwierdza krótko Vision, za co ten dostał piorunujące spojrzenie od Stephen'a.
Sith cegłami przyczepia Stephen'a do budynku.
- Widzę, że lubisz tanie sztuczki, dzieci z pewnością cię uwielbiają. - mówi z jadem w głosie Voldemort.
Ebony Maw dotyka ręką naszyjnik, okazuje się jednak, że Strange ma na niego rzucone silne zaklęcia ochronne, dzięki którym Voldemort ma nagle całą poparzoną dłoń.
- Dziecinnie proste, ale nie do
złamania. - wysyczał w odpowiedzi Strange.
- W przeciwieństwie do twojego
karku! - irytuje się Sith.
- Teraz to go wkurzyłeś. - mówi Steve do Strange'a, na co ten miał w głowie tylko jedno: "No Shit Sherlock".
Sith rzuca Strange'em o ziemię. Sephen wstaje i próbuje urzyć Kamienia Czasu, ale Sith związuje Strange'a pnączami.
- Przekonasz się jak trudno jest zdjąć zaklęcie z umarłego. - mówi przez zęby Strange zaczynając się dusić.
- To prawda, czy wymyśliłeś to na poczekaniu? - pyta zaciekawiony tematem Peter.
- Prawda, jest to cholernie trudne. - odpowiada szczerze Strange.
- O śmierci to ty będziesz marzyć. - mówi z hektolitrami jadu w głosie Voldemort.
Kiedy Strange mdleje, Voldemort unosi kawałek ziemi, na którym ten leży i zaczyna lecieć z nim w stronę statku. Jednakże na szczęście Peleryna ratuje Strange'a, niezauważalnie i szybko wylatując z pnączy.
- Ale fajna peleryna! Chcę taką!!! - krzyczą podekscytowani Clint, Scott, Shuri i Peter.
Strange szeroko uśmiecha się do nich.
- Nie! - krzyczy zirytowany Sith.
Obraz zmienia się.
Widać Cull'a atakującego Iron Man'a. Iron Man broni się okrągłą tarczą.
- Wygląda podobnie do mojej. - zauważa z małym uśmiechem Steve.
- No brawo, próbowałem wepchnąć tam wszystko, dosłownie wszystko. - odpowiada dobitnie Tony, już nawet nie mając siły, by przewrócić oczami.
Obok Spider-Man'a przelatuje Strange.
- Młody! To ten czarodziej! Goń go! - wydaje polecenie Iron Man.
- Już lecę. - odpowiada wiernie Spider-Man, który natychmiastowo zaczyna huśtać się za Sith'em, jednakże ten niestety rzuca w Spider-Man'a jakąś tablicą.
- To było wredne. - stwierdza Spider-Man, po chwili wracając do pościgu.
- Serio? Mówisz do złoczyńcy, że coś, co zrobił, było wredne? - ledwo powstrzymuje śmiech Tony.
Peter wytyka Tony'emu język, nic nie odpowiadając, bo wystarczającą odpowiedzią była jego cała czerwona twarz.
Voldemort wykrzywia lampy. O jedną z nich zahacza Peleryna, przez co Strange zaczyna spadać, na szczęście w ostatniej chwili Spider-Man łapie czarodzieja.
- Dzięki dzieciaku. - mówi z małym uśmiechem Stephen.
- Nie ma za co. - odpowiada potężnie uśmiechnięty Peter.
Promień ze statku wciąga Strange'a do góry, ale Peter łapie się lampy i próbuje utrzymać czarodzieja. Peleryna leci do Strange'a. Voldemort odrywa lampę od ziemi.
- Eeeee, Panie Stark! To coś mnie wciąga! - mówi zdenerwowany Peter.
- Trzymaj się synek. - odpowiada od razu Iron Man, wiedząc, że w tej chwili Pete jest najważniejszy.
- Mówiłem, że jesteś ojcem, Stark. - stwierdza zwycięsko Thor.
Tony już nawet nie reaguje. Za to Peter uśmiecha się do Tony'ego, miliarder jednak tego nie zauważa. Zauważyła to jednak Natasha, której od razu zrobiło się ciepło na sercu.
Iron Man strzela do swojego przeciwnika. Cull jednak łapie Iron Man'a w jakieś szczypce i powala go na ziemię. Cull biegnie na uwięzionego Iron Man'a z ostrzem w ręce.
Cała sala wstrzymuje oddech.
Peter myśli tylko: "Proszę nie, proszę nie, proszę nie...".
Bo żeby tak zakończył się żywot Wielkiego Iron Man'a?
Cull skacze, ale nagle przed Tony'm pojawia się portal, do którego wpada Cull. Wpadł on przez portal do jakiegoś zimowego kraju. Próbuje wyskoczyć, ale Wong w ostatniej chwili zamyka portal ucinając Cull'owi dłoń, która spada obok nich. Bruce z obrzydzeniem kopie dłoń.
- Ohyda! - krzyczy cała sala, która nagle odetchnęła z ulgą.
- Dziękuje czarodzieju. - pomyślał z ulgą Peter, jakby nagle kamień spadł mu z serca.
- Wong, masz zaproszenie na mój
ślub. - stwierdza natychmiastowo Iron Man, szybko się uwalniając i wyruszając w stronę statku.
- A czy ja... - próbuje coś powiedzieć Natasha, mając tą iskierkę nadziei w głosie.
- Te osoby, które zaproszę na ślub, jeszcze dostaną zaproszenie. - mówi szybko Tony, nie rzucając żadnych konkretów, ale zarazem ucinając pytania, czyli idealnie.
No ale czy zaprosi Natashę? Oczywiście, że tak. Może i przed nimi długa droga, ale wierzy, że chociaż wrócą do tego samego stanu, co kiedyś.
Iron Man leci z ogromną prędkością w stronę statku kosmitów.
Jednakże ekran zmienia się i pokazuje Spider-Man'a trzymającego się statku (pączka).
- Włącz mi dopalacz F.R.I.D.A.Y.. - mówi nagląco Tony.
Nogi zbroi Iron Man'a łączą się w jeden wielki dopalacz, tylko jeszcze bardziej zwiększając jego prędkość.
- Nieźle, Panie Stark. - mówi podekscytowana Shuri, w końcu to sam Yony Stark, nie? Geniusz technologiczny ich czasów.
- Mów mi Tony. - odpowiada od niechcenia Stark.
- Jak uważasz Tony. - o mało co nie piszczy z zachwytu huri.
Kamera pokazuje jak Voldemort i Strange, który dalej jest zemdlony, są w miejscu sterowania statkiem.
- Odblokuj 17a. - mówi jak najspokojniej Tony, w którego głosie jednak słychać było nutę przerażenia.
- Co to jest 17a? - pytają w tym samym momencie Natasha i Peter. Peter i Nat przybijają żółwika.
- Zobaczycie. - mówi podekscytowany Tony, już dobrze wiedząc, co się zaraz stanie. Naprawdę długo czekał na ten moment.
Z Kompleksu Avengers coś wystrzeliwuje, natomiast Peter wspina się nadal po pączku, który zaczyna wylatywać z Ziemskiej atmosfery.
- Pete, musisz skoczyć, spokojnie, złapie Cię. - mówi jak najbardziej w tej chwili kojąco Tony.
- Kazał Pan ratować czarodzieja. - odpowiada uparcie Peter, który nagle zdejmuje maskę, próbując jakkolwiek złapać tlen.
- Duszę się. - ledwo mówi dalej Peter.
- Jesteśmy za wysoko, nie masz czym oddychać. - odpowiada coraz bardziej poddenerwowany Tony.
- No ma to w sumie sens. - odpowiada, już powoli odpływając Peter.
Tony nawet tego nie skomentował, nie mógł się doczekać 17a, choć jedyne o czym myślał w tej chwili to: "Szybciej, szybciej, szybciej, kurna, szybciej!!!", bojąc się o Peter'a.
Spider-Man odczepia się od pączka i zaczyna spadać. Nagle do dzieciaka coś się przyczepia. Nagle na całym ciele Peter'a tworzy się strój Iron Spider, dzięki czemu chłopak znowu łapie się pączka, jak i wraca mu oddech.
- Dzięki, dzięki, dzięki, Panie Stark!!!! - powiedział szybko podekscytowany Peter, będąc tak szczęśliwym, że aż zrobił salto, a następnie mocno przytulił mentora.
- Dla Ciebie wszystko dzieciaku. - odpowiada szeptem Tony, równie mocno obejmując dzieciaka, jednakże po chwili:
- Zrobiłeś dzieciakowi kostium podobny do swojego?! - krzyczy zszokowany Clint.
- Tak, a co? Zazdrosny? - odpowiada szybko Tony, całkowicie zirytowany protekcjonalnością Clint'a, w końcu a) To jego technologia. b) To on był po przeciwnej stronie, nawet go nie wysłuchując.
- Może tak. A zrobiłbyś mi coś gdybym cię o to poprosił? - pyta z niewinnym uśmiechem Clint.
- Może... Kiedyś... - odpowiada wymijająco Tony, w duchu naprawdę nie chcąc tego robić.
Teraz pół pokoju zaczęło się przekrzykiwać, chcąc znowu coś od biednego Tony'ego.
- Spokój! Jak wrócimy do domu to zrobicie listę, może coś wybiorę, ale nic nie obiecuję. - wzdycha Tony, szybko ich uciszając, a zarazem gładko wychodząc z tej sytuacji, z czego był wysoce zadowolony.
- Panie Stark, tu nawet pachnie jak w nowej furze! - podjarał się Iron Spider-Man.
- Baw się dobrze mały. F.R.I.D.A.Y. zabierz go. - mówi od razu Iron Man, chcąc, żeby dzieciak był bezpieczny.
Spider-Man'owi włącza się w kostiumie spadochron.
- No nie! - krzyczy rozeźlony Peter, spadając w stronę Ziemi.
- To nie fair, chciałem Ci tylko pomóc... - mówi smutno Peter.
- Zamknij się dzieciaku, to podróż tylko w jedną stronę. - wzdycha załamany Tony, bojąc się najgorszego.
- To tym bardziej! Jest Pan dla mnie naprawdę ważny Panie Stark, jak coś się dzieje, to zawsze będę chciał Panu pomóc, tak jak Pan zawsze pomaga mi. - Peter uśmiechnął się delikatnie do Tony'ego, który ledwie powstrzymał wzruszenie na te słowa, choć z tyłu głowy miał też pewien strach... Co jeśli coś się stanie dziecku, a nie mu? Tego by nie zniósł...
Iron Man przyczepia się do statku i laserem wycina w nim dziurę, szybko i ostrożnie wchodząc do środka.
- Szefie, Panna Potts... - zapowiada F.R.I.D.A.Y..
- Tony, matko jedyna, wszystko dobrze? Co się dzieje? - pyta zdenerwowana Pepper.
- Nic, tylko chyba trzeba będzie przełożyć tą rezerwację. - odpowiada przepraszająco Tony.
- Dlaczego? - pyta Pepper, już domyślając się najgorszego...
- Po prostu możliwe, że wrócę odrobinę później. - odpowiada żałośnie Tony.
Znika maska Iron Man'a.
- Jesteś na tym statku? - pyta Pepper, tak naprawdę już znając odpowiedź.
- Tak. - odpowiada tylko tyle...
- Błagam, powiedz mi, że to
nieprawda. - mówi przerażona Pepper
- Przepraszam...
- Wracaj, Tony, wracaj. - błaga.
- To takie wzruszające. - Wanda wyciera łzy rękoma, czym tylko propsuje u Tony'ego.
- Szefie tracimy zasięg. - ostrzega F.R.I.D.A.Y..
Ekran pokazuje Peter'a, który wchodzi do jakiegoś miejsca w pączku, które właśnie się zamyka.
- Ciocia May tym razem mnie zabije. - wzdycha Peter.
- Peter masz przejeba... - zaczyna ze współczującym uśmiechem Natasha, ale ktoś ją szybko przekrzykuje...
- PETER! - wrzeszczy Tony.
Oglądaliście w piątek Wojnę Bez Granic na Polsacie?
Wiadomo, że tak
Jak się Wam podobał rozdział?
Następny powinien pojawić się w następnym tygodniu.
Bycie zawsze wesołym jak Peter Parker, niech nigdy Was nie opuści.
Dobramoc!
Lub
Miłego dnia!
Pa!
:)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro