•12•
– Chodź, chcę ci coś pokazać – Yuuri pociągnął Rosjanina w stronę mostu.
Na dworze było chłodno i wietrznie, ale żadnemu nie przeszkadzało to w pójściu na długi spacer.
– Uh – westchnął z bezradności Plisetsky. Nie miał nic do gadania w starciu z silną ręką Katsukiego, która trzymała go mocno za cztery palce.
Mimo że, po drodze mijała ich spora ilość ludzi, którzy czasem zerkali dziwnie na ich złączone palce, to i tak Yuriemu zdawało się to nie przeszkadzać.
Był w Hasetsu zwykłym obcym, nie musiał przejmować się opinią innych ludzi. W dodatku, wcale nie przeszkadzała mu ciepła dłoń Japończyka, który trzymał go tak jakby ten, miał mu zaraz gdzieś uciec.
– Hej, co to za kwaśna mina? – spytał, obracając go przodem do siebie. Stali już na moście i Yurio poczuł się nieco dziwnie, przyciśnięty do balustrady, gdzie pod nim płynęła rwąca rzeka, która kilkaset metrów dalej wpadała do Oceanu.
– Eh, możesz mnie już puścić – mruknął – Nie wydaje mi się, by to w jakiś sposób mi pomagało – dodał nieco ciszej. I mimo że, był pewny iż brunet dokładnie go usłyszał, to i tak nie zrobił tego o co prosił Yurio.
– Patrz jak ładnie – powiedział Katsuki i wskazał na lecące mewy.
– Te w Petersburgu są głośniejsze – szepnął, zapatrując się na Ocean. Westchnął głęboko i odwrócił plecami do chłopaka. Oparł łokcie na balustradzie i pochylił do przodu.
Nagle wokół nich zrobiło się dziwnie pusto, ale żadnemu to nie przeszkadzało.
– Ty też kiedyś byłeś głośniejszy – burknął pod nosem Yuuri, ale dopiero po chwili dotarł do niego sens wypowiedzianych słów. Plisetsky rzucił mu spojrzenie pełne nienawiści, które teraz nie było już tak samo puste, jak na początku jego pobytu w Hasetsu.
– Może nie pojedziesz na Grand Prix? – spytał nagle, unikając wzroku Japończyka. Blondyn znów zwrócił się w kierunku rozpościerającego się horyzontu.
– Czemu miałbym nie jechać, po tym jak przygotowywałem swój program cały rok? – odpowiedział pytaniem i powoli, i bardzo ostrożnie położył ręce na talii chłopaka.
Yuri cały zadrżał pod wpływem dotyku Katsukiego, który najwyraźniej był bardzo zadowolony z tego jaką wywołał u niego reakcję.
– Bo nie chcę zostać tu sam – wyszeptał pod nosem i spuścił nieco głowę na dół. Bał się spojrzeć w oczy drugiemu chłopakowi.
– Dlatego, pojedź ze mną – mruknął mu do ucha, a Yuri sam przestraszył się tym, w jaki sposób reagował na Japończyka. Już od jakiegoś czasu, czuł, że jego nastawienie do chłopaka trochę się zmienia. Ich relacja staje się bliższa, a ostatni wybryk Katsukiego na lodowisku wcale nie ułatwił mu zachowania spokoju.
Zauważał te niewinne gesty ze strony chłopaka, który udawał, że całkiem nieświadomie muska palcami jego, albo przez przypadek ociera się o jego ramię, nogę, szturcha kolanem. Wszystko było okryte dwuznacznością, a on na siłę próbował wmówić sobie, że jest inaczej.
Dziwne było, że jego rzadka choroba, z której myślał, że już nigdy się nie wyleczy, zbliżyła ich do siebie.
Nie przyjechał do Hasetsu przecież po to, by zakochać się w starszym chłopaku, swoim odwiecznym rywalu, ale też ostatniej osobie, do której mógł się zwrócić o pomoc. Bo nie miał już nikogo.
Nie miał tylko pewności, czy Yuuri nie robił tego wszystkiego jedynie z litości. Za wszelką cenę chciał pomóc mu wyjść z choroby, ale mógł zachowywać się w ten sposób, tylko po to, by go wyleczyć.
Nie wiedział, czy każdy jego gest nie jest dokładnie przemyślany i zaplanowany. Może chłopak obstawiał sobie za cel rozkochanie go w sobie, by nauczyć go na nowo czuć. Ale Yurio wiedział, że po uczuciu uniesienia w miłości, przychodzi zawód i rozczarowanie. Pozostawiając po sobie ból, tęsknotę i łzy.
Dlatego za wszelką cenę, nadal próbował stłumić w sobie to wszechogarniające uczucie, które żywił do Katsukiego.
– Nie mogę z tobą jechać – wyszeptał – Przykro mi – Wiedział, że tak będzie dla nich lepiej. Zarówno dla niego samego, jak i dla Yuuriego, który oszczędzi sobie trudu w rozkochaniu go na siłę. Może przynajmniej będzie miał czyste sumienie.
Japończyk odwrócił go przodem do siebie i spojrzał mu prosto w oczy. Yuri poczuł jak czerwień napływa mu do twarzy.
– Dobrze, rozumiem – wyszeptał i skinął lekko głową – Pomyślałem, że chwilowa zmiana otoczenia mogłaby ci pomóc.
– Naprawdę myślisz, że powrót tam gdzie wszystko się zaczęło, polepszy mój stan? – spytał z pełnym wyrzutu spojrzeniem.
Lekko chwycił nadgarstki Katsukiego, który przez cały czas trzymał jego biodra i odciągnął je od siebie. Japończyk nie czuł się urażony, chyba zaczęło do niego docierać to, co chciał mu przekazać Yurio.
Tylko, że blondyn nie chciał tak jednoznacznie odtrącać chłopaka, jednak widział w jego oczach, że ten już zrozumiał.
Robił to z wielkim bólem, nie tylko psychicznym, bolało go wszystko, głowa, brzuch, serce. Wszystko na raz.
***
– Kici, kici – mruczał Yuuri, próbując bezskutecznie namówić Otabeka, by do niego podjechał na tych swoich małych i piszczących kółeczkach.
– Źle to robisz – mruknął znudzony Yurio, który leżał jak placek na łóżku Japończyka i przyglądał się jego poczynaniom. Z ociąganiem zsunął się z posłania i przycupnął na podłodze, obok chłopaka – Taś, taś, taś Ota-bek – zawołał, ale walizka ani drgnęła. Rosjanin zmarszył bwri w zdumieniu i przysunął się nieco do bagażu – Otabek, chodź tutaj – powiedział bardziej rozkazującym tonem, ale walizka nic sobie z tego nie robiła.
– Czekaj, może posłucha Viktora – zaproponował Katsuki i zerwał się z podłogi, chwytając większą walizkę po obu stronach. Schował za nią twarz i zmienił głos na bardziej poważny – Otabek, do kółka! Ale już! – zawołał, ale mniejszy bagaż pozostawał niezwruszony.
Yuri niewiadomo czemu uśmiechnął się do siebie, na widok chowajacego się za bagażem Katsukiego.
– Nie jesteś zbyt przekonujący – parsknął pod nosem – I nie tylko w tych sprawach – wyszeptał tak, żeby chłopak go nie usłyszał.
Podpełzł bliżej Otabeka i zaszedł go od tyłu, chwytając po obu stronach – Nie będziesz mi rozkazywać – mruknął i także postarał się nieco zmienić głos.
Yuuri wychylił się zza walizki i spojrzał na schowanego za Otabekiem chłopaka, który chyba bawił się w najlepsze.
– Yuri? – spytał zdziwiony.
– Chyba mnie z kimś pomyliłeś – warknął – Nazywam się Otabek, już zapomniałeś? No tak, mogłem się tego spodziewać – westchnął zawiedziony.
– Dlaczego mnie ranisz? – spytał Viktor, a Yuuri razem z walizką podsunęli się bliżej, odwróconego 'plecami' Otabeka.
– Byłem dla ciebie jedynie jednonocną przygodą, wiedziałem – wyjakał, a Yuuri zmarszczył brwi. Spojrzał pytająco na Rosjanina, który ze zniecierpliwieniem przewrócił oczami.
– Nie czytałeś ostatniego rozdziału? – spytał z wyrzutem, wychylając się zza walizki. Yuuri wzruszył ramionami i pokręcił głową. Jakoś nie bardzo interesowały go gejowskie ficzki, gdzie bohaterami były dwie walizki. Co one sobie wkładały? – Eh, Otabek pokłócił się z Viktorem o to, że ten wrócił pijany do domu i chciał się z nim kochać, nie pamiętając nawet jego imienia – wytłumaczył mu pobieżnie.
– To co ja mam zrobić? – spytał z wyrzutem Japończyk. Spojrzał na trzymaną walizkę, próbując sobie wyobrazić, jak bagaż chwieje się na swoich małych kółkach, gdy jest pijany.
– Musisz załagodzić sytuację, spraw by Otabek się odobraził – westchnął Yuri.
– Nie wiem co siedzi w twojej głowie – jęknął powoli rozdrażniony chłopak. Wizja bawienia się w gejowskie walizki nie napawała go szczęściem.
– Improwizuj – warknął Rosjanin i schował się za Otabekiem – Nie podchodź do mnie! – krzyknął, znów zmienionym głosem.
Katsuki wywrócił oczami i podjechał kawałek Viktorem, którego kółka piszczały niemiłosiernie.
– Za późno – westchnął i trącił lekko Otabeka.
– Nie dotykaj mnie – warknęła mniejsza walizka i odsunęła się ostentacyjnie, na tyle ile zwykła walizka może być ostentacyjna.
– No, Beka nie bądź taki. To był jednorazowy wybryk – westchnął Yuuri.
– Palancie, miałeś załagodzić sytuację, a nie przyznawać się do zdrady! – krzyknął Yurio zza Otabeka.
– Chciałeś improwizacji! Zaraz zrobię wielką improwizacje jak Konrad w Dziadach! Dopiero się rozkręcam! – Nie dość, że Yuuri bawił się z nim w te chore walizki, to ten jeszcze wybrzydzał. Jak nisko musiał upaść, by temu chłopakowi się polepszyło?
– A teraz jeszcze na mnie krzyczysz! To ja powinienem wrzeszczeć, zdradziłeś mnie Viktor! Nie ma już dla ciebie miejsca w moim sercu! – krzyknął, a ręka Yuriego powoli wysunęła rączkę walizki – Grrr – zawarczał.
– Beka, nie zdradziłem cię, przepraszam jeżeli dałem ci tak pomyśleć. To już się nigdy nie powtórzy, obiecuję! – odkrzyknął Yuuri i podjechał jeszcze bliżej, znów stukając się walizką. Yurio wychylił nieco głowę zza Otabeka i spojrzał mu prosto w oczy, w których ten zobaczył tyle sprzecznych emocji, które targały chłopakiem.
– Właśnie, że tak – wyszeptał blondyn, ciągle nie odrywając spojrzenia od niebieskich oczu Katsukiego, które przyglądały mu się z ciekawością.
– Kiedy? W jaki sposób? – dopytywał, trzęsąc ze zniecierpliwieniem walizką.
– Wtedy, gdy podjąłeś decyzję o wyjeździe na zawody i zostawieniu mnie samego – wyszeptał smutnym głosem i oderwał wzrok od szeroko otwartych oczu chłopaka, który postawił Viktora na ziemię.
– Huh – westchnął jedynie, odsunął walizkę na bok i pochylił się nad Otabekiem – W takim razie, jedź ze mną Yu-rio – wyszeptał i jedną ręką odgarnął chłopakowi włosy za ucho. Blondyn spojrzał na niego, a w jego oku coś błysnęło.
– Przekonaj mnie – powiedział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro