Rozdział 9
„So maybe
Maybe we were always meant to meet
Like this was all our destiny
Like you already know
Your heart will never be broken by me"
James Arthur - Maybe*
Po tym, jak Harvey odwiózł mnie do domu, przez dłuższy moment nie mogłam wysiąść z samochodu. Sama nie wiem, co mnie tam trzymało, co sprawiło, że nadal tam byłam.
— Wiesz, Iris, to chyba jedna z najlepszych nocy w moim życiu. — powiedział nagle, powodując, że się rumienię.
— Bez przesady, jestem zwyczajną dziewczyną. — odparłam.
— Może i zwyczajną, ale niezwyczajnie zawracającą w głowie. Jedna z najlepszych nocy, ponieważ prawie całą spędziłem z tobą, a teraz siedzisz w moim samochodzie i... — uśmiechnął się sam do siebie i odchylił głowę w tył.
Gdybyś tylko wiedział, jak piękną chwilę spędziłam z twoim kuzynem.
Nie chciałam mu mówić, to by wszystko zniszczyło, chociaż wiedziałam, że nie powinnam zostawać z Caspianem. Jednak to zrobiłam i najgorsze w tym wszystkim było to, że nie żałowałam.
— I jeszcze idziesz ze mną na bal. — dokończył. — Dziewczyna, która podoba mi się od pół roku.
— Harvey, ja... — byłam bardzo zdziwiona takim wyznaniem po tak krótkim czasie. — Nie chciałabym, żebyś się tak angażował, jestem świeżo po skończeniu związku, nie traktuj mnie jak pewnik, proszę. — byłam szczera i szczerze mówiłam.
— Wiem to, Iris, ja to wiem. — spojrzał mi w oczy. — Po prostu nie mam nic do stracenia, mówiąc ci to. Zmykaj do domu, już późno. — mrugnął do mnie. — Odprowadziłbym cię do drzwi, ale jeszcze nie na to pora. — powiedział, mają zapewne na myśli pocałunek, który zwykle kończył takie odprowadzanie. Uśmiechnęłam się do niego, pożegnałam i wyszłam z samochodu. Odjechał dopiero wtedy, kiedy ja zamknęłam za sobą drzwi.
* * *
— Kogo nie będzie na liście, ten nie zostanie wpuszczony, wpisujecie się ze swoimi osobami towarzyszącymi. — powiedziała Camila, uśmiechając się. Cała stołówka to słyszała, bo mówiła do mikrofonu. Była przerwa obiadowa i najlepszy czas na to, żeby sprawdzić, kto stoi za pisaniną ze mną.
— Boję się. — szepnęłam do niej.
— Będzie dobrze. — pocieszyła mnie. Chłopcy podeszli dopiero po jakichś dwudziestu minutach.
— Wiecie co jest smutne? Że mamy tyle fanek, a żadna nie chciała ze mną iść. — powiedział Lucian, patrząc na nas i na przyjaciół. — Beznadzieja.
— Może na balu kogoś poznasz. — poklepał go po ramieniu Mathias i zaraz po nim wpisał się na listę, obok siebie wpisując także siebie. — Tak żeby wszyscy wiedzieli, że idę sam ze sobą. — puścił do nas perskie oczko.
— Jezu, jaki ty jesteś głupi. — Aaron pokręcił głową i także się wpisał. Następny był Caspian i jak mam być szczera, miałam nadzieję na jakiś znak.
— Mam wpisywać tę gitarę? — zagadnął, wyciągając wieczne pióro, a ja zamarłam.
— Gitar nie sprawdzamy, ale jeśli chcesz. — śmiała się Camila. Moje serce stanęło, kiedy zobaczyłam, że atrament, którym się podpisuje, jest czarny. Tak samo, jak ten z kartek. Ja pisałam niebieskim.
— Kurwa. — wymsknęło mi się, a wtedy i Camil i Caspian na mnie spojrzeli. — Nie, nic, kontynuujcie.
Czar prysł, kiedy okazało się, że Harvey również pisze czarnym atramentem. Wzięłam szklankę wody, która stała na stole i wypiłam całą na raz, bo teraz podejrzanych było dwóch. Mogło to tylko rozstrzygnąć porównanie pisma.
— Wszystko w porządku? — zapytała Camila.
— Po prostu zrobiło mi się gorąco. — wywołałam tym śmiech wszystkich i odciągnęłam uwagę od prawdy. Kiedy już odeszli, nachyliłam się nad Camil.
— Caspian też pisze piórem i też czarnym atramentem, tak jak osoba z kartki. Musimy porównać pismo. — szepnęłam.
— O kurde. — zamurowało ją. — Rzeczywiście. Poczekaj, przecież wysyłałaś mi zdjęcie. — wyjęła telefon. — Iris...
Miałam wielką nadzieję, że moje przypuszczenie okaże się prawdą.
— To zupełnie dwa różne style pisania, przykro mi. — i wtedy poczułam dziwny zawód.
— Co mam zrobić? Po prostu zapytać Harvey'ego, czy wie, że to ze mną pisze tekst? — rozłożyłam ręce.
— Najpierw poczekaj, aż sprawdzę, czy ktoś jeszcze nie pisze czarnym atramentem, a później, dopóki nie skończycie piosenki. Nie możemy wykluczać Caspiana całkowicie. — stwierdziła.
— Masz rację... — zastanowiłam się.
— A co z dzisiejszą historią? Co odpisał? — siedząca z nią Julia miała chyba totalnie w dupie te zapisy, bo siedziała cały czas na Facebooku.
— Nie miałam historii rano, bo coś tam wyskoczyło i przenieśli mi ją na ostatnią lekcję. A mnie tak ciekawość zżera. — ugryzłam się w rękę.
— Domyślam się. — uśmiechnęła się szeroko.
* * *
Myślałam, że w tym dniu nie może być już gorzej, ale okazało się, że moja i ich historia, została połączona. No po prostu to było tak dziwne i niekorzystne, że miałam ochotę uciec.
Tylko pozostawał jeszcze drugi problem. Czy Harvey/Caspian wiedzieli, że to ja to piszę?
— Panna Shepherd jak zwykle pierwsza, bo najchętniej bierze udział w lekcji. — skomentował Anderson. Wywróciłam oczami na tę uwagę i zajęłam swoje miejsce, jednocześnie zajmując je komuś innemu, jednak nikt po wejściu do sali nie kierował się w moim kierunku, co było dziwne. Ja odruchowo bym chciała usiąść na swoim miejscu. Nawet nie spojrzałam na żadnego chłopaka, bo bałam się, że się wydam.
— Wasza grupa miała mieć kartkówkę, ale nie będę wam jej robił na mieszanej lekcji z takiej uwagi, że idziemy inaczej z materiałem. — zwrócił się do nas. — Cieszę się, że sami usiedliście osobno. Nie będę się mylił. Ktoś chętny na lekcje? Shepherd?
Okay, miałam już dość.
— Z całym szacunkiem, ale zakochał się pan, że wiecznie pada moje nazwisko? — rzuciłam mu spojrzenie, a on uśmiechnął się.
— Gdybym był młodszy, to może, ale swoje fantazje zachowaj dla siebie. — zbeształ mnie.
— Już nie mogę, to o nich myślę, zamiast się skupiać. — jęknęłam. Ludzie się zaśmiali, Anderson mimo absurdu także. Ten człowiek nie nadawał się na nauczyciela. Skoro po odezwaniu się do niego w taki sposób nic mi nie zrobił, to życzyłam mu powodzenia.
— Zajmijcie się więc sobą. — powiedział i zapadła cisza. Postanowiłam mieć gdzieś, że w tej samej sali siedzi któryś z moich adresatów i wziąć kartkę. Ostatni tekst był podpisany jako zwrotka pierwsza, a do mojego komentarza dostałam odpowiedź.
Jest zajebisty, zgaduję, że osoba, która go tworzy, ma równie zajebisty charakter.
I coś mi się wydaje, że jest też śliczna.
Ale chyba nie powinienem flirtować z kimś, kto może być chłopakiem, jednak przeczucie wygrywa. Powinienem?
Mimowolnie zaczęłam się uśmiechać jak głupia, nawet nie chcąc czytać tekstu piosenki, ale po chwili jednak to zrobiłam.
Gwiazdom szepczemy życzenia
Chcąc by było inaczej
Wolimy wierzyć w to, czego pragniemy
W to, czego oczekujemy
Zaraz pod tym napisałam także:
Nie jestem chłopakiem, bez obaw. Jeżeli cię to pocieszy, ja też nie wiem, czy powinnam. Wiem, że powinno się słuchać serca, żeby być Prawdziwym.
W snach się nocą zatapiamy
Z głupim bólem istnienia
Radząc tak sobie z obawami
On, czy ona - wszyscy tacy sami
Zwinęłam kartkę i odłożyłam na miejsce, tuż po tym rozejrzałam się po sali, napotykając zielone oczy Caspiana i to był impuls, który pozwolił mi wierzyć, że to on.
Równo z dzwonkiem Harvey wręcz wybiegł z sali, jakoś dziwnie zaniepokojony.
— Hej, stało się coś? — zapytałam chłopaka, kiedy do niego podeszłam, o dziwo na mnie czekał.
— Dostał wiadomość i wybiegł, nie mam pojęcia, ale jak będę wiedział, to dam ci znać. — Caspian uśmiechnął się słabo.
— Emm, a patrzyłeś, bo...? — nerwowo poprawiłam okulary na nosie.
— Bo jest mi niezręcznie po tym, jak świadomy tego, że spotykasz się z moim kuzynem, postanowiłem mimo wszystko... — zamknął oczy. — A wiesz co? — teraz patrzył na mnie, staliśmy na schodach. — Nie muszę się tym przecież przejmować. To była jednorazowa akcja, a ty nie jesteś dziewczyną Harvey'go, żebym musiał się tym tak przejmować. — powiedział szybko, w zasadzie dając mi satysfakcję. — Po prostu zachowajmy to dla siebie, jeżeli się da...?
— Zdradzę ci sekret. — zaczęłam. — O moich ulubionych chwilach wiem tylko ja i Camil. Ona nikomu nie wygada.
— Ulubionych?
— Niecodzienne ma się prywatny koncert któregoś członka SoulsFlames, prawda? Jeszcze tego, który najlepiej śpiewa. — mówiłam cicho.
— Żadne komplementy mnie nie zawstydzają, ale te o moim głosie tak, ciekawa przypadłość. — wzniósł oczy ku niebu. — Do zobaczenia, Iris, widzimy się jutro.
— Cześć. — rozłożyłam rękę, żeby go objąć na pożegnanie, czym był zdziwiony. — Luciana całuje na powitanie w policzek, to chyba ciebie mogę przytulić? — zagadnęłam, kiedy już się od niego odsunęłam.
— Jasne, nie mam nic przeciwko. — potrząsnął głową, po czym do mnie podszedł. — Ale takie kontakty ze mną są niewskazane. — szepnął mi na ucho, po czym odszedł z dziarskim uśmiechem.
— Jednorazowa akcja, ciekawe... — powiedziałam sama do siebie.
______________________________
* Ciekawostka: Piosenka ta opisuje mój związek
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro