Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16. Wy ludzie i Wasze wymysły.

Hejka!
Bardzo przepraszam, że tak długo mnie nie było. Jednak nie przedłużając przypominam tylko o tym, że prawa do tych postaci mają Marvel i Sony.
Życzę Wam miłego czytania.

Widać coś czarnego z kulą w środku, a w okół tego jakieś złączone okręgi.

- Coś jest nie tak, gwiazda wygasła, a pierścienie zamarzły. - mówi Thor.

- Ta gwiazda nie zamarzała od wieków. - mówi zdziwiony i lekko przestraszony Loki.

W końcu gdzieś na jakiejś ciemnej powierzchni, lądują.

Na ekranie pojawia się napis:

NIDAVELLIR

- Inaczej wyobrażałem sobie to miejsce. - mówi Peter.

- Mam nadzieję, że te krasnale lepiej kują niż sprzątają. - mówi Rocket.

- Oby. - dodaje Scott.

Cała trójka wychodzi z kapsuły. Idą jakąś ścieżką.

- Może nie chciały już mieszkać na kupie złomu gdzieś na krańcu kosmosu. - kontynuuje Rocket.

- To na pewno nie jest prawda. - mówi stanowczo Thor.

- Ta kuźnia nie gasła przez całe wieki. - przekazuje Thor.

- Wspomniałeś, że Thanos ma jakąś rękawice. - mówi Rocket.

- Tak, a co? - odpowiada Thor.

- A wygląda podobnie do tej? - pyta Rocket.

Kamera przesuwa się i pokazuje odlew(może prototyp) rękawicy nieskończoności.

- Cholera. - mówi Shuri.

- Thanos tam był. - mówi przestraszony Scott

- To już wiemy dlaczego tak tam wygląda. - dodaje równie przestraszony Clint.

- Co te krasnoludy zrobiły?! - dodaje zszokowany Peter.

- Ja jestem Groot. - mówi.

- To nie wróży nic dobrego. - przetłumacza Loki.

- Wracajcie do kapsuły. - mówi szybko Thor.

Jakaś gigantyczna postać uderza w Thor'a od tyłu. Thor został uderzony z taką siłą, że aż zrobił dwa fikołki w powietrzu i dopiero po tym upadł na ziemię. Gigantyczna postać kopnęła też Groot'a i Rocket'a. Oby dwaj zostali wyrzuceni w stronę Thor'a, wylądowali po jego prawej stronie.

- O mój boże. - mówi cicho Wanda.

- Co to jest?! - krzyczy zdezorientowany Tony.

- To moi kochani przyjaciele jest karł czasami zwany krasnoludem. - odpowiada Thor.

- A czy przypadkiem krasnoludy nie były mniejsze od ludzi? - pyta zdezorientowany Peter.

- Podpinam się do tego pytania. - dodaje Shuri.

- Wy ludzie i Wasze wymysły, karły jak widać są ogromne. - tłumaczy Loki.

Karzeł podchodzi do leżącego Thor'a.

- A czy przypadkiem to nie jest... - próbuje powiedzieć cicho Loki z szeroko otwartymi oczami.

- Tak, to raczej jest on. - przerywa mu Thor.

- I nie powiemy im? - mówi zdziwiony Loki.

- Niech film im wytłumaczy. - odpowiada Thor.

- Zaczynasz się czegoś powoli ode mnie uczyć. - mówi ze złośliwym uśmiechem Loki.

Thor przewraca tylko oczami.

Nikt nie słyszał ich krótkiej rozmowy.

- Eitri czekaj, czekaj! - krzyczy Thor.

- Czyli Wy go znacie. - mówi Clint.

- Tak. - odpowiada Loki.

- Musiało stać się coś naprawdę strasznego, że Eitri Was zaatakował. - mówi Wanda.

- Przestań. - mówi już spokojniej Thor.

Eitri zatrzymuje się.

- Thor? - pyta zdziwiony Eitri.

- Co tu się stało? - pyta Thor.

- To jest bardzo dobre pytanie. - dodaje Shuri.

- Nie przerywaj a się dowiemy. - prycha T'Chala.

- Spokojnie nie bądź sssssssspięty braciszku. - mówi uśmiechnięta Shuri.

- Obiecywaliście, że będziecie nas chronić! Asgard przysięgał nam wieczną ochronę! - krzyczy Eitri.

- Asgard został zniszczony. - odpowiedział Thor.

Wszyscy lekko posmutnieli na te słowa.

- Eitri, ta rękawica, coś ty
narobił? - pyta wstając Thor.

- No właśnie. - dodaje Shuri.

- Shuri! - krzyczy T'Chala.

- Już, już. - odpowiada uśmiechnięta od ucha do ucha Shuri.

Eitri siada na ziemi, a Rocket i Groot z niej wstają.

- Na tym pierścieniu mieszkało trzystu karłów. Sądziłem, że ich oszczędzi jeśli będę posłuszny. Dałem mu to czego chciał, narzędzie zdolne okiełznać moc wszystkich kryształów nieskończoności... a potem i tak wszystkich zabił, wszystkich oprócz mnie. Życia Ci nie odbiorę powiedział ale twoje dłonie należą tylko do mnie. - opowiada smutno Eitri.

Ekran pokazuje, że Eitri w miejscu obu dłoni ma metalowe bloki.

Cała sala nie wiedziała co powiedzieć.

- Zabiję debila. - mówi Shuri.

- Thanos to po prostu bydlak. - mówi smutny a zarazem wściekły Clint.

- Musimy go powstrzymać. - mówi stanowczo Tony.

- Żal mi tego karła. - mówi z bardzo wyczuwalnym smutkiem w głosie Wanda.

- Eitri, tu nie chodzi o Twoje dłonie. Cała broń, którą stworzyłeś, każdy topór, miecz, młot to wszystko jest w Twojej głowie. Myślisz pewnie, że wszystko przepadło, znam to uczucie ale we dwóch, ty i ja możemy zgładzić Thanos'a. - mówi motywująco Thor.

- Thor naprawdę umie walnąć genialną, motywującą gadkę. - mówi zdziwiony Clint.

Ekran ciemnieje.

- Uuuuuuu, zmiana teamu. Oby teraz był team irondad i spiderson. - mówi podekscytowana Shuri.

Kamera pokazuje Chitauri majstrującego przy Nebuli.

- Ech, szkoda. - wzdycha Shuri.

Część Nebuli przy oku lekko odskakuje.
Chitauri podchodzi do głowy Nebuli i dopycha ten element na swoje miejsce.

Nagle Nebula powala Chitauri, udaje jej się też jakoś uwolnić z tego pola co ją podnosiło. Nebula sama się naprawia. Podchodzi do jakiegoś panelu, wstukuje w nim coś i mówi:

- Tego się nie spodziewałem. - mówi zaskoczony Bruce.

- Podoba mi się. - mówi Natasha.

- Mantis, słuchaj bardzo uważnie. Natychmiast lećcie na Tytana. - nakazuje Nebula.

- Czyli mój ulubiony team spotka się ze strażnikami galaktyki! - piszczy podekscytowana Shuri.

- Z ich częścią. - podkreśla T'Chala.

- Tak, tak, nie psuj chwili. - odpowiada Shuri.

- Skąd wiesz, że Tony i Peter akurat lecą na Tytana? - pyta Steve.

- Stąd, że skoro Voldemort gdzieś leciał to pewnie tam gdzie umówił się z Thanos'em, a Nebula pewnie wysłała ich tam gdzie będzie Thanos. - odpowiada Shuri.

Natasha słysząc Mrożonkę na krótką chwilę zmieniła postawę z wyluzowanej na stan obronny. Po chwili jednak wróciła do swojej podstawowej postawy. Tony to zauważył więc lekko dotknął ją w ramielę, żeby wiedziała, że on tu ciągle jest. Natasha odwróciła się w jego stronę i posłała mu szczery uśmiech.

Po chwili Tony coś sobie uświadomił.

- O nie! Spotkam się z tymi idiotami! - jęczy Tony.

- To będzie bardzo zabawne spotkanie. - mówi rozbawiona Natasha.

Tony pokazuje jej język.

- Jupi! Spotkam kosmitów. - mówi podekscytowany Peter.

Kamera pokazuje pomarańczową planetę, a nad nią krzywo lecący statek-pączek.

- Czyli pączek chyba nie ma autopilota. - zachichotała Wanda.

- Naprawdę dobrze kierujesz Tony. - mówi sarkastycznie, rozbawiona Natasha.

Tony przewraca oczami.

- Pewnie to jest Tytan. - mówi Stephen.

- Masz absolutną rację doktorku(popkultura, pozdro dla kumatych). - odpowiada Thor.

Peter, Tony, Shuri, Clint i Scott zaczynają się śmiać(Peter najgłośniej).

- O co Wam chodzi? - pyta zdezorientowany Rhodes.

- Nic, nic. - odpowiadają szybko jednocześnie.

Kamera pokazuje środek statku.

- Hej, co się dzieje? - pyta Peter.

- Zdaje się, że dolecieliśmy. - odpowiada Strange.

- Ta fura chyba nie ma opcji auto parkowania. - dodaje Tony.

- Obyście się tylko nie rozbili. - mówi lekko zdenerwowana Natasha.

Tony podchodzi do jakiegoś ustrojstwa, które się zakłada na rękę, są takie dwa.

- Wsadź rękę do tego ustrojstwa, a to sobie zaciśnij. - tłumaczy Tony.

Peter wykonał polecenia Tony'ego.

- Okej, okej, okej. - mówi szybko Peter.

- Sterować miał jeden wielki gość więc musimy się skoordynować. - mówi dalej Tony.

- "Jeden wielki gość" xd. - mówi Shuri.

- Okej, okej, gotowy. - odpowiada Peter.

Przed statkiem jest jakaś gigantyczna budowla przypominająca gwiazdę.

- Dobrze by było skręcić. Skręt, skręt skręt! - krzyczy Peter.

Na Tony'm formuje się zbroja.

- Peter, wiesz, że słowo "skręt" nie powoduje, że coś skręca. - mówi rozbawiony Tony.

Peter rumieni się. Tony obejmuje Peter'a jednym ramieniem.

Pączek trafia w gwiazdę. Cała została tylko kabina i jakaś dolna i górna część, oni jednak dalej spadają(cały tył i większość dołu i góry zostały rozwalone).

- Cholera. - powiedziała Shuri.

- Spokojnie, wychodziłem z gorszych tarapatów. - mówi spokojnie Tony.

Peter'owi uformowała się maska. Doktor Strange stworzył magiczny sześcian obronny wokół mostka.

Pączek uderzył o ziemię. Nagle na ekranie pojawił się napis:

TYTAN

Kamera pokazuje Tony'ego wstającego z ziemi(oni nadal są na statku), obronny sześcian zniknął.

- Dobrze, że nic Wam nie jest. - mówi Natasha.

- Jesteś cały? - pyta Stephen.

Maska Tony'ego znika.

- O mały włos, odwdzięczę się. - mówi Tony.

Peter do góry nogami zwisa z sieci.

- Z góry przepraszam, jeśli obcy złożą mi w mózgu jakieś jaja czy coś i pożre, każdego z Was to sorry. - mówi Peter.

- WTF. - mówi Shuri po czym zaczyna się śmiać.

- Zdecydowanie za dużo filmów
Peter. - mówi uśmiechnięta Natasha.

- Och Peter, popkultura to nie prawdziwy świat. - mówi rozbawiony Tony.

- Przecież wiem. - mówi cały czerwony Peter.

- Aż do końca wycieczki nie chcę słyszeć żadnych więcej nawiązań do popkultury, jasne? - mówi zdecydowanie Tony.

- To jest bardzo dobry pomysł. - potwierdza Tony.

- Nie może mi Pan tego zabronić. - mówi Peter.

- Założysz się. - mówi ze złośliwym uśmiechem Tony.

- Nie, ale wiem, że Pan tego nie
zrobi. - mówi Peter.

- A niby czemu? - pyta Tony.

- Ponieważ za bardzo mnie Pan uwielbia. - mówi z wielkim uśmiechem Peter.

- Ech, masz rację. - mówi Tony przytulając Peter'a.

- Oooooooow, jak ja ich uwielbiam, są tacy słodcy. - piszczy Shuri.

- Chciałem tylko powiedzieć, że mamy towarzystwo. - mówi szybko Peter.

- Peter. - mówi kręcąc głową połowa sali.

- Nie mogłeś tak od razu. - mówi zirytowany Tony.

- Wiesz, że nie. - odpowiada Peter.

Tony wzdycha.

- Może to Strażnicy Galaktyki. - mówi z optymizmem Shuri.

- Zauważmy, że Tony, Peter i Strange przylecieli statkiem Thanos'a. - mówi Natasha.

- Ugh, może być problem. - dodaje Shuri.

Przy Tony'm, Peterze i Strange'u ląduje jakiś kosmiczny granat.

- Cholera. - mówi Shuri.

Jak się podobał rozdział?
Jeszcze raz ogromnie przepraszam, że tak długo mnie nie było. Miałem dużo roboty z zadaniami domowymi ale rozdział w końcu jest. Teraz rozdziały powinny pojawiać się systematycznie. Póki co do końca tej książki zostanie Pepperony ale jeszcze pomyślę co będzie dalej.
Życzę Wam zdrowia.

Dobranoc!

Lub

Miłego dnia!

Pa!

:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro