Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

„It's time to be a big girl now
And big girls don't cry
Don't cry, don't cry, don't cry"




Fergie - Big girls don't cry











Cały tydzień upłynął dziwnie szybko i nudno. Jedynym ciekawym i nadal dziwnym elementem była rozmowa z Joshem, która nie dawała mi spać.

Wczoraj Camil była również na sesji, której głównymi bohaterami byli chłopcy z SoulsFlames, a ja na piątkowej przerwie na lunch, przeglądałam na Instagramie efekty.

Siniak Caspiana zdążył na szczęście zniknąć, więc dziewczyna nie musiała bawić się w retusz.

— Tak myślałam całą chemię, aż w końcu wymyśliłam teorię. — odezwała się nagle moja przyjaciółka, a ja patrzyłam na zieleń oczu i się topiłam.

— A o co chodzi? — zapytałam, bo naprawdę nie miałam pojęcia, co jej po głowie chodzi.

— Może Josh coś wie od Samuela? — spojrzałam na nią, prosząc o kontynuację. — W końcu on i Caspian mają bardzo dobry kontakt. Aczkolwiek nie wiem, co jest na rzeczy.

— Wiesz, chyba nawet nie chcę wiedzieć. — skrzywiłam się. — Bal już za tydzień, Harvey prosił mnie o czas do balu, nie będę musiała po nim znosić jego zalotów, bo to zaczyna przypominać desperację.

— W zasadzie dosłownie mu powiedziałaś, że ktoś ci się podoba. — cmoknęła. — Mało rozumny ten zespół. — zaśmiała się. — Aaron nadal się nie zapalił do tego, żeby mnie zaprosić.

— Albo pójdzie z tobą, albo pójdzie sam. — powiedziałam, nie chcąc zdradzać, że wiem, iż Aaron zrobi to dzisiaj na koncercie.

— Twoje przekonania podnoszą mnie na duchu. — westchnęła długo, a zaraz po tym, obok niej usiadł Mathias, kładąc z hukiem książki na stół. Następny był Lucian, Harvey usiadł obok mnie, Aaron i Caspian zajęli miejsca po drugiej stronie Camil.

Ponowne osaczenie.

— Kobiety, kobiety. — zaczął Mat. — Potrzebuję waszej opinii na temat mojego garnituru, ponieważ od nich nie dowiem się nic konkretnego. — wywrócił oczami i pokazał nam zdjęcie ciemnoczerwonej marynarki, spodni w tym samym kolorze, czarnych butów, muszki i białej koszuli.

— Zajebisty. — powiedziałam zgodnie z prawdą.

— Totalnie zgadzam się z Iris. — zawtórowała mi Camil. — Będziesz wyglądał bardzo dobrze, już nie mówię o zdjęciach. — zachwyciła się.

— Ha! I co? — Mathias spojrzał na swoich kolegów z satysfakcją. — Im się nie podoba.

— Dlaczego? — zagadnęłam, biorąc orzechy, które rano spakowała mi mama.

— Nie powiedziałem, że mi się nie podoba, nic nie powiedziałem. — bronił się Caspian.

Ciekawe w czym on szedł?

— Według mnie jest zbyt... wyraźny? — Harvey szukał słów. — Przy takiej osobowości, jaką ma Mathias, nie trzeba tak krzyczeć strojem.

— To jest bal! — oburzyła się Camil. — Rzadko można się tak odwalić, mi się bardzo podoba. — uśmiechnęła się i spojrzała na zdjęcie jeszcze raz.

— Dobra, skończmy pieścić ego Mata, ja mam ważniejsze pytanie. — wtrącił Lucian. Aaron zajęty był pisaniem z kimś na telefonie.

— Przecież już ci mówiłem, że to jest spoko. — odezwał się Harvey, jakby zirytowany.

— Chyba mogę poznać opinię osób, które są przedstawicielkami żeńskiej płci? — wygarnął.

— No mów, Jezus Maria. — jęknął Mathias.

— Wczoraj wieczorem na relacji na Insta zasugerowaliśmy, że jak ktoś chce zaprosić kogoś na bal, może się do nas zgłosić, a my to zrobimy na koncercie, śpiewając. No i kilka osób się zgłosiło, ale to nie będzie żenada?

— Nie, nic z tych rzeczy. — odparłam natychmiast. — Cudowny pomysł.

Osobiście nie chciałabym być w taki sposób zaproszona, ale robiłam wszystko, żeby z tego pomysłu nie zrezygnowali, dla Camil.

— Jakie kwiatki mam sobie wpiąć? — zapytał Harvey, a ja potrzebowałam chwili, żeby ogarnąć, że mówi do mnie.

Miałam ochotę odpowiedzieć, że żadne, bo nie chcę już z nim iść, ale zamiast tego, powiedziałam:

— Różowe.

I uśmiechnęłam się słabo.

— Iris ma suknię po mamie, przepiękna. — nie rozumiałam, dlaczego Camil tak bardzo lubi chwalić się moją suknią, ale fakt, była przepiękna.

— Myślałem, że będzie fioletowa. — powiedział Caspian, uśmiechając się.

— Co? — zapytał Lucian. — Czemu?

— Boże, zmiłuj się... — skomentował Mathias. — Wiesz, że są takie kwiaty? Irysy?

— No wiem, ale co to ma wspólnego z sukienką Iris?

— Nieważne. — przerwał Harvey, kryjąc śmiech. Caspian podrapał się w czoło, także próbując się nie roześmiać, ja gryzłam usta, Mathias kręcił głową, Camil chichotała, Lucian marszczył czoło, a Aaron w końcu przestał gapić się w telefon.

— Sporo tych imion. Nie wszystkie się będzie dało zrymować. — powiedział chłopak.

W takim razie to właśnie to tyle czasu robił.

— Wszyscy będą na imprezie? — zainteresował się Lucian.

— Tak. — odpowiedzieliśmy chórem. — A co? — dokończyłam.

— Pytam z ciekawości. — wzruszył ramionami.

Mnie właśnie ciekawość zżerała, jak się potoczy dzisiejszy wieczór.





* * *




Siedziałam na szafce i butami w nią stukałam, ponieważ nie dosięgałam do podłogi, podczas gdy Mathias w garderobie się pudrował, Harvey z Aaronem ogarniali scenę, Lucian napieprzał pałeczkami perkusyjnymi w kubki, Caspian notował coś w zeszycie, a Camil ustawiała aparat.

— Po tej sesji przybyło nam dużo obserwujących. — stwierdził Mat.

— Więcej dziewczyn zobaczyło, że jesteście przystojni. — odparła rudowłosa.

— Fakt. Mam piękną twarz.

— Nie wpadnij w samouwielbienie. — zbeształ go Caspian.

— Ludzie jedzący hawajską nie mają prawa głosu. — burknął prześmiewczo Mat, wstał i wyszedł z garderoby.

— Idę na bramkę. — oznajmił Lucian. — Staniesz ze mną? — zwrócił się do Camil, a ona zaskoczona rozdziawiła usta, jednak się zgodziła, co zrobiła oczywiście specjalnie.

Jednak nie miałam w ogóle pomysłu, jak mogę zacząć rozmowę, więc po prostu siedziałam nadal, jak ten debil i liczyłam na cud.

— Mogę cię o coś zapytać? — powiedział nagle.

— Naturalnie. — zdziwiło mnie to pytanie. Caspian odłożył zeszyt oraz pióro na bok, a później obrzucił mnie ciekawskim spojrzeniem.

— Odpowiadając Harvy'emu na stołówce, zrobiłaś się przygnębiona, ośmielę się nawet stwierdzić, że smutna. — wstał.

Nie sądziłam, że ktoś to zauważy, a już szczególnie, że będzie to on.

— Cóż, jestem zaskoczona, że było to tak widać. — zaczęłam gapić się na swoje buty.

— Nie było. — stanął obok mnie. — Mam dar. — uśmiechnęłam się delikatnie. — Dlaczego, Iris?

— Nie wiem, czy powinnam ci to mówić, ale wzbudzasz we mnie niewytłumaczalnie duże zaufanie. — podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. — Sprawy potoczyły się tak, że ja już nie chcę iść z Harvy'm na bal. Robię to tylko dlatego, że nie łamię danego słowa.

— Jeżeli to jakieś pocieszenie, przez większość czasu będzie na scenie. — założył ręce na krzyż.

— Wiem, ale nie chcę znosić krzywego spojrzenia, gdybym zatańczyła z kimś innym. — zaśmiałam się bez krzty wesołości. — Co jest zabawne, nie powinnam mieć poczucia winy, skoro jasno dałam mu do zrozumienia, że po balu nasza przygoda się kończy.

— Co mam przez to rozumieć? — jego zielone oczy były tak intensywne w swoim kolorze, że czasami jego wzrok mnie onieśmielał.

— Po prostu nic od niego nie chcę. On poprosił mnie o czas do balu, jest już za tydzień i nic się nie zmieniło. Odpowiada mi jako kolega, ale nic więcej.

— Woah. — był zdziwiony. — Odważna jesteś. Mógłbym teraz pójść i mu to powtórzyć.

— Tak, ale tego nie zrobisz. — powiedziałam z całkowitą pewnością.

— Masz rację, nie zrobię. — zauważyłam, że na sekundę zerknął na moje usta, ale nie miałam pewności, że to nie był wymysł mojej wyobraźni.

— Ostatnio ci przerwano, a ja wolę usłyszeć odpowiedź od ciebie. — przypomniałam sobie. — Jak to było z tym podpisem?

— Dlaczego to cię tak nurtuje? — był rozbawiony, ja nieświadomie odparłam szeptem:

— To musisz być ty.

— Zaczynamy. — powiadomił nas Aaron.

— Już idę. — rzucił Caspian. — Tak, podpisałem się prawą ręką. — potwierdził. — Dlaczego? Ponieważ czasami wydaje nam się, że coś jest inaczej. — i z taką odpowiedzią mnie zostawił, ale nie wiedziałam, jak ją zinterpretować.

Nie miałam ochoty dzisiaj sterczeć na widowni, dlatego postanowiłam przeżyć koncert zza kulis, skoro i tak już mogłam tutaj być.

— Zanim zaczniemy, mamy dla was niespodziankę! — krzyknął Harvey, a na moją twarz wpłynął uśmiech.

Najpierw usłyszałam uderzenie w pałeczki Luciana, który odliczył do pięciu, a zaraz po tym gitarę, na której grał Caspian.

— Piątkowy koncert, wielu ludzi i tak wiele twarzy, oraz coś, o czym tylu marzy. — zaczął Harvey.

— W blasku scenicznym, gdy inni martwią się balem, pada jedno po drugim właśnie to pytanie:

— Czy pójdziesz na bal z Phoebe, Nathanie? — wtedy dziewczyny zaczęły piszczeć. Raczej nikt się nie spodziewał, że chłopcy to zrobią.

— O to samo pyta, Chloe Davide'a. — dodał Mathias.

— A także Evan Sabriny i Patrick Lily.

Mordka sama mi się uśmiechała, kiedy to tak trwało, ale najbardziej czekałam na ostatnie zestawienie imion, w głowie widząc już łzy i radość Camil, kiedy będzie opuszczać powoli aparat, nie wierząc, że Aaron to zrobił.

I się doczekałam.

— A teraz proszę spojrzeć tam w dal — światło skierowane zostało na moją przyjaciółkę — Camil, czy pójdziesz ze mną na bal? — zaśpiewał chłopak, a ona zakryła usta dłonią.

Wiedziałam, że spełniło się jedno z jej marzeń i cicho liczyłam, że to pozwoli zaowocować w ich relacji czymś więcej.

Cicho też spędziłam resztę koncertu sama, siedząc na krześle i delektując się momentami, kiedy śpiewał Caspian.



________________

dzisiaj dwa, bo krótkie są c;

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro