Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Trening

Następny ranek był istnym rollercoasterem. Od razu po przebudzeniu musiałam wraz z Hange, a raczej ja jako uczeń, zacząć przygotowywać wyprawę za mury. Chodziłam za nią dosłownie jako wieszak a raczej coś co nosi wszystkie papiery 

- Hange czy będę miała dzisiaj trening?- zapytałam zirytowana tym jak chodzi w kółko po gabinecie już szósty raz nadal nie wiedząc co z sobą zrobić.

- Hm? A! Tak powinnaś go mieć za... O cholera Levi już tam jest musimy się spieszyć!- krzyczała jak szalona ciągnąc mnie w stronę pola, gdzie wcześniej znajdywał się tytan. 

Dotarliśmy na miejsce a Hange i ja dostałyśmy po głowach za spóźnienie od kaprala. Cóż piękny start dnia...

- Em... Kapralu co będziemy dzisiaj robić?- zapytałam.

- Za niedługo będzie wyprawa, musisz potrenować tą swoją... Magie czy co ty tam masz.- powiedział i usiadł w cieniu a za to Hange zaczęła mnie wypytywać.

- Co częściej używasz?- zapytała.

- Raczej oba. Ale jeżeli mam być dokładniejsza raczej lód.- odpowiedziałam jej po chwili zastanowienia. Pokiwała głową.

- To zaczniemy od czegoś, dla ciebie, łatwego. Zamroź te ławkę.- powiedziała i dyskretnie wskazała na miejsce, gdzie siedział kapral.

- Jak kapral się przyczepi to wszystko idzie na ciebie.- powiedziałam ostrym tonem i zaraz z łatwością, bo tylko pstryknięciem palców ławka na której siedział kapral zamarzła ale jak przystało na najsilniejszego żołnierza, szybko zareagował i wstał z ławki zanim do niej przymarzł.

- Houke...- powiedział groźnie a po kręgosłupie już czułam ból kopniaków.

- To Hange mi kazała.- szybko wskazałam na moją przełożoną, a ta zaczęła uciekać gdzie pieprz rośnie, ale kapral stał w miejscu i tylko patrzył jak ta ucieka do gabinetu.

- Kolejne zadanie jakie masz do wykonania to po prostu zamrażanie rzeczy.- powiedział kapral a ja zasalutowałam i zaczęłam wykonywać daną mi pracę.- Houke, wiesz że będziesz mimo wszystko, szczególnym elementem w tej wyprawię za mur?- zapytał, dzisiaj jest wyjątkowo rozmowny, to aż dziwne.

- Domyślam się, ale myślę że Eren będzie kluczowym elementem?- zapytałam, tak przy okazji domyśliłam się że nie widziałam dawno trójki zaufanych sobie przyjaciół.

- Nie. Jest idiotą a ty za to jesteś zadziwiająco mądra.- pochwalił mnie co zrobiło na mnie dziwne wrażenie. Słyszałam o tym, złym i sadystycznym kapralu u zwiadowców, ale on mnie pochwalił.

- Dziękuje kapralu, ale domyślam się że wysyłacie mnie głównie za mury przez moją znajomość tego terenu i kontrole nad tytanami.- stwierdziłam i zabrałam się za owijanie lianą wytworzoną z mojej lewej dłoni, gałęzi by powstała huśtawka. 

- Brawo.- powiedział sarkastycznie i usiadł na odmrożonej przeze mnie ławki, a dokładnie pod tym drzewem pracowałam ja nad huśtawką dla mnie. Tak samolubna ja postanowiłam zrobić huśtawkę jako element treningu.- Co robisz?- zapytał dziwiąc się, gdy w końcu wstałam z miejsca i podciągnęłam rękawy.

- Huśtawkę.- odpowiedziałam pewnie. Levi westchnął z mojego dziecinnego zachowania, ale nie protestował. W tym momencie skupiłam się naprawdę mocno, bo chciałam stworzyć coś bardzo szybko by nie spadło na ziemie i nic się nie stało, a także by było gładkie i nie przeszkadzało nikomu używającym tego jako huśtawki. Zaraz pod moimi dłońmi poczułam zimno,które nie jest mi obce, i prostokątny przedmiot dużej szerokości. Podstawiłam prostokąt pod liany i związałam nimi mocno.- Teraz niech kapral obserwuje, bo to prawdziwa magia.- powiedziałam i stanęłam obok całej konstrukcji wystawiając lewą dłoń. Kapral siedział tak jak wcześniej ale uważnie obserwował każdy mój ruch. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie różne wzory, które powoli tworzyły oparcie na huśtawkę. Wyglądała magicznie.

- Całkiem. Teraz na niej usiądź i zobacz czy działa.- nakazał, a ja z nadymanymi policzkami usiadłam i zaczęłam lekko bujać.

- Widzi kapral, działa i jest wygodna!- powiedziałam podekscytowana i uśmiechnęłam się szeroko.

- Ta...- odpowiedział mi smętnie ale podszedł i usiadł obok mnie, a ja zaczęłam nas huśtać.- Nie jest zła.- powiedział, a w jego głosie dało się czuć rozbawienie całą tą sytuacją.- Jesteś wolna, zobacz czy cztero-oka nadal się ukrywa.- zbył mnie ale sam nie zszedł z wygodnej o tej porze roku huśtawce, jest lato a to jest nadal lód. Na szczęście wytwarza tylko zimno ale się nie topi... Bo jakbyśmy wstali mielibyśmy mokre tyłki.

- Tak jest!- krzyknęłam i zasalutowałam odchodząc i idąc do gabinetu mojej przełożonej. Weszłam tam a ona podskoczyła w miejscu i zaczęła krzyczeć ,,Wybacz Levi nie chce jeszcze umierać!''. Stanęłam z uniesioną brwią, rozbawiona jej zachowaniem wobec otwierających się drzwi.

- Pani pułkownik to ja Lisa.- powiedziałam i weszłam zamykając za sobą drzwi.

- Lisa poskromiłaś tego potwora?- zapytała rozglądając się zza wpół otwartych drzwi czy nigdzie nie kryje się kapral Levi z morderczymi chęciami.

- Powiedzmy, stworzyłam jako mój trening huśtawkę i sobie tam siedzi.- powiedziałam i usiadłam już na wieczność moim miejscy w jej gabinecie, czyli na bardzo wygodnym fotelu w rogu.

- Wspaniale Lisa dbasz o swoją przełożoną!- powiedziała i zaczęła mnie ściskać.- Ale wracając do tematu wyprawy. Wyruszamy za tydzień.- powiedziała już poważnie i usiadła za biurkiem czytając różne dokumenty.

- Rozumiem, więc ja będę w twojej drużynie, racja?- zapytała podejrzliwie.

- Są dwie drużyny wiedzące o twojej mocy, nasza i kaprala. Przez to, że umiesz hipnotyzować tytanów będziesz na chwile obecną w drużynie Levi'a. Złapiemy jednego tytana odmieńca ale dwa to też nie byłby zły wynik!- krzyknęła podekscytowana z nowych eksperymentów.

- Tak jest pani pułkownik!- krzyknęłam i zasalutowałam.

- Lisa stałaś się bardzo oficjalna... No cóż masz wolne jak na dziś.- powiedziała i rucham ręki nakazała mi wyjść.

- Dziękuję.- powiedziałam i wyszłam z biura. Postanowiłam sobie jak ocel na dziś spotkać się z Erenem, Mikasą i Arminem.

Wstąpiłam na pole treningowe, gdzie trenował oddział kaprala teraz. Wyszłam i czekałam w cieniu patrząc na ich o dziwo, w porównaniu ze mną ciężki trening. Ja miałam się tak naprawdę bawić a oni... No 50 okrążeń i 100 pompek, 200 przysiadów i wiele innych.

Trening trwał ok. 2 godziny ale w końcu się skończył i podopieczni kaprala byli wolni. Mikasa, Armin i Eren usiedli z dala od innych i zaczęli z sobą rozmawiać. Spoglądałam na nich i w końcu zdecydowałam... Odejść. Mają siebie są... Rodziną a ja bym zakłóciła ten porządek, nie chcę tego. Odsunę się i pozwolę działać Mikasie, widzę że darzy uczuciem Erena. A on jak zawsze ślepy i tego nie zauważa.

Do wyprawy, przyjaciele. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro