Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

80. Powrót do Hogwartu

- Zmarła młodo, prawda? - zapytała Hermiona.

Aberforth popatrzył na brata z niekrytym wyrzutem. A Alice doskonale znała to spojrzenie. Tym samym niegdyś patrzyła na świat. Ta nienawiść skryta w oczach... gdy jeszcze uważała, że za wszystko winę ponosi Rila, nienawidziła jej. Chciała ją zabić jeszcze raz, choć było to niemożliwe. Wyrzut, żal, ale jednocześnie... rozczarowanie, że osoba, której najbardziej się ufało wbiła nóż w serce, okazując się zdrajcą lub mordercą.

To samo odczuwał młodszy brat Dumbledore'a. Jak wynikło z opowieści Albusa, którą wzbogacał o swoje nasycone jadem komentarze Ab, Ariana została w dzieciństwie zaatakowana przez trzech mugolskich chłopaków, którzy przyłapali ją na uprawianiu czarów. Wskutek czego cała jej magia... została wepchnięta w odmęty niej samej. Nie potrafiła czarować, nie chciała tego. Nie panowała nad sobą. Ojciec zemścił się na tych chłopakach, za co trafił do Azkabanu, a dzieci wraz z matka odnaleźli schronienie w Dolinie Godryka.

Zjawił się tam pewnego razu młodzieniec, który odwiedzał swoją ciotkę - Gellert Grindelwald. Pomimo silnej przyjaźni, która ich połączyła doszło do konfliktu między trzeba czarodziejami wskutek czego czternastoletnia Ariana straciła życia przez zaklęcie uśmiercające. Alice nie musiała słuchać tej historii, chociaż ona dopiero uświadomiła znaczenie snu, który doskwierał jej od tygodni. Stała pod drzewem i obserwowała dwóch obcych sobie czarodziejów, chociaż wśród nich rozpoznała trzeciego - to właśnie najpierw w tej formie Gellert zjawił się u niej, ostrzegając przed niebezpieczeństwem. Nawiązała się walka, której nie przyglądała się z podziwem, a ze strachem. Zupełnie, jakby w głębi duszy czuła, że coś się złego stanie.

I za każdym razem patrzyła jak młoda dziewczyna wbiega w sam środek potyczki i umiera. A potem wszystko zalewa ciemność. Mimo że więź z Grindelwaldem zerwała się bezpowrotnie, a przynajmniej tak zakładała na podstawie jego ostatnich słów... to miała wrażenie, że to on celowo zsyłał jej ten sen, czy może raczej wspomnienie. Podniosła głowę, aby zobaczyć, jak bracia Dumbledore'a prowadzą zażartą dyskusję, a potem kłócą się. Hermiona i Ron czuli się bezradni, a Harry sam nie wiedział, którą stronę powinien obrać.

- Wystarczy! - wrzasnęła, nie wiadomo kiedy do jej oczu napłynęły łzy. Mężczyźni spojrzeli na nią, a ona podeszła do łagodnie uśmiechającego się obrazu. - Czy Ariana naprawdę tego chciała? Abyście się kłócili darzyli nienawiścią? Panie Aberforth... może to wydać się śmieszne, ale doskonale pana rozumiem. Moja siostra Rila również zdradziła moją rodzinę, zabiła każdego z nas, a ja by przeżyć zabiłam ją.

Ron chciał coś powiedzieć, ale powstrzymała go Hermiona, czując, że nie powinni się do tego mieszać.

- Ale Rila nie była zdrajczynią. Robiła wszystko wbrew sobie. Kazano jej nas zabić, a potem skazali jej duszę na cierpienie, błagając, by pewnego dnia mogłabym jej przebaczyć.

- Niezmiernie mi przykro z powodu twojej straty, ale wiem, że na Albusa nie rzucono Imperiusa! Zrobił to, bo był zachłannym głupcem!

- Spotkałam ducha swojej siostry. Nienawidziłam ją wiele lat, a gdy odeszła już na zawsze, zapragnęłam, aby powróciła. Czy, kiedy był pan na pogrzebie profesora Dumbledore'a nie żałował pan niczego z przeszłości? - spytała z nadzieją.

Starzec prychnął.

- Żałowałem, że to nie ja go zabiłem.

- Zachowujesz się niedojrzale, Ab! - syknął Dumbledore.

- Co dziwniejsze... od kilku tygodni śniła mi się Ariana. - Obaj bracia spojrzeli na nią zaskoczeni. - Widzę jak trzech czarodziei walczy, ale ginie ta, która stała obok. Z jakiegoś powodu byłam połączona z Grindelwaldem. To było jego wspomnienie, tak sądzę... Uciekł wtedy z obawy, że jego przyjaźń zostanie w ten sposób zakończona, ze wstydu, bo zabił pierwszy raz niewinną osobę. - Dotknęła swojej lewej piersi. - Może to nie ma już znaczenia po tylu latach, może dlatego to widziałam, aby na koniec wasza historia miała lepsze zakończenie, bez życia w nienawiści. Czy ty również chciałaś mi to powiedzieć? - zwróciła się do portretu, a uśmiech młodej Dumbledore poszerzył się, chociaż nic nie odpowiedziała. - Zaklęcie, które zabiło Arianę rzucił Grindelwald i była to jedyna ofiara w jego życiu, kiedy naprawdę żałował, że kogoś zabił, a przecież wiadomo, że robił rzeczy znacznie gorsze.

- To i tak nic nie zmienia - rzucił oschle Aberforth. - Wszystko przez to, że Albus do osiągnięcia swoich celów, potęgi jest gotowy poświęcić każdego! Bez wyjątku! Własną siostrę! Pana też, panie Potter! I ciebie dziewczyno! Każdego! A Ariana była mu taka oddana - dodał już ciszej, ze smutkiem. - Dawał jej wszystko, prócz czasu.

Dyrektor milczał, nie potrafiąc zaprzeczyć tym bolesnym słowom brata. W tym wszystkim to Albus był Rilą, a Aberforth Alice. Dlatego wiedziała, jak to musi być dla niego trudne, to wszystko pogodzić. Gdy ona odkryła prawdę o śmierci swej rodziny, również nie potrafiła tego od razu przyjąć do wiadomości. Ariana zniknęła w ramie swego obrazu, aby powrócić jakiś czas później.

Zza jej obrazu wyłoniła się głowa Neville'a.

- Neville! - Ucieszył się Harry. - Jak ty wyglądasz?

- No wiem... nie wyjściowo - mruknął.

- Czy ja wiem? Całkiem nieźle - rzuciła wesoło Alice

Neville zarumienił się.

- A co z twoimi włosami? - spytał chłopak. Dopiero teraz każdy zauważył nagłą zmianę u dziewczyny. Rzeczywiście się tak wcześniej nie rzucały w oczy. Ze względu na panujący w gospodzie półmrok.

- Wypadek przy eliksirze. - Albo truciźnie, ale nie chciała tego mówić na głos.

Chłopak machnął ręką, aby poszli za nim. Harry za nim wszedł do tajemniczego tunelu, został zatrzymany przez brata Dumbledore'a.

- A co się stało ze Zgredkiem?

- Zginął. Zabiła go Bellatrix... - odparł smutno Harry.

- Szkoda. Lubiłem tego skrzata.

- Alice - zawołał dziewczynę Albus, a ta zerknęła na niego zawstydzona. Czy będzie wypytywać ją o jej relacje z Grindelwaldem? O Merlinie... - Doszły mnie słuchy, że straciłaś różdżkę. - Skinęła głową. - Pan Ollivander kazał mi to przekazać pewnej dziewczynie z lochu, o ile przeżyła, a zakładał, że przeżyła. Długo używałaś różdżki swej siostry, czas, abyś miała własną. Ollivander wykonał ją dla ciebie już dawno, gdy zjawiłaś się jako malutka dziewczynka na Pokątnej ze starszymi siostrami. Ta różdżka wybrała ciebie już dawno.

Alice chwyciła za różdżkę, czując jak nieznajoma energia wypełnia ją od środka.

- Zainteresowałem się nią już dawno, kiedy ją otrzymałem. I to naprawdę wspaniała różdżka. Brzoza, dziesięć cali z piórem feniksa. I to nie byle jakiego, ale tego, który oddał za ciebie życie. Może kiedyś zrozumiesz, co czyni pozostałe cechy wyjątkowymi?*


*****


W szkole roiło się od Śmierciożerców i dementorów. Najbezpieczniejsze miejsce okazało się pułapką. W Pokoju Życzeń byli ukryci wszyscy, którzy wciąż stali murem za Potterem i Zakonem Feniksa. Ucieszył ich widok Harry'ego i pozostałych. Wśród większości gwardii Dumbledore'a był nawet Zabini, który ciągle stał obok Luny, ciesząc się jak dziecko z każdej chwili jej obecności, od kiedy wyruszyła z Muszelki do szkoły i była tu z nim.

- Iskierka? - zdziwił się, widząc całą i zdrową Alice. - Od razu zamknął ją w szczelnym uścisku. - Harley, czy Alice... Hah! Tyle się ostatnio wydarzyło, że można dostać migreny. Niech tylko Pansy się dowie, wszędzie cię szuka i... niezła fryzura - rzuciła nagle, a dziewczyna zachichotała. - Wyglądasz jak królowa śniegu.

- Nie postarza mnie?

- No cóż, zawsze możesz udawać moją babcię, nie pogniewam się. Zatem informuję cię, że zalegasz mi z prezentami.

- Gdzie Pansy?

- Wszędzie i nigdzie. Jak mówiłem, szuka cię. Zapewne niedługo dostanie wiadomość, że się odnalazłaś, ale... - Zabini spuścił wzrok. - Pansy dołączyła do Zakonu, a jej rodzice wyrzekli się jej...

- Harry, to co robimy? - Usłyszeli za plecami.

Wszyscy wpatrywali się w Wybrańca.

- Dobra... Słuchajcie, musimy coś odnaleźć coś, co ukryte jest w naszej szkole. To pomoże pokonać nam Sami-Wiecie-Kogo.

- Jasne - przytaknął Neville. - Co to jest?

- Tego nie wiem.

- A gdzie to jest? - zapytał ktoś inny.

- Tego też nie wiem... Informacji mam nie wiele. Mogło należeć do Roweny Ravenclaw. Raczej jest małe, coś, co można ukryć. Może macie jakiś pomysł?

- Kiedyś zaginął diadem Roweny Ravenclaw... - wtrąciła się Luna, a niektórzy popatrzyli na nią zaskoczeni. - Naprawdę nic nie wiecie? To znana historia...

- Tak, ale zaginął, a ci, co go widzieli już dawno nie żyją - odpowiedziała jej Cho z Ravenclawu.

Nagle do Pokoju Życzeń wbiegła Ginny z informacją, że Severus Snape wie już o pojawieniu się Harry'ego w Hogsmead. Alice zrobiło się duszno. Nie widziała Snape'a od czasu swej niewoli. Nie zdążyła mu nigdy podziękować za to, że na swój pokręcony sposób dbał o nią. A przynajmniej nie pozwolił jej zabić. Prawie.

Uczniowie poruszali się szeregami, jak zaczarowane marionetki, a każdy ich ruch obserwowali Śmierciożercy stojący wyżej na schodach. Błonia szkoły były słabo oświetlone przez zmniejszoną ilość pochodni, co nadawało zamczysku mrocznego wyglądu. Wszystkich uczniów zgromadzono w Wielkiej Sali. Snape przeszedł wzdłuż niej, aby znaleźć się na środku, tam, gdzie zwykł stać dyrektor szkoły. Popatrzył znudzony po uczniach.

- Wielu zapewne się dziwi, czemu was tutaj zebrałem o tej porze. - Zamilkł na chwilę. - Dowiedziałem się, że dzisiejszego wieczora Harry Potter pojawił się w Hogsmead.

Niektórzy zaczęli szeptać między sobą, nie dowierzając własnym uszom.

- Jeśli ktokolwiek z obecnych uczniów czy nauczycieli zapragnie wesprzeć pana Pottera , za to wykroczenie zostanie ukarany z najwyższą surowością. A co więcej, jeśli ktokolwiek posiada wiedzę o takich zdarzeniach, a wiedzy tej nie zechce ujawnić będzie uznany za równie winnego.

Cisza.

- Słucham...

Zaczął zmierzać między szeregami uczniów, próbując dopatrzeć się kogokolwiek, kto próbuje zataić ważne informacje.

- Jeżeli ktokolwiek wie, gdzie podziewa się teraz pan Potter niech łaskawie wystąpi z szeregu. Teraz.

Uwagę skupił głównie na domu Godryka Gryffindora, wiedząc, że to właśnie wśród z nich zapewne kryje się najwięcej jego zwolenników, członków Zakonu. Alice naciągnęła mocniej kaptur, chcąc ukryć wyróżniające się włosy. Rozglądała się ukradkiem za pewnym Ślizgonem, ale podejrzewała, że nie zjawił się w szkole po tym wszystkim. Harry, stojący obok niej, chwycił ją za dłoń i pociągnął ze sobą na środek.

Nie zamierzał zostawić jej samej, wiedząc, że teraz czuje się zagubiona. Po tym wszystkim wróciła do tej szkoły jako Alice Manson, a nie Harley Benson. Nie zdjęła kaptura, ale stanęła posłusznie za chłopakiem. Wśród zgromadzonych przeszedł pomruk zdziwienia.

Severus z początku popatrzył na Pottera, ale potem zatrzymał spojrzenie ciemnych oczu na zakapturzonej postaci w szacie Gryffindoru. Wiedział, kim była ta osoba. I szczerze żałował, że tę scenę będzie musiał odegrać przed nią.

- Zdaje się, że mimo zastosowań obronnych strategii ma pan problem z ochroną, panie dyrektorze - powiedział z naciskiem na dwa ostatnie słowa. Drzwi do Wielkiej Sali stanęły otworem, a w nich pojawili się pozostali członkowie Zakonu Feniksa. - I to dość poważny. Profesor Albus Dumbledore przesyła pozdrowienia.


********************************************

Brzoza - Gellert Grindelwald posiadał różdżkę wykonaną z brzozy

10 cali - Draco Malfoy miał różdżkę o dokładnie takiej samej długości

Pióro feniksa - pióro Howletta.

Daję Wam tyle rozdziałów, zróbcie mi tę przyjemność i dołączcie: https://www.facebook.com/Annysae-549163472129118/

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro