Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•1•


      – Chcę jeszcze – wymamrotał blondyn z pełnymi ustami, pokazując na pustą miskę. Siedzący naprzeciw niego Japończyk, przez cały czas uważnie mu się przyglądał, gdy pałaszował już drugą porcję potrawki wieprzowej.

– Nie możesz tyle jeść, powinieneś przecież trzymać się ustalonej diety – bąknął Yuuri wyraźnie zaskoczony postawą byłego mistrza świata w łyżwiarstwie figurowym.

– Nie jesteś moim matkiem, sam wiem co jest dla mnie dobre. W dodatku nie wchodziłem na lód już od roku, więc srał go pies – Machnął lekceważąco ręką i  przeciągnął się jak kot – Ale w sumie już się najadłem – Wzruszył ramionami i podniósł się z ziemi.

– J-jak to rok nie wchodziłeś na lód? – spytał nagle zszokowany Yuuri, który chyba dopiero po czasie zrozumiał sens słów drugiego chłopaka.

– Normalnie – burknął – Skończyłem z tym.

    Japończyk nie mógł oderwać spojrzenia od blondyna, który zachowywał się tak, jakby postradał zmysły. Wygadywał jakieś brednie...
Przecież ostatni raz widzieli się na zeszłorocznych mistrzostwach Grand Prix w Budapeszcie. Chociaż, faktycznie, od tego wydarzenia minął już prawie rok. To właśnie wtedy Yuuri zgarnął złoty medal, a Plisetsky spadł na trzecie miejsce.

Czy to możliwe, że z powodu porażki całkowicie zrezygnował z łyżwiarstwa?
Jak mógł poświęcić swój ogromny talent i potencjał, tylko dlatego, że nie zajął pierwszego miejsca!?

– Ale z ciebie idiota – mruknął pod nosem Yuuri, ale kiedy wściekły Rosjanin spojrzał na niego z mordem w oczach, zdał sobie sprawę, że wypowiedział te słowa na głos.
Od razu podskoczył jak oparzony i zaczął opętańczo machać rękami – Yy, to nie tak!

– Gdzie jest mój pokój? Odstawiłeś tam już Viktora? – Odgarnął na bok niesforne kosmyki włosów i popatrzył na niego z lekką wyższością w oczach. Tak jakby on był jakimś zasranym księciem, a Yuuri jego murzynem. No coś tu było chyba nie tak.

– Wszystko mamy już pozajmowane. W tym sezonie jest prawdziwe urwanie głowy dlatego, przygotowałem ci ten sam pokój, w którym spałeś trzy lata temu – wytłumaczył spokojnie chłopak, gdy szli wąskim korytarzem.

– Chyba nie mówisz o tym składziku na szczotki? – warknął, ale w jego głosie wcale nie było słychać złości. Był dziwnie bezbarwny, i to najbardziej zaskoczyło japończyka.

– To był schowek na czystą pościel – poprawił go ostrożnie.

– Nie zamierzam tam spać – Yuri nagle zatrzymał się w pół kroku, przy drzwiach, które prowadziły do pokoju skośnookiego – Sam sobie idź mieszkać z pająkami. Ja zostaję tutaj – oświadczył, po czym odsunął sobie drzwi i wszedł do pomieszczenia, zostawiając biednego chłopaka samego.

– Plisetsky! – krzyknął wkurzony Japończyk i wparował do pokoju, prawie niszcząc przy tym drzwi.

Jednak nie spodziewał się zobaczyć stojącego bez koszulki blondyna. Miał rozpuszczone włosy, które sterczały, dosłownie, na wszystkie strony, a jego alabastrowa skóra mieniła się w ledowym świetle.

– Y-yuri – wyszeptał pod nosem, lekko zażenowany, niezręczną sytuacją.

– Będziesz tak stał i się gapił? Z tego co wiem, chciałeś pogadać – prychnął, ale wcale nie zabrzmiało to tak pogardliwie, jak zapewne miało.

Yuuri jedynie skinął głową, bo nie wiedział, czy jakiekolwiek słowo przeszłoby mu przez gardło.

– Czekam w łaźni – powiedział już spokojniej i po prostu wyminął chłopaka w przejściu – A i możesz przyprowadzić Viktora. Nie lubi być sam tak długo – dodał, po czym ruszył korytarzem w kierunku gorących źródeł, które były renomą całego pensjonatu.

Yuuri został sam w swoim pokoju i przez dobre parę minut nie wiedział co ma zrobić.
Co było gorsze? Iść po uosobioną walizkę Yuri'ego, by także zażyła kąpięli, czy mieć ich oboje daleko w dupie?
Prawdą było, że przez niezapowiedzianą wizytę Rosjanina, chłopak odpuścił sobie dzisiejszy trening. A do kwalifikacji do Grand Prix 2k17 został już niecały miesiąc.
Będzie musiał się ostro przyłożyć w najbliższych dniach.
Oby tylko ten rozwydrzony gówniarz mu nie przeszkadzał.

     Przeklinając w myślach swoją głupotę, wparował do łaźni, ciągnąc za sobą ogromną walizkę.
Mógł chociaż wypakować parę rzeczy. Przynajmniej nie byłaby taka ciężka...
Szyby były zaparowane, a w środku siedziało parę osób. Niektórzy rozmawiali, a inni śledzili go wzrokiem, gdy niósł bagaż przytulony do siebie, tak by nie zamoczyć kółek. Bo przecież mogą zardzewieć.

Domyślał się, że Yurio zapewne będzie w gorących źródłach, bo o tej porze przeważnie nie było tam już nikogo. Na dworze zaczęło się ściemniać, ale nie było zimno. W powietrzu można było wyczuć jedynie przyjemny i orzeźwiający chłód.

Oczywiście, nie mylił się. Zastał rosjanina wygodnie usadowionego w źródełku. Z błogim wyrazem twarzy, opierał się o kamienny brzeg.

– O, nareszcie jesteś – mruknął pod nosem i podniósł na niego wzrok. Jednak kiedy tylko zobaczył swoją walizkę zerwał się jak dźgnięty jakimś ostrym narzędziem, przy czym rozchlapał wszędzie wodę – Po co wziąłeś Viktora?! – krzyknął zdruzgotany.

– Przecież sam mówiłeś, że nie lubi być sam – Chłopak zaczął się bronić, ale przestał, gdy usłyszał cichy śmiech blondyna.
Spojrzał zdziwiony na chłopaka, ale ten jedynie znów opadł, zanurzając się w gorącej wodzie.
Włosy związał w ciasny kok, ale i tak parę kosmyków wydostało się i teraz moczyły się w wodzie.

– Jesteś dwubiegunowy? – spytał niepewnie Yuuri i ostrożnie położył Viktora na ławce, niedaleko szklanych drzwi.

Nagle twarz blondyna od razu spochmurniała. Przestał się śmiać i utkwił poważne spojrzenie w japończyku.

– Nawet nie wiesz ile bym dał, by być dwubiegunowy – prychnął i przesunął się bardziej w prawo – Chodź, woda jeszcze nie wystygła – Znów prychnął, na co Yuuri jedynie wywrócił oczami.

Z ręcznikiem owiniętym wokół bioder wskoczył do źródełka i dopiero jak był całkiem zanurzony, wyciągnął go z wody i rzucił na płytki. Yurio przyglądał mu się z jedną uniesioną brwią, ale powstrzymał się od złośliwego komentarza.

– Więc, co cię sprowadza do Hasetsu? Dawno o tobie nie słyszałem. Żartowałeś mówiąc, że rzuciłeś łyżwiarstwo, prawda? – Spojrzał na niego, ale natrafił jedynie na puste i szare oczy, które nie wyrażały kompletnie żadnych emocji.

– Nie żartowałem, Katsuki. Ostatni raz jeździłem na zawodach w tamtym roku – parsknął śmiechem.

– Nie wierzę ci. A Yakov? A Lilia? Przecież urwaliby ci głowę! – Yuuri był szczerze zdziwiony. Nie wyobrażał sobie, by Plisetsky przestał jeździć. Przecież był najlepszy, no prawie...

– To była moja decyzja. Nikt nie będzie kierował moim życiem – mruknął i zanurzył się po szyję w wodzie – Już zapomniałem jak to jest w ciepłych źródłach. U nas w Petersburgu preferują sauny, ale jakoś nie uśmiecha mi się taplać we własnym pocie.

– Załóżmy, że faktycznie odszedłeś – Japończyk popatrzył na niego bez krzty przekonania – W takim razie co tutaj robisz? Bo chyba mi nie powiesz, że jesteś tu jedynie z powodu ciepłych źródeł – zaśmiał się cicho pod nosem.

– Ty jesteś powodem mojej wizyty, Yuuri Katsuki – wyszeptał, kładąc podbródek na kamiennym brzegu. Cały czas miał przymknięte oczy i w tym stanie wyglądał naprawdę niewinnie. Szkoda tylko, że kiedy wpadał w trans, stawał się gorszy niż rozwścieczony kocur.

– Nie wiem, co o tym myśleć – mruknął Japończyk i przeczesał wilgotną dłonią włosy. Okulary zostawił na brzegu i teraz widok w dalszej perspektywie był nieco zamazany.
Muszę pamiętać, by wszędzie nosić ze sobą szkła kontaktowe, bo nigdy nie wiadomo kiedy mogą się przydać.

Jestem chory – powiedział ni stąd ni zowąd.
Yuuri instynktownie odsunął się od niego jak od trędowatego – Spokojnie, niczym cię nie zarażę – prychnął.

– Umrzesz? – wypalił nagle szatyn, ale od razu chciał cofnąć te słowa. Czasem naprawdę nie kontrolował swoich myśli i wypowiadał je na głos. Jednak Yurio nie wydał się tym pytaniem urażony.

– Wszyscy kiedyś umrzemy – zagadnął filozoficznie i spojrzał ciut wyzywająco na chłopaka – Ostatni specjalista, u którego byłem powiedział mi bym wrócił do miejsca, w którym wszystko się zaczęło. Oczywiście, nie potrafię sobie przypomnieć kluczowego momentu w moim życiu, który wywołał chorobę, jednak wiem, co na pewno ją spotengowało. Myślę, że jestem w dobrym miejscu, a ty możesz mi pomóc – wyjaśnił i sięgnął po leżący nieopodal ręcznik, przez co musiał się nieco wychylić i wynurzyć z wody.

Yuuri nie zdążył odwrócić wzroku, i przez ułamek sekundy widział niewielką część pośladków rosjanina. Od razu poczuł jak gorąco napływa mu do twarzy, i nie było to spowodowane wszechobecną parą.

– Napatrzyłeś się, zboczeńcu? Jednak to prawda co mawiają o Japończykach. Z zewnątrz ułożeni i grzeczni, a w środku fetyszyści i inni dewianci – burknął oburzony blondyn i owinął się ręcznikiem w ten sposób, by żaden intymny skrawek jego ciała nie wydostał się spod niego.

– Ja, zboczeńcem? A kto napadł na mnie w miejscu publicznym?! – krzyknął wściekły szatyn i wskazał palcem na swoje usta. Yurio jedynie wywrócił oczami.

– To było tylko w ramach mojej terapii.

– A-aha. A ja nadal nie wiem na co jesteś chory. Jak mam ci pomóc, jak nawet... – zaczął, ale blondyn kucnął naprzeciw niego. Ręcznik był ciasno owinięty wokół jego bioder, ale i tak miał odsłonięty cały tors.
Gdyby nie trenował, nie miałby tak idealnej sylwetki – Pomyślał skośnooki.

– Cierpię na zanik uczuć, Yuuri Katsuki – szepnął i sięgnął dłonią po podbródek chłopaka. Jakże dziwnie musieli wyglądać w oczach tych, którzy siedzieli w łaźni i mogli wszystko zobaczyć, przez przeszklone ściany – Fachowo nazywany - Atrofią uczuć.

Szatyn zmarszczył brwi. Po raz pierwszy słyszał o takiej chorobie, więc musi być bardzo rzadka.

– Naucz mnie czuć, Yuuri Katsuki, tylko tego pragnę – wyszeptał i nagle podniósł się do góry, zostawiając chłopaka samego ze swoimi myślami.

Hejeczka, ostatnio trafiam na same yaoice o tematyce 'kupiony...', 'porwany...', 'niewolnik kogoś tam'.
Są to tak, wręcz strasznie napisane opka, że uciekam gdzie pieprz rośnie.
Pomóżcie mi znaleźć coś sensownego, w miarę dobrze pisanego, bo kończą mi się pomysły 😢

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro