•2•
Yuuri już od dłuższego czasu nie mógł zasnąć. Warunki miał, no cóż, surwiwalowe, bo Yurio rozgościł się na jego wygodnym łóżku, a on sam musiał spać na podłodze.
Jutro trzeba ustalić jakieś zasady – pomyślał.
Co najśmieszniejsze, nawet Viktor miał lepiej od niego, bo przynajmniej leżał sobie na dwóch ogromnych poduchach.
Nie dość, że bezuczuciowy, to jeszcze świr.
Z powodu bezsenności jaka towarzyszyła mu odkąd pamiętał, miał czas na rozmyślania. Dokładnie analizował ten dzień od początku, kiedy to z rana spotkał znajomego Rosjanina przed Ice Castle.
Nadal nie do końca mógł uwierzyć, że to się działo naprawdę.
Podniósł się na łokciach, by spojrzeć czy chłopak nadal leży zawinięty na łóżku. Już myślał, że to on ześwirował, ale nie, faktycznie blondyn cały czas spał sobie smacznie.
Włosy miał związane, ale Yuuri jedynie mógł sobie wyobrazić jak musiał wyglądać chłopak po przebudzeniu w rozpuszczonych.
Nagle Yurio przewrócił się na bok, tak, że teraz Japończyk mógł zobaczyć jego twarz. We śnie wyglądał tak spokojnie i niewinnie. Szkoda tylko, że nie był taki za dnia.
Mimo długich włosów oraz mocniejszych rysów twarzy, Plisetsky nadal przypominał tego samego piętnastoletniego chłopaka.
– Przestań się na mnie gapić i idź spać – Odezwał się nagle Rosjanin, a Yuuri poczuł jak zimne krople potu spływają mu po plecach.
– J-jak długo nie śpisz? – wyjąkał zażenowany chłopak. Miał ochotę zapaść się pod ziemię, albo przynajmniej ukryć pod kołdrą.
– Cały czas. Cierpię na bezsenność – mruknął pod nosem, ale nadal nie otworzył oczu. Yuuri opadł na miękkie posłanie i westchnął głęboko.
– Ja też, czasem udaje mi się zasnąć na godzinę lub dwie – wyszeptał i założył ręce za głowę – Skąd wiedziałeś, że na ciebie patrzę? – spytał po chwili i odwrócił się w stronę chłopaka.
– To nic trudnego, gdy przez rok nie masz kontaktu z innymi ludźmi. Po takim czasie od razu wyczujesz czyjś wzrok na sobie – wyjaśnił cicho, ale Yuuri nadal nie do końca rozumiał o co chodziło blondynowi.
– Jesteś... – zaczął szatyn, ale zawahał się na moment. W tej samej chwili Yurio otworzył oczy i popatrzył się wprost na niego.
– No jaki? Nienormalny? Wynaturzony? – prychnął i uśmiechnął się złośliwie.
– Po prostu, inny – Dokończył chłopak i odetchnął głęboko.
– Wiesz, minęły trzy lata odkąd w miarę normalnie ze sobą rozmawialiśmy. Ludzie się zmieniają i te sprawy... – Przewrócił się na plecy i zaczął bawić się kosmykiem swoich włosów, zaplatając go sobie o palce.
– Nie chodzi mi o wiek – mruknął nadąsany i ponownie opadł na pościel.
– W takim razie, o co. Bądź ze mną szczery, Yuuri Katsuki – mruknął i zaciągnął nieco melodyjne jego imię.
– Nie jesteś taki, złośliwy i ironiczny. Po prostu nadal chcesz stwarzać pozory, tak by inni myśleli, że się nie zmieniłeś, ale ja to widzę.
– Co ty pieprzysz, bezsenność ci nie służy – burknął, ale w tym Yuuri także wyczuł pewien fałsz.
– Znów to robisz – prychnął – Udajesz, że jesteś na mnie wkurzony.
– Nawet nie wiesz jakie to trudne uczyć się wszystkich emocji na nowo. To tak jakbyś nagle zapomniał jak się chodzi, a kazaliby ci wystartować w maratonie – powiedział po kilku minutach milczenia.
Blondyn przez cały czas leżał na plecach, nie miał odwagi popatrzeć teraz w twarz Yuuriemu, który bezceremonialnie go zdemaskował – Jeszcze nikt tego nie zauważył. Ty jesteś pierwszy – dodał już nieco ciszej.
– Nie martw się. Zapewne twoi bliscy tego nie zauważają, bo widzą cię codziennie. Dla nich jesteś taki sam jak zawsze. Ostatni raz spotkałem cię rok temu i to jedynie przelotem, bo nie pojawiłeś na bankiecie – mruknął.
– Masz rację, nie zauważają – powtórzył za nim i spochmurniał.
– Jak to się stało, że zachorowałeś? – spytał, gdy znów między nimi zapanowała niezręczna cisza.
– Myślę, że byłem chory już kiedy po raz pierwszy tu przyjechałem. Wtedy, gdy mieliśmy zmierzyć się na zawodach w Ice Castle. Ale miałem dopiero piętnaście lat wszyscy powtarzali mi, że mój charakter jest w tym wieku bardzo rozchwiany.
W dodatku, w dużej mierze do mojej choroby przyczynili się Yakov i Lilia, tak przynajmniej mówi mój terapeuta – Yuuri słuchał uważnie drugiego chłopaka, próbując zapamiętać wszystko, co ten ma mu do przekazania. To także świadczyło o tym, że Yurio zmienił się w pełnym wymiarze. Kiedyś, nigdy by się przed nikim nie otworzył w takim stopniu.
– Twoi trenerzy? Nie rozumiem – wyszeptał pod nosem Japończyk, jednak nawet się nie odwrócił by spojrzeć na chłopaka.
– Z dnia na dzień wymagali ode mnie coraz więcej. I nie byłbym sobą, gdybym teraz na to narzekał. Jestem wytrzymały i ośmio godzinny trening to dla mnie nic takiego.
Ale tu chodziło o coś innego, bardziej na tle mentalnym niż fizycznym. Lilia cały czas powtarzała mi, bym przed treningiem wyzbył się wszystkich emocji, podczas prób krzyczała na mnie, że za bardzo okazuję siebie w tańcu. Bo to właśnie podczas niego, mam tworzyć nową historię swojej osoby.
– Zawsze myślałem, że jest popieprzona – parsknął i w końcu odważył się podnieść wzrok na blondyna, który o dziwo także mu się przyglądał.
– Yakov wcale nie był lepszy. Jego głównym mottem było Po trupach do celu. Każdego dnia uświadamiał mi, bym nigdy nie przejmował się innymi. Zaszczepił we mnie czysto egoistyczny wizerunek, który towarzyszy mi aż do dziś i nie wstydzę się do tego przyznać. Prawdą jest też, że zapomniałem co to jest wstyd – wyznał i zamilkł.
Yuuri przez długi czas się nie odzywał. Nie wiedział nawet co mógłby powiedzieć w takim momencie.
Może nawet lepsze było milczenie, niż bezsensowne pocieszanie.
– W jaki sposób można wyleczyć tą... A-atrofię? – spytał w końcu, podpierając się na łokciu.
Yurio pokręcił głową i westchnął.
– Ktoś musi obudzić we mnie uczucia. Uwierz mi, gdybym miał jakiś wybór, to bym tutaj nie przyjeżdżał – parsknął, ale Katsuki poczuł się urażony i zrobił kwaśną minę.
– Może wyrażaj się jaśniej?
– Jesteś jedyną osobą, którą znam, i której jeszcze nie dałem się znienawidzić, chyba. Przynajmniej tak myślę – Jego twarz wykrzywił uśmiech, ale zaraz znów wrócił do swojej pokerowej miny.
Yuuri cały zdrętwiał. Z każdym kolejnym wyznaniem Rosjanina czuł się jeszcze bardziej podle.
Wcale nie nienawidził Yurio. Był dla niego, po prostu zwykłym konkurentem w zawodach. Lecz kiedy wreszcie udało mu się go pokonać w zeszłorocznym Grand Prix uznał, że są już na równi i mogą przestać ze sobą rywalizować.
Jednak nie dane mu było powiedzenie tego Yuriemu, ponieważ zaraz po zawodach, chłopak gdzieś zniknął i jak się okazało, na długi czas.
– A twój dziadek? Przecież to chyba najbliższa osoba, którą masz – powiedział nagle w przypływie oświecenia.
– Był najbliższą osobą. Zmarł w dniu zawodów rok temu. Dowiedziałem się podczas twojego występu. Dlatego też nie zobaczyłem go w całości, a bardzo chciałem – westchnął – Mówili, że byłeś naprawdę świetny. Poza tym, nie za nic, otrzymałeś pierwsze miejsce. Nawet nie miałem ci jak pogratulować.
– Przestań. Nie wiedziałem o śmierci twojego dziadka. Nigdzie o tym nie mówili – wyszeptał Japończyk – Naprawdę mi przykro.
– To już nie ma znaczenia. Bo właśnie w tamtym dniu razem z moim dziadkiem, odeszły wszystkie uczucia jakie do tej pory w sobie miałem. Na pogrzebie nie potrafiłem się rozpłakać, bo nic nie czułem. Rozumiesz jakie to straszne? Nie, nie rozumiesz... – Yuuri miał wrażenie, że przy ostatnich słowach, głos blondyna nieco się załamał lecz było to jedynie złudzenie. Przecież Yurio nie posiadał żadnych uczuć, prawda?
– I ja mam ci pomóc, tak?
– Chcę byś mi pokazał jak się cieszyć, smucić, nienawidzić, złościć, kochać. Tylko tego pragnę, bo to nie jest życie, tylko wegetacja. Kim jest człowiek bez uczuć?
Nikt mi już nie został na świecie, nie mam rodziny, ani przyjaciół, a moja kariera legła w gruzach, gdy zniknąłem rok temu. Nie mam już nic do stracenia – mruknął i zamknął oczy.
Powinien się chyba czuć zażenowany tą sytuacją, w której błaga starszego od siebie chłopaka, by nauczył go czuć. Jednak miał już wszystko gdzieś.
– Zgoda, zrobię wszystko co w mojej mocy, by ci pomóc – oświadczył nagle Yuuri, co szczerze zdziwiło chłopaka.
– N-naprawdę? – wyjąkał. Szatyn skinął głową na potwierdzenie.
– Tak, ale pod jednym warunkiem – powiedział i uśmiechnął się tajemniczo. Kącik ust Yuri'ego podniósł się lekko do góry, co wywołało nagłą palpitację serca u japończyka, jednak zwalił to na zmianę ciśnienia w powietrzu.
– Prosiaczek nauczył się prawdziwego życia? Co jak co, ale myślałem, że przez ciebie nigdy nie będzie przemawiać zasada coś za coś – parsknął, ale przez cały czas nie spuszczał wzroku z chłopaka.
– Pójdziesz ze mną jutro na lodowisko – powiedział spokojnie – Dobranoc – Dodał i nie czekając nawet na odpowiedź blondyna, odwrócił się do niego plecami i już się nie odezwał.
Tak, także siedzę sobie na matematyce i patrzę na równanie wymierne i algebraiczne... 💔💔💔💔
Nie umiem w matmę, dlatego pocieszę się dodaniem rozdziału, he.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro