Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3.

~NUNEW'S POV~

Jeśli chodzi o jednego z moich  współlokatorów... Jest dość zabawny, w szczególności wtedy, kiedy się rumieni... A rumieni się za każdym razem gdy mu dokuczam... Rzadko to robię, ale chyba jednak zacznę częściej, bo dla takiego widoku warto się poświęcić. I teraz mówiąc o nim, że podłożył sobie sam kłody pod nogi, to jest to ujęte w dosłownym znacznemu tego słowa.

Nat wyciągnął kiedyś od P', że ten mimo swojego wieku wciąż nie potrafi jeździć na rowerze. W pierwszej chwili jak się o tym dowiedziałem to była dla mnie istna abstrakcja... Próbowałem to zrozumieć, ale nie potrafiłem. Jazdy na rowerze uczą się małe dzieci. Jakie on miał dzieciństwo? Można bać się wody, wysokości czy pająków... Ale bać się metalowej rury i dwóch kółek? Nie rozumiem jak można obawiać się pedałowania...

Moja pierwsza myśl była taka, żeby go skompromitować. Chciałem zabrać go na wycieczkę rowerową i miałem w planie dorosłemu facetowi przykręcić dodatkowe kółka, żeby zamiast dwóch były cztery... Myślałem też o przymocowaniu kolorowych koralików na szprychy i zainstalowaniu dzwonka w postaci gumowej kaczuszki... To by było coś... Oj, już czuje jaką wywołałby sensację w parku...

Myślałem trochę nad tym... znalazłem nawet stronę internetową, skąd mógłbym zamówić dodatkowe elementy mocowania do roweru... W ostatniej chwili zrezygnowałem. Nieznana mi dotąd siła powstrzymała mnie przed ostatecznym kliknięciem przycisku o nazwie "zamów i zapłać".

Chciałem się tylko odegrać za niezręczną sytuację z wczoraj. Nie chciałem go jednak ośmieszać przed innymi ludźmi. Zamiast tego postanowiłem, że w takim razie naprawdę nauczę go jeździć. To w sumie wydaje się być mądrym rozwiązaniem...

- Gdzie mnie zabierasz?

- Nie ufasz mi?

- Wolałbym jednak wiedzieć...

Nie mieliśmy własnych rowerów. Swój zostawiłem w rodzinnym mieście, nie brałem go ze sobą do stolicy... A co do Zee... On pałał sympatią tylko do dwóch kółek w połączeniu z silnikiem, więc mogę założyć się o cokolwiek, że nie posiada czegoś takiego jak rower.

Szliśmy spacerem parkową aleją...

- Poczekasz chwilkę? Zaraz wrócę... - Zostawiłem go na ławce obok fontanny, a sam pobiegłem do wypożyczalni znajdującej się nieopodal...

- Chyba sobie żartujesz... - Jęknął zrezygnowany na mój widok...

- Nu słuchaj, bo ja... widzisz... Ekhm...

- Wiem co chcesz powiedzieć. Jestem tutaj, aby Ci pomóc.

- To urządzenie jest bardzo podobne do motoru. Ty przecież tak bardzo kochasz motocykle. To urządzenie również ma kierownice, siodełko, hamulec, biegi... Jedyna różnica jest taka, że Ty sam musisz wprawić go w ruch, bo nie ma silnika... - Widziałem strach w jego oczach... Podszedłem do niego i dotknąłem dłoni - była lodowata.

- Wydaje mi się, że jazda motocyklem jest trudniejsza niż rowerem... Przy rowerze masz większą kontrolę... Z tego co zauważyłem, lubisz mieć kontrolę. - Zee ścisnął moją rękę, a kiedy spojrzałem na jego twarz, dojrzałem jak samotna łza spływa po jego policzku...

- Jest coś, o czym chcesz mi powiedzieć? - Chłopak zacisnął wargi i pokiwał głową w zaprzeczeniu. Nie wiedziałem jak na to zareagować. Jestem pewien, że nawet jeśli wyznał Natowi że się boi, to nie powiedział mu wszystkiego. Ewidentnie coś ukrywa. Jestem pewien, że stoi za tym głębsza historia, ale nie powinienem naciskać. Jeżeli będzie chciał, sam mi o tym powie...

- W takim razie odwagi! Idziemy! - Pociągnąłem go za rękaw, ale chłopak ani drgnął... Oswobodził się z mojej ręki i usiadł na ławce patrząc smutnym wzrokiem w chodnik. Usiadłem obok niego. Czekałem cierpliwie nie zadając niepotrzebnych pytań.

- To nie jest tak, że tego nie potrafię... Ja po prostu... Kiedy miałem 16 lat, stało się coś złego... Odkąd pamiętam byłem bardzo zżyty z synem sąsiadów. Byliśmy w tym samym wieku... Chodziliśmy razem do klasy i spędzaliśmy ze sobą całe dnie. Był moim najlepszym przyjacielem i pewnie byłoby tak do dzisiaj, gdyby nie to, że... Zauważyłeś może, że opowiadając o nim używam czasu przeszłego? Bo widzisz... Saint był i już go nie ma... Jeździliśmy na rowerach przy naszych domach na terenie prywatnym, a jakiś pijany facet wjechał samochodem w naszą posesję wprost w mojego przyjaciela... Od momentu kiedy Saint zniknął z mojego życia, nigdy więcej nie wsiadłem na rower. Nie jestem w stanie tego zrobić...

- Ja przepraszam. Nie wiedziałem... - Objąłem przyjaciela pocieszająco ramieniem...

- Spokojnie, to było dawno temu... - Czułem się jak ostatni idiota przez to, że namawiałem chłopaka na coś takiego.

- Mogę Ci zaufać? - Zapytał mnie kiedy ścierałem kciukiem spływające po jego policzkach łzy...

- Zawsze.

- W takim razie chcę spróbować... Przewieziesz mnie kawałek?

- Trzymaj się mocno. - Od razu szczelnie go objąłem, po tym jak usiadł przede mną na ramie...

Po przejechaniu raptem kilku metrów, przewróciliśmy się oboje wraz z rowerem na asfalt. Byłem przerażony. P' zaufał mi pomimo odczuwanego strachu, a ja to schrzaniłem... Udało mi się szybko wygramolić spod przygniatającego nas ciężaru i szybko uwolnić Zee spod metalowej rurki...

- W porządku? - Nigdy jeszcze nie czułem się tak niepewnie...

- Było fajnie, dziękuję... - Hia podniósł się z asfaltu i pocałował mnie w policzek.

- Powtórzymy to kiedyś? - Ku mojemu zdziwieniu, obdarzył mnie szerokim uśmiechem...

- Jeśli tylko będziesz chciał, to oczywiście.

Poprosiłem go, aby dał mi chwilkę, żebym mógł oddać wypożyczone rowery. Zee nalegał, że pójdzie ze mną ale się nie zgodziłem, chcąc oszczędzić mu wrażeń w dniu dzisiejszym.

Wracaliśmy powoli w kierunku naszego mieszkania. Zerkając ukradkiem na starszego wyczułem, że coś jest nie tak...

- Coś Cie boli?

- Może troszkę... Jak upadłem, to obiłem z lekka pośladek...

- Jak wrócimy to obiecuję, że zajmę się Twoimi brzoskwinkami... - Chłopak przystanął na chwilę nie patrząc w moim kierunku... W jednej chwili uświadomiłem sobie jakie głupstwo palnąłem...

- Nie ja... Słuchaj... O Boże! Nie to miałem na myśli. Ja...

- Jeśli tylko będziesz miał na to ochotę, to nie mam nic przeciwko... - I tym razem to Zee uśmiechnął się pod nosem i zrobił kilka kroków naprzód, zostawiając mnie w tyle z głupkowatą miną...

Kiedy to się tak właściwie zaczęło? Od kiedy gramy w grę pod tytułem "Kto kogo bardziej zawstydzi?"

***

(w domu)

- NuNew! Obiecałeś, że mi pomożesz, więc chodź... -  Kiedy wszedłem do salonu ujrzałem szatyna leżącego na kanapie na brzuchu i nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że leżał tylko w samej bieliźnie... Muszę poczytać w internecie, w jakim ośrodku leczy się ekshibicjonistów, bo coś mi się wydaje, że Zee zbyt chętnie lubi się obnażać. Ale nie powiem, bo te nowe bokserki w serduszka zakupione u Cielo zrobiły robotę idealnie podkreślając jego krągłości.

- Co tak jeszcze stoisz w progu? Na ślub będziesz zapraszać, czy co? Chodź tu i weź odpowiedzialność... Marny z Ciebie kierowca... Pedałować nie umiesz... To ja mam Cię tego uczyć? -  Zee próbował mnie ochrzaniać, ale marnie mu to wychodziło...

- Rower jest pojazdem przystosowanym dla jednej osoby jakbyś nie wiedział. Kto jeździ na gapę, ten ma za swoje... - Oboje się roześmialiśmy... Usiadłem obok niego na kanapie.

- Trzymaj... - Wcisnął mi do ręki maść przeciwbólową...

-Doktor Nunu jest już na miejscu. Proszę wskazać miejsce, gdzie Pana dokładnie boli. Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby pozbył się Pan bólu...

- Wszystko?

- P' do cholery jasnej! Zaraz się rozmyśle i sobie pójdę!

- No dobra, już się nie denerwuj... Złość piękności szkodzi... Boli mnie... Umm... Cały prawy pośladek... - Uśmiechnąłem się na jego słowa, gdyż w mojej głowie w jednej sekundzie pojawił się plan zemsty, który idealnie wpasował się w moment. Skoro mówią że oko za oko, ząb za ząb... To wychodzi na to, że... penis za penisa?

- Jesteś pewny, że cały? - Przybliżyłem swoją głowę do jego karku i wyszeptałem pytanie pomiędzy mokrymi pocałunkami, z którymi coraz pewniej zacząłem schodzić na jego łopatki... Ciało mojego przyjaciela zaczęło niekontrolowanie drżeć, kiedy mokrym językiem znaczyłem ścieżkę wiodącą w dół wzdłuż jego kręgosłupa. Mój język znalazł się bardzo blisko bokserek P'. Jedną z dłoni odsłoniłem trochę materiału, odkrywając delikatnie prawą półkulę księżyca... Zee ani razu nie zaprotestował... Jak daleko pozwoliłby mi się dzisiaj posunąć? Widok nagiego ciała starszego wprowadził mnie w dziwny stan ekscytacji... Najchętniej wpiłbym się teraz ustami w jego pośladek oznaczając go malinką, a potem sunąłbym językiem do jego... Na moje policzki wkradła się krwista czerwień kiedy pomyślałem sobie, w jakie miejsce mógłbym wcisnąć teraz swój język... Powstrzymałem jednak brudne myśli i zamiast tego postanowiłem dać mu siarczystego klapsa...

- Ej! - Zee zerwał się na równe nogi będąc odwrócony twarzą do mnie i kompletnie zapominając o tym, jak nisko opuszczone są jego majtki...

- Doktor NuNew ma swoje sposoby... -  Uśmiechnąłem się łobuzersko starając się patrzeć przez kilka chwil tylko w górę i skupić wzrok na jego twarzy... Oblizałem lubieżnie wargę, patrząc w prowokujący sposób wprost w jego oczy...

- I jak widzę... Te sposoby działają... - Uniosłem jedną brew pokazując mu tym samym, że to ja jestem górą i opuściłem głowę nieco w dół... Bez skrupułów wpatrywałem się w penisa, którego miałem dosłownie kilkanaście centymetrów przed swoim nosem...

- Kurwa mać! Nunu!!! - Zee odskoczył ode mnie i próbował zakryć członka rękami, co nie miało żadnego sensu, gdyż jego mięsień żył i tak w tym momencie własnym życiem. Chwycił więc koszulkę leżącą na oparciu kanapy i przyłożył ją do siebie zakrywając krocze...

- Taki potrzebujący... -  Mruknąłem kusząco i oddaliłem się w stronę drzwi do sypialni, zostawiając księciunia z dość dużym problemem...

Oparłem się o drzwi i ukucnąłem, sunąc plecami w dół, by zrównać ciało z parterem. Usiadłem na podłodzę dotykając dłońmi gorącego policzka...

Trwałem w tej pozycji przez kilka minut, wsłuchując się w dźwięki dobiegające z salonu... W słodkie jęki Zee świadczące o tym, że próbuje pozbyć się tego, z czym go tam zostawiłem... Obiecałem sobie, że nigdy więcej nie rozbudzę się przez swojego przyjaciela... Więc dlaczego to tak strasznie boli? Próbowałem nie reagować na te pobudzające mojego członka odgłosy, ale kiedy usłyszałem jak chłopak jest już blisko i jęczy moje imię... Nie wytrzymałem, a moja ręka sama powędrowała w zakazane rejony... Doszliśmy w tym samym momencie...

___

CIĄG DALSZY NASTĄPI ♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro