Proszę bardzo, witam w tym gównie...
Zdeterminowana zemsta, ukradkiem zdała od wzroku tytanów biegłam przez miasto wypełnione setkami jak i nie tysiącami ludzi, którzy jak ja planowali uciec za Rose.
Ból po stracie jedynego czlo ka rodziny rozchodził się po moim sercu, zostawiając nieprzyjemne kłucie, dziwny ledwo znajomy chłód.
W zasięgu wzorku już było widać
- Mam dość, idę za mur.- powiedziałam i szłam uliczkami. Zobaczyłam konie? A na nich zwiadowców!? Po co oni tutaj? Ach tak wracają za mur Rose. Może zobaczę najkrótszą drogę, i pójdę za nimi? To nie głupie. Ok idę.
*POV Erwin*
Cholera, pusto tutaj. Szliśmy w ciszy nic nie mówiąc, nie dziwę się, teraz nie ma po co się odzywać. Nasze rodziny z tego muru mogły nie żyć, albo w najlepszym przypadku być za murem Rose. Kątem oka zobaczyłem coś dziwnego... Lód... Dziwne bo jest 30 stopni. A co najdziwniejsze był w powietrzu. Wbił się w podłoże, spojrzałem na Leviego. Był tak samo zdziwiony co ja.
- zmieniamy kierunek!- powiedziałem im i jak rozkazałem tak zrobili. Podążyli za mną. Ukradkiem widziałem pomiędzy jedną uliczką postać. Kazałem Janowi prowadzić do bazy. Ruszyłem do tamtej uliczki. Stała tam dziewczynka, miała bandaż na oczach. Ale żyła
- Hej dziewczynko. Nic ci nie jest?- zapytałem ciepłym głosem
- jest pan z zwiadowców. Dlaczego jesteście tu a nie za murem?- zapytała. Dziwne skąd ona wie skoro nic, najprawdopodobniej nie widzi.
- wracamy z wyprawy. A ty dlaczego tam nie jesteś?- zapytałem tym razem ja.
- bo musiałam tu zostać. Pomoże mi pan się dostać za mur Rose- zapytała. Pokiwałem głową i złapałem by usiadła ze mną na konia.
- jechałaś już kiedyś na koniu?- zapytałem
- nie- zaprzeczyła.
-Jak masz na imię?
- jestem Lisa Houke. A pan to pewnie Erwin Smith.- powiedziała Lisa. Nie wiem jak ona to wie, niezwykła
- yhym. Lisa, widzisz coś?- zapytałem. Zaczęła odwiązywać bandaż. Obróciła się w moją stronę. Miała jedno niebieskie, drugie zielone oko. Ładne i niezwykłe, pierwszy raz takie widzę.
- tak...- powiedziała. Teraz już dotarłem do ocalałych zwiadowców, wszyscy patrzyli zdziwieni na dziecko. Kto by nie był. Związała spowrotem bandaż.
*POV Lisa*
Miły ten pan... Nie wie, że jestem potworem? Ciekawe może zwiadowcy nie interesują się takimi jak ja... No cóż dla mnie to i lepiej. Zauważyłam tytana, dlaczego oni nie reagują? Poczekam zobaczę.
Gdy tak patrzyłam jak tytan zbliża się, ludzie nic nie robili tylko siedzieli na koniach i jechali dalej. Zobaczę co zrobią. Nagle chłopak w czarnych włosach użył jakiegoś pif paf i zabił go mieczami. Opryskała mnie krew bo martwe ciało tytana spadło przed koniem Erwina. Widziałam jego strach w oczach, że zaraz zacznę krzyczeć. O nie, nie. Juz widziałam nie raz krew tytanów i jak chodziłam sobie, po uliczkach to widziałam ręce, nogi, głowy. Wszystko.
Gdy byliśmy już z murem mężczyzna mnie zdjął i pojechał dalej mówiąc ,,powodzenia''. Poszłam sama nie wiem gdzie, po prostu przed siebie. Po drodze słyszałam coś typu ,,o nie niestety ona się ocaliła, a mógł być ktoś bardziej pożyteczny'', ludzie zabijałam tytanów, a wy mówicie że przydałby się ktoś pożyteczny? Widziałam w oddali jak rozdawali chleb i zupę. Nie byłam głodna. W kolejce zobaczyłam Armina, nie powiem byłam szczęśliwa, że go widzę. Tylko... Gdzie Mikasa i Eren. Coś czuje, że żyją. Poszłam za Arminem, tak nadal miałam bandaż. A więc dlaczego i do czego on? A już tłumaczę. Od wtedy gdy czerwona maź zaczęła lecieć to tak nie chcę przestać, no jest jej coraz mniej ale nadal dużo. Ale wracając. Poszłam za blondynem. Tak jak myślałam Eren i Mikasa żyli. Podbiegłam do nich, ale jakoś nie mogłam się uśmiechnąć. Czy to przez ból w klatce piersiowej? Sama nie wiem.
*3'rd POV*
Mikasa jako pierwsza ją zauważyła, wstała jakby zobaczyła ducha. Od razu podbiegła i ją przytuliła. Chłopcy byli zdziwieni zachowaniem dziewczyny
- Lisa... Myślałam, że cię zjadło. Nie widziałam cię od dwóch dni. Nie było cię na statku... Bałam się.- powiedziała- widzisz mnie?- zapytała. Chłopcy słysząc imię Lisa podbiegli, chcieli przytulić dziewczynę. Zwalniali widząc ją coraz bliżej, aż stanęli. Widząc zakrwawione bandaże na jej oczach, zdrętwieli nie wiedzieli co powiedzieć co zrobić. Lisa tylko się uśmiechnęła i powiedziała
- widzę... Ale nie czuję już nic, jedynie ból i uczucie zemsty.- powiedziała bez wyrazu. Teraz mogli się ruszyć. Eren pod biegł i zamknął ją w zabójczym uścisku. Teraz pewnie by się zarumieniła ale nie stała i oddała tula.
- Przepraszam... Kocham cię jak siostrę. Lisa...- powiedział i zaczął płakać na jej ramię.
- Lisa jak się tu dostałaś?- zapytał Armin. Nie wiedzieli, że ma moce... Jako nieliczni.
- ukrywałam się w czyimś domu, wyszłam bo chciałam już umrzeć i tak by nikt nie przyszedł ratować potwora... Przyjechałam tu z zwiadowcami.- powiedziała za razem puszczając Erena a przytulając Armina.- co chcecie teraz zrobić?-zapytała
- idziemy do akademii (nie wiem jak to nazwać) by nauczyć się zabijać tytanów.- powiedział Armin.
- a ty?- zapytał Eren. Dziewczynka, zastanawiała się chwilę. Znała odpowiedź, ale nie wiedziała jak dobrać dobre słowa przecież nie powie im ,,zabiłam już nie jednego tytana, więc chcę iść do zwiadowców''. Co to, to nie. Już wiedziała
- moja siostra... Ona zginęła. Widziałam jak pożerało ją to ścierwo. Idę z wami.- powiedziała i czuła jak nabiera się tej czerwonej mazi coraz więcej. Widziała, sama nie wiedziała jak, ale widziała.
*TIME SKIP KILKA LAT PÓŹNIEJ*, *POV Lisa*
Stałam na baczność i salutowałam. Od tego czasu zmieniłam się bardzo. Miałam teraz włosy za pierś i no wyładniałam, dorosłam, dojrzałam. Ale bandaż nigdy najprawdopodobniej nie zniknie. Maź zwana jako krew, leciała ale w bardzo małych ilościach, no ale leciała. Facet który będzie naszym kapitanem przez następne kilka lat, pytał się poszczególnych osób kim są i z ką pochodzą. Pierwszy rząd, ups Armin
- kim kurwa jesteście?!- po co się tak drzeć? No błagam...
- Armin Arlet!
- skąd wy jesteście?!- znów. No już powiedziałam coś na ten temat panie...
- mur Maria dystrykt Shinganshina!- znowu!!!! Ludzie ja też umiem krzyczeć!!
- wspaniale. Rząd 1 odwrót!- ja nie wytrzymam. Teraz ja... No pięknie- a kim wy kurwa jesteście i czy widzicie?!- zaraz chyba....
- Lisa Houke. I tak widzę doskonale.- powiedziałam, zatrzymując pięść przed moją twarzą. Nie dość, że to on się mnie pyta, to chcę mnie bić. Widzicie można bez krzyku można.
- skąd jesteście Lisa?!- chyba do niego nie da sie inaczej...
- mur Maria dystrykt Shinganshina...- powiedziałam. Szepty... Oj jak ja je znam
- proszę bardzo, witam w tym gównie... Rząd 2 odwrót!- jej w końcu. Reszty nie słuchałam jak się nazywają.
*KOLACJA*
Stałam przed budynkiem gdzie odbywają się posiłki, koło mnie był Armin, Eren i Mikasa.
- ta od ziemniaka jest wytrzymała.- powiedział Conny
- zniosła to, że ma biegać do upadłego. Ale wkurzyła się jak powiedział, że nie dostanie kolacji.- powiedział Jean.
- jesteście za muru Maria widzieliście tytanów?- zapytał Conny.
- wiedzieliśmy. Ja nie poczułem ich brutalności na własnej skórze ale Mikasa, Eren i Lisa tak.- powiedział za nas Armin.
- Mikasa chodź, zjemy kolacje.- powiedziałam ciągnąc ją za rękę. Weszłyśmy tam i zaczęłyśmy jeść.- jakoś nigdy się nie pytałam. Waszą matkę też zjadł tytan?
- tak. Ja tego nie widziałam ale Eren tak...- powiedziała. Wiem jakie to bolesne stracić dla siebie kogoś cennego.
- zaraz Erenowi odbije sława- powiedziałam po czym poszłam oddać już pustą miskę.
Poszłam do domku dziewczyn. Usiadłam na łóżku, które zajęłam dla siebie. Spałam na guże pod mną śpi Sasha,pani od ziemniaka. Zdjęłam z oczu bandaże i przemyłam sobie oczy. Poszłam się przebrać. Weszłam do łazienki wspólnej damskiej. Odpaliłam wodę i relaksowałam się czując, piekielnie gorącą wodę. Spłukałam z siebie chwilowy stres. Wytarłam włosy, i ciało. Wyszłam już ubrana w piżamę. Od razu zasnęłam
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro