Rozdział 29
„In case you didn't know
Baby I'm crazy bout you"
Brett Young - In Case You Didn't Know
Camil była bardziej podjarana faktem, że spędzę noc u chłopaków, a w zasadzie u Caspiana, niż ja, co mnie bawiło.
Ciągle tylko usuwałam nowy SMS od niej z powiadomień, bo przeszkadzały mi w pisaniu rozdziału, kiedy czekałam, aż Caspian wróci z łazienki. Ja się umyłam godzinę temu i siedziałam oczywiście na łóżku.
— Harvey pyta, czy chcesz spróbować jego popisowej jajecznicy. — usłyszałam zza drzwi.
— Z przyjemnością. — zaśmiałam się, a później zeszłam na dół do bruneta i kiedy podniósł w górę patelnię, skręciło mi żołądek.
— W życiu lepszej nie jadłaś. — pochwalił sam siebie, a później nałożył na trzy talerze porcje.
— Och, jestem wybredna. — uśmiechnęłam się szeroko. Zaraz po tym dołączył do nas jego kuzyn. Miał na sobie zwykłą czarną koszulkę i szare dresy przed kolano, a jego włosy były mokre.
— Nie da się nie lubić jajecznicy Harvey'go. — stwierdził, następnie zaczął jeść, a Harvey położył dłoń na lewej piersi i wzruszył się teatralnie.
Cieszyło mnie, że między nimi było w porządku. To ułatwiało wiele spraw.
— Otwórzcie z Camilą knajpę. Ty będziesz gotował, ona piec ciasta. — wskazałam na niego widelcem.
— Mam rozumieć, że smakuje? — wyszczerzył się.
— Oczywiście, że tak. — mrugnęłam do niego porozumiewawczo.
Wtedy wszyscy dostaliśmy SMS w tym samym czasie.
— Brzmi zajebiście. — skomentował Harvey. Camil naprawdę postanowiła urządzić Sylwestra u niej i właśnie przysłała nam zaproszenia.
— Wymagany czarny strój. Ciekawe. — zastanowił się Caspian. — Na wejściu będzie jakieś malowanie farbą?
— Ty masz łeb. — ożywił się Harvey.
— Jezu... — jęknęłam. — Nie jestem fanką takich rzeczy. — wzruszyłam ramionami, po czym włożyłam talerz do zmywarki, zasalutowałam i skierowałam się ja schody. Na nich zatrzymał mnie jednak głos Harvey'go.
— Tylko się zabezpieczcie, dzieci. — zaśmiał się.
— Przestań. — westchnął zielonooki.
— Chyba nie zamierzasz spać na kanapie? — zdziwił się wokalista.
— Tak, taki miałem zamiar. — przyznał. — Nie jestem taki, jak ty.
Miałam ochotę się roześmiać na wspomnienie, że to właśnie Harvey zostawił mnie w salonie.
— O Jezu, Caspian... debil z ciebie.
I wtedy musiałam włączyć tryb tajnego agenta i szybko po cicho dostać się do pokoju, bo oni także tu szli. Na szczęście mi się udało.
Odchrząknęłam, kiedy zastał mnie w totalnie randomowym miejscu.
— Grasz na pianinie, ale gdzie ćwiczysz? — musiałam na szybko znaleźć temat, który odpowiadał by sytuacji.
— Dobre pytanie. Szukałaś go. — roześmiał się. — Jest ukryty. — podszedł do ściany, na której były plakaty i ją odsunął. Trochę mnie wcięło, bo byłam przekonana, że to ściana.
Stało tam, ze świeżymi nutami, kubkiem i piórem.
— Boże, myślałam, że to ściana! — dotknęłam futryny szafy. Głębokiej szafy.
— Też bym tak pomyślał. — odpowiedział. Wtedy zorientowałam się, że stoi za mną, a rękę ma opartą tak, że blokował mi przejście.
Odwróciłam się do niego.
— Zagrasz coś? — poprosiłam z nadzieją większą, niż na to, że nie będę mieć w domu przesłuchania po nocy u kolegi.
— Może zrobię próbę, ocenisz, czy moja gra nadaje się na rocznicę twoich rodziców. — zasugerował.
— Okay. — ucieszyłam się i go przepuściłam. — Nie potrzebujesz nut? — zdziwiłam się, kiedy żadnych nie wziął.
— Znam na pamięć, Iris. — uśmiechnął się, a później zaczął grać. — Tam nie będę śpiewał, oczywiście.
— Zapewniam, że nikt się nie obrazi. — założyłam ręce na krzyż i wyczekiwałam. Caspian tylko się uśmiechnął.
— Wise men say, only fools rush in...
Nie musiałam żywić żadnych uczuć do tego chłopaka, aby zapominać o całym świecie, kiedy śpiewał. Nie musiałam, ale to, że je żywiłam, potęgowało wszystko.
— Jesteś miodem na moje zmęczone uszy i poranione serce, Caspian. — zaczęłam cicho klaskać. Odwrócił się w moją stronę na stołku i spojrzał mi w oczy.
— Dziękuję. — szepnął. — Właśnie tym chciałem być. — posłała mi uśmiech. — O której chodzisz spać? Nie chciałbym zaburzać twojego trybu.
— Tryb mojego chodzenia spać polega na tym, że nie istnieje. Potrafię iść spać o dziewiątej, albo trzeciej nad ranem. — wzruszyłam ramionami.
— To chyba niezbyt zdrowe, co? — uśmiechnął się.
— Mówi osoba, która nie sypia poza domem. — założyłam ręce na krzyż i wycofałam się na łóżko.
— Po prostu nie zdradzam swojego łóżka. Pominę fakt, że ono mnie tak. — starł udawane łzy.
— Nie musi cię zdradzać, jeśli nie chcesz. — zaczęłam. Czasami trzeba było być odważnym, a ja byłam zbyt rzadko.
— Chyba zwariowałaś, jeżeli przeszło ci przez myśl, że nie będziesz tutaj spała, Iris. Siłą cię zmuszę. — spoważniał na moment
— Ależ nikt tutaj nie mówił o tym, że będę spała gdzieś indziej. — oburzyłam się w żartach.
Caspian otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie je zamknął i podniósł w górę dłoń, aby palcem wskazać za siebie, następnie na łóżko i zrobić zakłopotaną minę.
— Chyba nie dam rady na trzeźwo. — wydukał. — Dobrze cię zrozumiałem?
— Powinieneś. Jesteś mądry. — przybrałam łagodny wyraz twarzy. — Głupia propozycja? Dziwna? Tak, wiem. — cmoknęłam z dezaprobatą. — Po prostu chyba tęsknię za cudzymi ramionami nocą.
— Nie jest głupia. — potrząsnął głową. — Podziwiam za odwagę. Ja mam gadane, ale nie dałbym rady tego zaproponować.
Przełknęłam gulę śliny przekonana o swojej porażce.
— Dlatego jestem ci wdzięczny, że ty to zrobiłaś, bo teraz mogę odpowiedzieć tylko jednym słowem: zostanę.
Miałam ochotę zemdleć. Tak bardzo brakowało mi powietrza. Tak bardzo nie wierzyłam w to, co się działo.
Tak bardzo na to czekałam. Na bliższy kontakt z nim, na cokolwiek.
— Obiecuję się trzymać swojej połowy. — przyrzekłam na słowo skauta, którym nigdy nie byłam.
— Ja ci tego nie obiecuję. — spojrzał na mnie spod rzęs. — Zresztą, nie mówiłaś czegoś o tęsknocie za czyimiś ramionami? — zrobił krok w przód.
— To miało formę przynęty. Nie chcę zostawać tutaj sama. — znów to zrobiłam. Zrobiłam krok w przód i cofnęłam się o trzy.
— W takim razie postaram się trzymać swojej połowy. — błysk w jego oczach zniknął.
Iris Shepherd, jesteś idiotką roku.
Po godzinie oboje byliśmy w łóżko, ja nie spałam i czułam, że Caspian też nie śpi.
Zaczęłam za dużo myśleć. Nienawidziłam tego, bo nie dało się przez to spać, a ja tak szczerze, bardzo chciałam zasnąć. Najgorsze było to, że myślałam o Joshu, kiedy obok leżał najlepszy chłopak, jaki pojawił się w moim życiu.
Z bezsilności zebrałam się najciszej, jak potrafiłam i poszłam do łazienki, żeby się wypłakać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro