Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 38

„I had good intentions
And I had these hopes
But I know it now
It probably hasn't even shown"

Adele - Easy On Me









Z transu, w którym trwałam w kuchni, wyrwała mnie mama, stawiając przede mną kubek gorącej czekolady z bitą śmietaną.

Ja kurczowo ściskałam torbę, do której napchałam jakieś ciuchy i kosmetyczkę.

Wewnętrznie płakałam, jak cholera. Z zewnątrz byłam papierowa.

— Nie wyjdziesz z tego domu, póki nie wypijesz. — wskazała na napój, a ja uniosłam wzrok.

I znowu widziałam moją mamę sprzed rocznicy. Znowu była kochająca i najlepsza na świecie. Znowu martwiła się o mnie najbardziej ze wszystkich i przede wszystkim znowu była moją mamą.

Nagle cała pękłam, przypominając sobie, ile cudownych chwil mi przyniosła i jak się mną zaopiekowała w tę noc, w którą zrobiłam szaloną rzecz, by teraz czuć się tak źle.

— Tak bardzo cię kocham. — wybuchnęłam płaczem. Mama podeszła do mnie szybko i również płacząc, objęła mnie mocno.

— A ja ciebie kocham, Iris. — kiedy gładziła moje włosy, wszystko ze mnie zeszło.

Zaraz po tym przyszła Camil i Camil też nas objęła, a później jak trzy najlepsze przyjaciółki, po prostu płakałyśmy i było to jakieś wyzwalające.

— Jakiś model miał wypadek? — zagadnął nagle tata, wracając ze sklepu.

— Co? Czemu? — mama potrząsnęła głową, a ja i Camila otarłyśmy resztkę łez.

— Kiedy płaczą na raz trzy kobiety, to musi być błahy powód. — zauważył uszczypliwie, a ja zgromiłam go wzrokiem.

— Błahe masz myślenie w takim razie. — fuknęłam, duszkiem wypiłam czekoladę, która namalowała mi dorodnego wąsa i z oburzoną miną wyszłam z domu wraz z Camil, aby następnie wybuchnąć śmiechem. Wytarłam buzię dłonią, umyłam ją w kałuży, a potem wsiadłam do samochodu i Camil już wciskała gaz.

Wizja pozostania na noc z Abbey w jednym domu mnie przerażała, ale nie chciałam się wycofywać ze względu na nią. To byli moi przyjaciele.

— Cześć. — Harvey powitał nas uśmiechem jaśniejszym, niż słońce. — Jak zdrowie? — zwrócił się do mnie.

— Na tyle ile mogłam, zapobiegłam chorobie. — pokazałam mu kciuk w górę, a później weszłam do środka i oddałam mu kurtkę. Camil zaraz za mną.

— Iriiiiisssss! — zza ściany wyleciał Lucian, który złapał mnie w pół, przerzucił przez bark i niczym worek ziemniaków zataszczył do salonu, a ja śmiałam się i klepałam go w plecy, żeby mnie puścił.

Kiedy odstawił mnie na podłogę, trochę przygasłam na widok Abbey. Abbey siedzącej obok Caspiana, który nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Patrzył tylko w telefon.

— A gdzie Aaron? — zagadnęła Camil. — Hej wszystkim.

— Stoi w korku, a wiezie nam alko. — powiadomił Mathias. — Teraz musicie zagłosować. Pizza, chińszczyzna czy sushi? — spojrzał na nas wyczekująco i w tym samym czasie, co moja przyjaciółka, odpowiedziałam:

— Chińszczyzna.

— HA! Moja krew dziewczyny, moja! — Harvey objął nas ramionami i przyciągnął do siebie. — Właśnie pomogłyście mi wygrać.

— A niech zgadnę; Mat i Abbey sushi, Aaron i Lucian pizza, a Caspian bez głosu. — założyłam ręce na krzyż.

— W punkt. — chłopak wskazał na mnie palcem i posłał mi uśmiech.

Uśmiech, który rozpalił w moim kominku płomień i nie chciałam, żeby gasł.

— Ale to później, na razie idę zrobić kanapki. — stwierdziła Camil. — Chętnie przyjmę czyjąś pomoc.

— Już idę. — zaoferował się radośnie Lucian. Ta jego pocieszność była zaraźliwa. Ten chłopak roztaczała wokół siebie swego rodzaju światło. Miałam nadzieję, że nigdy nie zgaśnie.

— Mamy dylemat, co można obejrzeć. — powiedział Harvey, gestem zapraszając mnie, abym usiadła. Wybrałam najbardziej niezręczne miejsce, bo naprzeciw Caspiana.

— To chyba logiczne, że jakiś horror. — rzuciła Abbey.

— Żebyś mogła się bać i drżeć? — zagadnął wyszczerzony Mathias. Uśmiechnęła się tylko nieznacznie.

— Okay, horror. Tylko jaki? — wzruszył ramionami solista.

— JESTEM! — usłyszeliśmy krzyk Aarona. Mathias podskoczył natychmiast z miejsca, Harvey zrobił to samo, a ja, żeby nie pozostać w tak dziwnej sytuacji, również poszłam go przywitać.

Oczywiście nie zdążyłam, bo już kleiła się do niego Camila. Pokręciłam głową rozbawiona, rozpakowałam kilka rzeczy, a później już zajęliśmy się filmem.

* * *

Patrzyłam pusto na napisy końcowe „Jako w piekle tak i na ziemi", w ogóle nie skupiłam się na fabule przez cały seans, ale tylko dlatego, że moj tata był fanem tego filmu i widziałam już go mnóstwo razy.

Za to skupiałam się na tym, że to nie ja siedziałam obok Caspiana przez ten cały czas. Denerwowała mnie Abbey, robiła to specjalnie i wyraźnie podobała jej się ta gra.

— Zajebiste to było. — przyznał Harvey.

— Na pewno coś brali, takie wixy nie dzieją się bez powodu. — roześmiał się Lucian, na co Mathias wywrócił oczami. Nasz cherubinek był już mocno wstawiony.

— Mnie się średnio podobało, ale może przez to, że jest tu strasznie niewygodnie i mi to przeszkadzało. — stwierdziła Abbey.

— Słyszałem, że łóżko Caspiana jest bardzo wygodne? — zaciekawił się Mat. Camil uniosła brwi tak wysoko, że miałam wrażenie, że zaraz znikną. Harvey oblizał usta, a później rzekł:

— Chyba tylko moja mama na nie wstęp poza Caspianem. — roześmiał się każdy, poza nim.

— Och, nieprawda. — wtedy wydawało mi się, że jego oczy wręcz płoną zielenią.

— No, pochwal się w takim razie, kto jeszcze? Twoja gitara? — kontynuował Aaron, bo nie ogarniał, co się właśnie dzieje. Camil dyskretnie złapała mój mały palec i uśmiechnęła się delikatnie, Harvey rozwarł usta, jakby chciał coś dodać, a wtedy Caspian ze spokojem, podciągając rękawy niebieskiego swetra, odparł:

— Iris spała w nim tyle razy, że chyba jest najbardziej rzetelną osobą do potwierdzenia tezy o jego wygodzie. — puścił do mnie oczko, a ja powstrzymywałam uśmiech, który byłby zbyt bananowy.

Mina Abbey była bezcenna.

Poprawiłam okulary w akompaniamencie gwizdów i długich "uuu" i wtedy również przyszła nasza chińszczyzna. Odebrał ją Harvey.

— Mam propozycję. — zaczął. — Zagrajmy w nigdy nie.

— Ooo, tak proszę! — ucieszyła się Camil. — Tylko każdy pije. — zmierzyła wzrokiem Caspiana. Uniósł dłonie w geście obronnym.

Wkrótce każdy miał przygotowane pięć kieliszków z wódką, a odpaść miał ten, komu skończą się najwcześniej.

— Niech pomyślę... — zastanawiał się Mathias. — Nigdy nie pływałem nago w jeziorze.

Wypił Harvey, Lucian i Abbey.

— Nigdy nie zgonowałam. — powiedziała triumfalnie Abbey. Na szczęście prócz mnie, wypiła również Camila, Lucian, Matt, Aaron I Harvey.

— Woah. — skomentowała tylko.

— Moja kolej! — wydarł się Lucian. — Nigdy nie... ja nie... hmmm. Nigdy nie miałem złamanego serca.

Zrobiło mi się jakoś dziwnie smutno, że musiałam wypić kolejny kieliszek. Jeszcze bardziej bolał mnie fakt, że pił też Aaron i Caspian.

— Ojej. Zakochałaś się nieszczęśliwie? — zapytała Abbey, a ja nie wiedziałam, jakie ma intencje.

— Szczęśliwie, ale mój były się mną znudził i zaczął mnie zdradzać. — posłałam jej uśmiech. Bardzo nieszczery.

— Tak mi przykro.

— Wcale nie, ekhem! Ekhem! Nigdy nie grałam w nigdy nie. — Camil mnie rozwaliła. Wszyscy spojrzeli na nią z politowaniem, że muszą wypić i z wiedzą, że zrobiła to specjalnie.

— Nigdy nic nikomu nie złamałem. — powiedział cicho Harvey. Wypił Caspian, a kiedy Abbey rzuciła mu pytające spojrzenie, wzruszył tylko ramionami.

— Nigdy nie byłam w Europie.

— Serio?! — zdziwił się Lucian. — Ja też nie. — uderzyłam się w czoło otwartą dłonią. Wypiła Abbey (oczywiście), kuzynowie i Aaron.

— Nigdy nie miałem rudych włosów. — rzucił Caspian.

— Ej! To jest celowe! — roześmiała się Camila.

— Teraz was wyeliminuje. — zapowiedział Mathias. — Nigdy nie czułem do nikogo nic na poważnie.

Takim sposobem odpadł Aaron, Caspian i Harvey.

— Nigdy nie całowałam Iris. — rzekła moja przyjaciółka. Mat wywrócił oczami, po czym wypił kieliszek z wódką.

— Nigdy nie darzyłem uczuciem kogoś, kto jest tutaj obecny. — prawie się zakrztusiłam na słowa Luciana.

Odpadłam rzecz jasna razem z Abbey. Grę finalnie wygrał Mat (co za zdziwienie).

Luciana do spania położył Harvey wraz z Caspianem, Camil ogarniała kuchnię, a ja jej pomagałam.

— To napięcie między wami jest strasznie wyczuwalne, wiesz? — zakomunikowała.

— Nie byłoby go, gdyby nie pewna osoba. — westchnęłam długo. — I ja mam spać z nią w jednym pokoju? — skrzywiłam się. — Nie zasnę. I zaczyna mi wchodzić, pójdę na chwilę na zewnątrz. — wskazałam kciukiem za siebie i wyszłam.

Chłodne powietrze skutecznie mnie orzeźwiło, a czyste niebo nadało temu magii.

Wszystko było tak proste, a jednocześnie tak skomplikowane. Nie wiedziałam, czy dobrze robię, czy powinnam być taka odważna, ale..

— Pięknie jest dzisiaj, prawda? — szepnął Caspian. Nie odpowiedziałam. — Nie miałem szansy ci wyjaśnić, co się wydarzyło tak naprawdę. Domyślam się, że Camil ci powiedziała, ale chciałbym, żebyś to usłyszała też ode mnie. Żebyś mi uwierzyła. — stanął naprzeciwko mnie.

— Caspian, nie musisz. — zatrzymałam go dłonią. — Nie przyszłam tutaj dzisiaj dlatego, że powiedziała mi to Camil. Ja... to złe z naszej strony, ale ja... — wzięłam głęboki oddech. — Słyszałam każde twoje słowo wczoraj. Byłam obok niej. — wyznałam. Myślałam, że będzie zły.

— Naprawdę?

— Mhm. — pokiwałam głową. — Wybacz. To nie było fair.

— Tak szczerze to mi ulżyło. — uśmiechnął się. — W takim razie wiesz jak było i wiesz, że nie odwzajemniam tego, co czuje do mnie Abbey?

— Wiem. — powiedziałam cicho. — Powinnam zostać i to wyjaśnić, ale... robiłam wczoraj głupie rzeczy. — zaśmiałam się na samą myśl.

— Dlaczego to zrobiłaś, Iris? — podszedł bliżej. — Po co przybiegłaś tutaj w samej piżamie, kiedy padał deszcz?

— Nie jest wam zimno?! — krzyknęła Abbey. Przysięgam, że wywrócenie oczami Caspiana było najlepszym, jakie widziałam w swoim życiu.

Zdusiłam śmiech w dłoni na jego reakcję.

— Dokończymy w moim pokoju. — powiadomił i otworzył mi drzwi, a ja nadal śmiejąc się, poszłam do salonu po swoją torbę.

— Co jest takie zabawne? — zainteresował się Mat.

— Nie, nic. — potrząsnęłam głową i ruszyłam na górę. Chciałam odnieść rzeczy do sypialni, w której była już Abbey.

— Idealnie, pogadamy sobie, kwiatuszku. — rzuciła do mnie.

_____________

A wstawię kolejny, mam nadzieję, że wattpad nie pozamienia myślników na dywizy ;-;

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro