Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

42. Rozdział, na który, wszyscy czekali.

Hejka!

Nie przedłużając, przypominam, że prawa do postaci i filmu posiadają Sony i Marvel Studios.

Życzę Wam miłego czytania.

Film się odtworzył.

SAN FRANCISCO

Hank i tajemnicza kobieta robią coś przy urządzeniu.

- Kiedyś byłem szanowanym naukowcem moje nazwisko widniało na fasadach wieżowców. I na co mi przyszło. - mówi Hank. W tej chwili kamera pokazuje furgonetkę Scott'a z tunelem kwantowym na jej tyle.

- Hank, Hank, Hank, nie byłoby tak gdybyś choć raz przełknął dumę i w końcu odezwał się do jakiegoś ze Stark'ów. - mówi Tony.

- Moja furgonetka! - krzyczy ucieszony Scott.

- Czyli, skoro jest tam moja furgonetka znaczy to, że jestem tam ja! A skoro jestem tam ja oznacza to, że już się na mnie nie gniewają. - mówi uradowany Scott.

- Czy ktoś w ogóle zwrócił uwagę na dziwny tunel w furgonetce? - mówi zirytowana Natasha.

- No tak, ja. Sądzę, że może w końcu Hank'owi udało się stworzyć tunel kwantowy, od dawna miał bzika na punkcie królestwa kwantowego. Nie interesowałem się tym za bardzo. Nie chciał mojej pomocy to mu nie pomagałem, miałem dużo swoich problemów. - mówi Tony.

- No, chciałeś mniejszy tunel kwantowy, to masz podręczny. - mówi kobieta.

- Ha! Miałem rację. - mówi ucieszony Tony.

Nagle furgonetka wydaje typowe dźwięki klaksonu Scott'a(czyli turutututu-tutututurutu-tututurututu).

Połowa sali zaczyna się śmiać.

- Ale fajny klakson! - mówi rozbawiony Clint.

- Też taki chce! - mówi Peter.

- Ja też. - dodaje Shuri.

- Nie! - mówią szybko Tony i T'Chala.

Shuri i Peter przywracają oczami.

- Sorry, niechcący. - mówi Scott wychodząc z przodu furgonetki. Scott jest w stroju Ant-Man'a tylko bez założonego hełmu.

- Nareszcie, ja! I naprawdę już się na mnie nie złoszczą! - mówi ucieszony Scott.

- Naprawdę?! Nawet ten lamus tu jest, a mnie nie ma. To już szczyt wszystkiego. - mówi udając załamanego Clint.

Scott przewraca oczami.

- Debil. - mówi pod nosem Scott.

- Moim zdaniem ma swój urok. - mówi kobieta.

- Wszystko gra i buczy. - mówi Scott.

Hank podchodzi do innego urządzenia i coś na nim pstryka.

Tunel Kwantowy zaczyna się świecić.

- Pochłaniacz aktywuje się sam kiedy go rozszczelnisz, wtedy zacznie automatycznie pobierać lecznicze cząstki kwantowe. - mówi Hope, która nagle weszła w pole widzenia kamery.

- Hope! - mówią w tym samym momencie Tony i Scott.

- Nareszcie się do mnie odzywa. Ciekawe czy znowu jesteśmy razem. - mówi Scott do Clint'a.

- Może kiedyś się dowiemy. -odpowiada Clint.

- A tak w ogóle skąd Ty w ogóle do cholery znasz Hope, Tony? Proszę nie mów mi tylko, że była Twoją dziewczyną albo co gorsza... - mówi Scott.

- Nie kończ! Tu są dzieci. - mówi szybko Clint.

- To jest dobre pytanie, Tony. Skąd znasz Pannę Van Dyne? - pyta że zmrużonymi oczami Natasha. Natasha sama nie wiedziała czemu z tak ostrym tonem to powiedziała, znowu poczuła to dziwnie irytujące uczucie.

- Ludziki, spokojnie, nie każda kobieta jaką znam była moją dziewczyną lub ze mną spała. *Tony przewraca oczami* Po krótce, Hope to moja stara przyjaciółka, kiedyś bardzo pokłóciła się z ojcem, biegła z płaczem, nie miała dokąd iść, pomogłem jej i zabrałem ją do siebie. Od wtedy zaprzyjaźniliśmy się, po jakimś czasie była dla mnie jak siostra. Od początku Iron Man'a rzadko się widywaliśmy. Martwiła się o mnie. Później mieliśmy jeszcze więcej roboty, od chyba roku się nie widzieliśmy. Tęsknię za nią, ale wiem, że ma dużo swoich problemów, wiem, że w końcu się do mnie odezwie. - mówi z nostalgicznym uśmiechem Tony.

Scott i Natasha patrzą na Tony'ego ze zdziwieniem.

- Coś jednak udało mi się przed Tobą ukryć, Tasha. - mówi rozbawiony Tony.

Clint ledwo powstrzymuje śmiech.

Natasha rozbawiona przewraca oczami.

- To dlatego Hope zawsze patrzyła z pogardą na Hank'a, gdy mówił, że Stark'om nie można ufać. - myśli Scott.

Hope podaje coś małego metalowego Scott'owi.

- Uważaj, nie zbliżaj się do żadnych istot, nawet uroczych. Wtrząchną Cię na śniadanie i nie daje się wessać w wir czasowy, bo z tamtąd Cię nie
wyciągniemy. - mówi Kobieta.

- Ale tam bezpiecznie. - mówi rozbawiona Shuri.

Scott głośno przełyka ślinę.

Hope podchodzi do urządzeń, stoi tam razem z Hank'iem i tamtą Kobietą. Scott staje przed furgonetką. Scott zakłada hełm.

- Okej. Wejście w wymiar kwantowy za 5...4...3...2...teraz. - mówi Hope, po czym pociąga za jakąś wajchę.

Scott wchodzi do wymiaru kwantowego.

- Scott, nie dotykaj żadnych zwierząt. Nawet słodkich małych mróweczek. - mówi rozbawiony Clint.

Scott patrzy z rozbawieniem na Clint'a.

- Scott, próba mikrofonu. - mówi Hank.

Nikt się nie odzywa.

Clint i Scott patrzą na to z przerażeniem.

- Próba mikrofonu, raz, dwa, raz, dwa, raz, dwa, trzy, dzisiaj przed Wami Scott'cik i Kwanciaki. - mówi Scott.

Wszyscy wzdychają z ulgą.

- Jesteś idiotą. - mówi Clint.

- Scott, nie wydurniaj się. - mówi Hank.

- Sorry, poniosło mnie. - mówi Scott, na którego teraz jest zwrócona kamera. Kamera pokazuje Scott'a i wymiar kwantowy w okół niego.

Tony z rozbawieniem przewraca oczami.

- Wiem kto napewno, by tak zrobił, tylko nie odzywał by się o wiele dłużej, odezwał by się dopiero gdy wszyscy zaczęli by panikować. - mówi Natasha sugestywnie patrząc na jedną osobę.

- Mówisz o mnie? Ja bym tak nigdy nie zrobił. - mówi niewinnie rozbawiony Tony.

Shuri i Peter nie mogąc powstrzymać śmiechu, wybuchają nim.

- Panie Stark, Pan uwielbia być dramatyczny. - mówi przez śmiech Peter.

- Dlatego jestem tak genialny. - odpowiada Tony.

Urządzenie, które Hope dała Scott'owi wchłonęło odpowiednie cząsteczki.

- Mam tu cały bidon dla naszej nowej kumpeli. - mówi Scott.

- Świetnie, rozpoczynamy powrót. Za 5...4...3...nagle połączenie się urwało. Nic nie słychać.

- Halo? Hahaha, no śmieszny numer, Hank przestań się wydurniać, sam mi mówiłeś, że mam się nie wydurniać. - mówi przerażony Scott nadal będący w wymiarze kwantowym.

Scott i Clint patrzą na to z przerażeniem.

- To nie jest śmieszne. - mówi poważnie Clint.

- Ani trochę. - dodaje Scott.

Nagle ekran wraca do zwykłego świata i urządzeń. Przy urządzeniach w trzech miejscach lata pył.

Wszyscy patrzą na to z przerażeniem.

- Hope! - krzyczy przerażony Tony, z którego oczu znowu spływają łzy.

Natasha obejmuje Tony'ego, wie, że Tony stracił już zbyt wiele, nie może pozwolić na więcej krzywdzenia Tony'ego.

Tony opiera się na Natashy.

- Dziękuję Ci, że tu jesteś, Tasha. - mówi przez łzy Tony.

- Teraz już zawsze. - odpowiada Natasha.

Scott patrzy na to z przerażeniem, najważniejsze osoby w jego życiu właśnie zniknęły. Z oczu Scott'a zaczęły płynąć łzy.

- Oby tylko Cassie nic nie było. - mówi przez łzy Scott.

Clint klepie Scott'a po ramieniu.

- Żal mi Ciebie, stary. - mówi smutno Clint.

- Hank? Hope? Halo? Odbiór. Serio, pośmialiśmy się i wystarczy, ściągnijcie mnie no. Bez jaj! - mówi szybko przerażony Scott.

- O cholera. - mówi smutno Shuri.

- Czyli Scott... - mówi Natasha.

- Został zamknięty w wymiarze kwantowym. - dokańcza Tony.

- I nikt mnie z tamtąd nie wyciągnie, bo pewnie nikt więcej o tym nie wie. - mówi szybko przerażony Scott.

- Cholera. - mówi Clint.

Ekran się zmienia.

- Ale dupa, nawet nie dowiemy się co się stało ze Scott'em. - mówi poddenerwowana Shuri.

Nikt nic więcej nie mówi, bojąc się co będzie dalej.

W tym samym czasie u Kingi i Elizy:

Na Kingę spadła kulka że śniegu.

- Cholera.

Nagle przed Kingą pojawiła się kartka.

Jest na niej napisane:

- Ci, z którymi odszedłem chcą mnie odłączyć chwilowo od tego pokoju, żeby sprawdzić czy mój pokój poradzi sobie beze mnie więc nie będę mógł go chronić moimi mocami. Daje Wam teraz jeszcze więcej swojej mocy, ale musicie tu przysłać kilka osób i dać im właśnie cząstki tej mocy, bo jak nie to wybuchniecie. Potrzebujecie dużej ochrony, bo dobrze wiemy co będzie dalej. Będzie bardzo duży ładunek emocjonalny, więc musi być duża ochrona. Nie przekazujcie tych informacji superbohaterom.
Trzymajcie się. Wasz kochany Iron Percy.

PS. Kinga mam dla Ciebie dodatkowe, bardzo ważne zadanie, w odpowiednim momencie, w odpowiednim czasie zmaterializuj pewną rzecz w ręce Peter'a. Sama będziesz wiedzieć co zrobić gdy będzie czas. Pa!

Na Kingę jeszcze raz spada śnieg.

- Cholera z nim.

- Eliza mamy robotę. - mówi Kinga, pokazując Elizie kartkę, jedynie zasłaniając Post Scriptum.

- No dobra no to ja 3 osoby i Ty 3 osoby. - mówi Kinga.

- Spoko. - odpowiada Eliza.

Nagle w pokoju(w tym pokoju Iron Percy'ego, nie przy bohaterach) pojawia się 6 osób.

- To ja przysłałam MarvelObsesion, CountryArt i mnietuniemaokok. - mówi Eliza.

- A ja przysłałam MilenaKo9, MeryPery234_ i sadlady123. - mówi Kinga.

- Hejka. - mówią wyżej wymienione dziewczyny.

- Mamy robotę. - mówi Eliza.

- Iron Percy, po prostu sobie nie radzi, ma jakieś problemy, więc wezwał nas. - mówi Kinga.

- To do roboty. - mówi Milena.

Kinga i Eliza przekazują kawałki mocy Iron Percy'ego dziewczynom.

- Teraz po prostu nie możemy dopuścić do zniszczenia tego budynku. - mówi Eliza.

- Bułka z masłem. - odpowiada Mery.

- Czy tam na dole są superbohaterowie Marvel'a? - mówi podekscytowana Marvel Obsession.

- Już wszystko tłumacze. - odpowiada Kinga.

Kinga niech tam im tłumaczy, a my wracamy do naszych superbohaterów.

Ekran pokazuje Tytan'a.

- O huj/cholera. - mówi połowa sali.

Peter pomaga wstać Tony'emu.

Quill i Mantis podtrzymują siebie nawzajem.

- Stało się coś strasznego. - mówi Mantis.

Tony patrzy w stronę Quill'a i Mantis.

Mantis zamienia się w pył.

Wszyscy mają szklane oczy.

- Kosmitka, Mantis, nawet jej nie poznałam. - mówi pociągając nosem Shuri.

Tony i wszyscy inni patrzą na to z przerażeniem.

Wszyscy patrzą się w stronę Drax'a.

- Quill. - mówi przerażony Drax.

Drax też zamienia się w pył.

- Nie! Pan Niewidzialna Glaca! - mówi przerażony Peter ze łzami w oczach.

Po policzkach niektórych osób zaczęły spływać łzy.

- W porządku, Quill? - mówi Tony.

- O rany. - mówi Quill, po czym zamienia się w pył.

Teraz już wszyscy ledwo powstrzymują łzy.

- Quill, Bogowie, nie. Nie rzyczyłam mu tego. - mówi przerażona Shuri, po jej twarzy lecą łzy.

- Tony. - mówi Stephen.

Tony odwraca się w stronę Strange'a.

- To było jedyne wyjście. - mówi Strange, po czym zamienia się w pył.

- Cholera, jest ciężko. - mówi Mery, będąc lekko zmęczona chroniąc mocą pokój i osoby w nim.

Teraz już wszyscy mieli łzy w oczach.

Strange patrzył na to zdziwiony, przestraszony i zaintrygowany.

- Jaką wizję przyszłości musiałem zobaczyć? - myśli Strange.

- Nie, nie, nie, nawet czarodziej! - mówi przerażona Wanda, której łzy spływały kolejno po policzkach.

Tony patrzył na to przerażony, złapał Natashę za rękę.

- Czemu on to zrobił? - myśli gorączkowo Tony.

Z oczu Peter'a i Shuri też płyną łzy.

- Panie Stark. - mówi słabo Peter.

Tony odwraca się w jego stronę.

- Nie, nie, nie! Kurwa! Tylko nie Peter! - myśli przerażony Tony.

Peter trzyma się za brzuch.

- Nie czuję się za dobrze (I don't feel so good). - mówi Peter.

- Nic Ci nie jest. - mówi przerażony Tony.

- Nie wiem, nie wiem co się dzieje, nie mogę... - mówi szybko przerażony Peter.

Peter łapie się/przytula się do Tony'ego.

- Ja nie chcę umierać, nie chcę umierać, nie, proszę. Ją chcę żyć, ją chcę żyć. - mówi bardzo przerażony Peter w plecy Tony'ego.

Tony kładzie Peter'a na ziemi.

- Przepraszam. - mówi na koniec Peter, po czym zamienia się w pył w objęciach Tony'ego.

- O chuj. - mówi Kinga.

- O cholera. - mówi Eliza.

- Dziewczyny będzie ciężko. - mówi Mnie tu nie ma.

- W cholerę. - potwierdza Country Art.

Wszyscy zamarli. W tej chwili po policzkach, każdej osoby płynęły łzy.

Wanda i Shuri szlochały.

Każda inną osoba płakała.

Nawet po policzkach Natashy spływają łzy.

Natasha ze smutkiem i przerażenie spojrzała na Tony'ego.

Tony zamarł z przerażenia. Wiedział, że tak się stanie, wiedział od cholernego ataku na Nowy Jork, ale nic nie zrobił, nie udało mu się.

Jego oczy automatycznie napełniły się łzami, nawet z nimi nie walczył, chciał, pokazać swój smutek.

Jego Peter, nie to tylko mu się wydaję, to tylko kolejny koszmar, a on zaraz się obudzi. Nie mógł dopusić myśli, że to miało się zdarzyć.

Zamknął oczy w nadzieji, że obraz rozpadającego się w proch Petera zniknie, ale było tylko gorzej. Za zamkniętymi do bólu powiekami zaczęły przesuwać się obrazy - wspomnienia.

Pierwsze spotkanie z Peterem.

Ten dzieciak zaskoczył go wtedy, nie chciał sławy, a jedynie pomagać ludziom...był taki niewinny. Chciał być tylko przydatny i zawsze gotowy do pomocy. Dziecko, które chciało trzymać na barkach ciężar całego świata. Nie poczuł kiedy ciało zaczęło trząść się z emocji. Oddech przyspieszył, ale przyzwyczajony do tego nawet nie zauważył tego, podobnie jak szybkiego bicia serca....

Skurczył się, ale nic to nie dało kolejne obrazy jak pociski uderzały i atakowały go. Każde kolejne wspomnienie bolało jak nóż wbijany w serce kilkukrotnie.

Peter próbujący się do niego przytulić w samochodzie....Czemu on wtedy do cholery tak potraktował tego chłopaka!Nie zasługiwał na to, a on był ślepy i egoistyczny jak zawsze. Obraz zastępował kolejny...

Teraz widział walkę na lotnisku, przy tym co pokazane było na filmie Peter był tam bezpieczny jak w domu..W domu... Nie dał mu nigdy takiego poczucia, że jest dla niego ważny zupełnie jak jego własny ojciec.

Nigdy nie pogratulował dzieciakowi, choć bardzo tego chciał...To była jego wina. Jego kara, że naraził dzieciaka.

Czemu nie sprawdził dokładnie czy dzieciak wylądował na Ziemi.. Nie panował już nad ciałem zgiął się do pozycji embrionej i padł na podłogę powtarzając jak wiersz nauczony na pamięć:

Moja wina..nie zapobiegłem znowu...Obiecałem i zawiodłem tryliardy, jak nie więcej...Zginął przeze mnie... Nie potrafię nikogo ochronić..Każdy ginie przeze mnie... Jestem potworem... Naraziłem dziecko kolejne niewinne dziecko...Przez zamglony umysł docierało do niego, że ktoś przy nim klęczy i próbuje go objąć.

Przez łzy nie mógł rozszrywować jednak twarzy osób dookoła. W głowie jakiś głos ciąglę powtrzał: Widzisz do czego doprowadziłeś! Powinieś to być Ty! Jesteś zwykłym śmieciem, który egzystowaniem zabija...To przez Ciebie giną ludzie..Nowy Jork, Sokovia i Peter, to twoje grzechy. Lepiej byłoby dla świata, gdyby w Afganistanie Cię zabili.

Nie powstrzymał tego...z jego gardła wydobył się krzyk rozpaczy...Chciał uciec, zaszyć się w loboratorium, gdzie zapił gdzieś te cholerne życie.

Wszyscy patrzą na Tony'ego przerażeni i smutni.

Natasha szepta do Tony'ego i przytula go, próbuje go wybudzić z tego stanu.

Nagle Tony wydaje dziwny, gardłowy dźwięk.

Peter przytulił się do Tony'ego.

- P-Panie S-Stark, p-proszę, b-bądź z nami, T-Tony, T-Tony, T-Tato! P-Proszę, T-Tato, nie zostawiaj mnie! - mówi przerażony Peter.

- Spider Kid, dzieciak, dziecko, Peter, syn, mój mały pająk. - takie chrapliwe, gardłowe dźwięki wydawał Tony.

Nagle Kinga coś ogarnęła.

Nagle w ręce Peter'a pojawiło się trochę śniegu.

Peter śniegiem dotyka twarzy Tony'ego.

Ręce Tony'ego nagle dotknęły śnieg i zaczęły go rozsmarowywać po twarzy.

Natasha widząc to, zaczęła pomagać Tony'emu.

Nagle Tony wstaje.

- Co się dzieje? Gdzie Peter? Gdzie
Tasha? - mówi szybko zdenerwowany Tony.

Nagle Peter i Natasha rzucają się na Tony'ego i obejmują go.

- Tony, jak ja się cieszę, że wróciłeś. - mówi Natasha.

- T-Tato, n-nic C-Ci nie jest? - pyta Peter.

Tony nagle przyjął do wiadomości co Peter do niego powiedział, jak go nazwał.

W następny Weekend (najprawdopodobniej) pojawi się kolejny rozdział.

Dawno nie było rozdziału tak późno, może nawet nigdy tak nie było.

Ten rozdział też jest wyjątkowo długi, około 2500 stron.

Ogólnie zachęcam do przeczytania książki, do której link wstawiłem poniżej, jest to książka, w której występuje przeze mnie stworzona postać, ale to nie jest moja książka. Zresztą sami zobaczcie. Jest zdecydowanie ciekawie.

Uważam, że ta opowieść ci się spodoba: " Friends from different Avengers " autorstwa Logika31 na Wattpad https://my.w.tt/zjxSKhSuzcb

Jak podobał się Wam rozdział?

Dziękuję bardzo Logika31 za pomoc w napisaniu i poprawieniu uczuć Tony'ego w tym rozdziale, żeby wyszło jak najlepiej. 

Jak minęły Wam Święta? Liczę, że dobrze.

Już niedługo koniec.

Dobranoc!

Lub

Miłego dnia!

Pa!

:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro