Rozdział 36
„You're everything I thought you never were
And nothing like I thought you could've been
But still you live inside of me
So tell me how is that?"
Beyonce - Broken-Hearted Girl
Budząc się, doszłam do wniosku, że powinnam przestać upijać się do stanu, w którym ucina mi się wieczór, bo nie pamiętałam nic do momentu, w którym pocałował mnie Mathias.
— Boże. — wstałam bardzo szybko z łóżka i od razu tego pożałowałam, bo wzięło mnie na wymioty. Zorientowałam się też, że nie jestem u siebie, tylko u... Caspiana?
— Co jest? — rozmasowałam skroń. Nie miałam na sobie swoich ubrań, a jego i zaczynałam się zastanawiać, co odwaliłam poprzedniej nocy. Wzięłam do rąk telefon i jęknęłam na widok dziesięciu nieodebranych połączeń od taty, ale z nocy.
Czego on chciał o trzeciej w nocy?
Teraz była ledwo siódma, a ja nie wiedziałam, gdzie są moje rzeczy, dlaczego jestem w łóżku chłopaka, z którym miałam nie wchodzić w takie sytuacje i czy powinnam zejść na dół.
Kiedy zobaczyłam SMS-y wysłane do ojca, zrozumiałam jego dziesięciokrotne dzwonienie do mnie.
— Iris, jesteś idiotką. — powiedziałam sama do siebie. Napisałam do Camil, czy śpi, nie odzywała się, więc raczej chrapała.
Nie chciałam bardzo tego robić, ale wybrałam numer Caspiana, który odebrał po trzecim sygnale.
— Obudziłam cię?
— Powiedzmy. — westchnął. — Zaraz tam przyjdę. — i się rozłączył, a ja zrobiłam wielkie oczy.
Przyszedł na boso, w szarych dresach i białej koszulce, a jego włosy, jak zwykle rzecz jasna, były roztrzepanie ułożone. Widziałam, że był zaspany, bo przecierał oczy. W ręce trzymał szklankę wody z plasterkiem cytryny, usiadł obok mnie i mi ją podał.
— Eee... Caspian, co ja tutaj robię? — zabrałam szklankę i odłożyłam ją na szafkę nocną.
— Spodziewałem się takiego pytania. — zaśmiał się. — Nie było sensu zaprowadzać cię do domu po tym, jak Camil cię upiła, a gdzie indziej miałabyś spać w tym domu? — rozłożył ręce. — W pokoju Harvey'ego jest sześć osób plus on, w sypialni mojej cioci jest Abbey. — sprostował.
— A ty gdzie spałeś? — potrząsnęłam głową.
— Nie bój się, byłem na dole. — położył dłoń na mojej, ale szybko ją zabrałam.
— Zaraz, gdzie śpi Abbey, kiedy twój wujek i ciocia są w domu? — wiedziałam, że takie pytania mnie zgubią, ale musiałam.
— Nie w tym pokoju. — odparł. — Śpi u Harvey'go, a on tutaj, na podłodze. — uśmiechnął się. — Koniec przesłuchania?
— Nie. — brzmiałam na wkurzoną i taka byłam. — Gdzie są moje ciuchy i kto mnie przebrał?
— Suszą się w suszarce. Trzeba było je wyprać, bo raczej nie chciałabyś wracać w obrzyganych.
— Obrzygałam się?! — przytuliłam samą siebie.
— Nie, Lucian cię obrzygał. — uspokoił mnie. — Sama się przebrałaś. Camil później sprawdziła, czy rzeczywiście dałaś radę.
— Odwaliłam coś? Wal prosto z mostu, wolę to usłyszeć teraz, niż na filmiku u Marry. — zamknęłam oczy przygotowując się na coś kompromitującego.
— Nie pozwoliłem na to. — oznajmił. — Pewnie nie pamiętasz, ale po tym, jak nie mogłaś się otrząsnąć po lizaniu się z Matem wyszedłem z tobą na zewnątrz. Później już cały czas byłaś ze mną. — położył dłoń na lewej piersi, a drugą uniósł płasko w górę. — Słowo.
— I nie powiedziałam ci nic żenującego? — skrzywiłam się.
— Powiedziałaś tylko jedną rzecz, przez którą było mi smutno, ale... nie chciałbym o tym rozmawiać. — nagle przygasł.
— Co ci powiedziałam? — założyłam ręce na krzyż.
— Nieważne, naprawdę.
— Co ci powiedziałam? — powtórzyłam dużo ostrzej. Caspian spojrzał na mnie zaskoczony.
— W pewnym momencie usiadłem z tobą na kanapie, bo akurat tam sobie ubzdurzyłaś. Patrzyłaś ciągle w okno, więc zapytałem, czy coś się stało, a ty odparłaś wtedy, że powinienem cię dzisiaj zostawić, bo obok jest dziewczyna, której tak naprawdę potrzebuję.
Nie byłam zdziwiona, że mu coś takiego powiedziałam, bo trzeźwo myśląc, również tak uważałam.
— Słowa pijanego to myśli trzeźwego. — skomentowałam.
— Nieprawda, Iris. — zaprzeczył. — Nie wierzę w to, co powiedziałaś. Pamiętasz, jak mówiliśmy o oczach i o tym, że są zwierciadłami duszy? — sięgnęłam pamięcią do tamtej rozmowy i skinęłam głową twierdząco. — Ja widzę w twoich, że to, co mówisz mija się z tym, co czujesz. Zamierzam ci to udowodnić. — sięgnął do mojej twarzy i odgarnął z niej kosmyk moich włosów.
— Mogę cię o coś zapytać? — bawiłam się palcami.
— Jasne, niekoniecznie odpowiem, ale pytaj. — przypomniał mi początki naszej znajomości.
— To trochę głupie. — przymknęłam jedno oko i zrobiłam dziwną minę. — Jak to działa, że niezależnie co robisz, twoje włosy się tak dobrze układają?
— Rzeczywiście głupie pytanie. — roześmiał się. — Ale domyślam się, że zastanawia cię to od dawna. Moje włosy po prostu takie są. — wzruszył ramionami. — Jestem chodzącym ideałem.
— Och, tak, narcyzm to z pewnością cecha osoby idealnej. — zironizowałam. — Nieważne, muszę odzyskać ciuchy i wracać do domu. — patrzyłam na niego wyczekująco.
— Niedawno je dopiero wsadziłem do tej suszarki, jakieś 10 minut jeszcze musisz poczekać. — westchnął. — Wypij to lepiej. — skinął na szklankę z wodą.
— Nie mam ochoty. — skrzywiłam się. Spojrzałam później na jego biurko i bajzel, który ujrzałam mnie zszokował. — Woah, co tam się działo?
— Eee... — poderwał się z miejsca i zaczął gorączkowo zbierać kartki, ale nieudolnie. Przez to wszystko niektóre spadły obok łóżka i nie mogłam nie podnieść tekstu, na którym widniał napis Abbey.
To był tekst piosenki, a ja połączyłam fakty i zrozumiałam pewną rzecz.
— To wczoraj grałeś. — powiedziałam bardziej sama do siebie. Słowa, które czytałam były smutne, pełne bólu.
— Słyszałaś? — zdziwił się bardzo.
— Tak, słyszałam. — oddałam mu tekst, który od razu schował. — Mimo tego, przez co powstała ta piosenka, jest piękna. — wyznałam szczerze.
— Dziękuję? — widziałam, że jest zakłopotany.
— Reszta śpi? — miałam nadzieję spędzić resztę czasu z Camil.
— Tak, poza Mattem.
— Och, Mathias. Chętnie z nim pogadam na trzeźwo. — uśmiechnęłam się, wstałam, podciągnęłam zbyt duże dresy i wyszłam z pokoju. Caspian był totalnie zdezorientowany, ale nie chciałam z nim przebywać sam na sam.
— Matt. — zaczęłam poważnie, kiedy zastałam go w kuchni. — Absolutnie nie podobało mi się twoje zachowanie. Niezależnie od tego, czy jakaś dziewczyna cię pociąga, czy nie, nie powinieneś jej całować w taki sposób, w jaki ty to zrobiłeś. — rozłożyłam ręce.
— Oj no, przesadzacie wszyscy. Ale dobrze, niech ci będzie, przepraszam. — ukłonił się. — Mam nadzieję, że nie pomyślałaś sobie za dużo.
— Co? — zaczęłam się śmiać. — Totalnie nie jesteś w moim typie, kolego. — cmoknęłam z dezaprobatą.
— Noo, gdzie mi tam do Caspiana. — puścił do mnie perskie oczko, a ja pokręciłam głową.
Chciałam już pójść do domu i tylko odliczałam minuty, żeby dostać ciuchy. Stałam nawet obok suszarki, a kiedy wreszcie mogłam je wyciągnąć, oczywiście obok zjawił się Caspian.
— Może wypraso...
— Nie. — przerwałam mu, ale zabrzmiało to zbyt ostro, więc po chwili dodałam — nie trzeba. — posyłając delikatny uśmiech.
Przebrałam się na szybko i zbywając oferty odprowadzenia czy odwiezienia, wręcz wybiegłam z tego domu, a Camil zostawiłam długą wiadomość wyjaśniającą moje zniknięcie.
* * *
Taty nie było w domu, kiedy wróciłam, a z mamą nadal nie chciałam rozmawiać, więc poszłam do swojego pokoju, usiadłam na łóżku, ściągnęłam okulary i rozmasowałam czoło, a później długo i ciężko westchnęłam.
Nie miałam siły na nic. Byłam skołowana z własnej winy i zaczynało mnie to dobijać.
To był jeden z tych momentów, w których było się nieobecnym w swoim ciele i nic nie mogłeś z tym zrobić. Obojętny, wyprany z uczuć.
Byłam egoistką, która krzywdziła tym innych, bo wydawało mi się, że mój ból jest większy niż kogokolwiek innego. Surowa w osądzaniu siebie, a każdą sprawę przegrywałam, albo składałam wniosek o odroczenie, żeby innej nocy znów do niej powrócić.
Głównie chodziło zawsze o moje wnętrze i to, jakie było pokręcone, żeby nie nazwać tego brzydko.
Coś mnie podkusiło, żeby przejrzeć social media, po prostu chciałam widzieć, co się mniej więcej działo na imprezie.
I pękało mi serce, kiedy widziałam u Mary szczęście tego, którego chciałam i jednocześnie nie chciałam mieć. Szczęście Caspiana obok Abbey.
Mógł mi wmawiać, mógł uważać, ale pierwsza miłość zawsze będzie tą, do której się wraca, nawet jeśli się kocha kogoś innego.
________________________________
Moi Kochani, zbliżamy się do końca c;
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro