Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7.

~NUNEW'S POV~

Kiedy się obudziłem nie chciałem otwierać oczu. Miałem nadzieję, że znajduję się w swoim pokoju leżąc we własnym łóżku. Nawet z zamkniętymi oczami miałem świadomość tego, jak bardzo się mylę. Zapach Zee unosił się w powietrzu wypełniając każdy milimetr sześcienny wolnej przestrzeni.

Byłem otulony pościelą, która przesiąknięta była moim P'. Czułem sie wspaniale. Do tej pory tylko w marzeniach wyobrażałem sobie możliwość spania u boku Zee. To marzenie wreszcie sie urzeczywistniło. Uśmiechnąłem się do siebie dotykając dłonią poduszki. Kiedy poczułem pustkę, otworzyłem szeroko oczy przypomimając sobie fakt, jak do tego doszło... Obrazy dnia wczorajszego niczym najgorszy koszmar pojawiały się w mojej głowie jeden po drugim...

...i tak, to nie był sen.

To był horror!

Wziąłem do ręki telefon i sprawdziłem godzinę. Zegar wskazywał dokładnie 4:45. Niechętnie podniosłem się z łóżka. Bolała mnie głowa po nieprzespanej nocy. Całą noc czuwałem nad przyjacielem, co jakiś czas sprawdzając jego oddech i czoło w nadziei, że gorączka nie powróci. Delikatne promyki porannego słońca próbowały nieśmiało wtargnąć do pokoju rozświetlając pomieszczenie.

Dudnienie w mojej głowie narastało z każdym uderzeniem kropel deszczu w szybę. No cóż, nawet pogoda postanowiła się dzisiaj ze mną zabawić. Podszedłem do okna i rozsunąłem zasłonę.

Otworzyłem okno na oścież, pozwalając by rześkie, deszczowe powietrze przewietrzyło pokój.
Wzdrygnałem się z pierwszym podmuchem, bo pomimo słońca ulewa była dość mocna, a temperatura stosunkowo zimna.
Zdecydowanie za zimna jak na Tajlandię o tej porze roku.

Sięgałem ręką by zamknąć okno, ale coś przykuło moją uwagę.

Na ławeczce naprzeciwko naszego domu siedział skulony chłopak. Ubrany był w krótkie szorty, klapki i przewiewny T-Shirt. Zmrużyłem powieki by lepiej widzieć i zamarłem rozpoznając tą osobę.

Temperatura w moim ciele zawrzała, chwyciłem w biegu bluzę i nie patrząc na pytający wzrok Nata wybiegałem z pokoju P' jak torpeda... Kilka sekund później znalazłem się na zewnątrz po drugiej stronie ulicy.

W tym momencie nie obchodził mnie chłód, który przenikał moje ciało. Nieważne były krople deszczu lądujące na mojej ciniutkiej koszulce do spania. Teraz, obchodził mnie tylko on...

- Nie zimno Ci czasem? - Zadałem pytanie stając za plecami chłopaka i zarzucając mu trzymaną w ręku bluzę na ramiona... Hia zaakceptował mój gest zakładając ją na siebie.

- Ummm dziękuje. A ty czemu nie śpisz?

- Nie mogę... Jak już raz się obudziłem, to nie ma mowy że zasnę ponownie... Za dużo wrażeń... Poza tym, nie mogę przecież pozwolić byś się przeziębił, bo jak będziesz śpiewał z chrypką? P'Zee wróć do środka. Ta bluza nie jest zbyt gruba, a dzisiejszy poranek do tych ciepłych nie należy.

- Dziękuję za troskę Nong, ale ja sobie tu muszę jeszcze trochę posiedzieć i pokontemplować nad własnym istnieniem.

- Ale ja chcę, żebyś wrócił do domu! - Zee spojrzał na mnie tak jak kiedyś... Nie pamiętam kiedy ostatnio zerkał na mnie ten sposób. Ja wiem... Zrobił to celowo. Doskonale wiedział, że czując jego rozmarzony wzrok na sobie zmięknę i zrobię wszystko co tylko zechce. Nic się do tej pory w tym temacie nie zmieniło... Tym razem jednak dałem radę. Moja osobista słabość do oczu chłopaka przegrała z poczuciem odpowiedzialności za jego własne dobro. Byłem przekonany, że Zee widząc mój opór zaraz sam wstanie z ławki, przerzuci mnie sobie przez ramię na plecy, siłą zaniesie do domu bym dał mu święty spokój i wróci tu z powrotem siedzieć samotnie w deszczu... No cóż, oboje jesteśmy uparci. Któryś z nas kiedyś będzie musiał odpuścić. Usiadłem na mokrej ławce obok niego, czekając aż ten łaskawie podniesie swoje szanowne cztery litery i uda się ze mną do domu.

- Skarbie... proszę zostaw mnie samego i idź dalej spać. - Nie wiedziałem jak zareagować słysząc te słowa. Zee nie jest typem osoby, która kogoś o coś prosi i... Zee nigdy nie powiedział na mnie per skarbie. Domyśliłem się, że chłopak może mieć teraz moralnego kaca. Podejrzewam, że niewiele pamięta z zeszłej nocy.

Zacisnąłem mocno wargi i pokiwałem głową na nie. Nie ma mowy, żebym go teraz zostawił samego.

- Ekhm... NuNew, czy ja mogę się Ciebie o coś spytać? - Zee spojrzał na mnie ukradkiem ze smutkiem w oczach. Złapałem go delikatnie za dłoń próbując dodać mu otuchy.

- Nhu... Czy ja... czy... czy ja zrobiłem Ci krzywdę?

- Huh?!

- Boli Cię?

- P' nie rozumiem. Proszę powiedz wprost.

- No bo... ja... ja wczoraj... dziękuję że mi pomogłeś i mnie wyciągnąłeś z tamtego miejsca, ale... w pewnym momencie urwał mi się film. Obudziłem się z Tobą w jednym łóżku, całe ciało mam pokryte malinkami... Czy ja zmusiłem Cię do czegoś, czego Ty sam nie chciałeś?

- Czekaj... uhmm... Zee głuptasie! Chyba załapałem... To była dla nas długa i ciężka noc, wiesz? Spokojnie, nie tknąłeś mnie nawet palcem... A te malinki, no cóż... nabawiłeś się ich w pakiecie będąc główną atrakcją vipowskiego pokoju. Można powiedzieć, że byłeś podany jako specjalny deser Kilen. - Zarumieniłem się na myśl, że Hia pomyślał, że między nami mogło dojść do takiej bliskości, a jednocześnie wściekłem się biorąc pod uwagę fakt, że ktoś inny położył łapska na moim P'.

- Cieszę się, że tak mówisz. Nie wybaczyłbym sobie, gdybym zrobił Ci coś złego.

- Hia... Patrz! - Krzyknąłem radośnie pokazując palcem na niebo. Chciałem rozluźnić trochę atmosferę i myślę, że mi się udało. Zee spojrzał w górę i uśmiechnął się delikatnie.

- Nhu... Ty jesteś dla mnie ósmym kolorem tęczy... - P' powiedział znienacka.

- Ósmym, czyli jakim?

- Takim... tylko moim...- Zee dodał po cichu pozwalając, by rumieniec wtargnął na jego policzki.

- Mówią, że tęcza jest dobrym znakiem. - Próbowałem zmienić temat, by nie rozpłynąć się po zasłyszanych chwilę temu słowach...

- "Przepięknie wygląda światło w fazie rozkładu..."

- Co?

- Ah... Valeriu Butulescu tak właśnie opisał zjawisko tęczy. Uważam, że jego słowa mąją ukryte znaczenie.

- Co masz przez to na myśli? - Zapytał mnie Zee.

- Nhu... Jesteś ostatnią osobą jaką znam, która chciałaby analizować złote myśli jakiegoś poety.

Zaśmiałem się i uderzyłem go zaczepnie w ramię. To prawda, bo... do poezji, to mi raczej nie po drodze.

- NuNew, tak szczerze mówiąc... Mam przebłyski jeśli chodzi o wczoraj. Z godziny na godzinę przypominam sobie coraz więcej szczegółów. Mam świadomość, w jakim stanie mnie widziałeś i czuję się zażenowany tym, co zrobiłem... Ja-

-Ty nie! To nie była Twoja wina P'. Czy jeżeli zapomnimy o tym całym zajściu, to poczujesz się przez to lepiej? - Przerwałem chłopakowi nie pozwalając na dokończenie wypowiedzi. Wiem do czego to zmierzało i jeśli Hia stresuje się tym tak samo mocno jak ja, to faktycznie lepiej udawać, że nic się nie stało.

___

CIĄG DALSZY NASTĄPI ♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro