it's hard when you are young
Odetchnął z ulgą, kiedy uwolnił koszulę z kurczowego uścisku. Cofał się powoli, nie odwracając plecami do zagrożenia. Przemawiały przez niego lata doświadczenia; nigdy nie wiedział, kiedy coś może zostać ciśnięte w jego stronę. Nie zdarzało się to często, fakt, na szczęście w nieszczęściu dominowały krzyki i trochę szarpania, ale nigdy nie mógł być pewien. Samo to nakazywało ostrożność.
Zamknął za sobą drzwi pokoju, drżąc lekko. Próbował uspokoić oddech. Serce. Umysł.
Uciekaj lub walcz.
Chciał uciec.
Wiedział, że będzie musiał wrócić. Wiedział, że będzie o wiele gorzej, jeśli ojciec wparuje do pokoju i go nie zastanie.
Ale chciał choć przez chwilę poczuć się bezpieczny.
- Ken - szepnął do telefonu, wymykając się na balkon. Jedna jego dłoń spoczywała już na metalowej drabince prowadzącej na tyły bloku, jakby nie mógł czekać. Nie było to dalekie od prawdy. -Spotkajmy się tam, gdzie zwykle.
[...]
Chyba podoba mi się nastoletni angst, więc napiszę kiedyś-kiedyś coś dłuższego w tym klimacie, na razie krótko, by uczcić pewien dzień. PowietrzowyZlapacz, a masz w twarz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro