Eren... ŻYJESZ?!
Już wiedziałam... Skończył im się gaz.
- gaz?- zapytałam dla pewności. Potwierdzili. Za mną stanęła Mikasa, cieszyłam się, że żyje, ale gdzie Armin i Eren?
- gdzie Eren?- zapytała. Nikt sie nie odezwał, pierwszy raz od dawna poczułam... Strach? Stres? Tak chyba oba
- pytaj Armina nie chciał nic powiedzieć.- podbiegłam do niego wraz z Mikasą. Jako jedyni pamiętają moje oczy, wiedzieli że to ja.
- gdzie Eren?- zapytała ponownie. Czekałam z zniecierpliwieniem ale tego nie okazywałam, bałam się cholernie bałam. Nie chcę tracić kogoś... Kogoś kto zabliźnił moją ranę w sercu, oni troje zabliźnili ją, zawsze pozostanie pamięć gdy tylko na nią spojrzę, jedno kolejne cięcie odklei ją na nowo. (WŁĄCZ TERAZ TĄ PIOSENKĘ).
- o-on... Oddział (nie pamiętam tego dokładnie więc trochę pozmyślam ;P) 3, godnie poległ, w bitwie o odzyskanie Trostu! Eren zginął godnie ratując mnie z paszczy tytana a sam został pożarty!- poczułam to znów. Znów ten ból, nie chciałam go czuć już więcej. Powoli traciłam nad sobą kontrole, zostało jej trochę. Ludzie zaczęli panikować
- skoro Eren zginął nie mamy przeciw nim niczego!! ZGINIEMY!!!!- krzyknął jeden żołnierz. Podeszłam do niego, i uderzyłam go z liścia w twarz. Zdziwiony moim zachowaniem nic nie powiedział. Złapał za policzek.
- chcesz mi powiedzieć, że śmierć innych ludzi poszła na marne?- zapytałam łamiącym się głosem. Po chwili odzyskałam normalny ton- czy chcesz mi powiedzieć,że Eren i inni kadeci zginęli bo chcieli? Że wybrali śmierć? NIE! Oni zginęli by nas ocalić, dzięki nim przeżyli inni, Armin... Myślisz, że chciał patrzeć jak za niego ginie przyjaciel? NIE! Jeżeli jesteście tchórzami zostańcie, i zgińcie z ręki tytana, albo chodźcie i zabijcie te ścierwa i pójdźmy po gaz. KTO JEST ZE MNĄ?!- wszyscy patrzyli na mnie jak na wariatkę, ale wiedzieli, że to co powiedziałam... Jest prawdą. Podeszła do mnie Mikasa
- nasza koleżanka nie wyraziła się jasno. KTO JEST Z NAMI?! KTO JEST NA TYLE SILNY BY PÓJŚĆ Z NAMI I ZABIĆ ICH?!- zapytała i ruszyła a ja tuż za nią. Zużywa dużo gazu, to się źle skończy. Ale zabija ich. Wiedziałam, Mikasa spadła.
- Armin, Conny idźcie jej pomóc ja poprowadzę.- powiedziałam, oni wykonali moje polecenie. Spotkaliśmy odmieńca. Wytrącił ze mnie, sprzęt do trójwymiarowego manewru, ostrza i wszytko.- aż tak bardzo chcesz zginąć TAK?- podkreśliłam słowo tak. Wiecie o czym mówię? Tak moc, lód i pnącza.
W mojej ręce pojawił się sztylet z lodu, wbił on się pod skórę tytana na ręce rozcinając mu ją jednym precyzyjnym ruchem. Mój lód ma coś w sobie, co powoduje że tytan nie może się zregenerować. Podskoczyłam i wyszeptałam mu do ucha- ścierwa nie mają prawa bytu na mojej ziemi.- wypowiedziałam mu to zdanie do ucha, uspokoił się. Przyłożyłam moją delikatną, z pozoru rękę do karku, pnącza się tam wbiły i padł jak długi na ziemię, zaczął się ,,palić'' i znikać.
- kim ty do cholery jesteś?!- krzyknął konio-podobny
- idźcie, ja tu zostanę. Jean od teraz dowodzisz mam nadzieje, że doprowadzisz większość do magazynu. Powodzenia.- powiedziałam i odeszłam w uliczkę. O dziwo spotkałam tam Mikasę, obok niej jeden tytan przed mną. Chciałam go zaatakować i zabić. No właśnie chciałam... Nagle z drugiej uliczki wybiegł tytan. I wiecie co? Nie zaatakował człowieka tylko tytana. Zabił go. Nagle pojawił się Conny i Armin. Zdjęłam maskę.
- Lisa to odmieniec?- zapytała Mikasa.
- nie... On nie jest odmieńcem, nie wiem co to ale mam plan idźcie przodem.- powiedziałam. Wetknęłam butelki gazu Mikasie, opierała się ale w końcu przyjęła.
- ale ja nic nie rozumiem. Lisa ty masz dwu kolorowe oczy pierwszy raz takie widzę! - tak zapomniałam o nim. Conny.
- tak mam takie oczy ale nie prrzjmun się heh... - powiedziałam.- idźcie ja sprowadze do magazynu tytana.- powiedziałam. Tak jak im rozkazałam zrobili. Ok. Wskoczylam na ścianę jakiegoś budynku i Wskoczylam na plecy odmienca.
- i teraz grzecznie idź do magazynu dobrze? - zapytałam podekscytowana. Chyba jestem tak pokrecona że lubię tytanów. On nic nie zrobił tylko rykną i ruszył w stronę największego zbiorowiska tytanów. Właśnie dotarliśmy i odmieniec pięścią uderzy dwuch tytanów którzy przyglądali się komuś przez dziurę. Weszłam do środka za razem zakładając maskę.
- Jean mam nadzieję że kogoś przyprowadziłeś ze sobą. - powiedziałam pół żartem. Teraz zauważyłam zdziwiona spojrzenie Connego. Podeszła do niego i powiedziałam mu na ucho
- to ma być nasz sekret jasne? - zapytałam przerażającym tonem głosu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro