Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21

„Slipping down a slide
I did enjoy the ride
Don't know what to decide
You lied to me"


Avril Lavigne - Get over it







Zawsze, kiedy w rozmowach przewijała się postać Jane Austen*, ktoś (na przykład ja) musiał przypomnieć, że to była kobieta, która wyprzedzała swoje czasy.

Takie same odczucia miałam w stosunku do mojej mamy, kiedy patrzyłam na siebie w lustrze, ubrana już w jej sukienkę balową.

Była po prostu prześliczna i choć nie lubiłam odkrywać swoich ramion za często, w niej czułam się dobrze. Miała także długie rękawy, które rozszerzały się przy dłoniach i przyozdobione były kwiatami, tak samo, jak jej górna, marszczona część przy rozkloszowaniu. Tiul powodował, że suknia była iście balowa, a w dodatku sięgała ziemi, a jej kolor, którym był brudny róż, wyjątkowo mi się podobał. Odrobina kwiatów na tiulu również miała swój urok.

Włosy spięłam dwoma spinkami z boków głowy, aby mi nie przeszkadzały. Nie chciałam bawić się w efektowny makijaż, więc postawiłam na błyszczyk, pomalowane rzęsy i kreski na powiece. Założyłam także złoty naszyjnik z piórem i kolczyki, które były w komplecie.

— Kurczę, Iris. Wyglądasz zajebiście. — powiedziałam sama do siebie.

— No, no. — usłyszałam długi gwizd mojej mamy. — Wyglądasz lepiej, niż ja wtedy. Zaczynam się robić zazdrosna.

— Słońce, geny. — wtrącił się tata, prezentując swoją osobę dłonią, a ja parsknęłam śmiechem.

— Harvey po ciebie przyjedzie? — jego mina zrobiła się dziwnie podejrzliwa, ale na szczęście mogłam go uspokoić.

— Nie, chłopcy grają na balu, więc są tam już od godziny. Zabiorę się z Camil, którą tu zaraz przyjdzie, a ty nam zrobisz zdjęcie. — wskazałam palcami na mamę. Podskoczyła w miejscu i się ucieszyła.

Camil aż do teraz trzymała mnie w niepewności, co do fasonu jej sukienki, ale jak zwykle prezentowała się wspaniale, a szmaragdowy kolor był strzałem w dziesiątkę przy jej rudych włosach.

— Oto ja, cała na zielono. — zastukała w drzwi mojego pokoju, oparła się bokiem o futrynę, a srebrną kopertówkę przyłożyła do czoła.

Jej sukienka była prosta, również do ziemi, rozcięta z lewej strony, na grubych ramiączkach z głębokimi dekoltem, a sama górna część była wysadzana zielonymi diamencikami.

— Och, cudne buty, gdzie kupiłaś? — zainteresowała się mama. Srebrne szpilki były ostatnio jej marzeniem.

— Nie mam pojęcia, ponieważ zabrałam je mamie bez jej wiedzy. — zachichotała, a później przeniosła wzrok na mnie. — Koleżanko, Caspian tam zejdzie... — uśmiechnęła się nieznacznie.

— Caspian? Nie miałaś iść z Harvy'm? — ojciec zmarszczył czoło, ale nie chciało mi się tłumaczyć, o co chodzi, więc poprosiłam o zdjęcie, a później wręcz uciekłam.

— Boże mój, ten bal będzie niezapomniany. Najlepsza dyniówka wszechczasów! — nacisnęła klakson i dosyć długo trzymała, więc zatkałam uszy.

— Czekaj, czy ty właśnie nazwałaś bal...

— Nie było tematu. — ucięła krótko, a później zmieniła buty na baleriny i ruszyłyśmy na swoją najlepszą dyniówkę wszechczasów.

My zjawiłyśmy się godzinę przed rozpoczęciem z uwagi na to, że Camila była przecież odpowiedzialna za organizację, a ja czekałam już na chodniku, aż ona znów założy szpilki.

— Nie wiem, czy oni będą w stanie śpiewać, kiedy nas zobaczą, a raczej mój dekolt. — zaśmiała się, naciągnęła suknię i ruszyłyśmy na salę.

— Nie są prymitywni. — broniłam ich.

— Może i nie są, ale wciąż mają penisy. — wywróciłam oczami na tę zniewagę i przywitałam się z dyrekcją.

— Dzień dobry, drogie panie, jakoś mi spokojniej na duszy, kiedy wiem, że jesteście tutaj pierwsze. — Anderson odetchnął z ulgą i ledwo mógł na mnie spojrzeć, co było niepokojące i niekomfortowe.

Żyłam trochę ostatnim zlaniem Caspiana i to właśnie na nim zależało mi tej nocy najbardziej, a kiedy zobaczyłam go na scenie, podpinającego kable w czarnym garniturze, prawie się rozpłynęłam.

— Iris Shepherd. — usłyszałam głos Harvey'go, który stanął przede mną. On miał granatowy strój. Jednak nic więcej nie mówił, a ja nie wiedziałam, czy brakło mu języka w gębie, czy co...

— Wyg-wyglądasz... — zamykał i otwierał usta, jednak w jego wykonaniu mi to nie schlebiało.

— Może ja dokończę, bo słyszę, że mój kuzyn ma problemy z głosem. — dołączył do nas Caspian. — Wyglądasz przepięknie, Iris.

I wtedy to ja straciłam zdolność mowy. Powiedział to tak prosto, bez zawahania, patrząc na mnie zielenią swoich oczu i paraliżując każdą część mojego ciała, a ja po prostu stałam i chciałam, żeby ten moment trwał i trwał.

— Może sprawdzisz, czy wszystko na scenie jest dobrze podpięte? — zagadnął Harvey, zwracając się do Caspiana.

— Wszystko już sprawdzone, ale jak masz jakieś wątpliwości, możesz skontrolować. — uśmiechnął się i wiedziałam, że nasycenie tego ironią było celowe, jednak coś mi nie grało. Dlaczego miałby być na niego taki cięty?

— Camil, Iris! — pobiegł Lucian. — Wyglądacie zajebiście! — szczerzył się. — Aaron padnie. — zrobił duże oczy, a Camil się zawstydziła.

— Chyba ja padnę. — pomachała sobie dłonią, a później poszła się z nim przywitać.

— No Shepherd. — odwróciłam się i napotkałam wzrok Mathiasa. — Chyba już wiem, komu się tytuł królowej należy.

— Nie, nie... — pokręciłam głową. — Camil go zgarnia. — uśmiechnęłam się szeroko.

— Nie powinna. — wtrącił Harvey i odchrząknął. — A ty mógłbyś nie zarywać do mojej partnerki? — zaczął się śmiać, ale Matt cmoknął z dezaprobatą.

— Nie zarywam. — uciął krótko i odszedł, razem z nim Lucian i Caspian.

— Macie spine? — zainteresowałam się. — Bo wyczuwam tu napięcie. — założyłam ręce na krzyż.

— Sam chciałbym wiedzieć, o co chodzi. — spojrzał smutno na scenę. — Zbyt wiele nie potańczymy, ale Caspian będzie śpiewał solo, więc wtedy mogę cię porwać. — uśmiechnęłam się szeroko, ale z radości z tańca, a tego, że Caspian miał śpiewać.

Czemu o tym nie wiedziałam?

— To super! — klasnęłam w dłonie.

— Super. — potwierdził, a później mnie zostawił.





* * *




Zgodnie z obietnicą Camil, to właśnie jej mama pilnowała pączu, przez co połowa sali była już lekko wstawiona, ale czego oczy nie widziały, tego nie ma i właśnie taką zasadę wyznawali dzisiaj wszyscy nauczyciele, bo nikt nikogo na dolewce procentów nie złapał.

Kiedy chłopcy grali „What's make you beautiful"**, ja siedziałam przy stoliku z moją przyjaciółką i poważnie zastanawiałam się nad tym, co się wydarzyło między zespołem i dlaczego pan Anderson patrzy na mnie tak dziwnie cały wieczór.

— O co mogli się pokłócić... — nieświadomie powiedziałam na głos.

— Próbowałam to wyciągnąć z Aarona, ale nie pisnął słówkiem. Stwierdził, że nie jest upoważniony do przedstawiania sytuacji. — wzruszyła ramionami. — Może o solo Caspiana?

— Właśnie! — ożywiłam się. — Wiedziałaś, że będzie śpiewał sam? I kiedy, może wiesz?

— Nie miałam pojęcia, dopóki mi nie powiedziałaś, ale niedługo mają ogłaszać króla i królową, więc wydaje mi się, że jakoś na czasie. — wsadziła do ust tartinkę, która była oczywiście z nutą dyni.

— Kochani, zostały dwie piosenki do ogłoszenia królewskiej pary! — krzyknął Harvey, a później usłyszałam melodię „Thinknig out loud"***  i zauważyłam Josha z Samem.

— Może Samuel wie? — zapytałam.

— Ty, możliwe. — zgodziła się. — Idź i zapytaj.

— Oszalałaś? To będzie dziwne... — skrzywiłam się. — Pogapmy się, może podejdą. — odchrząknęłam. W połowie piosenki się udało.

— Iris Shepherd, aż prosisz się do tańca. — Sam wyciągnął do mnie dłoń, a ja zbyt szybko ją złapałam.

Nasze sztuczne uśmiechy szybko się zmieniły, kiedy znaleźliśmy się wśród ludzi, aby tańczyć pingwina.

— O co chodzi? Zerkałaś na mnie, jak Josh na dekolt Camil w tym momencie... — wzdrygnął się.

— Wiesz o co poszło? — skinęłam głową w stronę sceny.

— W jakim sensie? — zmarszczył czoło. Prawie kończyli śpiewać.

— Między nimi jest tak gęsto, że można to rąbać siekierą, musisz coś wiedzieć, skoro kumplujesz się z Caspianem. — brzmiałam pretensjonalnie, ale musiała widzieć.

Ludzie zaczęli klaskać, bo rozbrzmiewały ostatnie dźwięki gitary.

— To ty nic nie wiesz? — był bardzo zaskoczony.

— O czym, do cholery?

— Cześć wszystkim. — odpowiedź Sama przerwał Caspian. — Postanowiłem zaśpiewać dzisiaj piosenkę, której tekst napisałem wraz z osobą z tej szkoły, ale nie dlatego, że pan Anderson prowadzi nudne lekcje, a dlatego, że nie bardzo lubię się z historią. — zaśmiał się, a moje serce stanęło.

Wzrok skierowałam prosto na Caspiana i czekałam, czekałam na potwierdzenie, że miałam rację.

— Proszę tego nie brać do siebie. — dodał po chwili. — Chciałbym zadedykować tę piosenkę wszystkim tym, którzy czują się inni, samotni, niezrozumiani. Rozlani. — otworzyłam usta zdumiona, ale nie wiedziałam, czy mam się wściekać na Harvey'go, czy słuchać naszej piosenki. A raczej piosenki mojej i Caspiana, który właśnie usiadł do pianina i ubarwił ten tekst przepiękną melodią.

— To już wiesz. — Samuel podrapał się w tył głowy, ja wymieniłam spojrzenie z Camil, która zakrywała usta dłonią, Josh wyglądał tak, jakby miał kogoś pobić, Mathias, Aaron i Lucian stali obok sceny i się szczerzyli, a Harvey stał po drugiej stronie sali i wiedział, że został spalony. Nie przed wszystkimi, ale przede mną, przed Camil i przed jego przyjaciółmi.

Naprawdę długo stałam, jakby zamurowana i ruszyć pozwolił mi się dopiero moment, w którym Harvey do mnie podszedł.

Byłam nim tak rozczarowana, tak zawiedziona, że nie mogłam tam dłużej być. Nie chciałam. Pokręciłam tylko głową, a później odwróciłam się na pięcie i skierowałam do wyjścia szybkim krokiem.

— Iris! — wołał za mną Harvey. Pchnęłam drzwi i będąc poza salą, złapałam się za głowę.

— Zaczekaj... — wybiegł za mną.

Pewnie pozostawiłam Caspiana zdezorientowanego, ale nie przestał grać ani śpiewać, dlatego uznałam, że wiedział, że tak się może zdarzyć.

— O. Mój. Boże. — wycedziłam przez zęby. — Jak długo chciałeś mi wciskać kit, że ty jesteś autorem tekstu? Skąd znałeś jego kontekst? — rozłożyłam ręce.

Nie docierał do mnie ten fakt. Czułam się oszukana drugi raz. Przez moment miałam myśli na temat zmiany orientacji.

— Wysłuchaj mnie najpierw. — uspokajał mnie ręką, ale szybko ją zrzuciłam.

— Naprawdę myślałeś, że to się nie wyda? — mrugałam. — Stąd ta atmosfera, teraz rozumiem... — oblizałam usta. — Wiedząc, kurwa mać, wiedziałeś, że... Dlaczego mi nie powiedziałeś, że to Caspian?

— Chciałem, naprawdę chciałem, ale kiedy człowiek się zakochuje, nie myśli! — tłumaczył się. Nie wiem, czy ktoś specjalnie puścił Get over it Avril Lavigne, ale równo z „I'm sick and I'm tired of your face" powiedziałam:

— Jesteś egoistą. Potwornym egoistą, zachowałeś się jak dupek, a najgorsze jest to, że ci uwierzyłam. — zamknęłam oczy, ponieważ cisnęły mi się do nich łzy. — Nie chcę z tobą rozmawiać, z samolubnych pobudek oszukałeś mnie i innych. I o jakim zakochaniu mówisz, do diabła?

— Uwaga, uwaga! Nadszedł czas, aby ogłosić króla i królową naszego balu! — dało się słyszeć w tle.

— Całe życie zabierałem mu dziewczyny, na których nawet mi nie zależało. — odezwał się cicho. — A kiedy w końcu na jakiejś mi zaczęło, to on zabiera ją mnie...

— Harvey Clare!

— Wracaj na salę, królu. Korona czeka. — prychnęłam. Nie chciałam go widzieć.

Stał dłuższą chwilę, zanim mnie zostawił, a ja nie potrafiłam się nawet ucieszyć z wyboru Camil na królową. Bolało mnie tylko serce, że musiała zatańczyć z tym kłamcą, ale nie było mi go żal.

— Czy ja muszę trafiać na takich palantów? — zapytałam nieba.

— Wszystko okay? — zza drzwi wychyliła się blond czupryna Luciana, który był wyraźnie przejęty.

— Nie. — sarknęłam. — Macie zepsutego wokalistę. — zaśmiałam się bez krzty wesołości. Lucian wyszedł na korytarz i westchnął długo.

— Wiem. — przyznał. — Dlatego postanowiliśmy dać mu nauczkę, ale to nie ja powinienem o tym z tobą rozmawiać.

— Masz rację. — chciałam wejść na salę w celu odnalezienia Caspiana, ale w tym samym momencie, on wychodził do nas i tak na siebie wpadliśmy.

— Tu jest ciszej. — powiedział, mając na myśli korytarz. Lucian zasalutował krótko i nas zostawił.

— Masz prawo być na mnie zła, ale jednak proszę o wysłuchanie. — zaczął, ale mu przerwałam.

— Zła na ciebie? O co? — potrząsnęłam głową. Jeżeli miał zamiar brać na siebie całą winę, miałam w planach go uderzyć.

— Iris, ja wiedziałem, że to ty. — wyznał, a ja nie miałam już siły.

— Co...? Ale... jak? Co? — robiłam kółka, przetwarzając informacje, które do mnie ponownie nie docierały. Jak to wiedział?!

— Domyśliłem się na imprezie, przez twoje życzenie. Wtedy już byłem pewien na sto procent, wcześniej tylko gdybałem, ale to było logiczne, że to ty zostawiłaś ten tekst. Byłaś świeżo po zerwaniu, z pasji piszesz... — włożył dłonie do kieszeni spodni.

— Caspian, dlaczego...? — miałam do niego żal. Było mi smutno, ale jednocześnie czułam ulgę.

— Chciałem skończyć tekst i wtedy ci powiedzieć, ale nagle zaczęłaś się spotykać z Harvy'm, a ja, brzydko mówiąc, nie biorę się za dziewczyny, które z kimś kręcą, chociaż i tak średnio mi szło. — cmoknął z dezaprobatą. — Wydawałaś się taka szczęśliwa... — spochmurniał. — Nie miałem wtedy pojęcia, że on sprzedał ci taką bzdurę. Znał tekst, bo mu się pochwaliłem. — zrobił krok w przód.

— Wiedziałam, że to któryś z was. Przyrzekłam sobie, że niezależnie od tego, kto jest autorem, to w niego pójdę. Nawet, jeśli byłaby to osoba zupełnie inna. — rozmasowałam czoło.

— Jesteś rozczarowana, że to jednak ja? — zawahał się.

— Ja miałam później nadzieję, że to jesteś ty i nie chciało mi się wierzyć, że to Harvey. — przyznałam. — Do końca się tego trzymałam. Później było mi przykro, że to „Harvey", bo... polubiłam cię. Bardzo.

— Ulżyło mi. Bałem się, że wyjdę na idiotę, ale dobrze odczytałem twoje intencje. — uśmiechnął się nie tylko ustami, ale też oczami i wtedy ich zieleń stała się cieplejsza.

— Jak się dowiedziałeś? — zainteresowałam się.

— Nie podobała mi się twoja niechęć do mojego kuzyna, a później Harvey powiedział Mattowi, bo myślał, że ten zostawi to między nimi, ale nawet on ma w sobie na tyle przyzwoitości, żeby bronić prawdy. Powiedział mi wczoraj. Wszyscy się zgodziliśmy, że to będzie dobra kara. Żebym tę piosenkę zaśpiewał. — podszedł jeszcze bliżej. — I nie żałuję, dobrze się stało.

— Ile piosenek ci ukradł? — zapytałam cicho.

— Nie, Iris, to nie tak. — pokręcił głową. — Ja sam zaproponowałem taki układ. Nie chciałem się wychylać, ale teraz... uświadomiłaś mi, że jednak mi to przeszkadza, dlatego też postanowiłem się ujawnić, dlatego się irytowałem przy ogniskowym śpiewaniu. Harvey napisał mało tekstów, muzyki żadnej. Dlatego tak bardzo nie lubi ballad. Każda jest mojego autorstwa.

— Boże, nie masz pojęcia, jak się cieszę, że to ty. — przytuliłam samą siebie. — Już wiesz, skąd te śledztwa na temat pisania.

— Chciałaś potwierdzić, że to ja, ale wtedy nie wiedziałem, że właśnie tego oczekujesz. — zlustrował moją twarz wzrokiem. — Nie przyszłaś tutaj ze mną, ale nie chcesz tańczyć z Harvy'm, dlatego proszę cię teraz do tańca. — wyciągnął dłoń w moją stronę, jednak nie podałam mu swojej od razu, bo po prostu nie mogłam uwierzyć w ten wieczór.



______________________________

* angielska pisarka. Autorka powieści opisujących życie angielskiej klasy wyższej z początku XIX wieku (btw to uwielbiam)

** utwór One Direction

*** utwór Eda Sheerana


Maraton 4/5

Jak wrażenia? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro