Pierwszy rok cz. III
Byliśmy już w bibliotece. Bardzo się bałam że ktoś nas znajdzie i wyleją nas ze szkoły. Ale z jednej strony musimy się dowiedzieć kto to ten Flamel. Aktualnie wędrowaliśmy po bibliotece. Ja trzymałam w ręce latarnię, vo wyglądało jakby lewitowała.
-idziemy na dział ksiąg zakazanych -wyszeptał
-jasne..
Harry zdjął z nas pelerynę i zaczął przeglądać książki. Jedna z nich zaczęła w pewnym momencie Krzyczeć.
-ZAMKNIJ ją! - krzyknęłam ale po chwili tego żałowałam. Harry położył swoją rękę na moje usta. Usłyszałam miałkniecie pani Noris. No to po nas..
-daj mi pelerynę..
Harry założył na nas pelerynę w ostatniej chwili. Przed naszymi twarzami pojawiła się postać Woźnego i Jego kotki.
-ktoś tu jest? - zapytał swoją kotkę. - idziemy..
I poszli. Oboje głośno Westchnęliśmy. O mały włos nas nie złapano.
-harry ja ci obiecuje że więcej razy nigdzie w nocy nie idę.
-no okej. Lepiej stąd chodźmy. - dodał.
Szliśmy już jakieś piętnaście minut, bez celu. Nie wiedziałam gdzie jesteśmy. Harry też nie wiedział. Po chwili usłyszałam wraz z Harrym rozmowę Snape z Woźnym.
-ktoś był w bibliotece. Miałem mówić więc mówię - powiedział
-oczywiście. Sprawdzę to..
Woźny poszedł a Snape zatrzymał się centralnie przed nami. Wyglądało to tak jakby nas widział i właśnie na nas patrzał. Po chwili zdjął z nas pelerynę. No i super.. Możemy się pożegnać z Hogwartem..
-no proszę.. Potter! Jesteś taki sam jak ojciec.. Takie same numery. - wycedził
-profesorze.. - powiedziałam cicho
-tak?
-to moja.. Moja wina..
-Zabini nie gadaj głupot. To przez Pottera.
-nie. To przeze mnie. To ja chciałam wyjść się przejść..
-z racji że jesteś w Slytherinie.. Żadne z was nie dostanie minusowych punktów. Ale żeby mi to było ostatni raz ! Nikt ma się o tym nie dowiedzieć.. - ostatnie słowa podkreślił i odszedł.
-uff.. Mało brakowało.. -dodałam
-Aurelia! Mogłaś na tym ucierpieć! Nie pozwalam ci się dla mnie poświęcać.
-harry. Przestań. Wolałeś znów stracić punkty dla Gryffindoru?
-dziękuję.. - powiedział i mnie pocałował w policzek
-ej harry. - zaśmiałam się
-przepraszam. Musiałem się dowiedzieć jakoś
-jasne. Patrz.. Jakieś drzwi.. - dodałam
-chodźmy.
Weszliśmy do środka. Sala była pusta. W sumie to nie była sala.. Bardziej jakiś pusty pokój. Na środku stało jakieś wielkie lustro. Było zakryte do połowy jakimś materiałem.
-to jakiś lustro.. - Powiedział
-tak.. Ale może stąd chodźmy??
-zaczekaj.. Chce zobaczyć co to jest..
Podszedł do lustra i zdjął z niego materiał. Było to cudowne lustro.
-o wow.. Ładne - dodałam
-no... Aurelia! Chodź zobacz! - krzyknął - Tu są moi rodzice!
-co? Harry? Co ty gadasz? Ja tu nic nie widzę..
-nie?
-nie..
***kilka dni później, po przyłapaniu Harrego, Hermiony i Aurelii po chodzeniu po północy*
Dziś miał się odbyć nasz areszt. Mój Harrego i Hermiony. Chciałam ostrzec moich przyjaciół że Malfoy chce na nich donieść.. I pogorszyłam sprawę. W nocy, wraz z Harrym i Hermioną czekaliśmy na Filtcha.. Przyszedł z Malfoyem.
-no dobra.. Idziemy.. - burknął - jaka szkoda że nie stosuje się dawnych metod karania uczniów.. Ahhh brakuje mi tych wrzasków.
Spojrzałam na Harrego i Hermionę głośno przełykając ślinę. Byliśmy już pod Chatką Hagrida. Hagrid był bardzo smutny z utraty swojego smoka..
-a ty dalej przeżywasz po tym smoczydle? - powiedział
-dobra dzieciaki. Chodźcie
-sądziłem że to żart! Nigdy nie idę. To dla służby nie dla nas. Niech tylko mój Ojciec się o tym dowie.. - powiedział draco - myślałem że będziemy musieli coś napisać..
-a po jakie licho? - zapytał olbrzym -dobra idziemy. Harry i Hermiona pójdziecie ze mną. A Aurelia z Malfoyem. Szukamy rannego jednorożca. Jak któreś będzie w niebezpieczeństwie. Wypuszcza z różdżki Czerwone iskry. A jak znajdzie bidaka to zielone.
-jak tak? To chcę psa! - krzyknął debil
-jasne.. Ale Kieł to raczej tchórz. Dobra za mną! Wy w lewo my w prawo
Szłam z blondynem w głąb lasu. Nie odezwałam się do niego ani słowem.
-nawet nie zapytałem jak minęły ci święta - powiedział nagle
-nie rozmawiamy. Jak miałeś niby o to zapytać?
-na pewno nic ciekawego nie dostałaś. Pewnie tylko skarpety od brata.
-zamknij się bo osobiście cię zabije
-sorry.
-a idź do diabła. Szukaj tego jednorożca.
-sama szukaj. Mam to gdzieś. Zaraz opuszczę ten las.
-droga wolna - dodałam
-okej. Pa ja wracam do zamku. - dodał i niepewnie poszedł w stronę wyjścia.
Po chwili zauważyłam na niebie czerwoną iskrę. To na pewno Malfoy.
*kilka dni później*
-pansy.. Przepraszam że trochę zaniedbałam naszą przyjaźń. - dodałam
-trochę ? Totalnie.. Totalnie o mnie zapomniałaś. Czy ty jesteś z Harrym?
-nie.. To mój przyjaciel..
-rozumiem.. Może pójdziemy na błonia?
-jasne. Chodź.
Byliśmy na błoniach. Po chwili podbiegł do nas Harry.
-Aurelia! - krzyknął zmęczony - chodź z nami na chwilę
-zaraz wracam - powiedziałam do Pansy
-idziemy w nocy na trzecie piętro. Snape ja Pewno tam będzie. Będzie kradł ten kamień.
-jasne. Widzimy się na korytarzu. Ja wracam do Pansy.
-co chciał? - zapytała
-nic. A powiedz mi dokładnie co znów mówił Draco.. O mnie
-no tak.. Więc. Mówił że musi się dowiedzieć co cię tak naprawdę łączy z Harrym.. I w sumie nie wiem.
-jasne..
*w nocy*
Byłam już przy wejściu do komnaty z puszkiem. Po chwili pojawili się moi przyjaciele.
-idziemy.. - powiedział Harry. Otworzył drzwi. Pies od razu zaczął szczekać. Harry wyjął flet z kieszeni i zaczął grać, co spowodowało że pies zasnął. Przeszliśmy przez klapę i wszyscy utknęliśmy w diebelskich sidłach, ale ja i hermiona po chwili byłyśmy na dole.
-trzeba spalić te sidła.. - dodałam
-no jasne.!
Po chwili chłopcy też byli na dole.
*w komnacie z eliksirami *
-czekajcie.. Muszę pomyśleć.. To czysta logika.. - dodała miona.
Szczerze.. Jak chodzi o logikę to coś mi to nie szło.. Nie rozumiem treści tego listu.
-już wiem! - krzyknęła
-no? - zapytałam
-najmniejsza pozwoli nam Przejść. A ta o - wskazała na fiolkę o dziwnym kształcie - pozwoli wrócić..
-ale nie starczy dla nas wszystkich.. - dodałam
-właśnie. Harry wypiję tą małą... - zaczęła ale jej przerwałam
-a ja którąś z trucizn.. - dodałam
-nie!! - krzyknęli oboje.
-tak. Hermiona wrócisz po Rona. Zawiadom dyrektora.
-jasne.. Niech będzie. Albo może tu zaczekaj..
-nie. Tak będzie dobrze..
Hermiona wróciła. Harry poszedł przed siebie a ja wypiłam truciznę. Po chwili zemdlałam.
Obudziłam się. Byłam w skrzydle szpitalnym. Obok mnie był harry. Rozmawiał z dyrektorem.
-Harry!
-Aurelia!!
-Aurelia! - krzyknęła Pansy i Blaise wpadając do Szpitala.
-Pansy! Blaide!
-nie mów tak na mnie siostra. - powiedział
-okej okej.. - zaśmiałam się
*następnego dnia *
Dziś był koniec roku szkolnego, oraz miał być przydzielony Puchar domów. Wygraliśmy go my z czego jestem bardzo dumna. Przez cały rok pracowałam na punkty więc nie mogło to pójść na marne.. Lecz Dumbledore przydzielił punkty gryfonom i to oni wygrali.. Trochę mi było smutno.. Ale trudno..
___________________
Cześć
Trochę pozwoliłam sobię to wszystko poskracać. Myślę że nie macie mi tego za złe
Trochę jest tu skip time ale się połapiecie.
Następny rozdział będzie dotyczył drugiego roku i nie będzie wystawiony zbyt szybko..
Do następnego
Bay✨❤☁
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro