Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Raporty, listy i inne ważne zwoje oraz notatki leżały porozrzucane po szafkach, podłodze, a nawet łóżku, stanowiąc przykre przypomnienie, że Tsuyaki miał bardzo wielki problem z organizacją dokumentów, czym zazwyczaj, na jego szczęście, zajmowała się Alian. Choć ostatnio dziewczyna postanowiła, że musi się sam za to zabrać, co wyszło mu z marnym skutkiem.

Jednakże jeśli chodzi o samego wodza, spał on smacznie, przykryty od pasa w dół kocem, zostawiając jego klatkę piersiową bez żadnego okrycia, jeśli nie liczyć listu, który pisał zanim zasnął.

Kres jego spokoju jednak stał już w drzwiach, z szerokim uśmiechem na twarzy i z kulą wody unoszącą się nad kruczoczarną głową. Alian uważnie i jak najciszej omijała wszelkie leżące na podłodze kartki, w obawie, że ich szelest obudzi śpiącego szatyna. Zaraz za nią do pokoju weszła trójka jej gości, rozglądając się po chaotycznie zagospodarowanym pomieszczeniu.

Kapłanka przystanęła przy boku łoża i skierowała swoją broń zaraz nad twarz mężczyzny. W ostatniej chwili zauważyła niedokończony listy, który z uwagi na swoje dobre serce, postanowiła odłożyć w bezpieczne miejsce. Gdy upewniła się, że nie zmoczy żadnego innego dokumentu z szerokim, złowieszczym uśmiechem pozwoliła, aby wodą rozprysnęła się nad mężczyzną.

-Na jasną gwiazdę! -zawołał momentalnie rozbudzony, podnosząc się do siadu. W jednej chwili rozbrzmiał po pokoju chichot brunetki, która trzymała się za brzuch. Mężczyzna złapał za brzeg koca, którym był przykryty i wytarł nim swoją twarz. Nawet nie zauważył stojących przed nim nastolatków, którzy z ledwością powstrzymywali śmiech. -Powiedz mi czym ja sobie na to zasłużyłem, co?

Zapytał, wbijając w kapłankę swoje niebieskie oczy, przepełnione wściekłością i nienawiścią. Zanim jednak dziewczyna zdążyła się uspokoić, by wytłumaczyć mu tą nagłą pobudkę, Tsuyaki złapał za poduszkę, na której jeszcze przed chwilą spał, i uderzył brunetkę w twarz.

-Ty durny, upośledzony grzybie! -zawołała urażona dziewczyna, wyszarpując mu z ręki broń. Tym razem to mężczyzna zaczął się śmiać i dopiero teraz, kątem oka zauważył stojących przy drzwiach przybyszy. Zmarszczył brwi, spoglądając w ich stronę i przyglądając im się uważnie.

Skupił się głównie na ich nietypowych strojach. Dwie z trzech osób były bowiem ubrane w typowe dla Plemion Wody ciuchy, których na ich wyspie nie dało się zdobyć. Ostatnia ubrana była w żółto-pomarańczowy strój mnicha, w którym sto lat temu chodzili nomadzi powietrza.

-Al? -jego niepewny głos przerwał ciszę, która zapanowała w pokoju. Przeniósł swoje spojrzenie z powrotem na swoją doradczynie, oczekując od niej wytłumaczenia całej zaistniałej sytuacji. Ta jednak, jak gdyby nigdy nic, podeszła do szafy i zaczęła przeglądać jej zawartość. -Możesz z łaski swojej powiedzieć mi kim są ci ludzie?

-Nie -rzuciła sucho, rzucając przez ramię koszule, a zaraz za nią spodnie, które wylądowały na głowie mężczyzny. Mimo, że przepełniony był irytacją i złością, nie odezwał się, tylko założył na siebie ubrania. Gotowy spojrzał na dziewczynę, która teraz stała koło przybyszy. -Wodzu, mam zaszczyt przedstawić ci Sokkę i Katarę z Południowego Plemienia Wody, a także ostatniego maga powietrza, Avatara Aanga, którzy zatrzymują się u nas na jakiś czas.

Mężczyzna otworzył delikatnie usta, przyglądając się z niedowierzaniem czwórce stojących przed nim nastolatków. Jego spojrzenie głównie znajdowało się na chłopcu z tatuażami, jednak co jakiś czas przechodziło na pozostałą trójkę. Spróbował coś powiedzieć, jednak czuł ścisk w gardle, nie pozwalający mu wykrztusić ani słowa.

Nie mógł uwierzyć, że stał przed nim zaginiony sto lat temu Avatar. Jak to było możliwe, że przeżył atak Narodu Ognia na Świątynię Powietrza? I jakim cudem nadal wyglądał na jedynie nastoletniego chłopca?

-Miło nam cię poznać Tsuyaki -ciszę przerwała Katara, posyłając niebieskookiemu szczery, szeroki uśmiech. Mężczyzna wreszcie się otrząsnął i skłonił w głębokim ukłonie.

-Was również. To zaszczyt gościć Avatara i jego przyjaciół -również uśmiechnął się delikatnie. Spojrzał kątem ona na zamyśloną kapłankę i zwrócił się no niej. -Zapomnę ci tej pobudki siostrzyczko, ale musisz mi wszystko opowiedzieć ze szczegółami -wyszczerzył do niej zęby w szerokim uśmiechu, na co ta przewróciła oczami.

-Chwilą moment. To twój brat? -Sokka spoglądała to na Tsuyakiego, to na Alian, starając się dostrzec podobieństwo między nimi. On z Katarą byli niemal jak dwie krople wody, jednakże stojącą przed nim dwójka nie była w żadnym stopniu do siebie podobna.

-A nie widać? -zapytał zdziwiony mężczyzna, spoglądając na siostrę, która właśnie uderzyła się dłonią w czoło.

-Chodźmy coś zjeść! -zaproponowała entuzjastycznie kapłanka wiedząc, że obaj niebieskoocy chętnie przystaną na tę propozycję, co oczywiście stało się  momentalnie po tym jak tylko wypowiedziała te słowa. Obydwoje z chęcią pokiwali głowami i wyszli z pokoju.

Alian westchnęła cicho, wznosząc oczy ku niebu, a przez jej myśl przeszło kilka obraźliwych stwierdzeń, za które dostałaby wykład od brata. Zaraz po tym jak zacząłby się z nich śmiać.

Po chwili jednak spojrzała przed siebie, na Aanga, który stał wpatrując się w nią błyszczącymi delikatnie oczami. Dziewczyna rozejrzała się za Katarą, jednak ta poszła dołączyć do swojego brata, zostawiając kapłankę samą z Avatarem.

-Tak? -spytała niepewnie, przekręcając delikatnie głowę na bok. Jej włosy opadły na jej policzek, delikatnie ją łaskocząc. -Coś się stało?

-Możesz nauczyć mnie tkania wody? -zapytał natychmiast mnich, nie odrywając od niej swojego proszącego spojrzenia. Czerwonooka zmieszała się lekko, marszcząc brwi.

Celem jej klanu było pomóc Avatarowi opanować swoje umiejętności i udzielać mu rad, a także pomocy w walce jeśli zajdzie taka potrzeba. Jednakże czy nauka tkania zaliczała się do tego?

Alian bowiem przez całe piętnaście lat swojego życia nie słyszała o ani jednym przypadku, w którym mistrzem Avatara przy nauce któregoś z żywiołów był Tsukihiro. Jeżeli było to spowodowane jedynie dobrymi warunkami między nacjami oraz powszechną dostępnością do mistrzów danego żywiołu, a nie trudnością jaką tworzy ich umiejętność, to czemu miała by odmówić?

Zresztą, jeśli mnich nie będzie w stanie się od niej nauczyć, to po prostu polecą na biegun, tak jak mieli w planach.

-Możemy spróbować, ale nic nie obie-

-Dziękuję! -zawołał szarooki, rzucając się dziewczynie w objęcia. Ta zaskoczona stała w miejscu, jednak po chwili zebrała się w sobie i poklepała go po plecach. -To choć, im wcześniej zaczniemy tym lepiej!

Zanim brunetka zdążyła zaprotestować, chłopak złapał ją za dłoń i wybiegł z nią z pomieszczenia, a następnie domu, czemu towarzyszyły zaskoczone wołania reszty zebranych w nim osób. Alian z ledwością nadążała za wytatuowanym chłopcem, który i tak nie osiągnął swojej maksymalnej prędkości.

Ludzie na ulicach oglądali się za nimi zaciekawieni, a niektórzy nawet wołali za nimi, jednak Aang nie przejmował się tym ani trochę. Wypełniała go ogromna radość, że młoda Tsukihiro zgodziła się go uczyć. Jego wątpliwości co do wykonania swojego zadania zniknęły, a zastąpiła je nadzieja i determinacja.

Avatar bowiem postanowił, że dziewczyna nie będzie żałować swojej decyzji. Będzie najlepszym uczniem, jakiego mogłaby sobie kiedykolwiek wyobrazić, a co za tym idzie, zostanie mu już tylko nauka ziemi i ognia, a z pewnością znajdzie tu magów tych żywiołów.

Opanuje je do końca lata, tak jak powiedział mu Roko.

-Aang! -chłopak słysząc swoje imię w jednej chwili się zatrzymał, przez co biegnącą za nim brunetka z impetem wpadła na jego plecy, przewracając go na piasek. -Au... Co Ty sobie myślałeś? -zapytała wkurzonym głosem nastolatka, wstając z ziemi. Mnich przewrócił się na plecy, wbijając swoje spojrzenie w dziewczynę, która strzepywała z siebie piasek.

-Chciałem zacząć naukę jak najszybciej -powiedział spokojnie, po czym podniósł się do siadu. Nie rozumiał co zdenerwowało jego towarzyszkę tak bardzo.

-Dlatego prawie wciągnąłeś mnie do morza? -chłopak zmarszczył brwi, nie rozumiejąc co ma na myśli.

Niesiony euforią chłopak mógłby przysiąc, że do morza został im jeszcze spory kawałek, ale kiedy pod naporem intensywnego spojrzenia dziewczyny rozejrzał się okazało się, że stoją na piasku. Jego oczom ukazało się lekko falujące morze, które ciągnęło się aż po sam horyzont, mieniąc się delikatnie w promieniach słońca.

Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a w duchu poczuł ogromną chęć popływania. Jednakże stłamsił ją w sobie, skupiając się na powodzie, dzięki któremu się tam znalazł. Podniósł się do pionu i spojrzał na czerwonooką, wyczekując jej poleceń.

-No dobrze... Zaczniemy od czegoś prostego i podstawowego. Poćwiczysz ruchy, na razie bez wody -uśmiech w jednej chwili zszedł z twarzy chłopaka. -Nie patrz tak na mnie. To bardzo ważne, abyś zrozumiał na czym polega podstawa magii wody. Każda magia żywiołów ma bowiem własne, unikalne dla niej ruchy. W magii wody są to pociągnięcia i pchnięcia, płynne jak sama woda.

Na potwierdzenie swoich słów, zwróciła się w stronę morza i stanęła w lekkim rozkroku, na ugiętych nogach. Chłopak uważnie jej się przypatrywały, starając się zapamiętać każdy, nawet najmniejszy szczegół jej postawy. Dziewczyna wyciągnęła przed siebie ręce, delikatnie unosząc dłonie do góry, po czym płynnym ruchem z powrotem przyciągnęła ręce do siebie.

Woda na ten ruch zareagowała natychmiastowo, tworząc falę, która wylała się na plażę, dopływając do butów kapłanki, ale zatrzymując się tuż przed nimi.

-Nie zapominaj też o pracy nadgarstków -dodała, przenosząc na niego spojrzenie. -A teraz powtórz.

Aang wziął głęboki oddech, po czym ustawił się tak samo jak dziewczyna przed chwilą. Lekko ugięte nogi, w delikatnym rozkroku. Wyprostował przed sobą ręce i uniósł do góry dłonie, po czym przyciągnął je z powrotem do siebie. Spojrzał kątem oka na nastolatkę która pokiwała głową.

-Teraz to -rzuciła i skierowała swoją dłoń w stronę morza. Szybko złączyła palce ze sobą, jednocześnie przyciągając dłoń w swoją stronę, wyciągając tym samym strumyk wody, który wprawiła w obroty, podnosząc palec środkowy oraz wskazujący i zataczając nimi drobne okręgi.

Tak minęło im pół dnia.

Alian pokazywała niezbyt skomplikowane ruchy, które Aang następnie starał się odtworzyć, co czasami wychodziło mu bezbłędnie, a czasami sprawiał, że dziewczyna krzywiła się widząc to co robi.

Jednakże z każdą próbą robił to co raz naturalniej, wczuwając się w nowy styl. Jego ruchy może i nie były na mistrzowskim poziomie, jednakże jak na to, że wykonywał je po raz pierwszy, nie było źle.

W między czasie ich ćwiczeń z wizytą przyszli zostawieni w domu towarzysze, którzy zaniepokojeni zniknięciem nastolatków postanowili sprawdzić co się z nimi stało. Katara, gdy tylko zobaczyła, że Aang uczył się tkania, zaczęła błagać by również mogła dołączyć do tej lekcji, na co kapłanka przystała dla świętego spokoju. W czasie treningu nastolatków, Sokka z Tsuyakim rozmawiali na temat wojny i oddziałów które młody wódz wysłał do innych nacji, aby pomóc walczyć ze wspólnym wrogiem.

-Teraz spróbujcie z wodą -oznajmiła w końcu czarnowłosa, wywołując u jej uczniów szerokie uśmiechy na twarzach. Obydwoje z determinacją stanęli bliżej wody i spróbowali powtórzyć ruchy, które ćwiczyli.

Katara postanowiła, że spróbuje prostego, jednak efektywnego ruchu. Polegał on na wyciągnięciu dużej ilości wody i niemal natychmiastowym jej zamrożeniu. Tego użyła kapłanka, gdy spotkała ich w nocy na plaży.

Dziewczyna wzięła głęboki wdech, po czym pełnym skupienia ruchem uniosła dłoń do góry, a następnie szybko machnęła ręką w bok, zaciskając jednocześnie dłoń w pięść. Mimo, że wykonała wszystkie ruchy tak jak Alian, woda nawet nie zafalowała.

Aang natomiast spróbował swoich sił przy stworzeniu wodnej kuli, której czerwonooka użyła tego poranka do obudzenia swojego brata. Wyciągnął przed siebie ręce, po czym wpierw jedną, następnie drugą zatoczył półokrąg, a na sam koniec gwałtownie uniósł obydwie kończyny do góry. Jednakże tak jak w przypadku Katary, nic się nie stało.

Przyjaciele spojrzeli po sobie i podeszli do wybranych przez siebie ruchów jeszcze raz, co również zakończyło się brakiem reakcji. Następną próbą również nie zaowocowała żadną zmianą. Alian zwiedziona westchnęła.

Dostała swoją odpowiedź, dlaczego nigdy nie słyszała aby jakikolwiek Avatar pobierał nauki u Tsukihiro.

-Co jest? -zawołała w końcu zirytowana Katara, zwracając na siebie uwagę swojego brata i Tsu, którzy przez cały czas ich treningu prowadzili emocjonującą dyskusję, kawałek od nich. Teraz jednak podeszli sprawdzić co się dzieje. -Czemu ten głupi ruch nie chce wyjść! Tobie przyszło to z taką łatwością! -kontynuowała szatynka, gestykulując chaotycznie rękoma. Alian przyglądała się jak morska woda reaguje na każdy jej ruch, upewniając ją tylko w jej obserwacjach.

Już miała otworzyć usta, aby wytłumaczyć dlaczego próby naśladowania jej ruchów nie powiodły się, gdy nieco dalej w wodzie zauważyła ruch. Zmarszczyła delikatnie brwi, przenosząc tam swoje spojrzenie i zamarła.

Z wody wyłoniła się kobieta o ognistych lokach, które mieniły się różnymi odcieniami czerwonego i pomarańczowego, wyglądając przez to jak żywe płomienie, chaotycznie okalające piegowatą twarz postaci. Nie licząc jedynego związanego pasma, które został zaplecione w warkocz, tuż nad prawym uchem postaci. Jej duże, lazurytowe oczy wpatrywały się w jej rubinowe, hipnotyzując kapłankę ich piękną barwą. Im dłużej się w nie wpatrywała, tym bardziej wydawało jej się, że oczy kobiety zmieniają barwę tak jak kawałek Księżycowego Kamienia, który nosiła na szyi.

-Tsukihiro od urodzenia kontrolują dwa żywioły -odezwała się melodyjnym głosem postać, zwracając na siebie uwagę pozostałych. Wszyscy w osłupieniu jej się przyglądali, gdy ta kontynuowała swoją myśl. -Twoje ruchy są nienaturalne dla kogoś kto urodził się kontrolując tylko jeden żywioł, przez co nie jesteś w stanie ich nauczyć. Nawet jeśli perfekcyjnie odtworzą twoje ruchy, woda nie zareaguje.

-Chwila moment. Jak to kontrolujecie dwa żywioły? -zapytał po dłuższej chwili Sokka, spoglądając to na Tsuyakiego to na Alian, która nadal wpatrywały się w tajemniczą postać.

-Długa historia. Zdecydowanie nie na teraz -rzucił Tsuyaki, podchodząc do siostry. Delikatnie położył na jej ramieniu dłoń, jednak ta nie zareagowała. -Al? -zapytał cicho, lekko nią potrząsając.

-Jesteś córą Księżyca -odezwała się w końcu brunetka, na co postać uśmiechnęła się promiennie kiwając głową. W czerwonych oczach dziewczyny pojawiły się iskierki ekscytacji. -Jesteś syreną.

-One nie istnieją -prychnął Sokka, a zaraz po tym odleciał kilka metrów do tyłu, uderzony przez strumień wody. Czerwonowłosa kobieta wbijała w niego swoje aktualnie mordercze spojrzenie, czemu towarzyszył chichot Katary.

-Ja ci dam nie istnieją, ty marny człowieczku. Jeszcze raz mi coś takiego powiesz, a obiecuję, że wyczyszczę tobą kły Lewcia -zagroziła, a za nią wyłoniła się jasnoniebieska płetwa, która rozchlapała na boki wodę. -Do czego to doszło, że przyjmujecie takich durniów pod swój dach co? Do czego to doszło, że kogokolwiek przyjmujecie. Zdajecie sobie sprawę jakie niebezpieczeństwo możecie ściągnąć na Ziemię Matki?

-Nie zapędzaj się tak -rzucił Tsuyaki piorunując ją spojrzeniem. -Może i Matka cię stworzyła, jednak nie daje ci to żadnego prawa, aby zachowywać się w ten sposób -wskazał na wstającego z ziemi chłopaka z Południa, który cały ociekał wodą.

-Ja bronię tylko honoru mojego i moich sióstr -odpowiedziała, uśmiechając się wrednie. -Zresztą, zamiast na mnie narzekać, powinieneś dziękować. Wiesz przez ile lat chroniłam was on niebezpieczeństwa? Wiesz ilu Tsukihiro uratowałam od śmierci?

Między wodzem a syreną zapadła niekomfortowa cisza, podczas której mierzyli się wzajemnie zimnymi spojrzeniami. Unosiła się między nimi niebezpieczna aura wściekłości, która przeszywała pozostałą trójkę aż po kości.

Alian lekko spanikowana odsunęła swojego brata do tyłu, patrząc na niego karcąco, jakby przed nią stał niegrzeczny pięciolatek, a nie poważny wódz klanu. Westchnęła cicho obracając się w stronę syreny, która z uniesiona brwią przyglądała jej się uważnie. Skłoniła się lekko w jej stronę.

-Wybacz mojemu bratu. On... czasami potrafi być prawdziwym idiotą -oznajmiła, prostując się. Syreną prychnęła śmiechem, jednakże pokiwała głową. -Zacznijmy od początku. Jestem najwyższą kapłanką Matki, Alian. To mój brat, noszący błogosławieństwo Matki, wódz Tsuyaki. A to -wskazała na stojących przy sobie trójkę gości. -Sokka i Katara z Południowego Plemienia Wody oraz Avatar Aang.

Syrena zamarła z lekko otwartymi ustami. W jej głowie echem odbijało się słowo Avatar, sprawiając, że po jej karku przeszedł dreszcz, a jej oczy zabłyszczały delikatnie. Nie potrafiła sobie przypomnieć dlaczego było to dla niej takie ważne, jednak wiedziała coś dużo ważniejszego. Wiedziała co będzie musiała zrobić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro