Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pierwszy rok cz. II

-Pansy.. - zaczęłam

-tak?

-mamy już plan zajęć ?

-nie.. A właśnie. Skąd mamy go wziąć? - zapytała

-nie mam pojęcia. Myślę że trzeba o to kogoś zapytać. To będzie dobre rozwiązanie.

-tak.. Masz rację. Ale kogo?- zapytała moja przyjaciółka

-może zapytamy tego woźnego ? - zapytałam.

-no coś ty?? To straszydło!? W życiu.. A może do prefekta?

-masz rację Pansy.. Chodźmy do tej Gemma Farley czy jak jej tam było..

-tak, dokładnie tak. Gemma Farley. Ja bardzo bym chciała być prefektem na piątym roku.

-może będziesz, a teraz chodźmy.

Szłyśmy teraz szukać tej Gemmy, ale nigdzie jej nie było. Ani w dormitorium, chociaż byłyśmy w każdym. Ani w pokoju wspólnym. Może miała jakieś zebranie?

-nie ma jej.. - dodałam

-no nie.. Więc wracamy..

-tak.. Idziemy. Musimy się jeszcze ogarnąć - dodałam i wpadłam na Malfoya

-uważaj jak łazisz Zabini

-och ZAMKNIJ się Malfoy. - dodała Pansy

-Parkinson.. Masz do mnie jakiś problem? - zapytał

-nie. Ale daj jej spokój.

-dobra idziemy Pansy. Szkoda czasu na takiego człowieka. - powiedziałam

-jestem pewien że kiedyś cię jeszcze wyrucham. - zaśmiał się

-idziemy Aurela. - powiedziała zła Pansy

Wróciliśmy do swojego dormitorium.

-za kogo on się uważa! - krzyknęłam

-dupek.. - powiedziała. Ale zauważyłam u niej zaszklone oczy.

-co ci jest Pansy?

-nic.. Po prostu mi się spodobał. Ale nie jest wart mojej uwagi..

-dokładnie.. Jest okropny. Uważa się za nie wiem kogo.

-masz rację.. Idziemy do Blaisa i Teo? - zapytała

-Jasne. Możemy iść.  - dodałam z uśmiechem

-co się tak uśmiechasz? - zapytała

-nic. Widzę że Blaise też ci się trochę podoba..

-nie mów nikomu o tym.. Okej?

-jasne. Chodź.

-a Tobie się podoba Teo. To widać

-nie mówię że nie. - zaśmiałam się

-uhuhuuu, ktoś tutaj się zakochał- powiedział Malfoy.

-co ty tu robisz Malfoy?! - krzyknęłam

-stoję.

-wyjdź ! - dodała Pansy

-chce pogadać z moją ulubioną Ślizgonką. - dodał z wrednym uśmiechem

-ah tak? W takim razie Pansy zaraz będę u was. Jak nie wrócę długo, zacznij mnie szukać.

-okej. Mam na ciebie oko Malfoy- dodała moja przyjaciółka i wyszła.

-co chcesz? No słucham?

-porozmawiajmy.

-no dalej. Nie mam tyle czasu.

-źle zaczęliśmy.

-no trudno. Ja nie chce się z tobą zadawać.

-ale ja byłem wtedy głupi.

-nie masz przyjaciół tak??

-mam. A z resztą, jesteś zwykłą szlamą.

-przepraszam ale jestem czystej krwi.

-idź! Wyjdź!

-to ty idź. To moje dormitorium.

Wyszedł trzaskając drzwiami. Poszłam do Dormitorium brata i Teo.

-jeste.. - nic więcej nie powiedziałam. Nikogo tam nie było. - jest tu ktoś?

-tak.. Jestem - powiedział Teo

-gdzie jest Pansy i Blaise?

-Pansy? Nie przyszła tu. A Blaise wyszedł wcześniej

-aa.. No okej.

-Idziesz? Czy zostaniesz? - zapytał

-zostanę. - uśmiechnełam się.

-co tam ogólnie? - zapytał

-a nic. Miałam z Pansy dowiedzieć się jaki jest plan zajęć, ale nie wiem od kogo. Prefektów nie ma.

-ja mam plan. Nie dostałyście? Blaise też ma.

-serio?

-No tak. Chcesz to mogę ci dać

-jeśli to nie problem. - powiedziałam z uśmiechem a przyjaciel podał mi plan do ręki.

-trzymaj. Blaise się ze mną podzieli

-dziękuję - powiedziałam i go przytuliłam. W tym momencie do dormitorium znów wlazł Draco. On nie potrafi zapukać.

-czego chcesz??! - krzyknęłam

-ciebie. Znaczy co ty tu robisz?! - zapytał

-jestem u przyjaciela. A ty!?

-pomyliłem dormitorium? - powiedział

-nie wierzę ci. - dodałam

-nie musisz. - powiedział wrednie i wyszedł

-o co mu chodzi? - zapytał Teo

-nie wiem.. Jakiś toksyczny jest.

-okej.

-wiesz.. Ja pójdę poszukać Pansy i Blaisa. Może mają jakąś randkę. - zaśmiałam się

-idę z tobą.

-okej. To chodź.

Po kilkunastu minutach znalazłam Pansy. Była po prostu w Wielkiej sali na kolacji. Tak samo jak Blaise.

-gdzieś ty była!! - krzyknęłam na Przyjaciółkę

-zapomniałam o kolacji. Myślałam że pamiętasz...

-no dobrze. Niech ci będzie. Ale mam dobrą wiadomość- dodałam

-no? Malfoy dał ci spokój??

-nie. I jak na razie nie zamierza. Ale ja nie o tym. Mam plan.

-skąd?!

-od Teo. Oni już dostali.

-no to super. A my?

-mamy już od niego. Ja nie jestem głodna. Wracam do dormitorium. Jak zjesz to przyjdź okeej?

-jasne.

-smacznego.

Wróciłam do dormitorium. Po chwili Pansy przyszła.

-idziesz już spać?

-chyba tak. Jak coś to jutro zaczynamy od Transmutacji.

-jasne. Dzięki. - uśmiechnęła się

-nie ma za co. Jednak idę spać. Dobranoc

-dobranoc Aurela.

*następnego dnia*

Wstałam o szóstej rano Aby szybko się przygotować na pierwsze zajęcia. Była to transmutacja. Po dosłownie piętnastu minutach byłam już gotowa. Ubrałam na siebie spodnie jeansowe i bluzkę na długi rękaw. Nałożyłam na siebie szatę i postanowiłam obudzić Pansy. Ale nie dało jej się obudzić. Spała jak zabita więc poszłam do dormitorium Brata. Oczywiście było zamknięte. Zapukałam ale nikt mi nie otworzył. Po chwili ktoś złapał mnie za dłoń i zaciągnął do jakiegoś dormitorium. Był to Malfoy psychopata.

-Malfoy, puszczaj!

-nie tak prędko młoda damo. - zaśmiał się

-czego chcesz? O co ci chodzi?

-o nic. No po prostu lubię tępić szlamy.

-ile razy mam ci mówić! Nie jestem SZLAMĄ! - krzyknęłam

-no już już. Spokojnie. - zaśmiał się

-daj mi po prostu spokój Malfoy. Nie chcesz mieć we mnie wroga..

-nie to ty nie chcesz mieć we mnie wroga. Nie wiesz do czego jestem zdolny.

-tsa.. - parsknęłam

-Zabini! Masz przestać.

-bo?

-jeszcze nie wiesz do czego jestem zdolny.. - dodał i wyszedł z dormitorium. Zrobiłam to samo. Wróciłam do Pansy która właśnie była już ubrana.

-gdzie byłaś? - zapytała

-przejść się.

-jasne.. Zaraz idziemy na zajęcia.. Idziemy do Blaisa i Teo?

-możemy. Ale chciałam iść, było zamknięte a oni spali.

-aa oki. To poczekamy sobie na nich.

Po godzinie byliśmy już na zajęciach. Procesor McGonagall wydawała się bardzo miła. Lekcja szybko nam zleciała. Następne zajęcia były z Quirrellem. Czyli obrona przed czarną magią. Zajęcia były z gryfonami. Może będzie okazja poznać się z Harrym bliżej. Bardzo miły wydawał się na korytarzu.
Staliśmy przed salą kiedy nagle przyszedł profesor. Zaprowadził nad do klasy. Usiadłam tym razem sama, bo Pansy siedziała z Blaisem. A Teo usiadł z Daphne. Po chwili obok mnie usiadł Harry, Harry Potter.

-cześć. Dobrze pamiętam, Aurelia? - zapytał

-tak. Cieszę się że możemy znów porozmawiać. - uśmiechnęłam się

-ja też. Może spotkamy się po zajęciach? Lepiej się poznamy? - zaproponował

-jasne! To dobry pomysł.

-d-dzi-ień dobry.. W-witam wsz-wszystkich na zajęciach - wykąpał nauczyciel

Zajęcia były nudne. Profesor Quirrell był bardzo nudny. Ciągle gadał tylko o wampirach. Zaczynało to denerwować.

Po wszystkich zajęciach poszłam z Pansy na błonia. Było bardzo ładnie. Piękna, słoneczna, pogoda. Usiadłam na trawie i zaczęłam czytać jakąś książkę.

-dlaczego znów to czytasz? - zapytała

-jest całkiem ciekawe.. - zaśmiałam się

-jasne.. Nie lubię czytać. - powiedziała Pansy

-ja lubię. Tak sobie poczytać.. Odprężyć się..

-okej..

-jak się siedziało z moim bratem? - zapytałam

-dobrze. A tobie jak z Potterem? Jest taki jak mówią?

-jest bardzo miły i sympatyczny. Nie jest takim egoistą jak Malfoy.

-rozumiem.. Może sama powinnam się z nim jakoś zakolegować. Chociaż nie, ślizgoni nie lubią gryfonów..

-ah. Tak? To ja będę inna..

-nie mam nic do ciebie. - uśmiechnęła się

-myślę, że przez to się ode mnie nie odsuniesz...

-oczywiście że nie! - krzyknęła

-dziękuję. - uśmiechnęłam się - oo harry idzie!

-uuu, umuwiłaś się z nim! - krzyknęła

-nie! Chcemy się tylko poznać! - dodałam

-dobrze dob.

-cześć ! - krzyknął harry.

-cześć harry! - dodałam

-witaj jestem Pansy Parkinson. Przyjaciółka Aurelii, twojej przyszłej dziew..

-Pansy ! - krzyknęłam - idź lepiej do Blaisa.. Co?

-a no tak! Zapomniałam! Do później! - dodała i poszła.

-super masz tą przyjaciółkę - uśmiechnął się

-przepraszam za nią. Jest że tak powiem zbyt wygadana.

-nic nie szkodzi. To może powiesz mi coś o sobie?

-jasne. Jestem ze Slytherinu, ale to pewnie wiesz. Mam brata, Blaisa. Nie mam rodziców, zmarli..

-współczuję.. Moi też nie żyją..

-wiem.. Również ci współczuję.. Może powiesz mi coś o sobie? Ludzie dużo mówią że jesteś okropny..

-muszą mnie nie lubić. Nie wydaje mi się że taki jestem. Nie mam rodzeństwa.. Moją jedyną rodziną jest moja ciotka i wuj wraz z kuzynem. Są mugolami.

-rozumiem..

-są okropni.. Naprawdę. Nie chciała byś ich znać.

-nie chce. Na pewno są tacy jak mówisz. A masz jakiś przyjaciół?

-mam. Ron Weasley i Hermiona Granger. Mogę cię z nimi poznać. Na pewno się polubicie.

-dziękuję. To naprawdę miłe. - uśmiechnęłam się

-nie ma sprawy. A ty? Masz jakiś przyjaciół poza Pansy?

-tak. Mój brat i Teodor Nott. Z nikim więcej się nie koleguje.

-a Malfoy? Nie kolegujecie się? - zapytał

-nienawidzę go. - dodałam

-ja też. A kiedy masz urodziny?

-pierwszego września a ty?

-o jeny.. To wczoraj... Wszystkiego najlepszego! Wiem że za późno.. Ale nie wiedziałem..

-nic nie szkodzi. Dziękuję harry

-ja mam trzydziestego pierwszego lipca.

-jasne. Zapamiętam.

Rozmawialiśmy jeszcze godzinę, może nawet dwie. Ale harry sobie o czymś przypomniał.

-miło mi się rozmawiało, ale obawiam się że muszę już wracać. Zapomniałem, że muszę jeszcze coś zrobić. Widzimy się jutro? - zapytał

-obowiązkowo. - zaśmiałam się - pa harry

-pa Aurelia.

Wróciłam do dormitorium. Pansy leżała na łóżku.

-nareszcie! I jak!?? - krzyknęła i zaskoczyła z łóżka

-super. Jest naprawdę super. Inny niż go opisują. Naprawdę jest fajny.

-coś długo się poznawaliście.. - dodała

-trochę- zaśmiałam się

-dobra. Ja powiem ci tyle, że usłyszałam rozmowę Malfoya z tym goryle. No nie? I rozmawiali o tobie

-o mnie! A co?

-nie wiem, słyszałam twoje imię, a potem mnie widzieli.. I no.

-i?? Zrobił ci coś?

-nie bo akurat był tam prefekt. Ale jestem pewna że gdyby nie on to było by ze mną źle..

-och Pansy.. Może by cię to czegoś nauczyło że nie zawsze możesz podsłuchiwać.

-oj no wiem! Ale nie chce aby cię obgadywali.

-naprawdę to doceniam. I dziękuję.

-no w końcu to powiedziałaś - zaśmiała się

-ta..

*święta Bożego Narodzenia*

Dziś są święta Bożego Narodzenia. Razem z bratem zostaję w hogwarcie. Pansy i Teo wracają na przerwę do domu. Z tego co wiem od harego on też zostaję. Prawie codziennie spotykam się po zajęciach z Harrym, Ronem i Hermioną. Uwielbiam tą całą trójkę. Są bardzo sympatyczni. Nauka Bardzo dobrze mi szła. Z tego co też się od Harrego dowiedziałam, szukają jakiś informacji o Nicolasie Flamelu. Staram się im pomóc jak tylko mogę.. Ale trzeba przyznać że to trochę ciężkie.

Właśnie idę odprowadzić Pansy i Teo na pociąg.

-będę tęsknić.. - dodała Pansy przytulając mnie

-o no proszę.. - powiedział Malfoy- tylko biedne dzieci zostają w hogwarcie na święta. Ponieważ rodzina ich nie chce.. Albo nie mają rodziny

-zamknij się Malfoy- dodał z nienacka Harry

-harry! - Krzyknęłam i zawiesiłam się na jego szyi. Przytulił mnie - pa Pansy! Pa Teo!

-pa!! - krzyknęli oboje

-będziemy mieli czas na poszukanie jakiś informacji. - dodał

-tak. Ale nie będziesz miał mi za źle jak trochę po będę z bratem lub on będzie z nami? Nie chce aby siedział sam..

-żaden problem..

-super. No to idziemy czegoś szukać.

-a może później? Zróbmy coś innego. Coś razem z Ronem i twoim bratem. Może nawet z Fredem i Georgem. - zaproponował

-jasne. Czemu nie. - uśmiechnęłam się

*boże Narodzenie*

Dziś jest boże Narodzenie. Wstałam dość szybko, bo nie byłam już śpiąca. Nie oczekiwałam wcale prezentów. Ale jednak pod choinką kilka dla mnie i Brata się znalazło. Jeden był od babci. Dostałam od niej szalik z moim imieniem. Blaise też pewnie go dostał. Kolejny prezent był od Mionki. Było tam mnóstwo słodyczy. Następny prezent był od Mamy Rona. Dostałam od niej sweter z literką "A". Następnie był prezent od Harrego, były to słodycze i miś. I trzy ostatnie prezenty były od Blaisa, Pansy i Teo. Od Blaisa dużo słodyczy, od Pansy jakieś kosmetyki a od Teo dostałam bransoletkę z moim imieniem. Nie spodziewałam się tylu prezentów...
Poszłam do dormitorium brata, aby go obudzić, ale okazało się że nie śpi.

-Blaise! Prezenty! - krzyknęłam

-naprawdę?! Już idę.

Zszedł na dół.

-o ja cię! Ale ich dużo..

-trochę. Otwieraj- dodałam

Blaise również od babci dostał szalik. Dostał słodycze od Hermiony, Harrego. Dostał taki sweter jak ja ale z literką "B" Ode mnie dostał słodycze. Od Pansy zegarek a od Teo bluzę.

-o woow.. Naprawdę super. Dziękuję ci siostra. - powiedział

-nie ma za co. Też ci dziękuję.

-idziemy do Gryfonów? Musimy im podziękować.

-tak. Chodźmy. Na pewno też już nie śpią.

Byliśmy już przed dormitorium Gryfonów. Gruba dama nie chciała nas wpuścić mimo że znaliśmy hasło.

-świński ryj - dodałam po raz piąty.

-nie wpuszczę was kochani. - dodał obraz

-no błagam - powiedział Blaise

-poczekajcie aż ktoś was zechce wpuścić.

-harry! - krzyknęłam. Miałam nadzieję że mnie usłyszy. Po chwili obraz się otworzył. Za nim stał Harry i Ron.

-znów was nie chciała wpuścić? - zapytał

-tak. Właśnie tak. - zaśmiałam się

-chodźcie. Dziękujemy Wam za prezenty. - dodali oboje.

-my wam też - dodał Blaise jak byliśmy już w Pokoju wspólnym Gryfonów.

-to drobiazg. Napisałem kiedyś list do mamy że was poznałem. I prawdopodobnie dostaliście od niej sweter Weasleyów. - powiedział Ron- szyję je sama.

-są cudowne. Nawet go mam na sobie - dodałam

-ja tam mojego nie lubię. Zawsze jest koloru kasztanowego. Nie cierpię tego koloru.

-no co ty jest ładny! Wkładaj go Ronuś!- krzyknął Fred

-zobacz. Harry, Aurelia i Blaise też mają swetry. Nawet ładniejsze niż nasze. - dodał George - harry ma zielony, Blaise ma żółty a Aurelia fioletowy. A Ronuś kasztanowy!

-spadaj. - dodał Ron

-Percy! "P" Czyli prefekt? No wkładaj! - krzyknął Fred

-nie chce! - krzyknął Prefekt Gryffindoru.

-Aurelia.. Chodź na chwilę- powiedział Harry.

-no co tam? - powiedziałam kiedy byliśmy z dala od innych

-zobacz. - pokazał mi koc. Wyglądał jak jakaś peleryna.

-co to je.. - założył na siebie i kompletnie nie było go widać - to jest peleryna niewidka! O łał... Harry. Skąd ją masz?

-dostałem.. Nie wiem od kogo. Była tylko ta karteczka.. - podał mi ją do ręki.

-trochę jest rozmazana.. Ale wszystko widzę. - dodałam - komu mógłby dać twój ojciec tą pelerynę.. Komuś komu można ufać..

-wiem.. Ale nie wiem komu on ufał. Nic o moich rodzicach nie wiem...

-rozumiem cię harry.. A może od Hagrida?

-nie.. Powiedział by mi..

-no ale skoro można mu ufać? Nic by nie powiedział

-w sumie.. Ale nie wydaje mi się..

-chodźmy do reszty. - dodałam

-tak. Ale jeszcze jedno. Albo dobra.

-harry ?

-zapomnij to nic ważnego. - Powiedział - chodź. - podał mi rękę i trochę się zarumienił. Podałam mu dłoń i poszliśmy do reszty.

-siostra! Jesteś z Potterem!!!? - zapytał krzycząc.

-nie. - powiedziałam

-byliśmy pewni. - powiedzieli bliźniacy

-dobra chodźcie na ucztę. - powiedział Rób

Wielka sala była piękna. Wszędzie były świąteczne dekoracje. Co prawda, nie było dużo uczniów ale za to byli wszyscy nauczyciele. Na stołach było bardzo dużo różnych potraw. Wymienianie ich wszystkich zajęło by sporo czasu. Po kolacji wróciłam do dormitorium wraz z bratem. Postanowiłam napisać list do Pansy. Jak minęły jej święta i takie tam. Kiedy już skończyłam pisać, była dość późna godzina. Postanowiłam że położę się spać. Ale nagle ktoś zapukał do drzwi.

-kto to!!? - krzyknęłam

-to ja! Harry! - starał się szeptać

-wejdź.. Co tu robisz?! - zapukałam kiedy był w środku

-idziesz ze mną, do biblioteki.. Do działu ksiąg zakazanych? - zapytał

-oszalałeś? Wyleją nas jak Filch nas znajdzie.

-mamy przecież to - pokazał Pelerynę

-mamy? To jest twoje.

-co moje to i twoje. Idziesz?

-nie puszczę cię samego przecież

Weszłam wraz z Harrym pod pelerynę i udaliśmy się do biblioteki.

_________________________

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro