1(nie )zwykłe życie
- Aurore! Za chwilę się spóźnimy.
- już idę- odpowiedziałam z lekką irytacją, bo to zazwyczaj na Victorię czekaliśmy.
Wzięłam turkusowy plecak i zbiegłam na dół prawie zabijając się na dziesięcio centymetrowych Koturnach. Był czerwiec więc ubrałam czarne Jeansowe szorty i turkusową bluzkę z dekoltem w serce eksponując przy tym moje atuty.
Przebiegłam już pięćdziesiąt schodów. Zostało tylko 10. stwierdzając że przyda mi się odrobina rozrywki usiadłam na poręczy i zjechałam na sam dół.
W drzwiach zastałam niską drobną brunetkę o zielonych oczach która zaczęła się drzeć gorzej niż nauczyciel WF
- co ty robiłaś tyle czasu- zagrzmiała drobna osóbka zwana Victorią.
- twoje tyle czasu to 15 minut- burknęłam lekko obrażona.
Potrzebowałam kwadransu, aby móc robić kompromitujące zdjęcia sąsiadce.
Wsiadłam do czarnego samochodu, którego marki nawet nie znam. Całą drogę przesiedziałyśmy w ciszy, ja zastanawiająca się nad następnym kolorem moich paznokci, a Victoria patrząca za przyciemnianą szybę. Po chwili zastanowienia wybrałam seledynowy lakier.
Zanotowałam w głowie- iść do galerii do manicurzyski. Po dosłownie kiklku sekundach wyszłam z samochodu pod budynkiem tortur.
Pożegnałam się z Viv i pobiegłam do Katy i Jess stojących koło wejścia.
- Heeej moje wy laseczki- przywitałam się z przyjaciółkami
- Cześć Aurore...- odpowiedziały chórem. Już od razu rzuciły mi się w oczy dziwnwne miny dziewczyn.
- co się stało?- spytałam dziewczyny lekko zaniepokojona
- Co? Ty nie wiesz?- Zapytała jess- Laura została zawieszona- jessica opowiadała wymachując przy tym rękami na wszystkie strony, prawie uderzając Katy w twarz- nie wiadomo dlaczego
- Chciałabym wiedzieć dlaczego..
- może dlatego, że....- powiedziała Katy i zamierzała coś dodać, ale w słowo weszła jej Jess.
- chodźcie, za minutę dzwonek.
W drodze do klasy matematycznej myśląc o dzisiejszych lekcjach wpadłam na kogoś. Jestem znana z tego że najpierw mówię a później myślę, krzyknęłam :
- uważaj jak leziesz idioto
- uważaj na słowa suko- odezwał się zachrypnięty, głęboki głos.
Kurwa.
Tylko Agresta mi brakowało.
- o jej... schlebiasz- powiedziałam mu i pokazałam obrazek w telefonie: S. U. K. A.- Słodka, Utalentowana, Kochana, Ambitna. Wstałam z gracją otrzepując niewidzialny kurz i poszłam dalej zostawiając w osłupieniu Agreścika (#TeamPrzebiegłeBlondyny).
- no, no....piątka kochana- powiedziała Jess
- wiesz ,że nie możesz z nim zadzierać, bo nie będziesz miała życia- wtrąciła Katy
- to on ze mną zadarł, więc to on nie ma życia- odpowiedziałam wzruszając ramionami.
- co racja, to racja- powiedziała Jess, również wzruszając ramionami.
Do sali dotarłyśmy lekko spóźnione. No ale ten kto wchodzi spóźniony ten jest najważniejszy, czy jakoś takoś.
Weszłyśmy w zgrabnym szyku. Pan spojrzał na mnie spod byka , na co ja odpowiedziałam tym samym. Katy widząc tą wymianę morderczych spojrzeń szybo wyszła przede mnie i przeprosiła za spóźnienie, ciągnąc mnie i Jessicę do naszej pięcioosobowej ławki, w której siedziała już Zula.
Przez całą lekcję pisałyśmy ze sobą w naszym „ zeszycie plotek". Wymieniłyśmy się najświeższymi wiadomościami i informacjami z naszej placówki
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
- Aurore?- zapytała mnie Zula
-Hmmm?
- możesz...- przerwała, bo ktoś na nią wpadł...
a tym kimś okazał się Colin- Crush Zuli.
-umm.... Eee...prze- praszam- wyjąkała Zula
- wybacz... no..jak tu zatrzeć złe wrażenie?- zapytał bardziej siebie niż nas.- może pójdziemy do ... Galerii??? hmm???
- OK- powiedziała Zula
- To może o 17: 00?- teraz odezwał się przyjaciel Colina, Olivier.
Szczerze? Nawet go nie zauważyłam. Odeszli tak szybko jak przyszli i kiedy byli już w miarę daleko przybili sobie piątkę.
Zapytałam się Zuli:
-czy ogarniasz, że chłopak za którym totalnie szalejesz właśnie zaprosił cię na randkę?
-tak..- odparła rozanielona - zaraz.. co? Nie dzisiaj.. nie umyłam włosów! Ratuj!!!
- ech.. no nie wiem...
- błagam...
- dobra! Mamusia Rosseau na Ratunek!!!- krzyknęłam na cały korytarz, przez co ludzie spojrzeli na nas jak na wariatki...
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
- Słuchawka Bluetooth- zapytałam przez mikrofon
- jest i działa.
- noga założona na nogę- zadałam kolejne pytanie
- jest.
- Wyluzowany uśmiech.
-jest, nie zbyt prostacki i nie zbyt sztuczny.
- cudownie. Oho. Na siódmej. Mojej siódmej, twojej pierwszej.- zaczęłam gorączkowo szeptać zza Gazety po drugiej stronie obszernego korytarza. byłam schowana za obrazami, widziałam wszystko a nikt nie widział mnie. Kto by pomyślał że chodzi o galerie z obrazami, a nie tą handlową.
Usłyszałam rozmowę:
- Hej.
- co u ciebie?
- dobrze. Dzięki.
-umm... a gdzie jest Olivier?
- myślałam, że jesteśmy umówieni w trójkę.
-też tak myślałem.
Moja kolej. Mamuśka Aurore wkracza do akcji.
- powtarzaj za mną. Dobra. Nie czekajmy na niego. Pewnie nie przyjdzie
- dobra. Nie czekajmy na niego. Pewnie nie przyjdzie.
-powiedział,że przyjdzie, więc dajmy mu jeszce kilka minut,
- nie!!! idziemy bez niego!
- tak. Jasne. kilka minut...
- co ty mówisz wariatko. Nie czekajcie na niego bo on nie przyjdzie- to nie tak, że zepsułam mu motor i nie ma jak przyjechać
-co ty mówisz wa...- o ja pierdziele... to będzie straszniee dłuuuga randka...
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
- tyle się o nim dowiedziałam...- westchnęła Zula
- Ta.. ja też- mruknęłam
- Wiedziałaś, że ma aż piątkę rodzeństwa..
- tak. Usłyszałam to podczas waszej randki...
- a ty kiedy idziesz na randkę z Felixem?- zachłysnęłam się teraz sokiem niskokalorycznym, który teraz piłam
- Jakim Felixem?- zapytałam Zuli- nie Agrestem, to pewne, ale nie znam jeszcze innego Felixa...
- Oh.. no oczywiście, że Agrestem. Chyba wpadłaś mu w oko.
- wpaść w oko może robak, ale nie ja. Zresztą, ten tchórz na pewno nie odważyłby się mnie zaprosić na randkę. Ale gdyby się odważył to bym z nim poszła, ale tego na pewno nie zrobi, więc...- powiedziałam z pewnością siebie i wzruszyłam ramionami.
Popatrzyłam teraz na dziwną minę Zuli i odwróciłam się za siebie na miejsce w które patrzyła moja przyjaciółka, lecz zanim to zrobiłam usłyszałam TEN głos:
- ten tchórz zaprasza cię teraz na randkę.
Cholera...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro