2. Co tu się odwala?! Voldemort?!?
Hejka!
To znowu ja, pojawiam
się z kolejnym rozdziałem.
Przypominam, że postacie i film należą do Sony i Marvel Studios, reszta to ja.
Życzę Wam miłego czytania.
Zaczyna się dramatyczna muzyka i pojawia się logo Marvel Studios.
- Zaczyna się. - mówi podekscytowana i lekko przestraszona Wanda.
Sekundę po tym Tony i Natasha mówią, że nie słyszeli nigdy o Marvel Studios, po czym patrzą na siebie z lekko poddenerwowanymi uśmiechami.
Bo w końcu ich ostatnia rozmowa po tej ewidentnej porażce w Berlinie, po jej zdradzie, była tragiczna w skutkach...
- Marvel Studios nie ma nawet w mojej bazie danych. - dodaje zdziwiony Vision.
Słychać wezwanie o pomoc i pojawia się statek Asgardu.
- Ktoś nas atakuje. - szepta przerażony Loki, domyślając się kto to jest. Nikt go jednak nie usłyszał.
Pokazany zostaje Heimdall i zabici Asgardczycy.
Thor przygląda się ze smutkiem i łzami pojawiającymi się w tym jedynym zdrowym oku. Loki zauważa to i lekko przytula brata. Thor jest zdziwiony, ale nic nie mówi, zadowolony z ostatecznej bliskości z bratem.
W tym samym czasie Peter pyta się Pana Stark'a czemu Thor ich nie uratował.
- Nie wiem dzieciaku, naprawdę nie mam pojęcia... - odpowiada. Peter powoli przytula się do Tony'ego. Ten najpierw nie wie co się dzieje, ale po chwili obejmuje Peter'a z olbrzymim uśmiechem na twarzy.
Tylko Natasha to zauważa. Uznała, że na razie nic nie będzie mówić, ale według niej Ci dwaj zachowują się jak... jak ojciec i syn. Co było dziwne, bo nigdy nie pomyślałaby o tym, że TEN Tony Stark mógłby być dla kogoś postacią ojca. Zwłaszcza po tym wszystkim co każdy mu zrobił... Co omanu zrobiła...
Tony tworzył tylko coraz więcej barier i masek.
Co się w takim razie stało?
Film pokazuje Ebony Maw'a i słychać jego przemówienie.
- Odkupienie!?!?!? - piekli się Thor, już teraz nienawidząc tego typa całym sobą.
- On ich wszystkich zabił! - mówi wściekły Steve.
Jednakże atmosfera lekko się rozluźnia, kiedy Peter, Shuri i Wanda krzyczą - On wygląda jak Voldemort!
Tony i T'Chala robią facepalm'a (facepalm to uderzenie się dłonią w czoło), co nie znaczy, że wewnętrznie ich nie popierają.
Film pokazuje Loki'ego.
- To ten drań i zdrajca Loki! - krzyczy Clint wstając ze swojego miejsca.
- Może ja, Loki i Bruce mamy jakiś plan. - zastanawia się głośno Thor. Powstrzymując tym kilka osób (zwłaszcza Clint'a) przed rzuceniem się na Loki'ego.
Ekran pokazuje Thanos'a ciągnącego Thor'a do Loki'ego. Thanos ciągnie Thor'a trzymając go za głowę.
- Czy to Thor? - pyta przerażona Wanda.
- Chyba tak. - odpowiada równie przestraszona i zdziwiona Shuri.
- To na pewno ten drań nasłał ich na ten statek. - mówi Bucky, pierwszy raz się odzywając.
- To chyba jest ten Thanos, o którym mówił ten "Voldemort". - dodaje jak zawsze spostrzegawczy Peter, będąc równocześnie przerażonym, co jakiś złom był w stanie zrobić z Thor'em! B O G I E M!!!
Wyczuwając niepokój protegowanego, Tony tylko mocniej zaciska uścisk, wobec Peter'a, co wbrew jego zaczerwienienionym do granic możliwości policzkami, naprawdę się podoba, gładko wsuwając się w bok idola.
Wszyscy widzą jak Thanos pokazuje rękawice nieskończoności z pierwszym kryształem.
- Co to jest, to fioletowe na jego rękawicy? - pyta jak zawsze nieogarnięty Scott
- To kryształ nieskończoności, kryształ mocy. - mówi zdenerwowany Thor, wiedząc jak potężne jest TO COŚ.
Chcąc oglądać dalej o dziwo nikt nic więcej nie mówi.
Thor mówi do górujących nad nim w tej chwili oprawców: "ględzisz jak stara baba".
Napięcie trochę opada. Wszyscy zaczynają się trochę nerwowo śmiać.
Niektórzy jednak zastanawiają się jak potężny jest Thanos skoro pokonał samego boga gromu.
Thanos mówi o Tesserac'cie i mówi, że jak Loki go nie odda to Thor straci głowę.
- Jak on może mówić, że cholerny bóg straci głowę? - pyta zdziwiony i zatrwożony Sam.
- Skoro ma kamień mocy to może, w tej chwili wszystko jest możliwe... - odpowiada przerażony Thor.
- Ale Tesseract został zniszczony razem z Asgardem. - dodaje szybko ze złośliwym uśmiechem Thor.
- No wiesz bracie... Co do tego... Eeeeee, tak jakby zabrałem go. - mówi Loki.
- Loki?!?!! Serio?!?! Echhh, ale w sumie mogłem się tego spodziewać. - westchnął trochę zirytowany Thor.
- Wybacz... - odpowiedział bezdźwięcznie Loki, naprawdę nie chcąc sprowadzać niebezpieczeństwa, na siebie samego, jak i tą dopiero co nowo utworzoną rodzinę...
Widzimy "gang" Thanos'a.
- Ale oni straszni... i brzydcy. - mówi obrzydzona Shuri.
- Bądź choć raz poważna. - westchnął załamany siostrą T'Chala.
Thanos mówi, że to pewnie niełatwy wybór, a Loki ku jego zdziwieniu odpowiada, że łatwy, i, że ma rozwalić głowę Thor'owi.
- Ty zdrajco! - najgłośniej
krzyczy Clint.
- Poczekajcie, może Loki ma jakiś plan. - mówi szybko z nadzieją w głosie Thor, naprawdę mając nadzieję, że jego brat choć tym razem go nie oszuka...
Bohaterowie niechętnie siadają.
Jedynie jak zawsze najbystrzejszy i najbardziej spostrzegawczy, to Tony pyta się gdzie jest Mjölnir.
- Mjölnir został zniszczony przez Helę. - odpowiada smutno Thor.
Bohaterowie są w szoku, że ktoś mógł zniszczyć ten piekielnie potężny młot. Bo w końcu jakim cudem? Skoro nikt nawet nie umiał go podnieść, a co dopiero zniszczyć...
Thanos przykłada kryształ z rękawicą do głowy Thora, gdy bóg gromu zaczyna wrzeszczeć z bólu, to właśnie Loki krzyczy żeby Thanos przestał.
- Jednak martwisz się o mnie. - mówi uśmiechając się smutno Thor.
- Pfff, nie myśl sobie za dużo młotku. - mówi kpiąco Loki, w głębi duszy niechętnie zgadzając się ze swym jedynym bratem.
Thor pewny swego mówi, że nie mają Tesseract'u i że ten został zniszczony w Asgardzie.
Jednakże Loki wyjmuje Tesseract...
Thor mówi, że jednak nie ma gorszego brata od Lokiego...
- Ratuję ci życie cyklopie. - mówi wkurzony i równocześnie wewnętrznie bardzo zraniony Loki.
Znając brata aż za dobrze, Thor posłał mu przepraszające spojrzenie, mówiące "teraz tak nie myślę", co lekko poprawiło nastrój Loki'ego, czego z pewnością ten nigdy i tak by nikomu nie zdradził.
Loki mówi z przekonaniem, że nie wszystko stracone, Thanos naprawdę się dziwi jego optymizmem.
- Masz taki sam optymizm jak ja. Być może... zaczynam powoli Cię lubić. - mówi z małym uśmiechem i małą nadzieją jak i niepewnością w głosie Tony do lekko zdziwionego tym faktem Loki'ego.
W końcu minęło jakieś... 6 lat? Od bitwy o Nowy Jork. Tony aż za dobrze rozumiał... to, że świat może naprawdę dać Ci w kość, zwłaszcza rodzice (a o Odynie słyszał różne rzeczy...) i że każdy może się zmienić. Sam Tony też bardzo się zmienił po... Afganistanie...
Może Loki też przeszedł coś takiego?
Skoro Thor (i trochę nawet Bruce skoro siedzieli razem na kanapie!!!) mu w końcu ufał (bo tak, zauważał duże zmiany od ostatniego ich spotkania, samo rodzeństwo zachowywało się w okół siebie bardziej... opiekuńczo?)? To czemu nie on?
Zwłaszcza, że akurat Thor i zwłaszcza Bruce to są nadal jego przyjaciele. Może i dawno się nie widzieli, ale jednak nadal.
Dlatego Tony Stark uznał, że da szansę TEMU Loki'emu.
W końcu po chwili napięcia Ci przybijają sobie piątki. Wszyscy patrzą na to z ogromnym zdziwieniem.
- Jak udało ci się to zrobić Tony? Ja dalej prawie w ogóle nie umiem się z nim dogadać, a Ty zrównało się z nim w chwilę. - mówi bardzo zdziwiony, a zarazem naprawdę zadowolony z takiego obrotu spraw Thor, w końcu chciał jak najlepiej dla brata.
- Po prostu wielkie umysły myślą podobnie. - odpowiada ze swoim typowym uśmieszkiem Tony, dostając w zamian przewrócenie oczami od Peter'a, któremu Stark chwilę później potargał z rozbawieniem (i ku ewidentnemu niezadowoleniu) włosy.
Wszyscy patrzą na te parę scen całkowicie oniemiali, nie mając pojęcia co mogliby powiedzieć.
Wszyscy wiedzieli jedno: Tony Stark naprawdę się zmienił od ich ostatniego spotkania.
Loki mówi buńczucznie:
- Po pierwsze... nie pochodzę z Asgardu, a po drugie... mamy Hulk'a.
Clint patrzy zdziwiony na ekran i z jak najlepiej skrywaną niechęcią przeprasza Lokiego.
- Powiedzmy, że przyjmuję przeprosiny. - mówi po chwili lekko zaskoczony Loki, może i to nie było w jego stylu, ale jednak w tej chwili wiedział, że najlepszym sposobem będzie zjednanie sobie jak największej ilości Avengersów, bo Ci jednak na ogół go nienawidzili po 2012.
- Zabrałeś moją kwestię! - krzyczy dopiero po chwili to sobie uświadamiając Tony.
Loki porozumiewawczo się do niego uśmiechnął, wprawiając wszystkich w jeszcze większe niezrozumienie sytuacji, co tylko jeszcze bardziej rozbawiło owy
duet.
Hulk się pokazuje i pokonuje Thanos'a.
Wszyscy wiwatują i cieszą się ze zwrotu akcji.
"Voldemort" mówi swojemu koledze, aby na razie zostawił Hulk'a, żeby Thanos się rozerwał.
Wszyscy przestają wiwatować, patrząc z niepokojem i czystym przerażeniem na dalszą kolej rzeczy.
Thanos pokonuje Hulk'a i kładzie go na ziemi.
Wszyscy patrzą z szeroko otwartymi oczami, nie wierząc, że ktoś tak łatwo pokonał Hulk'a. Każdy jest tak zdziwiony, że nie może nic z siebie wydusić.
Nagle Thor atakuje Thanos'a jakąś blachą, jednakże Thanos powala go jednym kopniakiem a "Voldemort" przyczepia Thor'a jakimś żelastwem do ziemi.
- On umie czarować jak Voldemort! - krzyczy równie podekscytowany, co przerażony Peter.
- Dzieciaku opanuj się! To nie "Harry Potter". - westchnął, nieumiejętnie ukrywając uśmiech Tony.
- Stawiam 30 dolców, że ten dzieciak jest biologicznym synem Stark'a. - mówi cicho Bucky do Sam'a.
- Ja obstawiam, że Stark go
adoptował. - odpowiada równie konspiracyjnie Sam.
Zanim przybijają piątkę, Natasha wcina się i obstawia, że dzieciak nie jest ani adoptowany, ani biologiczny, po prostu Tony i Peter tak się zachowują, przez co dostała od nich tylko parę powątpiewających spojrzeń.
Ostatecznie wszyscy przybijają piątki i zakład zostaje przyjęty.
Haimdall prosi wszechojców o to, żeby dali mu magię Bifrost'u ten ostatni raz... po to żeby przetransportować Hulk'a na Ziemię.
Wszyscy lekko się uśmiechnęli, bo w końcu Ziemia to jednak dom Bruce'a, dom, z którego nagle zniknął i w którym pozostała jego rodzina...
Thanos bez mrugnięcia okiem zabija Heimdall'a, wywołując tym samym żałobny, a zarazem naprawdę agresywny i zapowiadający zemstę krzyk Thor'a.
Wszystkim zaczynają lecieć łzy mimo, że nie znali Heimdall'a, to Thor zawsze ciepło o nim mówił.
Wanda przytula się do Vision'a, Thor do Lokiego, a Peter oczywiście do Tony'ego, co powoli zaczęło być już dla obojga czymś naturalnym.
- ZAPŁACISZ MI ZA TO!!!! - wrzeszczy do Thanos'a, o dziwo mając jeszcze w sobie jakieś resztki energii, jednakże Ebony Maw szybkim ruchem ręki zamyka Thor'owi usta kolejnym kawałkiem metalu.
Loki lekko się uśmiecha. Niektórzy zirytowani jego postawą, zapytali się go, co jest niby w tym tak zabawnego, na fo Loki szybko odpowiada:
- A to, że po bitwie o Nowy Jork, Thor założył mi coś podobnego, żebym nie gadał.
Wszyscy klasyczni Avengers nagle sobie to przypominają i (nadal ze łzami w oczach) lekko się uśmiechają.
"Voldemort" głosi dalej swoją przemowę i w tym samym czasie przekazuje Thanos'owi Tesseract. Szalony Tytan z łatwością go rozwala i wyjmuje kryształ rzeczywistości.
- On zniszczył Tesseract! - krzyknął przerażony Cap.
- Nie zniszczył, znaczy... jeśli dobrze wszystko rozumiem, to nadal jest to Tesseract, po prostu w swojej pierwotnej formie, w której znany jest bardziej pod nazwą "kryształ przestrzeni". - wyjaśnia spokojnie Vision i tak nadal nic nie rozumiejącemu Steve'owi.
Thanos wkłada kryształ do rękawicy i mówi z widocznym planem w jego głosie:
- Jeszcze dwa kamienie są na Ziemi.
- Jak to jeszcze dwa? Jeden ma Vision, a drugi kto? - pyta lekko zaskoczony Bruce.
Strange uznał, że na razie nic nie będzie mówić, bo po co się niepotrzebnie zdradzać, skoro i tak prawie nikt go nie zna?
- Lepszym pytaniem Bruce jest to, czemu z całego cholernego Uniwersum, to akurat na Ziemi są aż 2 Kamienie Nieskończoności (już nie mówiąc o tym, że były conajmniej 3, bo przecież Tesseract też był na Ziemi)? - jęknął Tony, aż za dobrze pamiętając to, co widział przed Ultron'em....
Z tą myślą, na którą nikt nie umiał w tej chwili odpowiedzieć, film zaczął lecieć dalej.
Thanos mówi, że to jego dzieci.
- To już wiadomo czemu są takie brzydkie. - szydzi Shuri.
- Shuri proszę bądź poważna. To najprawdopodobniej nie jego dzieci, tylko jakiś oddział stworzony przez niego, a właśnie tak nazywany. - westchnął T'Chala.
Nagle pojawia się Loki i mówi, że mógłby przydać się na Ziemi jako przewodnik bo w końcu ma doświadczenie. Thanos odpowiada, że jeżeli za doświadczenie uznajemy porażkę, to tak.
- Ty zdrajco! - krzyknął Clint.
- Ale Thanos Cię pojechał. - dalej mówi choć lekko zadowolony z życia Clint, co wywołało kilka parsknięć śmiechem.
Kilka osób chciało się w tej chwili rzucić na Loki'ego. Jednakże Thor staje między nimi w obronie brata, krzycząc:
- Pewnie Loki ma jakiś plan!
Kiedy wszyscy z pomrukami niezadowolenia usiedli na swoich miejscach, to Bóg Gromu po cichu dodał, tak aby nikt go nie usłyszał:
- A bynajmniej mam tak nadzieję...
"Za doświadczenie uznaję doświadczenie." - odpowiada Loki, który ślubuje Thanos'owi dozgonne przywiązanie.
Jednakowoż kamera powoli pokazuje nam, że Loki pojawia w swojej dłoni mały sztylet...
- A jednak... jesteś dobry? - mówi bardzo zdziwiony Clint, obrazując tym samym szok większości tu zgromadzonych.
Loki jedyne co, to prycha, równocześnie przewracając oczami.
Loki atakuje Thanos'a, jednakże Szalony Tytan powstrzymuje go kryształem przestrzeni.
- O nie... - sapnęli jednocześnie wszyscy.
Bo w końcu nie ważne, czy lubili Loki'ego, to jednak był on bratem ich przyjaciela i żywą istotą, a Thanos... Thanos był przerażającym potworem, który już domyślali się jak zareaguje na tą szybką i nagłą zdradę.
"Dozgonne" cóż za niefortunny dobór słów. - powiedział Thanos, łapiąc jednocześnie Loki'ego za szyję tak szybko, że ten nie miał żadnych szans, by zrobić jakikolwiek unik.
To było... okrutne, bestialskie i przerażające.
W tej chwili w całym pokoju panowała zatrważająca i całkowicie lodowata cisza...
- Nigdy... nie będziesz... bogiem. - wysapał ostatkiem sił Loki, zanim Thanos go zabił.
- Tym razem nie będzie zmartwychwstania. - kończy Thanos.
- NIE, NIE, NIE! NIEEEE!!!! - wrzeszczy zdruzgotany Thor, natychmiastowo podduszając Loki'ego w ogromnym uścisku, z którego ten, ku naszemu przerażeniu, nawet nie próbował się wydostać. Kolor twarzy owego Boga Kłamstw zamienił się na lekko szary.
Wszyscy posmutnieli, wiele oblicz zalały łzy...
Najmłodsi przeżywali to najgorzej, w końcu Ci nie byli jeszcze aż tak bardzo w świecie Avengers...
Np. Peter bardzo mocno przytulił się do Tony'ego.
- Jestem tu dla ciebie dzieciaku. - powiedział bardzo cicho Tony, jeszcze mocniej obejmując chłopca.
- NIEEEEEE!!!! - wrzeszczy załamany Thor.
W tym samym czasie Thanos kamieniem mocy rozwala tą część statku Asgardczyków, a kamieniem przestrzeni teleportuje siebie i swoją bandę na swój statek.
- O-o-o-on rozwalił ten statek jednym zaciśnięciem pięści. - stwierdza krótko poddenerwowany Scott.
- On jest potężny... ale my musimy zwyciężyć, po prostu musimy... - dodaje zdołowany Steve.
Nikt inny nie może wykrztusić z siebie żadnego słowa, więc film zostaje wznowiony.
Żelastwo, którym spętany był Thor opada.
Bóg Gromu podpełza do Loki'ego, przytula go i zaczyna płakać...
Statek wybucha...
W oddali widać odlatujący statek Thanos'a...
- To takie... smutne. - szlocha cicho Shuri.
- Czy Thor zginął Panie Stark? - pyta podłamany po śmierci tak wielu istot Peter.
- Jest bogiem... ale skoro Loki zginął to nie wiem, czy taki wybuch mógł go zabić. Teraz wszystko jest możliwe... - odpowiada powoli wstrząśnięty Tony.
Jednakże w ostatniej chwili pojawia się światło Bifrost'u, dzięki któremu Bruce powoli wraca przez kosmos do domu.
- Ciekawe gdzie dokładnie wyląduje Bruce. - zastanawia się głośno nadal przybita Natasha.
Nagle ekran pokazuje Strange'a i Wong'a.
- Huh, to już wiemy gdzie mieszkasz... ale kim jest ten drugi? - pyta Tony.
- Ten "drugi" to mój przyjaciel Wong, który tak jak ja, też jest magiem. - odpowiada Strange, zdziwiony, że ktoś w końcu się do niego zwrócił, samemu nie do końca wiedząc, jak odpowiedzieć na "to już wiemy gdzie mieszkasz".
- Poważnie? Nie masz ani grosza? - westchnął zirytowany Strange.
- Miłość do spraw doczesnych odrywa nas od spraw duchowych. - odpowiada natychmiastowo Wong.
- Serio, nie macie kasy? - pyta zdziwiony i lekko rozbawiony T'Challa, myśląc, że czarodzieje to jednak będzie jakaś giga elita.
Strange poza cichym jęknięciem, w żaden inny sposób nie odpowiada.
- Koniecznie o tym powiedz przy kasie. Może zrobią ci metafizycznego rogala z pasztetem. - odpowiada zirytowany Strange.
- To było genialne. - odpowiadają w tym samym momencie Shuri, Bruce, Peter i Tony.
- Wiadomo. - odpowiada z szerokim uśmiechem Strange, wywołując tym samym parę przewróceń oczami.
- Chyba mam dwie stówy. - mówi w koń Wong.
- Dolarów? - pyta tym totalnie zaskoczony Strange.
- Rubli. - poprawia się.
- Co daje? - dopytuje z westchnieniem Strange, już domyślając się jak to będzie wyglądać.
- Półtora dolca.
- Aż tak mało? - pyta zaskoczony Clint.
- Muszę przekazać Wam trochę pieniędzy. - automatycznie mówi do siebie zamyślony Tony.
Usłyszał to tylko Peter, który od razu uśmiechnął się do swojego mentora, myśląc o tym jak dobrotliwą osobą on jest.
- Co chcesz? - westchnął w końcu Strange.
- Szczerze chodzi za mną kebab na grubym. - odpowiada Wong.
- Zrobił mi smaka na kebaba, takiego jak my zjedliśmy po bitwie o Nowy Jork. - mówi nagle naprawdę głodny Tony.
Nagle na stoliku po boku pokoju pojawia się kebab. Pierwsi Avengersi natychmiastowo przypominają sobie ich wszystkie wyjścia na kebsy, echhh, kiedy to było...
Nagle przez Bruce'a sufit Sanctum Sanctorum się rozwala, ponieważ ten nieumyślnie pieprznął właśnie w to miejsce.
- To już wiemy gdzie wylądowałem. - jęknął zażenowany Bruce.
- Wy jesteście czarodziejami! - krzyczy podekscytowany Peter.
- Spokojnie dzieciaku, nie krzycz tak a po za tym Iron Percy, jak i sam Stephen mówili, że oni są czarodziejami. - westchnął Tony.
- Przepraszam, po prostu co innego jest to zobaczyć. - szybko powiedział nadal podekscytowany, ale też równie zaczerwieniony Peter.
- Nie masz za co przepraszać, dzieciaku. - odpowiedział od razu Tony, z rozbawieniem i czułością czochrając młodemu włosy.
- Thanos... Thanos nadchodzi... - wysapał ciężko łapiąc oddech Bruce.
- Kto? - pyta całkowicie zdezorientowany tym nagłym zajściem Strange.
Nagle na ekranie pojawia się logo "Avengers" i napis "Avengers wojna bez granic".
- Mam po prostu tyle do powiedzenia: Co tu się kurna odwala?! W pierwsze dziesięć minut filmu ktoś już zginął! Niby co będzie dalej??! - pyta poddenerwowana Wanda.
- Macie naprawdę ładne logo. - stwierdził nagle Scott, najwyraźniej będąc za bardzo odklejonym, by w ogóle usłyszeć słowa Wandy.
I tak kończymy kolejny rozdział.
Jak się Wam on podobał?
Mam nadzieję, że jak najbardziej.
Zachęcam Was do komentowania.
W kolejnym rozdziale będzie trochę więcej akcji.
Niech Tony nad wami czuwa!
No i...
Dobramoc!
Lub
Miłego dnia!
Pa!
:)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro