Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1(nie )zwykłe życie

- Aurore! Za chwilę się spóźnimy.

- już idę- odpowiedziałam z lekką irytacją, bo to zazwyczaj na Victorię czekaliśmy.

Wzięłam turkusowy plecak i zbiegłam na dół prawie zabijając się na dziesięcio centymetrowych Koturnach. Był czerwiec więc ubrałam czarne Jeansowe szorty i turkusową bluzkę z dekoltem w serce eksponując przy tym moje atuty.

Przebiegłam już pięćdziesiąt schodów. Zostało tylko 10. stwierdzając że przyda mi się odrobina rozrywki usiadłam na poręczy i zjechałam na sam dół.

W drzwiach zastałam niską drobną brunetkę o zielonych oczach która zaczęła się drzeć gorzej niż nauczyciel WF

- co ty robiłaś tyle czasu- zagrzmiała drobna osóbka zwana Victorią.

- twoje tyle czasu to 15 minut- burknęłam lekko obrażona.

Potrzebowałam kwadransu, aby móc robić kompromitujące zdjęcia sąsiadce.

Wsiadłam do czarnego samochodu, którego marki nawet nie znam. Całą drogę przesiedziałyśmy w ciszy, ja zastanawiająca się nad następnym kolorem moich paznokci, a Victoria patrząca za przyciemnianą szybę. Po chwili zastanowienia wybrałam seledynowy lakier.

Zanotowałam w głowie- iść do galerii do manicurzyski. Po dosłownie kiklku sekundach wyszłam z samochodu pod budynkiem tortur.

Pożegnałam się z Viv i pobiegłam do Katy i Jess stojących koło wejścia.

- Heeej moje wy laseczki- przywitałam się z przyjaciółkami

- Cześć Aurore...- odpowiedziały chórem. Już od razu rzuciły mi się w oczy dziwnwne miny dziewczyn.

- co się stało?- spytałam dziewczyny lekko zaniepokojona

- Co? Ty nie wiesz?- Zapytała jess- Laura została zawieszona- jessica opowiadała wymachując przy tym rękami na wszystkie strony, prawie uderzając Katy w twarz- nie wiadomo dlaczego

- Chciałabym wiedzieć dlaczego..

- może dlatego, że....- powiedziała Katy i zamierzała coś dodać, ale w słowo weszła jej Jess.

- chodźcie, za minutę dzwonek.

W drodze do klasy matematycznej myśląc o dzisiejszych lekcjach wpadłam na kogoś. Jestem znana z tego że najpierw mówię a później myślę, krzyknęłam :

- uważaj jak leziesz idioto

- uważaj na słowa suko- odezwał się zachrypnięty, głęboki głos.

Kurwa.

Tylko Agresta mi brakowało.

- o jej... schlebiasz- powiedziałam mu i pokazałam obrazek w telefonie: S. U. K. A.- Słodka, Utalentowana, Kochana, Ambitna. Wstałam z gracją otrzepując niewidzialny kurz i poszłam dalej zostawiając w osłupieniu Agreścika (#TeamPrzebiegłeBlondyny).

- no, no....piątka kochana- powiedziała Jess

- wiesz ,że nie możesz z nim zadzierać, bo nie będziesz miała życia- wtrąciła Katy

- to on ze mną zadarł, więc to on nie ma życia- odpowiedziałam wzruszając ramionami.

- co racja, to racja- powiedziała Jess, również wzruszając ramionami.

Do sali dotarłyśmy lekko spóźnione. No ale ten kto wchodzi spóźniony ten jest najważniejszy, czy jakoś takoś.

Weszłyśmy w zgrabnym szyku. Pan spojrzał na mnie spod byka , na co ja odpowiedziałam tym samym. Katy widząc tą wymianę morderczych spojrzeń szybo wyszła przede mnie i przeprosiła za spóźnienie, ciągnąc mnie i Jessicę do naszej pięcioosobowej ławki, w której siedziała już Zula.

Przez całą lekcję pisałyśmy ze sobą w naszym „ zeszycie plotek". Wymieniłyśmy się najświeższymi wiadomościami i informacjami z naszej placówki

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

- Aurore?- zapytała mnie Zula

-Hmmm?

- możesz...- przerwała, bo ktoś na nią wpadł...

a tym kimś okazał się Colin- Crush Zuli.

-umm.... Eee...prze- praszam- wyjąkała Zula

- wybacz... no..jak tu zatrzeć złe wrażenie?- zapytał bardziej siebie niż nas.- może pójdziemy do ... Galerii??? hmm???

- OK- powiedziała Zula

- To może o 17: 00?- teraz odezwał się przyjaciel Colina, Olivier.

Szczerze? Nawet go nie zauważyłam. Odeszli tak szybko jak przyszli i kiedy byli już w miarę daleko przybili sobie piątkę.

Zapytałam się Zuli:

-czy ogarniasz, że chłopak za którym totalnie szalejesz właśnie zaprosił cię na randkę?

-tak..- odparła rozanielona - zaraz.. co? Nie dzisiaj.. nie umyłam włosów! Ratuj!!!

- ech.. no nie wiem...

- błagam...

- dobra! Mamusia Rosseau na Ratunek!!!- krzyknęłam na cały korytarz, przez co ludzie spojrzeli na nas jak na wariatki...

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

- Słuchawka Bluetooth- zapytałam przez mikrofon

- jest i działa.

- noga założona na nogę- zadałam kolejne pytanie

- jest.

- Wyluzowany uśmiech.

-jest, nie zbyt prostacki i nie zbyt sztuczny.

- cudownie. Oho. Na siódmej. Mojej siódmej, twojej pierwszej.- zaczęłam gorączkowo szeptać zza Gazety po drugiej stronie obszernego korytarza. byłam schowana za obrazami, widziałam wszystko a nikt nie widział mnie. Kto by pomyślał że chodzi o galerie z obrazami, a nie tą handlową.

Usłyszałam rozmowę:

- Hej.

- co u ciebie?

- dobrze. Dzięki.

-umm... a gdzie jest Olivier?

- myślałam, że jesteśmy umówieni w trójkę.

-też tak myślałem.

Moja kolej. Mamuśka Aurore wkracza do akcji.

- powtarzaj za mną. Dobra. Nie czekajmy na niego. Pewnie nie przyjdzie

- dobra. Nie czekajmy na niego. Pewnie nie przyjdzie.

-powiedział,że przyjdzie, więc dajmy mu jeszce kilka minut,

- nie!!! idziemy bez niego!

- tak. Jasne. kilka minut...

- co ty mówisz wariatko. Nie czekajcie na niego bo on nie przyjdzie- to nie tak, że zepsułam mu motor i nie ma jak przyjechać

-co ty mówisz wa...- o ja pierdziele... to będzie straszniee dłuuuga randka...

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

- tyle się o nim dowiedziałam...- westchnęła Zula

- Ta.. ja też- mruknęłam

- Wiedziałaś, że ma aż piątkę rodzeństwa..

- tak. Usłyszałam to podczas waszej randki...

- a ty kiedy idziesz na randkę z Felixem?- zachłysnęłam się teraz sokiem niskokalorycznym, który teraz piłam

- Jakim Felixem?- zapytałam Zuli- nie Agrestem, to pewne, ale nie znam jeszcze innego Felixa...

- Oh.. no oczywiście, że Agrestem. Chyba wpadłaś mu w oko.

- wpaść w oko może robak, ale nie ja. Zresztą, ten tchórz na pewno nie odważyłby się mnie zaprosić na randkę. Ale gdyby się odważył to bym z nim poszła, ale tego na pewno nie zrobi, więc...- powiedziałam z pewnością siebie i wzruszyłam ramionami.

Popatrzyłam teraz na dziwną minę Zuli i odwróciłam się za siebie na miejsce w które patrzyła moja przyjaciółka, lecz zanim to zrobiłam usłyszałam TEN głos:

- ten tchórz zaprasza cię teraz na randkę.

Cholera...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro