2.
~NUNEW'S POV~
- Wytłumaczcie mi proszę raz jeszcze, dlaczego od tygodnia śpię w salonie... - Zee rzucił pytaniem w przestrzeń. Nikt jednak nie miał ochoty tego komentować. Na jego nieszczęście, w pewnych kwestiach rozumiemy się z Natem bez słów.
- Na mnie nie licz! - Natasitt krzyknął w jego stronę, na co starszy pokazał mu środkowy palec.
- ZeeNat... Przestańcie proszę... Gorzej z Wami niż z dziećmi...
- Wiecie przecież, że ja nie mogę mieszkać z innymi. Czuję się wtedy niekomfortowo. Potrzebuję prywatności... - Odpowiedział Nat trochę spokojniejszym tonem, lecz jego wzrok wciąż pozostawał wyzywający...
- Ty potrzebujesz prywatności, czy może Twoja prawa ręka jest zbyt mało umięśniona i potrzebuje więcej nocnych treningów, co?
- Ała debilu!
Zee odgryzł się Natowi, za co oberwał poduszką. Mieszkając z tą dwójką czuję się czasami tak, jakbym był aktorem w jakiejś taniej komedii, albo ojcem dwójki niesfornych łobuzów z tym że... wiek by się nie zgadzał, więc... Powiedzmy, że ich adoptowałem - tak brzmi lepiej.
- Zee... Tak jest dobrze. Każdy z nas ma swój kąt. Nikt nikomu nie wchodzi w paradę... - dodałem po cichu. Poczułem lekkie ukłucie w sercu czując na sobie smutny wzrok szatyna. W takich momentach jak ten miewam wyrzuty sumienia bo wiem, że to własnie ja wyeksmitowałem chłopaka z jego własnej przestrzeni na kanapę w salonie. Zee chyba zrozumiał, że dzisiaj również nic z nami nie ugra, więc zgarnął leżące na komodzie ciuchy i zniknął za drzwiami łazienki.
Poszedłem do sypialni i położyłem się na łóżku - jego łóżku, które chamsko mu odebrałem... Przymknąłem oczy oddając się chętnie w ramiona Morfeusza...
- Wstawaj NuNew... Nu... - Ze snu obudził mnie delikatny dotyk dłoni. Postanowiłem wstrzymać się jeszcze chwilę z otwarciem oczu i wykorzystać sytuację. Ten czuły gest rozwalił mnie na łopatki. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Próbowałem z całych sił, ale kąciki ust mimowolnie drgały unosząc się ku górze. Na kilka sekund zamarłem, bo czułem jak chłopak zabiera swoją rękę z mojej twarzy. Byłem przerażony, że na jaw wyjdzie fakt mojej bezczelnej próby aktorstwa. Odetchnąłem z ulgą kiedy znów poczułem ciepło na policzku...
- Wiem że nie śpisz... - Gorący podmuch owiał moją szyję niczym najdelikatniejsza pieszczota...
- Powstań dla mnie... - Mocno nabrałem powietrza bo zaczynało mi go brakować w momencie, kiedy język Zee zetknął się z moją rozgrzaną skórą... Uniosłem się szybko do siadu i odwróciłem głowę w drugą stronę, aby ukryć rumieniec.
Dobrze że nie wpadł na pomysł ściągnięcia ze mnie kołdry, bo w pewnych miejscach już dawno wstałem...
- Jedziemy do Siam Paragon...
- Nie P'. Nie jestem w... stanie. Znaczy się, w nastroju nie jestem, no!
- Nu, spójrz na mnie. - Od chwili kiedy złożył pocałunek na mojej szyi nie potrafiem nawet przez chwilę na niego zerknąć.
- Ty i ja... Cieloheart niedawno otworzył butik w centrum handlowym. Musisz mi pomóc wybrać kilka szmatek... - Nie wiedziałem co odpowiedzieć... Czułem się już wystarczająco dziwnie, kiedy spędzaliśmy czas we trójkę, a chwile sam na sam z Zee przyprawiały mnie o bóle głowy i... szybsze bicie serca... Czasami też o gęsią skórkę i... o coś, o czym wstydzę się przyznać sam przed sobą.
- Śpię. - Zamknąłem oczy i obniżyłem z powrotem swoje ciało do pozycji leżącej, mając tym samym nadzieję, że P' odpuści sobie ten beznadziejny pomysł z wycieczką na miasto...
- Naprawdę? Nie zauważyłem... - Myślałem że spłonę ze wstydu, gdyż chłopak bez żadnego ostrzeżenia usiadł okrakiem na moich biodrach.
- Pójdziesz tam ze mną, czy nie? - Zmienił ułożenie swojego ciała w ten sposób, że zawisnął nade mną będąc bardzo blisko mojej twarzy...
- Za 20 minut będę gotowy... No... Może mi zejść trochę dłużej w łazience, to za jakieś 40 minut... Dobrze pojedziemy, tylko błagam, złaź już ze mnie... teraz! - Musiałem się zgodzić. Nie miałem innego wyboru. Jeśli bym powiedział że nie chce, nie wiem na co jeszcze mógłby wpaść, aby mnie do tego przekonać. Nie mogłem mu odmówić, bo jedyne czego w tym momencie chciałem, to żeby się ode mnie odsunął... Ryzyko było zbyt duże. Miałem wyraźny problem, a miałbym jeszcze większy, gdyby Zee zorientował się, że to przez niego...
- Teraz to Ty już mi się nie wymkniesz. - Czułem jego oddech na swoich ustach kiedy to mówił... Był tak blisko...
- Hia! Zzz...awwze mus...ii wy...yjj..ść na Two...oje ? - Ciche jęki wydobyły się z moich ust, kiedy stał się największy z moich koszmarów... Chłopak osunął się na mnie, wywołując tym ruchem między nami tarcie... Miałem ochotę zapaść się pod ziemię... Kołdra jest cieniutka, więc nie było opcji, by tego nie poczuł. I co ja mam teraz zrobić?
- Zawsze, jeśli czegoś chcę. - Musnął delikatnie swoim nosem moje wargi i łaskawie zgodził się ze mnie w końcu zleźć, całkowicie ignorując przy tym fakt, że mi stoi...
- Bądź na mnie gotowy... - Już jestem... Tak bardzo... Na litość boską Zee! Poderwałbym się teraz z łóżka by Ci przywalić za dwuznaczność Twojej wypowiedzi, ale z wiadomych przyczyn nie powinienem tego robić...
Leżałem tak jeszcze kilka minut z przymkniętymi powiekami, próbując unormować oddech.
Ubrałem się w jakieś zwyczajne ciuchy i wyszedłem przed budynek. Zee podał mi kask i odpalił motor.
- Daj, pomogę Ci z tym. Pierwszy raz jest zawsze najgorszy. - Zszedł z motocyklu, wziął kask z moich rąk i założył mi go na głowę, a ja ponownie spaliłem buraka... Czy on mógłby do mnie choć raz mówić bez podtekstów?
- Od razu widać, że nigdy nie jechałeś takim cudeńkiem. Nie bój się. - Złapał mnie za dłoń i pociągnął za sobą. Usiadłem za nim w bezpiecznej odległości...
- Dlaczego stoi? - Zadałem pytanie i w sekundę uświadomiłem sobie jak to zabrzmiało... I naprawdę nie to miałem na myśli. Sam sobie strzeliłem w kolano.
- Co?! - Tak jak sądziłem, swoimi słowami wprawiłem chłopaka w zakłopotanie. Zee odwrócił się do mnie i widząc jak kolor mojej twarzy miesza się z kaskiem, nie mógł opanować chichotu. Kask jest bordowy. Niech to szlag! Moja buźka wygląda teraz identycznie. Nie... Poddaje się... Ja jednak nie umiem w te gierki...
- Lubię na ostro, wiesz? - Nie, nie wiedziałem i wolałbym to przemilczeć.
- Kiedy szybko jedziesz, powiew wiatru daje Ci uczucie wolności. I to jest właśnie powód, dla którego cenię sobie ostrą jazdę. - Dodał po chwili widząc jak nieśmiało unikam jego spojrzenia.
- Mogę mieć życzenie? Chciałbym, aby nic mnie po tym nie bolało, bo wiesz... Umm... Przy dobrym poślizgu możemy zajechać daleko, ale bez? Na pewno robiłeś przegląd? Mam nadzieje, że ta maszyna ma sprawne hamulce, bo jednak no cóż... Nie da sie ukryć, że ma już swoje lata.
Mówiąc to patrzyłem z premedytacją i złośliwym uśmieszkiem wprost w jego oczy, osiągając tym zamierzony efekt. Nie ma to tamto, że tylko ja mam być zażenowany. Policzki księciunia również pokrył rumieniec.
Aby nie pokazać siebie jako tego słabszego, resztkami odwagi objąłem go dłońmi w pasie i przysunąłem swoje ciało bliżej pokonując dzielącą nas przestrzeń. Poczułem, jak ten po chwili spina mięśnie w reakcji na bliskość... Nie pozwolę Ci tak łatwo wygrać... W tym starciu mamy dziś remis.
♡ Butik Cieloheart ♡
"Nie! Ta Ci nie pasuje!"
"Wolę Cię w niebieskim..."
"Masz... Przymierz tą..."
Siedziałem na kanapie w poczekalni, co jakiś czas przynosząc nowe ubrania lub wymieniając nietrafione rozmiary... Okazało się, że chłopak jest bardzo wybredny i ciężko znaleźć coś, w czym on czuje się dobrze i w czym według moich standardów dobrze wygląda. Mimo to, próbowałem mu doradzić jak najlepiej tylko umiałem...
- A teraz? Jak to oceniasz?
- P'Zee, no coś Ty! Zachowuj się! Nie jesteśmy tutaj sami! - Rzuciłem w niego pierwszą lepszą koszulką jaką miałem pod ręką, by ten choć trochę się okrył... Kiedy wyszedł z przymierzalni w samych jeansach, skupił na sobie wzrok wielu ludzi... Bezczelnie wpatrywali się w wyrzeźbiony tors mojego przyjaciela, a mój przyjaciel? No cóż - łasy na komplementy kompletnie nic sobie z tego nie robił, jakby fakt, że sterczy półnagi w przestrzeni publicznej zupełnie mu nie przeszkadzał. Na pierwszy rzut oka wydawał się być nawet bardzo zrelaksowany i zadowolony z efektu, jaki wywarł na innych swoim wypracowanym ciałem.
Podszedł do mnie i chwycił mnie mocno za nadgarstek, ciągnąc za sobą w stronę jednej z kabin. Kilka młodych dziewczyn pisnęło za nami, co najwyraźniej uszło jego uwadze.
W dość brutalny sposób wepchnął mnie do środka blokując za sobą drzwi. W przymierzalni było bardzo mało miejsca. Zapewne jedna osoba miałaby problem ze swobodą ruchów... Dwie osoby na tak małym kwadracie to już tłum. Zee oparł na ścianie swoją dłoń, dosłownie tuż obok mojej twarzy...
- Pytałem o coś... Co o tym myślisz? - Takie zachowanie z jego strony bardzo mnie zawstydziło. Po mojej głowie zaczęły krążyć nieprzyzwoite myśli... Ja... On... W zamkniętej przestrzeni... Gdzie za drzwiami znajdują się inni ludzie, niczego nieświadome kobiety i mężczyźni.. Powoli zacząłem się nakręcać i nic nie mogłem poradzić na to, jak mój organizm reaguje na zaistniałą sytuacje.
- Jesteśmy sami. Nie ma z nami innych. Możesz mi teraz śmiało odpowiedzieć...
- Są... Tam... I zapewne słyszą każde słowo które wypowiadamy... A tak poza tym, to co niby mam oceniać, skoro nie masz na sobie ubrań? - Odpowiedziałem dyplomatycznie, wskazując ręką na drzwi by podkreślić, że to co mówię ma sens...
- Cichutko... - Położył palec na moich ustach...
- Nie chcesz przecież, by ktoś Cię usłyszał... - Chłopak zmniejszył między nami odległość, przylegając do mnie całym ciałem...
- Chyba że... to lubisz? Powiedz mi Nunu, lubisz być głośny? Lubisz kiedy inni słyszą? - Zee położył dłonie na mojej klatce piersiowej i jedną ręką zaczął rozpinać guziki okrywającej mnie koszuli...
- Gorąco tutaj, prawda? Oh skarbie, ale dlaczego drżysz? Jest Ci zimno? Daj mi chwilę, to Cię rozgrzeje... A tak przy okazji... Dowiem się w końcu jak mnie oceniasz?
- Seksowny... - Przygryzłem wargę kiedy poczułem jak jego język pozostawia mokry ślad na płatku mojego ucha...
- I właśnie takiej odpowiedzi oczekiwałem. - Odsunął się ode mnie i otworzył zasuwę w kabinie wychodząc...
- Zee... - Szepnąłem po cichu, gdyż zaschnięte gardło pozwoliło mi tylko na tyle...
- Ja idę jeszcze po jakąś bieliznę i skarpetki. Earth stworzył ostatnio linie takich ładnych, bawełnianych bokserek w serduszka. Chcę je mieć! A Ty... Daje Ci czas, abyś się ogarnął. Mokre chusteczki są w mojej torbie, wygląda na to, że możesz ich potrzebować. Spotkamy się przy kasach... - Wzrok chłopaka skierowany był nie na mnie, a bezpośrednio na moje dolne partie ciała...
- Miłej zabawy. - Wręczył mi swoją torbę i zniknał z uśmiechem za drzwiami kabiny.
Chwilę mi zajęło, abym ochłonął z nadmiaru emocji. Dlaczego? Dlaczego tak się dzieje? Nie jestem gejem. Podobają mi się dziewczyny. Tak naprawdę nigdy nie byłem w żadnym związku. Nawet ani razu się z nikim nie pocałowałem...
Z westchnieniem opuściłem przymierzalnie. W tym czasie wszyscy ludzie zdążyli już zrobić zakupy. W rogu kanapy siedziała ta sama grupka dziewczyn, która zauważyły nasze wcześniejsze zniknięcie... Spoglądały na mnie z wypiekami na twarzy mówiąc coś miedzy sobą po cichu... Coś mi się wydaję, że faktycznie mogły słyszeć każde nasze słowo...
Znalazłem przyjaciela w kolejce do kas. Dołączyłem do niego unikając jego wzroku. Przy ladzie powitał nas przesympatyczny chłopak. Nie znam się na modzie, ale Zee był przeszczęśliwy i poprosił nawet kasjera o autograf... Czy aby na pewno był to tylko kasjer?
- Bardzo mocno Ci dziękuję Earth. Jestem Twoim największym fanem. Nie sądziłem, że kiedykolwiek uda mi się z Tobą spotkać... Dla kogoś takiego jak ja, Ty jesteś kimś poza zasięgiem.
Wychodzi na to, że miałem rację... Zee często gadał o nijakim Cielo, więc zapewne to właśnie Earth jest jego ulubionym projektantem...
Dotarliśmy do domu nie wracając do tego co zaszło miedzy nami w butiku...
Byłem bardzo wkurzony na Zee. Znam takich jak on... Jest to typ osoby która myśli, że może wszystko, bo tatuś ma wpływy i miliony bahtów na koncie.
Wpadłem na genialny pomysł, by się na nim zemścić... Nat mi kiedyś zdradził o starszym coś, co mógłbym wykorzystać w ramach pouczenia.
- Ty zabrałeś mnie dzisiaj na miasto, ja zabieram Cię jutro na spacer, co Ty na to? - Chłopak zgodził się od razu.
Oho... Nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że właśnie w tym momencie, podłożył sam sobie kłody pod nogi...
___
CIĄG DALSZY NASTĄPI ♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro