16
~NUNEW'S POV~
Jak już znaleźliśmy się w hotelu, rzuciłem walizkę w kąt pokoju i pierwsze co zrobiłem, to poszedłem przywitać się z łóżkiem. Oj, tak mi dobrze... Nie wiem nawet kiedy mi się przysnęło, ale z objęć Morfeusza obudziło mnie delikatne pukanie do drzwi...
- Proszę, można wejść. - Odpowiedziałem łamanym angielskim pamiętając o tym, że nie jestem w tym momencie w Tajlandii i muszę się przełamać do języka, którego używanie przychodzi mi z wielkim trudem...
Drzwi do mojego pokoju uchyliły się nieznacznie, a do środka wszedł nieśmiało pewien osobnik płci męskiej. Otworzyłem szerzej oczy ze zdumienia, bowiem nigdy wcześniej nie widziałem z bliska ideału piękna... aż do teraz. Wydaje mi się, że jesteśmy w tym samym wieku, możliwe że chłopak może być nawet troszeczkę ode mnie młodszy. Wygląda niewinnie, ale wciąż męsko.
- Rzadko kiedy gościmy tutaj Tajów. Przeważnie każdy, kto na co dzień mieszka w epicentrum słońca, wybiera na wakacje trochę chłodniejsze rejony. - Chłopak może i wyglądał na naście lat, ale jego głos tak mnie zahipnotyzował, że nie potrafiłem odezwać się ani słowem.
- Wybacz moje złe nawyki. Mieszkając parę lat w tym miejscu, zapomniałem o zachowaniu naszej kultury. Nazywam się Tutor Koraphat Lamnoi. Moja mama jest kuzynką P'Aofa. - Nie mogłem oderwać od niego oczu. Mój wzrok błądził od jego białej, rozpiętej do połowy koszuli, do opiętych na zgrabnych pośladkach jeansach...
- Jestem NuNew i póki co, tyle Ci musi wystarczyć. - Chłopak uśmiechnął się słysząc moją odpowiedź i próbował złapać ze mną kontakt wzrokowy. Speszyłem się i uciekłem wzrokiem nieco w dół, nie potrafiąc wytrzymać tego spojrzenia. I to był błąd. W tym samym momencie Tutor oparł się dłonią o framugę na przejściu pokoju i przechylił nieco w moją stronę. Koszula odsłoniła więcej umięśnionego torsu, a ja poczułem gorąc oblewający moje ciało.
- Wydaje mi się jednak, że powinieneś mieć trochę więcej ogłady, Nong. - Tutor podszedł do mnie, cały ten czas patrząc mi bez skrępowania w oczy. Kiedy był tylko dwa kroki przede mną, zrobiło mi się niebezpiecznie duszno...
- Wiem jak masz na imię. Znam też Twoje nazwisko, bo kto by go nie znał, ale tajska kultura wymaga przedstawić się samemu, nieprawdaż? - Przygryzłem nerwowo policzek od wewnątrz, kiedy jego twarz zatrzymała się parę centymetrów przed moją. Widziałem też, jak chłopak raz po raz spogląda na moje usta.
- Nu! Miałeś do mnie przyjść! - Do pokoju wparował bez pukania Natasitt, na co Tutor odskoczył ode mnie w sekundę nie wiedząc co się dzieje.
Nat rozejrzał się po pomieszczeniu nie mając pewności co przed chwilą miało miejsce. Zmarszczył czoło olewając mojego gościa i podbiegł do mnie zarzucając mi ramiona na szyję...
- Jestem głodny! Obiecałeś mi makaron! - Nat spojrzał na mnie z naburmuszoną miną. Zaśmiałem się po cichu uradowany, że przyszedł w odpowiednim momencie.
- A Ty zdrajco obiecałeś, że będziesz ze mną w pokoju. Nie ma Cię tutaj. Uciekłeś sobie do Maxa, zostawiając mnie na pastwę P'Zee! - Odparłem również obrażony.
- Wiem, że i tak mi wybaczysz. A teraz chcę makaron! - Nat oplótł mnie rękami w pasie i oparł swoje czoło na moim ramieniu.
- To... Ja już chyba pójdę. - Oboje z Natem spojrzeliśmy w miejsce, z którego dobiegał głos.
- Kto to był? Wygląda dokładnie tak samo jak mi opisywałeś, że niby tak miałby wyglądać Twój wymarzony chłopak. No... ten drugi wymarzony chłopak zaraz po Zee...
- Chodźmy już, co? - Wymigałem się od odpowiedzi ciągnąć przyjaciela za sobą.
- NuNew, wszystko w porządku? Jesteś chory? - Nat położył dłoń na moim czole sprawdzając czy nie mam gorączki.
- Dziwne. Jesteś czerwony na twarzy i to tak naprawdę mocno. - Spojrzał na mnie podejrzliwie oczekując odpowiedzi na zadane pytanie.
- Kupię Ci też deser! - Zawołałem mając nadzieję że i tym razem to zadziała.
- Taaaak! Będą lody! - Nat klasnął z radością w dłonie, uśmiechając się od ucha do ucha.
W drzwiach natknęliśmy się na P'Zee, który spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach i odsunął się trochę, przepuszczając nas w przejściu. Dopiero kiedy nasza dwójka stamtąd wyszła, P' niepewnie wgramolił się z walizką do naszego o zgrozo! wspólnego pokoju.
___
CIĄG DALSZY NASTĄPI ♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro