Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1.

~NUNEW'S POV~

Do dziś wspominam dzień, który pozostanie w mej pamięci do końca życia. Wysiadłem z pociągu i zmierzałem nieznanymi mi dotąd uliczkami po centrum Bangkoku.

W zeszłym miesiącu wysłałem swoje demo do wytwórni, która nie była co prawda zbyt popularna, ale aktualnie szukali artystów w celu stworzenia muzycznego projektu, cokolwiek by to miało znaczyć...

Tak naprawdę miałem pewne obawy. Nie wiedziałem co mnie czeka i nie oszukujmy się, nikt nie lubi tego uczucia. Nie wiem też, czy moje zdolności grania na perkusji są na tyle dobre, że sprostam powierzonej mi funkcji. Tak naprawdę moja przyszłość jest jedną, wielką niewiadomą. Moje dzisiaj, a także jutro spoczywa w rękach jednego mężczyzny.

Wciąż nie mogę uwierzyć, że dostałem od losu tak ogromną szansę. Nie mogę jej zmarnować bez podjęcia wcześniejszej próby. Dostałem adres, gdzie miałem się udać ze swoimi walizkami. W kontrakcie było wyraźnie zaznaczone, że wszyscy członkowie zespołu mieszkają razem.

Niepewnie włożyłem klucz do zamka i uchyliłem drzwi. Od progu powitał mnie chłopak mojego wzrostu. Wydaje mi się też, że możemy być rówieśnikami. Przedstawił się on jako Natasitt Uareksit. Po pierwszym wrażeniu jakie na mnie wywarł nie miałem pewności czy się dogadamy... Wiecie jak to jest, że swój wszędzie rozpozna swego? Od razu wyczułem w nim konkurencję. Znam ten błysk w oku, zawadiackie spojrzenie i pozę słodziaka.

Przywitałem się grzecznie i odstawiłem pakunki we wskazane miejsce. Nie wiedziałem jak zacząć rozmowę będąc pod wrażeniem jego charyzmy. Podróż bardzo mnie zmęczyła. Najchętniej zrobiłbym sobie w tym momencie krótką drzemkę. Leniwie pokonałem kilka kroków w kierunku fotela, by zaznać choć trochę odpoczynku. Niestety, moje plany zostały pokrzyżowane przez burczenie w brzuchu, które było tak głośne, że przez chwilę zrobiło mi się głupio. Miałem świadomość, że te dźwięki słychać w całym mieszkaniu. Aby zmniejszyć zażenowanie, w kilka sekund znalazłem się przy lodówce. Otworzyłem drzwiczki z nadzieją, że znajdę coś pysznego, aczkolwiek jedyne co znajdowało się w środku to światło... Wydąłem usta w podkówkę, to było takie smutne... A więc to tak witasz swoich gości hmmm?

- Nat... Czy masz może coś do jedzenia? Jestem padnięty i głodny...

Zero reakcji i totalna ignorancja, co za typ...

- Natassit! NuNew jest głodny i potrzebuje w trybie natychmiastowym napełnić swój brzuszek. Niuniusiowi BARDZO, ale to BAAARDZOOO chce się jeść... Proszę, daj mi coś dobrego! Proszę, prooooszę daaaj mi... -  Podbiegłem do chłopaka który siedział na kanapie, będąc totalnie niewzruszony moim wołaniem... Stanąłem za nim zarzucając mu ręce na szyję...

- Nakarmisz mnie? - Szepnąłem wprost do ucha nowo poznanego kolegi, na co ten zachłysnął się aktualnie spożywanym napojem.

- Głodny czego? Oj biedulku... -  Pogłaskał mnie czule po głowie i roześmiał się głośno zerkając na mnie z niedowierzaniem...

- Co byś chciał hmm? Może mam Ci dać trochę bananowego mleczka? Choć jak tak na Ciebie patrzę to myślę, że raczej wolisz świeżo ubitą śmietankę... - Odwrócił niespodziewanie głowę w moją stronę tak, że nasze nosy znalazły się w odległości dosłownie kilku centymetrów...

- Cholera Nat! - Odskoczyłem od niego jak poparzony, będąc w szoku spowodowanym nagłą bliskością...

- Ej spokojnie, żartuje przecież... Słuchaj, też jestem tutaj dopiero od kilku dni... I zaufaj mi, że lepiej będzie dla nas wszystkich, jeśli pod żadnym pozorem nie będę dotykał garnków. Nie mamy jeszcze w tym mieszkaniu zainstalowanego czujnika dymu i zraszaczy... Nie chciałbyś chyba zamienić się w skwarki... Jadam na mieście, czasami Zee coś ugotuje - to mu podbieram... Tam w szafce po lewej od strony lodówki masz różne przekąski. Możesz się częstować... - Ta odpowiedź mnie jednak nie usatysfakcjonowała...

- Coś normalnego proszę... No dalej... Chciałbym zjeść Pad Kra Pao... Zbieraj dupę, jedziemy do sklepu...

Chłopak wyraźnie nie był zachwycony tym pomysłem, ale podniósł się z kanapy, zarzucił różowy sweterek na barki i sięgnął po kluczyki leżące obok szafki na buty... Podszedł do mnie muskając przy tym delikatnie palcami mą dłoń...

- Nie boisz się? - Zapytał szeptem, owiewając ciepłym podmuchem moje ucho... Odsunął twarz wciąż jeszcze będąc blisko mnie...

- Ej Ty! Co jest z Tobą nie tak?! -  Pisnąłem niemęsko odskakując na kilka... No dobra, na kilkanaście metrów...

- Ty mnie tego nauczyłeś... Ubieraj buty, bo zaraz nigdzie Cię nie zabiorę... - Prychnąłem w odpowiedzi i podążyłem za nim do auta.

W 7-Eleven zrobiliśmy naprawdę duże zakupy używając złotej karty, którą dostałem od ojca na właśnie tego typu wydatki. Kiedy wróciliśmy do domu i powyjmowaliśmy wszystko z toreb, walnąłem sobie z otwartej ręki prosto w czoło... O jednej rzeczy zapomniałem, w sumie dość istotnej... Ja też nie umiem gotować... Co teraz? Natasitt zaczął się głupkowato uśmiechać, co poirytowało mnie jeszcze bardziej...

- Albo czegoś zapomniałeś włożyć do koszyka albo... Hmmm... Nie lepiej było schować swoje ego w kieszeń i wziąć coś gotowego na wynos?

- Oj zamknij się już! Jestem w tym lepszy od Ciebie...

- W takim razie pokaż co potrafisz bejbe... - Posłał mi całusa i schował się za drzwiami, zostawiając mnie samego z obowiązkiem przygotowania posiłku. W sumie, sam się w to wpakowałem dając się tak łatwo sprowokować...

Nie jestem jakiś kreatywny... Będąc świadomy moich kulinarnych zdolności, to o bazyliowym kurczaku możemy zapomnieć. Jedyne co potrafię przygotować to ryżowy omlet, więc stwierdziłem, że w tym przypadku będzie to najlepsza opcja. Jestem z siebie zadowolony, bo nawet mi coś z tego wyszło... Wziąłem dwa talerze z pachnącą kolacją i położyłem jeden na stole wprost przed nowym znajomym...

- Okey, myślałem że blefujesz... Zwracam honor... - Udało się! Jeden zero dla mnie...

- Mmm... Naprawdę smaczne... -  Uśmiechnąłem się będąc z siebie cholernie dumny. Lepiej tylko, żeby w najbliższym czasie Nat nie wchodził do kuchni bo może się troszeczkę zdziwić...

Włączyliśmy jakiś film na Netflixie i przez cały ten czas ze sobą rozmawialiśmy. Nie sądziłem, że uda nam się załapać tak dobry kontakt i to w tak szybkim tempie. Najwyżej później będę się martwić tym, że będzie sprzątał mi sprzed nosa najlepsze laseczki... Potem coś wymyślę w tej kwestii... Jakiś system zaklepywania by się przydał, czy coś w tym stylu... Rywalizacja musi opierać się na uczciwych zasadach ale teraz, walić to...

Była już godzina 3 w nocy, kiedy usłyszałem jak ktoś wchodzi do mieszkania. Byłem bardzo ciekawy kim jest tajemniczy gość... Minęła chwila, ale ta osoba nadal nie przyszła się z nami przywitać...

- CHOLERA NAT! CO JA CI MÓWIŁEM O PATELNIACH, GARNKACH, CZAJNIKU I NOŻACH?!! -  Podskoczyłem wystraszony nie spodziewając się takiego wrzasku dobiegającego z... o kurde.... z kuchni...

- I DLACZEGO CAŁY KOSZ JEST ZAWALONY JAJKAMI JA SIĘ PYTAM?! NAT! JAJA SOBIE ZE MNIE ROBISZ CZY CO?! - Zerknąłem nieśmiało na chłopaka.

- Upsi... Oddawaj fartucha bo nie zasłużyłeś... - Powiedział Nat po cichu, wytykając mi język...

- NAT NIE NO SERIO! CO TO MA BYĆ DO DIABŁA?! JAJKA NA PODŁODZE SMAŻYŁEŚ CZY JAK? SAM TO BĘDZIESZ SZOROWAŁ! - W drzwiach najpierw pojawiła się przypalona patelka, potem ręką która tą patelnię trzymała, a na końcu do pokoju wszedł chłopak o wiele wyższy ode mnie...

- CO JA CI MÓWIŁEM?! PRZECIEŻ ZGODZIŁEM SIĘ NA TO, ABY... -  Ciemnowłosy odsunął dowód rzeczowy zbrodni którą popełniłem w kuchni z wysokości swojego nosa, tym samym ukazując twarz... Cholernie przystojną twarz. Urwał wypowiedź w pół słowa patrząc na mnie z zaciekawieniem...

Wszedł do środka, rzucił brudną patelkę na kolana Nata, na co ten od razu zaprotestował...

- Ej ale to nie ja!

Nowo przybyły nawet nie spojrzał w kierunku swojego kolegi. W momencie kiedy pojawił się w przejściu, nawet na chwilę nie spuścił mnie z zasięgu wzroku. Ja również odwzajemniłem spojrzenie. Może nawet trochę zbyt bezczelnie, bo nie powinno się patrzeć nieznajomym prosto w oczy przez dłużej niż pięć sekund... Podszedł do mnie i jak gdyby nic, uklęknął przede mną na jedno kolano. Jego dłoń przesunęła się wyżej, odgarniając niesforny kosmyk moich włosów za ucho...

- A Ty to kto? - Nie potrafiłem wykrztusić z siebie ani słowa...

- Jestem Zee Pruk. Dasz radę zapamiętać? - Nie zważając na moje milczenie chłopak przejął inicjatywę przedstawiając się pierwszy. Puścił do mnie oczko i podniósł ciało z podłogi, otrzepując przy tym dłońmi kurz ze spodni...

Rozejrzał się po pomieszczeniu, dokładnie skanując wzrokiem przyniesione przeze mnie bagaże...

- Twoja? Aof mówił że grasz na bębnach, więc skąd akurat to się u Ciebie wzięło? - Zapytał, wpatrując mi się wyczekująco w oczy. Oblizał wargi i zaśmiał się pod nosem kiwając na boki głową...

- Mogę? - Nat szturchnął mnie w ramię wybudzając mnie tym samym z transu. Dzięki temu drobnemu gestowi zorientowałem się, że ktoś coś do mnie mówi i czegoś ode mnie chce i wypadałoby w jakiś sposób zareagować. Wyraziłem więc zgodę kiwnięciem głowy.

Starszy wziął do ręki gitarę i zaczął coś na niej brzdąkać. W swoich białych, obcisłych rurkach i hawajskiej koszuli wpuszczonej nonszalancko w spodnie wyglądał olśniewająco. Uroku dodawały mu trzy guziki, które prawdopodobnie z pośpiechu zapomniał zapiąć...
Wyglądał naprawdę pięknie. Mógłbym powiedzieć - prawie jak anioł, ale wewnętrznie czułem że to tylko pozory... Skoro jest przystojny jak diabli, to na pewno ma w sobie czorcie geny... albo chociaż tajemniczy, piekielny pokój z czerwonymi ścianami i łańcuchami przymocowanymi do łóżka...

Obserwowałem jak jego zgrabne palce zwinnie łapią odpowiednie akordy... Jak zamyka oczy, oddając całego siebie muzyce... Nie mogłem odwrócić od niego wzroku... Byłem zahipnotyzowany jego osobą...

Niespodziewanie zmienił akord i przeszedł płynnie w inną piosenkę. Kiedy z jego ust wyleciały pierwsze słowa, przepadłem...

Kiedy doszedł do refrenu, nie mogłem się powstrzymać i połączyłem nasze głosy w jedność, czego tamten zupełnie się nie spodziewał. Otworzył szeroko oczy ze zdumienia i uśmiechnął się promiennie w moją stronę...

- Okey... Nadajesz się... - Przygryzł wargę w seksowny sposób, dokładnie skanując wzrokiem moje usta... Przez tą chwilę zrobiło mi się naprawdę gorąco... Co się ze mną dzieje do cholery? Dlaczego tak reaguje?

- Nong... Zdradzisz mi w końcu jak się nazywasz?

- NuNew Chawarin.

- "Cause you are the one, cause you are my heart
Cause you are my dream that's coming true.."

- Mówiłeś coś? - Usłyszałem jak Zee nuci pod nosem melodię, której nigdy wcześniej nie słyszałem... Tych słów nie kojarzę też z żadnej znanej mi dotychczas piosenki...

- Co? Nieee... Nic takiego...

Cholera... Dam się zabić za jego uśmiech i oczy tak śliczne, jakich jeszcze w życiu nie widziałem. Pierwszy raz widzę tak czarującego mężczyznę. A może w rzeczywistości jest księciem? Ah mój książę, co mnie zwiąże... Nie, stop!... Raczej jest czarownikiem, skoro tak szybko dałem się omamić. Albo jakąś wiedźmą... Na stos go za te czary!

- Ekhm... Nie przeszkadzam? -  Ni stąd ni zowąd, obok nas pojawił się zirytowany Nat. Na bluzę miał zarzucony fartuszek w kolorze lawendy z motywem białych, puchatych chmurek, a jego ręce zdobiły silikonowe rękawiczki z niebieskim puszkiem. Będąc tak pochłonięty Zee - nawet nie zarejestrowałem momentu, w którym Natasitt zniknął, a teraz pojawia się tutaj ponownie wyglądając przy tym tak uroczo. Czy On aby na pewno jest facetem? W tym wdzianku nazwałbym go raczej tęczową wróżką. Muszę to później sprawdzić w łazience.

- W związku z tym, że kazałeś mi sprzątać kuchnie po tym całym pobojowisku... - Chłopak spojrzał się na mnie z mordem w oczach...

- ...Zabieram Ci teraz NuNew... Niech weźmie odpowiedzialność za to, co uczynił. - Nat podszedł do mnie i pociągnął mnie za sobą w stronę kuchni.

- WY DWAJ STAĆ I WRACAĆ DO POKOJU! NIE UFAM WAM! JEDEN LEPSZY OD DRUGIEGO! Nat, już ja znam Twoje możliwości... Nu, Ty jak widzę też nie jesteś lepszy... Jeszcze coś rozwalicie, a kaucja przewyższa koszty wynajmu... - Krzyk księciunia przemienił się w westchnienie kiedy dosłownie wypchnął nas za drzwi... Cała magia prysła w sekundę.

- Sam się tym zajmę... - Dodał na odchodne.

___

CIĄG DALSZY NASTĄPI ♡

p.s dajcie znać, czy zostaniecie 💜

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro