Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Udręka i wieczny ból | 3

Odkąd Volta i Tom przekroczyli wrota zamku, minęło pół godziny. I tyle dziewczynie zostało na przyszykowanie.

A jedyne co teraz robiła, to gapiła się w suknie i zastanawiała co dalej. W końcu postanowiła przyodziać czarny materiał na siebie. Blond włosy związała w luźnego, wysokiego kucyka. Rok 1943 był ubogi w kosmetyki, dlatego posmarowała tylko usta kremem nawilżającym.

Spojrzała w lustro i westchnęła.

Nie zdziwiłaby się, gdyby prędzej czy później dostała Avadą na balu.

Stwierdziła, iż jej wygląd jest przeciętny. Nigdy nie wychwalała swoich atutów.

W końcu ktoś zapukał do jej drzwi.

Jej serce się zatrzymało, a w pokoju było słychać tylko wskazówki zegara.

Tik, tak. Tik, tak.

Po drodze złapała jeszcze zapinane na rzemyk, czarne szpilki na grubym obcasem.

Otworzyła drzwi i ujrzała przystojnego chłopaka, o którego zabijają się setki dziewczyn.

-Gotowa? - zapytał bez emocji.

Dziewczyna zawsze uważała, że pod skorupą zimnego i oschłego potwora, kryje się ciepły i opiekuńczy mężczyzna.

Zawsze się myliła.

-Jeszcze buty. - wyszeptała i opadła na kanapę. Tom wywrócił oczami, gdy zobaczył jak Dellov męczy się z zapięciem buta.

Warknął pod nosem i rzucił się na kolana, by pomóc dziewczynie.

-Jesteś aż tak głupia, by zwykłego rzemyka nie zapiąć? - zapytał retorycznie.

-Nigdy nie bawiłam się w te rzeczy... - mruknęła zawstydzona, na co on jeszcze raz przewrócił oczami.

-Chodź, bo się spóźnimy. - powiedział i nie czekając na odpowiedź dziewczyny wyszedł z jej pokoju.

Z łoskotem wpadli do Wielkiej Sali, a wzrok wszystkich spoczął na nich. Wszyscy z otwartymi buziami patrzyli się na Voltę i Toma.

Wróg i wróg? Niedorzeczne.

-Patrzą się. - spanikowała blondwłosa.

Tom złapał ją za ramię i pociągnął do środka.

-I co się gapicie? - syknął, a wszyscy momentalnie odwrócili wzrok, chociaż pojedyncze osoby zerkały kątem oka.

Czarnowłosy wciągnął ją na parkiet, gdzie rozbrzmiała wolna piosenka. *media*

Tylko on i ona.

Oprawca i ofiara.

Tom i Volta.

-Nie musisz tego robić. - chciała się wyrwać zawstydzona, ale czarnooki ją przytrzymał.

-Kiedyś musisz przeżyć swój pierwszy taniec. - nawet na szpilkach Volta nie sięgała Tomowi do podbródka.

Dziewczyna zacisnęła usta i poruszała się w rytm muzyki.

Przyjrzała się bliżej Tomowi. Stwierdziła, że był bardzo przystojny.

A pod tą buźką krył się prawdziwy potwór.

Na tą myśl uśmiech zszedł Dellov z twarzy. Przecież to jej oprawca.

Gnębiciel. Bestia w ludzkim ciele. Ciemiężca. Prześladowca.

Na te myśli odsunęła się od Toma.

-Mieliśmy szukać Vinctentego Smith.

-Nawet tańca odpuścisz, sztywniaro? Mogłem jednak iść z Amandą. - na te słowa dziewczyna odeszła od niego i pytała po kolei ludzi:

-Cześć, widzieliście Vincentego Smith? - aż w końcu ślizgon sam ją zaczepił.

-Podobno mnie szukasz. - spojrzał na nią dziwnie.

No tak.

To Volta Dellov. Pośmiewisko Hogwartu. Kujonka. Sztywniara.

-Tom Riddle "poprosił" mnie, bym pomogła mu cię znaleźć. Szuka cię. - powiedziała chłodno i wyszła z sali.

Straciła bal. Ten jedyny raz. Przepadł.

Z nim.

~*~

-Rozumiesz już?

-Nie. Wytłumacz jeszcze raz. - powiedział zły Tom, a Volta westchnęła.

-Emeryk Zły to czarnoksiężnik, który za pomocą czarnej różdżki podporządkował sobie całą południową Anglię. Zginął w pojedynku z Egbertem Zuchwałym.* Rozumiesz? - przetarła zmęczona oczy.

Ten dzień ją wykończył. A jeszcze została myślodsiewnia.

-Dobra. Na dzisiaj koniec. Jutro o 22 w bibliotece. - wziął szybko książki i wyszedł z sali.

Volta jęknęła i opadła na głową na ławkę.

Myślodsiewnia. Na tą myśl od razu energicznie wstała i pobiegła do gabinetu Dumbledore'a.

Odgadnę kim jesteś, Tom.

~*~

[...]

-W ilu częściach może być dusza? W jednej? A może... w siedmiu? - zapytał 14-letni Tom.

-Siedem? To niesłychane! - zdziwił się profesor Slughorn*.

~*~

Dellov wzięła wielki oddech, wyciągając głowę z miski.

A więc tu cię mam.

-Czemu szperasz w moich wspomnieniach? - warknął Tom, a Volcie serce się zatrzymało.

Momentalnie odjęło jej władzę w nogach i poleciała jak długa na ziemię.

~*~

Młody Riddle siedział w skrzydle szpitalnych i z niecierpliwością wpatrywał się w śpiącą Krukonkę.

Co ty ze mną robisz?

W końcu Volta otworzyła oczy, a Tom odetchnął z ulgą.

- I dobrze. Może chodzi o to, że jestem czystym złem. Mi już nic nie pomoże.

-Nie. - wzięła oddech. - To dlatego... - bała się wypowiedzieć to. - ...że cię krzywdzono. Jakaś część ciebie jest jeszcze normalnym człowiekiem.

-Czemu tak myślisz? Jakie masz podstawy?

-Bo widzę to. Bo widzę twój stosunek do mnie. I wszystkie rzeczy, jakie masz w zasłudze.

-Ale nie możesz... Mogłaś?* - po tych słowach Volta zasnęła.

Tom powoli wycofał się do swojego pokoju w zamyśleniu.

Jakaś część ciebie jest jeszcze normalnym człowiekiem.

Bo widzę to.

...krzywdzono cię.

Twój stosunek do mnie.

Tom z impetem walnął pięścią w ścianę.

Nagle obok niego przeszli pracownicy Ministerstwa Magii.

- Riddle! Chodź do mnie! - zawołał Dumbledore. -Czy coś się dzieje? Czemu jesteś tak późno na korytarzu? Dzisiaj nie masz patrolu. - powiedział Dumbledore i przetarł swoje okulary.

-Nie, profesorze. Nic. - odpowiedział Tom i przełknął ślinę.

-Będziemy musieli zamknąć Hogwart. Uczniowie umierają masowo. Wiesz coś na ten temat? - spojrzał na niego przenikliwie.

-Nie, profesorze. Jeśli się czegoś dowiem, to od razu panu powiem. A jeśli ataki ustaną? Nie mam się gdzie podziać. Wtedy Hogwart zostanie otwarty? - zapytał z udawaną nadzieją.

Albus spojrzał podejrzliwie na młodego Riddle.

-Chcesz mi coś powiedzieć?

-Muszę już iść, panie Dumbledore.

-Rozumiem. Dobranoc. - uśmiechnął się nauczyciel i odszedł.*

Tom odetchnął z ulgą i warknął pod nosem.

Wbiegł do damskiej toalety i wysyczał coś w języku węży, wcześniej rozglądając się.

Wszedł do tunelu, który pokierował go do mosiężnych drzwi z wężem.

Powtórzył mowę węży, a wrota otworzyły się, ukazując komnatę.

Komnata Salazara Slytherin'a.

Tom usłyszał stłumiony jęk.

Szybko odwrócił się i zobaczył Voltę, wpadającą do komnaty.

Była ubrana w koszulę szpitalną, a za sobą ciągnęła kroplówkę na wieszaku.

Miała okropne cienie pod oczami i popękane usta.

Przerażonym wzrokiem wpatrywała się w Toma.

-J-ja tu wpadłam... niechcący. Przysięgam. - wyjąkała na początek.

Potem coś wydało z siebie syk.

-Volta, nie! - krzyknął Tom i podbiegł do niej.

Wszystko się działo jakby w zwolnionym tempie.

Czarnowłosy zasłonił swoim ciałem Dellov, a ona odwróciła się od niego i przylgnęła plecami do jego tułowia.

-Idź! Mówię ci idź! - krzyknął Tom w stronę Bazyliszka.

On odpełznął, zostawiając nastolatków samych.

Volta upadła na ziemię.

-Kim ty jesteś? - wyszeptała i zaczęła się odsuwać od Toma.

Potworem.

~*~

*-sytuacja wzięta z Wikipedii.

*-wspomnienie Toma na spotkaniu ślimaka u Slughorn'a.

*-przekształcony przeze mnie fragment serialu "Pamiętniki Wampirów", w którym rozmawia Caroline z Niklaus'em.

*-przekształcony przeze mnie fragment "Harry'ego Pottera i Komnaty Tajemnic", w którym Harry odnajduje dziennik Toma Riddle i tam jest jego wspomnienie.

LittlePsychopath2104

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro