36
Tony: Wando, kochana córko...
Tony: Podejdź tu...
Tony: Muszę ci coś przekazać...
Wanda: Tony, dobrze się czujesz?
Tony: Nie trzeba...
Wanda: Zadzwonię po ambulans.
Tony: Nie musisz...
Wanda: Zaraz tu będą i ci pomogą.
Tony: Na prawdę to nie jest konieczne...
Wanda: Nie ruszaj się. Idę po telefon.
Tony: WANDA DO CHOLERY JA NIE UMIERAM ZOSTAŃ TU I MNIE WYSŁUCHAJ
TONY: ZRESZTĄ JAK MIAŁBYM SIĘ RUSZYĆ SKORO CHYBA POŁAMAŁEM KRĘGOSŁUP?!
Natasha: Nie połamałeś, przecież jakoś trzymasz telefon.
Wanda: ...
Tony: Zima nadchodzi...
Natasha: Jest początek wiosny.
Tony: Nie przerywaj mi.
Tony: Mój czas na tym świecie dobiegł końca...
Tony: Musisz wiedzieć, że...
Tony: Ja... Jestem twoim ojcem...
Tony: Bleh.
Wanda: NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!
Wanda: A teraz tak na poważnie, dzwonię po ambulans.
Wanda: Nie wiem jakim cudem przeżyłeś upadek z dwudziestego piętra, ale wiem, że jeśli nie trafisz szybko do szpitala, to to nie będzie nasz największy problem.
***
Tymczasem na prywatnym chacie Strażników Galaktyki...
Star-Lord: DLACZEGO WYRZUCIŁAŚ GO PRZEZ OKNO?!
Drax: On tak śmiesznie leciał i piszczał jak panienka XDDDD
Star-Lord: Nie można tak po prostu wyrzucać ludzi przez okna!
Star-Lord: To... To nie godzi się z naszymi zasadami!
Gamora: Twoimi zasadami, Quill.
Gamora: Ja mam własne, które mówią, że jeśli ktoś spróbuje mnie znieważyć, gorzko tego pożałuje.
Drax: Ej, zrób to jeszcze raz XD
Star-Lord: Nie, Drax! Przestań ją podrzegać do złego!
Star-Lord: Stark nas tu zaprosił, więc nie rób mu krzywdy...
Gamora: Pff...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro