Rozdział 31
„Take my hand,
Take my whole life, too
For I can't help falling in love with you"
Elvis Presley - Can't help falling in love
Czas był najcenniejszą rzeczą, jaką człowiek mógł podarować drugiemu.
Czas był także także cenny przez swoje właściwości leczenia ran, kojenia bólu, ale wciąż biegł nieubłaganie i to było jego wadą.
Nie zdążyłam zamknąć dobrze oczu, a już obudziłam się ósmego grudnia przez krzyki mojego ojca.
— IRIS, IRIS! — wbiegł mi do pokoju. — Ty jeszcze śpisz?! Za osiem godzin rozpoczyna się impreza, a ty śpisz?! — machał rękami w różne strony.
— Jezu, tato... — jęknęłam. — Przecież to jest kupa godzin. Zdążymy wszystko zrobić, uspokój się, to nie ślub, tylko jego rocznica. — wywróciłam oczami i wygramoliłam się z łóżka w akompaniamencie śmiechu mojej mamy.
Wspominałam już, że mój ojciec był przewrażliwiony?
Zeszłam na dół do kuchni, bo czułam zapach owsianki i miałam rację. Zjadłam ją szybko, popijając kakao, posłałam mamie uśmiech i poszłam czekać na Camil.
Dziewczyna zjawiła się u nas punkt druga po południu ze swoimi wszystkimi kosmetykami i kreacją.
— Zastanawiam się, czy zostawiać włosy pokręcone, czy je wyprostować... — powiedziała na wstępie. — Rany, Iris. Kiedy ostatnio miałaś tak długie kłaki? — dotknęła moich włosów.
— Lenistwo wzięło górę. — westchnęłam. — Wyprostuj, bardziej pasują do sukienki. — brodą wskazałam na to, co przyniosła.
— A co z twoją? — rozejrzała się po pokoju.
— Moja grzecznie czeka w szafie. — podeszłam do niej, poklepałam drewno, później wyjęłam suknię w pokrowcu i powiesiłam na drzwiach szafy. Camil od razu musiała rozpiąć pokrowiec.
Moja sukienka była liliowa, na ramiączkach. Najprostsza, jaką mogłam znaleźć.
— Czyli dzisiaj delikatnie. — stwierdziła Camil i zajęła się swoim makijażem.
Ja gapiłam się w okno, wyczekując przyjazdu chłopaków. I przyjechali akurat w tym momencie, w którym się ubierałyśmy.
— Boże, Iris! Szybko, zapinaj ten zamek! — odwróciła się do mnie plecami i ledwo zdążyłam to zrobić, a ona już zleciała na dół. Pokręciłam głową rozbawiona, poprawiłam włosy i również zeszłam na dół równo z dzwonkiem.
Mimo, że to był mój dom, to Camila otworzyła drzwi, co mnie rozbawiło.
— Hej. — Aaron miał lepszy humor, niż przypuszczałam, na szczęście. — Obie jak zwykle wyglądacie obłędnie. — Zauważył. Ujął dłoń mojej przyjaciółki i złożył na jej wierzchu delikatny pocałunek, a ona prawie spaliła się z onieśmielenia.
— To moja kwestia, więc nie mam nic do powiedzenia. — Caspian z udawanym smutkiem wszedł do środka. Biała koszula i czarny garnitur służyły mu tak bardzo, że nie zdołałam wydać z siebie nawet podziękowań dla Aarona.
— Iris, na Boga. Zapomniałaś o manierach? — skarciła mnie mama, bo staliśmy w przejściu. — Ty jesteś Aaron, a to musi być Caspian. — zmrużyła oczy, nie kryjąc uśmiechu, a ja miałam ochotę uciec.
— Tak jest, pani Shepherd. — Caspian uraczył ją jednym z tych szerokich, pięknych uśmiechów. — Mógłbym się zapoznać z fortepianem?
— Naturalnie. — potrząsnęła głową i wskazała miejsce, w którym stało. Nie wiedziałam, co powinnam zrobić, więc dołączyłam do chłopaka dopiero po dłuższej chwili, kiedy już ściągnął z instrumentu szary materiał i dłonią gładził jego wierzch.
— Jest przepiękny. — powiedział z uznaniem. — Pewnie nie jest nastrojony? — rzucił mi przelotne spojrzenie.
— Tutaj cię zaskoczę, bo jest. — zdziwił się. — Babcia zawsze krzyczała, że fortepian musi być nastrojony nawet wtedy, kiedy odejdzie, bo inaczej będzie nas nawiedzać zza grobu. Rodzice wzięli sobie jej groźby do serca. — sprostowałam i oparłam się o ścianę, kiedy on zajmował miejsce muzyka.
— Sprawdźmy. — rzucił pewny siebie, podniósł klapę i odkrył klawisze. Nie znałam melodii, którą zaczął grać, ale nie przeszkadzało mi to w rozpływaniu się.
— Nareszcie w tym domu znów słychać muzykę. — szepnął mi na ucho tata, kiedy potajemnie przechodził obok nas z ciastem.
Caspian skończył, odwrócił się w moją stronę, ale patrzył obok i wtedy poczułam dłonie na moich ramionach.
— Cudownie. — powiedziała moja mama. — Przepięknie. A będziesz śpiewał? — wyszczerzyła się. Chłopak się zaśmiał.
— Jeżeli Iris poprosi, owszem. — zaproponował, a ja otworzyłam usta zdziwiona.
— Dlaczego ja? — oburzyłam się trochę.
— Ponieważ ciężko ci się przełamać, aby prosić o to, czego pragniesz. — wtedy patrzył już na mnie. Wrócił do grania, a mama pociągnęła mnie za rękę do kuchni.
— On mi się podoba bardziej, niż myślałam. Chcę go za zięcia, Iris. — mówiła cicho, a ja złapałam się za głowę z niedowierzania.
— Mamo... — zawstydziłam się.
— Jest genialny, rozumiesz? G-E-N-I-A-L-N-Y. — zadowolona wzięła wielki wazon z białymi tulipanami i poszła do zanieść do salonu, bo tam miała się odbywać kolacja i tam grał Caspian.
— To twój chłopak? — zagadnął tata. Odskoczyłam wystraszona.
— Czy wy się umówiliście na jakieś przesłuchanie? I przestań się skradać jak jakiś tajny agent! — nie mogłam powstrzymać śmiechu.
— Okay, przepraszam. — uniósł dłonie w geście kapitulacji i się ulotnił.
* * *
Wieczór trwał w najlepsze i było coraz bliżej do jego punktu, a mianowicie tańca moich rodziców. Cami zniknęła gdzieś w moim pokoju, Aaron również i miałam nadzieję, że nie robią tam nic niestosownego.
Zostałam wypytana przez każdego członka mojej rodziny o Caspiana, ale odpowiadałam wymijająco.
Właśnie skończyłam rozmawiać z ciotką, więc postanowiłam do niego podejść, bo w prawdzie mówiąc, tego dnia z nim nie rozmawiałam prawie w ogóle.
— Bałam się, że mój ojciec postanowi cię otruć, ale zjadłeś tort i wciąż żyjesz, więc jest dobrze. — zaczęłam.
— To chyba niezbyt dobre wrażenie na nim zrobiłem, skoro planuje już moją śmierć? — patrzyliśmy na gości, bo staliśmy pod ścianą obok fortepianu.
— Wręcz przeciwnie. — przyznałam. — Po prostu nie może pogodzić się z faktem, że jego córka znowu będzie zajmować się innym mężczyzną.
— A będzie? — pochylił się nade mną, przez co po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze.
— Taki mam zamiar, ale... — spochmurniałam. — Czy wyjdzie, to się okaże. — odchrząknęłam. Wtedy wciąż patrząc przed siebie, małym palcem zahaczył o mój, a później szepnął:
— Mi się wydaje, że wyjdzie.
— Żeby ta twoja wiara cię kiedyś nie zgubiła. — zaśmiałam się nerwowo. — Kiedy Abbey będzie w mieście?
— Co to za pytanie, Iris? — wiedziałam, że się zirytował. Po prostu chciałam wiedzieć, kiedy powinnam się ogarnąć.
— Jestem ciekawska. — wzruszyłam ramionami.
— Żeby ta twoja ciekawość cię kiedyś nie zgubiła. — sparafrazował moje słowa, a ja poczułam, że tracę grunt pod nogami.
— Tobie pojęcie zazdrości nie jest znane? — oparłam tak cicho, że nie byłam pewna, czy usłyszał, ale spojrzał wtedy na mnie, przez co wydawało mi się, że tak.
— Możesz zaczynać. — powiedziała do niego moja rodzicielka, a później razem z tatą poszła na środek.
— Caspian? — spróbowałam, kiedy siadał.
— Tak? — czekał.
— Zaśpiewaj, proszę. — patrzyłam na swoje czółenka, żeby nie patrzeć na niego.
— Z przyjemnością. — odpowiedział i kiedy w domu znów rozbrzmiała muzyka, wszyscy wpadli jakby w trans, z którego nie chcieli się wybudzać.
Zerkałam na chłopaka między oglądaniem szczęśliwych rodziców i cieszyłam się ich miłością. W tym samym czasie pojawili się Camil z Aaronem, również szczęśliwi.
Ten wieczór był magiczny. Chciałam, żeby trwał wiecznie, żeby ta bańka nigdy nie pękła, a kiedy poczułam, że muszę skrzyżować swój wzrok z Caspianem, miałam rację, bo on także to poczuł.
— For I can't help, fall in love with you. — skończył, nadal patrząc mi w oczy, a ja prawie zapomniałam, że powinnam klaskać jak reszta.
________________________________________
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA UDAŁO MI SIĘ KUPIĆ BILETY NA KONCERT EDA SHEERANAAAAAAAAAAA, JESTEM TAKA SZCZĘŚLIWA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Miłego dnia, kochani!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro