11.
~NUNEW'S POV~
- Widział ktoś P'Zee? Drzwi od jego pokoju są otwarte... W łazience go nie ma. Nie odbiera ode mnie telefonów... - Zszedłem po schodach do salonu z myślą zjedzenia śniadania i odnalezienia ciemnowłosego. Niestety, widząc w jakim stanie są moi przyjaciele domyśliłem się, że za wiele mi dziś nie pomogą.
Obudziłem się tego ranka z konkretnym planem. Musiałem porozmawiać z P' odnośnie nocnego incydentu. Nie ukrywam, że strasznie boję się tej rozmowy i nie mam pojęcia, do czego może nas ona doprowadzić. Wiem natomiast jedno. Trzeba TO wyjaśnić. Jakby na to nie patrzeć, nie ja zainicjowałem pocałunek. Sam nie mogę uwierzyć w prawdziwość tego zdarzenia. To jak spełnienie moich najskrytszych snów. W dwóch słowach mogę określić o czym tak naprawdę marzę. Zee Pruk - tak nazywa się moje szczęście, mój cel, moje jedyne pragnienie... Zresztą, zawsze nieosiągalne i wpychające mnie w otchłań friendzone... Zostać pocałowanym przez swojego crusha - to jak wygrać szóstkę w totka, albo i lepiej.
Niezbyt mogę się dzisiaj porozumieć z chłopakami. Wczoraj wypili zdecydowanie za dużo. Postanowiłem, że pomogę im się ogarnąć. Jedynie Maxowi udało się jakoś poskładać do kupy i jakimś cudem trafił do sypialni rozwalając się na łóżku. Kiedy wszedłem do pomieszczenia, od razu skierowałem się w stronę okna. Waliło bardziej niż w starej gorzelni. Tak, zdecydowanie trzeba tu wywietrzyć. Nie wiem jak trzyma się Zee, ale Nat zalega na kanapie bez jakichkolwiek śladów życia.
Postanowiłem być dobrym przyjacielem i przykryć go kocem. W międzyczasie wpadłem też na genialny pomysł. Nie byłbym sobą, gdybym nie chciał mu trochę podokuczać. W głębi serca uwielbiam sprzeczać się z Natem i wiem, że on też to lubi, choć się do tego nie przyznaje. Skoczyłem na szybko do łazienki po czarny eyeliner i wymalowałem mu na twarzy wąsy. Zrobiłem mu też stylizację brwi uznając, że najnowszy krzyk mody to monobrew. Kiedy skończyłem swoje arcydzieło zerknąłem na niego z satysfakcją. Byłem już przy drzwiach, ale... zawróciłem, jak zawsze zresztą. No tak... Natasitt i jego zerowa odporność na alkohol.
Tak naprawdę po naszych zakrapianych imprezach, to tylko jego mi szkoda. Reszta z nas potrafi się zawsze jakoś ogarnąć, ale Nat... to już inna historia. Spojrzałem na chłopaka z troską i zakasałem rękawy... Czeka mnie nie lada wyzwanie... Z trudem go podniosłem i zawlokłem do sypialni, układając przepite zwłoki na łóżku. Pół sukcesu za mną... Udało mi się ściągnąć z niego koszulkę. Poszedłem do łazienki po miskę i ręcznik i obmyłem delikatnie tors przyjaciela z lepkiej, alkoholowej mazi. Naciągnąłem na jego czyste już ciało świeży T-shirt i wróciłem do salonu posprzątać to, co Nat zostawił na podłodze. Następnym razem osobiście dopilnuje, by ten nie upił się zbyt mocno i nie zafajdolił nam paneli. Nie bawią mnie takie niespodzianki.
A'propo niespodzianek... Przypomniało mi się, że jutro jest dla mnie bardzo ważny dzień. Mam nadzieję, że chłopaki się postarają.
Kiedy wysprzątałem nasze mieszkanie na błysk, był już wczesny wieczór. Z pozostałą dwójką wciąż ciężko mi się było dogadać. Przygotowałem dla nich lekkostrawny posiłek z myślą, że dzięki temu pozbędą się kaca. Trochę się zmartwiłem, gdyż P'Zee przez cały ten czas nie odebrał ode mnie telefonu, co nigdy wcześniej się nie zdarzało. Nawet jak nie odbierał od razu, to chwilę potem zawsze oddzwaniał.
Nie mogłem zasnąć, kiedy ten nie dawał znaku życia. Tysiące czarnych scenariuszy przechodziło mi przez głowę... Strach, że coś mogłoby mu się stać mnie paraliżował. Po raz pierwszy w życiu Hia nie wrócił do domu. Wiem to, bo nie spałem całą noc w oczekiwaniu aż drzwi wejściowe sie otworzą, a obiekt moich westchnień pojawi się ponownie przed moimi oczami...
Hia, gdzie Ty się znowu podziewasz, co?
___
CIĄG DALSZY NASTĄPI ♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro