Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 31

„Take my hand,
Take my whole life, too
For I can't help falling in love with you"


Elvis Presley - Can't help falling in love 






Czas był najcenniejszą rzeczą, jaką człowiek mógł podarować drugiemu.

Czas był także także cenny przez swoje właściwości leczenia ran, kojenia bólu, ale wciąż biegł nieubłaganie i to było jego wadą.

Nie zdążyłam zamknąć dobrze oczu, a już obudziłam się ósmego grudnia przez krzyki mojego ojca.

— IRIS, IRIS! — wbiegł mi do pokoju. — Ty jeszcze śpisz?! Za osiem godzin rozpoczyna się impreza, a ty śpisz?! — machał rękami w różne strony.

— Jezu, tato... — jęknęłam. — Przecież to jest kupa godzin. Zdążymy wszystko zrobić, uspokój się, to nie ślub, tylko jego rocznica. — wywróciłam oczami i wygramoliłam się z łóżka w akompaniamencie śmiechu mojej mamy.

Wspominałam już, że mój ojciec był przewrażliwiony?

Zeszłam na dół do kuchni, bo czułam zapach owsianki i miałam rację. Zjadłam ją szybko, popijając kakao, posłałam mamie uśmiech i poszłam czekać na Camil.

Dziewczyna zjawiła się u nas punkt druga po południu ze swoimi wszystkimi kosmetykami i kreacją.

— Zastanawiam się, czy zostawiać włosy pokręcone, czy je wyprostować... — powiedziała na wstępie. — Rany, Iris. Kiedy ostatnio miałaś tak długie kłaki? — dotknęła moich włosów.

— Lenistwo wzięło górę. — westchnęłam. — Wyprostuj, bardziej pasują do sukienki. — brodą wskazałam na to, co przyniosła.

— A co z twoją? — rozejrzała się po pokoju.

— Moja grzecznie czeka w szafie. — podeszłam do niej, poklepałam drewno, później wyjęłam suknię w pokrowcu i powiesiłam na drzwiach szafy. Camil od razu musiała rozpiąć pokrowiec.

Moja sukienka była liliowa, na ramiączkach. Najprostsza, jaką mogłam znaleźć.

— Czyli dzisiaj delikatnie. — stwierdziła Camil i zajęła się swoim makijażem.

Ja gapiłam się w okno, wyczekując przyjazdu chłopaków. I przyjechali akurat w tym momencie, w którym się ubierałyśmy.

— Boże, Iris! Szybko, zapinaj ten zamek! — odwróciła się do mnie plecami i ledwo zdążyłam to zrobić, a ona już zleciała na dół. Pokręciłam głową rozbawiona, poprawiłam włosy i również zeszłam na dół równo z dzwonkiem.

Mimo, że to był mój dom, to Camila otworzyła drzwi, co mnie rozbawiło.

— Hej. — Aaron miał lepszy humor, niż przypuszczałam, na szczęście. — Obie jak zwykle wyglądacie obłędnie. — Zauważył. Ujął dłoń mojej przyjaciółki i złożył na jej wierzchu delikatny pocałunek, a ona prawie spaliła się z onieśmielenia.

— To moja kwestia, więc nie mam nic do powiedzenia. — Caspian z udawanym smutkiem wszedł do środka. Biała koszula i czarny garnitur służyły mu tak bardzo, że nie zdołałam wydać z siebie nawet podziękowań dla Aarona.

— Iris, na Boga. Zapomniałaś o manierach? — skarciła mnie mama, bo staliśmy w przejściu. — Ty jesteś Aaron, a to musi być Caspian. — zmrużyła oczy, nie kryjąc uśmiechu, a ja miałam ochotę uciec.

— Tak jest, pani Shepherd. — Caspian uraczył ją jednym z tych szerokich, pięknych uśmiechów. — Mógłbym się zapoznać z fortepianem?

— Naturalnie. — potrząsnęła głową i wskazała miejsce, w którym stało. Nie wiedziałam, co powinnam zrobić, więc dołączyłam do chłopaka dopiero po dłuższej chwili, kiedy już ściągnął z instrumentu szary materiał i dłonią gładził jego wierzch.

— Jest przepiękny. — powiedział z uznaniem. — Pewnie nie jest nastrojony? — rzucił mi przelotne spojrzenie.

— Tutaj cię zaskoczę, bo jest. — zdziwił się. — Babcia zawsze krzyczała, że fortepian musi być nastrojony nawet wtedy, kiedy odejdzie, bo inaczej będzie nas nawiedzać zza grobu. Rodzice wzięli sobie jej groźby do serca. — sprostowałam i oparłam się o ścianę, kiedy on zajmował miejsce muzyka.

— Sprawdźmy. — rzucił pewny siebie, podniósł klapę i odkrył klawisze. Nie znałam melodii, którą zaczął grać, ale nie przeszkadzało mi to w rozpływaniu się.

— Nareszcie w tym domu znów słychać muzykę. — szepnął mi na ucho tata, kiedy potajemnie przechodził obok nas z ciastem.

Caspian skończył, odwrócił się w moją stronę, ale patrzył obok i wtedy poczułam dłonie na moich ramionach.

— Cudownie. — powiedziała moja mama. — Przepięknie. A będziesz śpiewał? — wyszczerzyła się. Chłopak się zaśmiał.

— Jeżeli Iris poprosi, owszem. — zaproponował, a ja otworzyłam usta zdziwiona.

— Dlaczego ja? — oburzyłam się trochę.

— Ponieważ ciężko ci się przełamać, aby prosić o to, czego pragniesz. — wtedy patrzył już na mnie. Wrócił do grania, a mama pociągnęła mnie za rękę do kuchni.

— On mi się podoba bardziej, niż myślałam. Chcę go za zięcia, Iris. — mówiła cicho, a ja złapałam się za głowę z niedowierzania.

— Mamo... — zawstydziłam się.

— Jest genialny, rozumiesz? G-E-N-I-A-L-N-Y. — zadowolona wzięła wielki wazon z białymi tulipanami i poszła do zanieść do salonu, bo tam miała się odbywać kolacja i tam grał Caspian.

— To twój chłopak? — zagadnął tata. Odskoczyłam wystraszona.

— Czy wy się umówiliście na jakieś przesłuchanie? I przestań się skradać jak jakiś tajny agent! — nie mogłam powstrzymać śmiechu.

— Okay, przepraszam. — uniósł dłonie w geście kapitulacji i się ulotnił.




* * *





Wieczór trwał w najlepsze i było coraz bliżej do jego punktu, a mianowicie tańca moich rodziców. Cami zniknęła gdzieś w moim pokoju, Aaron również i miałam nadzieję, że nie robią tam nic niestosownego.

Zostałam wypytana przez każdego członka mojej rodziny o Caspiana, ale odpowiadałam wymijająco.

Właśnie skończyłam rozmawiać z ciotką, więc postanowiłam do niego podejść, bo w prawdzie mówiąc, tego dnia z nim nie rozmawiałam prawie w ogóle.

— Bałam się, że mój ojciec postanowi cię otruć, ale zjadłeś tort i wciąż żyjesz, więc jest dobrze. — zaczęłam.

— To chyba niezbyt dobre wrażenie na nim zrobiłem, skoro planuje już moją śmierć? — patrzyliśmy na gości, bo staliśmy pod ścianą obok fortepianu.

— Wręcz przeciwnie. — przyznałam. — Po prostu nie może pogodzić się z faktem, że jego córka znowu będzie zajmować się innym mężczyzną.

— A będzie? — pochylił się nade mną, przez co po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze.

— Taki mam zamiar, ale... — spochmurniałam. — Czy wyjdzie, to się okaże. — odchrząknęłam. Wtedy wciąż patrząc przed siebie, małym palcem zahaczył o mój, a później szepnął:

— Mi się wydaje, że wyjdzie.

— Żeby ta twoja wiara cię kiedyś nie zgubiła. — zaśmiałam się nerwowo. — Kiedy Abbey będzie w mieście?

— Co to za pytanie, Iris? — wiedziałam, że się zirytował. Po prostu chciałam wiedzieć, kiedy powinnam się ogarnąć.

— Jestem ciekawska. — wzruszyłam ramionami.

— Żeby ta twoja ciekawość cię kiedyś nie zgubiła. — sparafrazował moje słowa, a ja poczułam, że tracę grunt pod nogami.

— Tobie pojęcie zazdrości nie jest znane? — oparłam tak cicho, że nie byłam pewna, czy usłyszał, ale spojrzał wtedy na mnie, przez co wydawało mi się, że tak.

— Możesz zaczynać. — powiedziała do niego moja rodzicielka, a później razem z tatą poszła na środek.

— Caspian? — spróbowałam, kiedy siadał.

— Tak? — czekał.

— Zaśpiewaj, proszę. — patrzyłam na swoje czółenka, żeby nie patrzeć na niego.

— Z przyjemnością. — odpowiedział i kiedy w domu znów rozbrzmiała muzyka, wszyscy wpadli jakby w trans, z którego nie chcieli się wybudzać.

Zerkałam na chłopaka między oglądaniem szczęśliwych rodziców i cieszyłam się ich miłością. W tym samym czasie pojawili się Camil z Aaronem, również szczęśliwi.

Ten wieczór był magiczny. Chciałam, żeby trwał wiecznie, żeby ta bańka nigdy nie pękła, a kiedy poczułam, że muszę skrzyżować swój wzrok z Caspianem, miałam rację, bo on także to poczuł.

For I can't help, fall in love with you. — skończył, nadal patrząc mi w oczy, a ja prawie zapomniałam, że powinnam klaskać jak reszta.


________________________________________



AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA UDAŁO MI SIĘ KUPIĆ BILETY NA KONCERT EDA SHEERANAAAAAAAAAAA, JESTEM TAKA SZCZĘŚLIWA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Miłego dnia, kochani!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro