Rozdział 19
„Like a river I flow
To the ocean I know
You pull me close guiding me home"
James Arthur - Falling like the stars
Do samej przerwy na lunch chodziłam takimi drogami, które wybrałaby tylko osoba, chcąca spóźnić się na lekcje, ale ja robiłam to z innych pobudek.
Unikałam spotkania z Caspianem, ponieważ jedyne co miałam w głowie, kiedy o nim myślałam, to moje wymiociny obok jego butów.
Chciałabym tego nie pamiętać, policzki mniej by paliły, a ja nie zachowywałabym się jak debil, idąc na stołówkę i zakrywając się książka do historii, której od kilku dni nawet nie było, ale chyba nosiłam tę książkę z sentymentu.
Anderson na coś zachorował, a dla nas nie było zastępstw.
— Co ty odwalasz? — dopadła mnie. — Rozumiem, że nie masz pięknej twarzy, ale ludzie przeżyją. — zostałam zbesztana przez Camil.
— Na moim miejscu również nie chciałabyś się pokazywać. — przypomniałam jej i zajęłyśmy swój stolik.
— Daj spokój, w środę macie sesję, zresztą, Caspian to normalny chłopak... — zawiesiła się na chwilę. — No, powiedzmy. — doprecyzowała.
— Dawno nie miałam takiego stresu przed spotkaniem kogoś. Co jest ze mną nie tak? — ściągnęłam okulary i położyłam głowę na stoliku.
— Musisz przeżyć, bo cała piątka tutaj zmierza. — powiedziała, a ja zapragnęłam odwiedzić babcię. Dwa metry pod ziemią.
— Do balu kilka dni, jak samopoczucie? — zapytał Mathias, ale nie miałam ochoty się odzywać. — Chyba nijak...
— Jestem podekscytowana. — odezwała się Camila. — Zostanę królową balu, to pewne, będę wyglądać zajebiście i będą śliczne zdjęcia.
— Czyli będę musiał z tobą zatańczyć. — stwierdził Harvey. — Mam nadzieję, że Iris się nie obrazi.
— Tańcz, z kim chcesz. — wymamrotałam, ale raczej niezrozumiale.
— Powiedziała: tańcz, z kim chcesz. — powtórzył Lucian. A więc to on usiadł obok mnie.
— Auć. — skomentował Aaron.
— Zarwałaś nockę, że tulisz się do stołu? — zagadnął Caspian, a ja naprawdę zaczęłam się jeszcze bardziej denerwować, bo ciągle myślałam o rzygach.
— Dzięki incydentowi z nawozem, Iris różanych policzków może dzisiaj pozazdrościć niejedna dziewczyna, a umiejętności skradania się, sam Sherlock Holmes. — sprostowała moja przyjaciółka i choć chciałam ją za to udusić, to jej wyszło.
— Że co? — parsknął Harvey, Mathias coś burknął, Lucian się zaśmiał, a reszta się nie odezwała. Byłam wdzięczna Caspianowi, że zachował to dla siebie.
— Nieważne. — ucięłam. — Dajcie mi dzisiaj spokój, sięgnęłam dna i chce być na nim sama.
— Iris! — Lucian zarzucił na mnie ciężką rękę. — Przyjaciele zawsze wyciągają się z dna. O co chodzi? Pomożemy.
— Och, proszę... — jęknęłam.
— Zostaw ją. — zasugerowała delikatnie Camil. — Serio. — dodała, bo Lucian nie zabierał ręki.
— Za dużo ludzi. — rzuciłam, zgarnęłam okulary i tak, żeby nie napotkać spojrzenia chłopców, odwróciłam się i wstałam. — Paaa. — pożegnałam się słodko w akompaniamencie śmiechu mojej przyjaciółki.
Potrzebowałam powietrza i samosądu za picie alkoholu, a zamierzałam go dokonać za szkołą, gdzie siedzieli zawsze ci, powszechnie uważani za kujonów. Nocą jednak potrafili zamienić się w imprezowiczów.
— Boże, jesteś nienormalna. — skarciłam się.
— Biorąc pod uwagę, że już któryś raz mówisz sama do siebie i mnie unikasz, zgadzam się z tym. — kiedy usłyszałam głos Caspiana, miałam ochotę się uderzyć.
— Wyszedłeś za mną. — uświadomiłam sobie.
— Cóż za spostrzeżenie. — zaśmiał się.
— Ze stołówki, gdzie siedziała cała reszta. — odwróciłam się do niego, bo wcześniej stałam tyłem, jednak nie podnosiłam głowy.
Bardzo ładne buty.
— Nieszczególnie obchodzą mnie paplaniny na temat balu, a tobie muszę wyjaśnić, że zwrot zawartości żołądka przy kimś innym jest całkowicie normalny. Żeby cię pocieszyć, mogę ci zdradzić, że mnie się to zdarzało na trzeźwo i to często przed koncertem. Trema tak działała, ale ja miałem czterech gapiów, którzy mieli z tego ubaw.
— Dobrze słyszeć, ale to nie zmienia faktu, że nadal nie potrafię spojrzeć ci w oczy. — wycedziłam przez zęby. — Jestem również na siebie zła, że w ogóle sięgnęłam po alkohol. No i przepraszam, że ci nie odpisałam, ale już wtedy byłam świadoma, że pierwsze, co zrobię w poniedziałek w szkole, to będę cię unikać. — wzięłam głęboki oddech.
— Jesteś urocza. — tymi słowami zmusił mnie, żebym jednak napotkała zieleń jego oczu.
— Nie boisz się pytań? — zmarszczyłam czoło. — No wiesz, dlaczego wyszedłeś?
— Cóż, skoro dałaś Harvy'emu jasno do zrozumienia, co i jak, ja mogę sobie pozwalać na takie akcje. — wzruszył ramionami. — Chyba, że ci to nie odpowiada.
— Odpowiada. — powiedziałam zbyt szybko, przez co jego usta rozciągnęły się w uśmiechu.
— Myślałem, że to ja jestem bezpośredni. — założył ręce na krzyż i oparł się o budynek szkolny, a ja butem kopałam dziurę w ziemi, nie wiedząc, czy powinnam się jeszcze odzywać, a jeśli tak, to jakich słów użyć i o czym?
Nie mogłam zbagatelizować prawdy, że ten chłopak zaczynał działać na moje serce bardziej, niż powinien. Nie wiedziałam tylko, kiedy nadejdzie ten moment, w którym przepadnę, a język będzie mi się plątał przy najprostszym zdaniu.
— Wywalczysz dla mnie balladę na balu? — znowu na niego patrzyłam. — Nie tylko ja będę uszczęśliwiona takim repertuarem.
— To bal, one muszą tam być, czy mojemu kuzynowi się to podoba, czy nie. — pocieszył mnie.
— Nie rozumiem, dlaczego on ich tak nie lubi. — potrząsnęłam głową. — Są piękne. Liryczne, nacechowane emocjami. Mimo to, kiedy z nim rozmawiam, nie czuję, aby był autorem tych tekstów. To dziwne. — skrzywiłam się. — One są takie... — spojrzałam na ludzi przede mną. — Takie poruszające, prawdziwe i absolutnie łechtające moją duszę, a to jest ciężkie. Albo jest dobrym aktorem, albo to jakiś boski dar. — stwierdziłam. — Nie wygląda też na osobę, która wiele wycierpiała, a... Może to twoja wina, że tak niektóre utwory brzmią? — zamyśliłam się. — W końcu dźwięki robią połowę roboty, a ciarki na moim ciele nie biorą się znikąd.
— Nie wiem, co powiedzieć. — odezwał się. — Tak serio, wcięło mnie, ale... Masz już kandydata na męża? Bo chętnie bym nim został.
— Mało romantyczne oświadczyny, musisz postarać się bardziej. — cmoknęłam z dezaprobatą, a później oboje się roześmialiśmy.
— Gdybym miał się oświadczyć naprawdę, nie zrobiłbym tego za szkołą, przy tylu ludziach, bez pierścionka i gitary, ale na wstępne kajdanki jestem jeszcze zbyt młody.
— Masz rację, nie stresuj wybranki serca publicznością, bo się jeszcze biedaczka nie zgodzi.
— Wtedy wrócę tutaj i zapytam cię znowu, a wtedy będziesz już za stara i zbyt zdesperowana, żeby nie przyjąć. — postukał się palcem w głowę, a ja wywróciłam oczami.
— Dziękuję za wiarę.
— Iris, ciężko ci będzie znaleźć faceta, który z tobą wytrzyma. — wzruszył ramionami.
— Kobiet też jest wiele. — zaprezentowałam dłonią dziewczyny z naszej szkoły. — Tylko pewnie to ja bym z żadną nie wytrzymała.
— Czyżbyś wywyższała się ponad innych? — rozplątał ręce i schował je za sobą.
— Tak, dokładnie. — zironizowałam. — Jestem jak płatek śniegu. — dodałam jeszcze bardziej kąśliwie.
— Nie możesz być płatkiem śniegu. — odparł niemal natychmiast. — Roztapiają się i szybko o nich zapominasz, a o tobie, Iris, nie da się zapomnieć.
Mówiłam dużo i znałam wiele słów, ale po tym nie potrafiłam nic wymyślić. Po prostu patrzyłam na niego, zastanawiając się, czy na pewno się dzisiaj obudziłam, czy może dostałam udaru, ale on stał realny przede mną i także na mnie patrzył.
— Właśnie tak powinnaś patrzeć, kiedy Camil będzie robić nam zdjęcia. — uśmiechnął się delikatnie, a jego beztroska i śmiałość jednocześnie mnie denerwowały i sprawiały, że coraz bardziej go lubiłam.
— Mogłeś uprzedzić, że jednak ta próba się odbędzie. — nawiązałam do naszej rozmowy na ognisku.
— Przepraszam, mam w zwyczaju zapominać o tym, chłopcy coś na ten temat wiedzą. — podrapał się w brodę. — Chcesz wrócić na stołówkę, czy wolisz być oskarżona o tajne schadzki ze mną?
— Na pewno już jestem oskarżona, dlatego nie robi mi to różnicy.
Tak naprawdę robiło. Wolałam zostać z nim, jednak rozum podpowiadał mi, że nie powinnam. Dlatego oboje poszliśmy do szkoły, każdy w swoją stronę, żeby uniknąć pytań.
Pytań, na które żadne z nas nie potrafiłoby odpowiedzieć.
* * *
Chłopcy stwierdzili, że fajnie by było, gdybyśmy przyszły z Camil dzisiaj na próbę, dlatego siedziałyśmy w piwnicy Harvey'ego i słuchałyśmy burzy mózgów, która dotyczyła wyboru piosenek na bal.
— List do Julii obowiązkowo. — powiedział Lucian, wskazując ołówkiem na wokalistę i opierając się o perkusję.
— Coś ty się tak uczepił tej piosenki. — Harvey pokręcił głową, ale ostatecznie wpisał utwór na listę.
— Ja mam trzy propozycje. — Mathias podał kartkę Caspianowi, który następnie oddał ją swojemu kuzynowi, a w międzyczasie jedna także wypadła i pofrunęła pod moje nogi. Od razu podniosłam zapiski, bo byłam ciekawa.
(...)
Jestem zżyty z wodą, wiatrem i światem
A wróciłem do domu
Bo każdy ma swoją Itakę
I gdy ktoś zapyta, ile warty był ten kurs
Nie mam nic cenniejszego, niż widok tych mórz
Czasami odpływamy, w dziwnych miejscach cumujemy
Ale to są te chwile, które później celebrujemy
Moja łódź była na oceanie gniewu, miłości, oceanie
samotności, spokoju i muzyki
A ostatni z nich to mój osobisty Pacyfik
Wiele rzeczy nie pamiętam i wiele z nich nie wiem
To gwiazdy nocą prowadziły mnie przed siebie
Dotarłem w piękne i różne zakątki
Każdy przecież ma gdzieś swej historii początki
I gdybym miał to przeżyć jeszcze raz
Chwytam ster, to moja młodość i to jest mój czas
Strach, że będziesz żałować, może cię blokować
Ale warto wszystkiego, co się da próbować
Nigdy nie wiesz przecież, kiedy odnajdziesz swoje ja i swoją duszę
Kiedy dotrzesz tam, gdzie mówisz „chcę", a nie „muszę"
— Katy, Wieczne uczucie i Burza zaakceptowane. — odezwał się Harvey.
— Co to jest? — zapytałam, patrząc na Mathiasa i zachwycają się słowami, które przeczytałam.
— Emm, nic takiego, to... — wyglądał na zdenerwowanego.
— To jest zajebiste, Mat! — oddałam mu kartkę. — To rap?
— Ale czad! Pokaż. — Lucian rzucił się na kolegę, ale ten się odsunął, nie chcąc się chwalić. Jednak Caspian zręcznie wyciągnął kartkę z jego dłoni i razem z Aaronem wertowali treść.
— Stary. — zagwizdał zielonooki. — To jest bardzo dobry tekst.
— Popieram. — dodał Aaron.
— No ej! Ja też chcę zobaczyć. — fuknął blondyn i dopchał się do kartki wraz z Camil i Harvy'm. Wszyscy byli zaskoczeni, pozytywnie.
— Kiedy to napisałeś? — zagadnął lider zespołu, uśmiechając się szeroko.
— W wakacje, nie wiem, zostawcie mnie w spokoju. — wyrwał kartkę i schował ją do torby.
— Mathias, gdzie twoja pewność siebie? — zażartowała moja przyjaciółka.
— Ktoś tu się zawstydził... — zanucił Aaron, a ja nadal analizowałam tekst w głowie. Mnie osobiście, podobał się bardzo, ale to chyba już wiedział.
— Dobra, wracając do tematu, to jeszcze jedną swoją piosenkę musicie wziąć. — poinformowała Camila. — Mam nawet sugestię. — uśmieszek na jej twarzy mnie niepokoił. — Z bajki.
Wszyscy, wszyscy poza Harvy'm, zrobili długie „ooo", a ja znowu nie miałam pojęcia, o jakiej piosence mowa.
— Jezu Chryste... — brunet wywrócił oczami. — Ktoś w ogóle pamięta, jak to idzie? — rozłożył ręce. W jednej trzymał listę, w drugiej pióro.
— Błagam. — prychnął Caspian, sięgnął po gitarę, dostroił ją i zaczął grać. Melodia była wolna i przyjemna, słów nie znałam, bo nucił je pod nosem. Po chwili jednak odchrząknął i spojrzał na każdego po kolei, a później jego głos rozbrzmiał w naszych uszach.
— Nie wespnę się na wieżę, bo nie jestem księciem z bajki. Nie przyjadę na białym koniu i nie stanę z mieczem do walki.
Wszyscy magicznie zamilkli, żeby móc słuchać, bo tak pięknie to brzmiało.
— Nie będę prosił cię na balu o rękę, ale mogę zaśpiewać piosenkę. Mogę złapać twoją dłoń, i spojrzeć w oczy, jak morska toń. — wtedy przeniósł swój wzrok na mnie, poruszając mną bardzo, chociaż me ciało ani drgnęło.
— Mogę być przy tobie, w zdrowiu i w chorobie. Nie jestem rycerzem, ale twojej dumy będę bronił. Nie mam bogactw, ale przychylę ci nieba. Zadbam o wszystko, czego ci potrzeba. — wtedy przerwał. — Dobra, starczy. — zaśmiał się.
— To. Musi. Być. Na. Dyniówce. — oświadczyłam. — W innym przypadku złożę pozew, za łamanie naszych serc, nie grając takich cudowności.
— Spokojnie. — wtrącił Harvey. — Będzie. — dodał nieco zirytowany.
— TAK! — ucieszył się Lucian, wykonując podskok i prawie uderzając się przy tym w głowę o żarówkę, która zwisała na kablu z sufitu.
Ja patrzyłam na Caspiana i coraz bardziej byłam przekonana, że w tym zespole piosenki pisał nie tylko Harvey.
_____________
Maraton 2/5. Do balu coraz bliżej, oj co tam się będzie działo...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro