12.
~NUNEW'S POV~
- A z nim co? - Ze snu wyrwał mnie głos P'Zee dobiegający z końca korytarza.
- Odpoczywa... Nie budźmy go teraz. Z rana jak tylko wstał to nas ogarnął. Słuchajcie, musimy zacząć mieć jakieś granice, bo NuNew się przy nas zajedzie. Wcale nie tak prosto jest zajmować się pijanymi ludźmi, a on zawsze po imprezach nad nami czuwa i się nami opiekuje. - Uśmiechnąłem się słysząc słowa Nata... Mimo że ciagle sobie dokuczamy, to właśnie Nat jest moim najlepszym przyjacielem. Wiem, że mogę mu w pełni zaufać i wiem też, że gdyby była taka potrzeba, to wskoczyłby dla mnie w ogień. Ja zrobiłbym dla niego zresztą to samo, jest dla mnie jak rodzony brat. Wiem też, że moi przyjaciele zbyt mocno lubią alkohol by z niego zrezygnować. Poza tym zaakceptowałem już fakt, że takie libacje zawsze kończą się według tego samego schematu. Oni są dla mnie jak rodzina, dlatego zawsze im pomogę, nawet jak będą ładować po pijaku swoje tyłki do szafy podróżując do Narnii... Kocham tych wariatów z całego serducha.
- Chyba nie spał. Jak wychodziłem do toalety to widziałem, że przez całą noc miał zapalone światło. Obudzimy go dopiero jak wszystko będzie gotowe... A właśnie, byłbym zapomniał... Gdzie Ty się Zee do cholery jasnej podziewałeś cały wczorajszy dzień i noc? N'Nhu Cię szukał. Poszedłeś gdzieś w pizdu nic nikomu nie mówiąc. A potem, jak NuNew nie mógł Cię znaleźć to wywrócił do góry nogami cały dom i wszczął taką panikę, że Nat również zaczął do Ciebie wydzwaniać. Naucz się Ty bawole, do czego służy telefon proszę, bo następnym razem zrobimy bulion z dziczyzny! Wszyscy się martwiliśmy, wiesz o tym? Ciesz się, że ja nie byłem w stanie, bo bym poszedł w miasto i w końcu bym Cię znalazł, ale wtedy bym Ci takiej siary narobił, że gadali by o Tobie nawet na Grenlandii... - Słyszałem jak P'Max opieprzał Zee i jestem mu za to naprawdę wdzięczny.
No właśnie Max... Dobre pytane mu zadałeś. Też chciałbym wiedzieć dlaczego Zee uciekł, bo chyba inaczej tego nazwać nie mogę.
- Byłem w Pink Diamond, poznałem tam naprawdę fajną dziewczynę. - Okey... Słysząc nazwę klubu nocnego - cofam to co przed chwilą powiedziałem. Jednak wolałbym nie wiedzieć gdzie się podziewałeś... Cofnij... Wróć... Słysząc jego odpowiedź, nieme łzy spłynęły po mojej twarzy... To boli. To naprawdę boli. Posiedziałem tak sobie w ciszy jeszcze z godzinkę dając upust emocjom. Pozwoliłem, by słone krople wypalały mi policzki. Wstałem, ale nie chciałem jeszcze wychodzić z pokoju.
Wiedziałem, że chłopaki szykują dla mnie na dole niespodziankę, więc nie było powodu im tego psuć. Z niechęcią zwlokłem się z łóżka z zamysłem ubrania. Przeraziłem sie na swój widok gdy spojrzałem w lustro.. Obraz nędzy i rozpaczy. Trzeba to jakoś ogarnąć. Wyciągnąłem z komody sprawdzony zestaw naprawczy na specjalne okazje. Podkład, puder i dużo korektoru pod oczy. Piętnaście minut roboty i nie widać jakbym zarwał noc i wypłakiwał się godzinami w poduszkę.
Z salonu zaczęły docierać na piętro smakowite zapachy. Wiedziałem, że to moja ulubiona pizza. Co roku zamawiają ją specjalnie dla mnie bo wiedzą, że najmocniej na świecie kocham pizzę. I wiedzą, że najbardziej lubię spędzać urodziny w domu z przyjaciółmi podczas filmowego maratonu. Nigdy mnie nie zawiedli. Zanim jednak zszedłem na dół, przemyślałem jak mam się zachować w stosunku do P'. Biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw stwierdziłem, że w towarzystwie innych będę się zachowywać jak gdyby nic się nie wydarzyło, a jeżeli uda mi się na chwilę złapać okazję sam na sam, to wtedy z nim szczerze porozmawiam.
Martwi mnie jeszcze kwestia tej całej nowo poznanej dziewczyny. Na tę chwilę fakt jest jeden, że ta dwójka dopiero co się w nocy spotkała. Podejrzewam, że ta laska na sto procent leci na mojego Zee, bo... w sumie każdy, kto ma choć trochę rozumu na niego leci. Pytanie jakie można zadać brzmi bardziej jak "Kto na Zee nie poleci?"
- Sto lat. Sto lat. Niech żyje żyje nam.. Jeszcze raz... Jeszcze raz... - Ten niezręczny moment, kiedy muszę zdobyć się na akt aktorstwa i jak co roku udawać zaskoczonego, żeby zrobić im przyjemność z udanej niespodzianki. Zdmuchnąłem świeczki i zostałem umazany po buzi tortem, bo przecież co to za urodziny, jeśli jubilat nie jest ujebany kremem... Taką mamy zasadę. Dostałem od nich wszystkich wspaniały prezent. Ok, tym razem poczułem się naprawdę doceniony. Mój wymarzony głośnik od JBL sprawił, że po raz pierwszy tego dnia szczerze się uśmiechnąłem. Brawo Wy!
A później działo się to, co lubię najbardziej. Zasiedliśmy na kanapie... Z tym że, tym razem było jednak nieco inaczej. Zawsze na naszych wieczorkach filmowych Hia siedział obok mnie. Kończyło się zawsze tak, że w trakcie któregoś tam filmu zasypiałem wtulony w jego tors, a ten głaskał mnie czule po głowie. Szczerze mówiąc, nigdy nie obchodziło mnie oglądanie filmów. Reszta uważała mnie za największego kinomaniaka, a ja poprostu pragnąłem zyskać tylko trochę atencji i sesji miziania. Nie tylko ja zauważyłem że coś jest nie tak. Pozostała trójka spojrzała pytająco w kierunku starszego, gdy ten zasiadł na drugim końcu kanapy...
***
- Zee, do cholery! Rusz dupsko i odbierz ten telefon, bo nie mogę się skupić na fabule!!! - Max krzyknął na przyjaciela, będąc poirytowany jego brakiem reakcji i wygonił go z salonu, by wyciszył urządzenie. Zee wyszedł z pomieszczenia i trochę go nie było. Podejrzewam, że był zajęty rozmową. Odczekałem dłuższą chwilę i postanowiłem wykorzystać szansę, gdyż nie wiem kiedy znowu nadarzy się ku temu odpowiedni moment. Wstałem i udałem się do tej jednej, jedynej sypialni...
- Hia... Możemy porozmawiać?
- Nie teraz Nhu. Śpieszy mi się. Za moment wychodzę. - Auć... Nie powiem, zabolało, ale... widok nagich, umięśnionych pleców chłopaka zrekompensował mi to nieprzyjemne ukłucie w sercu... z tym że... chwila moment! Gdzie on wychodzi o godzinie 23 w nocy i potrzebuje przebrać się w koszule... i to jeszcze kurwa w moje urodziny?!
- Nalegam. - Nie mogę teraz odpuścić..
- NuNew Chawarin, nie mamy teraz o czym rozmawiać. Nie mam dla Ciebie dzisiaj czasu. - W tym momencie starszy odwrócił się w moją stronę, a moje serce w sekundę rozpadło się na milion kawałeczków. I żeby było na tyle śmiesznie to dodajmy do tego fakt, że stało się to w tak szczególny dla mnie dzień. Taki dostałem dzisiaj prezent...
Zee nie dopiął jeszcze do końca koszuli, ale tyle wystarczyło bym ujrzał coś, czego naprawdę widzieć nie chciałem - znowu. Jego tors pokryty był przez dziesiątki czerwonych malinek. Świeżych i takich... takich wczorajszych. Stanąłem jak wryty patrząc na niego jak zapinana kołnierzyk, zakłada swój najlepszy zegarek i psika się ulubionymi perfumami, których używa tylko na specjalne okazje.
- Nong, stoisz mi w przejściu... Przesuń się na Boga, a nie zagracasz sobą drogę! - Pierwszy raz odkąd się poznaliśmy Hia na mnie krzyknął. Owszem, czasami się kłóciliśmy, podnosiliśmy ton głosu... Ale nigdy nie zostałem przez niego potraktowany w ten sposób. Chyba wiem gdzie idziesz... A raczej do kogo... Straciłem dalszą ochotę na oglądanie filmów, udałem się wprost do swojego pokoju i pół nocy przepłakałem w poduszkę - znowu.
- Nunu... Mogę wejść? - Nad ranem usłyszałem jak Nat dobija się do mojego pokoju. Nie zrobił mi nic złego, więc postanowiłem go wpuścić.
- Chcesz o tym pogadać?
- Ale o czym? - Odpowiedziałem udając że nie wiem o co chodzi.
- Mam prześwity co do wczorajszej nocy... Nie martw się, nikomu nic nie wygadałem. Postanowiłem zachować to dla siebie. Bo wiesz... Zachowanie P'Zee... Ta akcja z kanapą. I jakby Ci to powiedzieć... Wczoraj przez przypadek zobaczyłem jak P' zachowywał się względem Ciebie. Jak się czujesz, jest w porządku? Nie... Ja wiem że to głupie pytanie... Sam nie czułbym się w porządku, jeśli ktoś kogo darzę uczuciem-
-Nat, stop! Skąd niby sobie wymyśliłeś takie bzdury? Jakim znowu uczuciem...?! - Zareagowałem dość szybko i impulsywnie. Wystraszyłem się nie mając pojęcia skąd przyjaciel zna moją tajemnicę. Czy ja jestem aż tak oczywisty?
- Spokojnie, Nunu. Nie płacz więcej, proszę. Wiem że płakałeś. To już drugi dzień. Nie zakryjesz tego makijażem... Wiem to, bo po prostu jestem spostrzegawczy, a Ty jesteś dla mnie najważniejszy. No chodź tu do mnie... no już! - Natasitt wtulił mnie w swoje ramiona i zaprowadził do łóżka. Tej nocy został ze mną, pozwalając mi zmoczyć swoją koszulkę łzami. Zasnąłem, kiedy ten głaskał mnie w uspokajającym geście po plecach...
___
CIĄG DALSZY NASTĄPI ♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro