Rozdział 17
„It's time to be a big girl now
And big girls don't cry
Don't cry, don't cry, don't cry"
Fergie - Big girls don't cry
Cały tydzień upłynął dziwnie szybko i nudno. Jedynym ciekawym i nadal dziwnym elementem była rozmowa z Joshem, która nie dawała mi spać.
Wczoraj Camil była również na sesji, której głównymi bohaterami byli chłopcy z SoulsFlames, a ja na piątkowej przerwie na lunch, przeglądałam na Instagramie efekty.
Siniak Caspiana zdążył na szczęście zniknąć, więc dziewczyna nie musiała bawić się w retusz.
— Tak myślałam całą chemię, aż w końcu wymyśliłam teorię. — odezwała się nagle moja przyjaciółka, a ja patrzyłam na zieleń oczu i się topiłam.
— A o co chodzi? — zapytałam, bo naprawdę nie miałam pojęcia, co jej po głowie chodzi.
— Może Josh coś wie od Samuela? — spojrzałam na nią, prosząc o kontynuację. — W końcu on i Caspian mają bardzo dobry kontakt. Aczkolwiek nie wiem, co jest na rzeczy.
— Wiesz, chyba nawet nie chcę wiedzieć. — skrzywiłam się. — Bal już za tydzień, Harvey prosił mnie o czas do balu, nie będę musiała po nim znosić jego zalotów, bo to zaczyna przypominać desperację.
— W zasadzie dosłownie mu powiedziałaś, że ktoś ci się podoba. — cmoknęła. — Mało rozumny ten zespół. — zaśmiała się. — Aaron nadal się nie zapalił do tego, żeby mnie zaprosić.
— Albo pójdzie z tobą, albo pójdzie sam. — powiedziałam, nie chcąc zdradzać, że wiem, iż Aaron zrobi to dzisiaj na koncercie.
— Twoje przekonania podnoszą mnie na duchu. — westchnęła długo, a zaraz po tym, obok niej usiadł Mathias, kładąc z hukiem książki na stół. Następny był Lucian, Harvey usiadł obok mnie, Aaron i Caspian zajęli miejsca po drugiej stronie Camil.
Ponowne osaczenie.
— Kobiety, kobiety. — zaczął Mat. — Potrzebuję waszej opinii na temat mojego garnituru, ponieważ od nich nie dowiem się nic konkretnego. — wywrócił oczami i pokazał nam zdjęcie ciemnoczerwonej marynarki, spodni w tym samym kolorze, czarnych butów, muszki i białej koszuli.
— Zajebisty. — powiedziałam zgodnie z prawdą.
— Totalnie zgadzam się z Iris. — zawtórowała mi Camil. — Będziesz wyglądał bardzo dobrze, już nie mówię o zdjęciach. — zachwyciła się.
— Ha! I co? — Mathias spojrzał na swoich kolegów z satysfakcją. — Im się nie podoba.
— Dlaczego? — zagadnęłam, biorąc orzechy, które rano spakowała mi mama.
— Nie powiedziałem, że mi się nie podoba, nic nie powiedziałem. — bronił się Caspian.
Ciekawe w czym on szedł?
— Według mnie jest zbyt... wyraźny? — Harvey szukał słów. — Przy takiej osobowości, jaką ma Mathias, nie trzeba tak krzyczeć strojem.
— To jest bal! — oburzyła się Camil. — Rzadko można się tak odwalić, mi się bardzo podoba. — uśmiechnęła się i spojrzała na zdjęcie jeszcze raz.
— Dobra, skończmy pieścić ego Mata, ja mam ważniejsze pytanie. — wtrącił Lucian. Aaron zajęty był pisaniem z kimś na telefonie.
— Przecież już ci mówiłem, że to jest spoko. — odezwał się Harvey, jakby zirytowany.
— Chyba mogę poznać opinię osób, które są przedstawicielkami żeńskiej płci? — wygarnął.
— No mów, Jezus Maria. — jęknął Mathias.
— Wczoraj wieczorem na relacji na Insta zasugerowaliśmy, że jak ktoś chce zaprosić kogoś na bal, może się do nas zgłosić, a my to zrobimy na koncercie, śpiewając. No i kilka osób się zgłosiło, ale to nie będzie żenada?
— Nie, nic z tych rzeczy. — odparłam natychmiast. — Cudowny pomysł.
Osobiście nie chciałabym być w taki sposób zaproszona, ale robiłam wszystko, żeby z tego pomysłu nie zrezygnowali, dla Camil.
— Jakie kwiatki mam sobie wpiąć? — zapytał Harvey, a ja potrzebowałam chwili, żeby ogarnąć, że mówi do mnie.
Miałam ochotę odpowiedzieć, że żadne, bo nie chcę już z nim iść, ale zamiast tego, powiedziałam:
— Różowe.
I uśmiechnęłam się słabo.
— Iris ma suknię po mamie, przepiękna. — nie rozumiałam, dlaczego Camil tak bardzo lubi chwalić się moją suknią, ale fakt, była przepiękna.
— Myślałem, że będzie fioletowa. — powiedział Caspian, uśmiechając się.
— Co? — zapytał Lucian. — Czemu?
— Boże, zmiłuj się... — skomentował Mathias. — Wiesz, że są takie kwiaty? Irysy?
— No wiem, ale co to ma wspólnego z sukienką Iris?
— Nieważne. — przerwał Harvey, kryjąc śmiech. Caspian podrapał się w czoło, także próbując się nie roześmiać, ja gryzłam usta, Mathias kręcił głową, Camil chichotała, Lucian marszczył czoło, a Aaron w końcu przestał gapić się w telefon.
— Sporo tych imion. Nie wszystkie się będzie dało zrymować. — powiedział chłopak.
W takim razie to właśnie to tyle czasu robił.
— Wszyscy będą na imprezie? — zainteresował się Lucian.
— Tak. — odpowiedzieliśmy chórem. — A co? — dokończyłam.
— Pytam z ciekawości. — wzruszył ramionami.
Mnie właśnie ciekawość zżerała, jak się potoczy dzisiejszy wieczór.
* * *
Siedziałam na szafce i butami w nią stukałam, ponieważ nie dosięgałam do podłogi, podczas gdy Mathias w garderobie się pudrował, Harvey z Aaronem ogarniali scenę, Lucian napieprzał pałeczkami perkusyjnymi w kubki, Caspian notował coś w zeszycie, a Camil ustawiała aparat.
— Po tej sesji przybyło nam dużo obserwujących. — stwierdził Mat.
— Więcej dziewczyn zobaczyło, że jesteście przystojni. — odparła rudowłosa.
— Fakt. Mam piękną twarz.
— Nie wpadnij w samouwielbienie. — zbeształ go Caspian.
— Ludzie jedzący hawajską nie mają prawa głosu. — burknął prześmiewczo Mat, wstał i wyszedł z garderoby.
— Idę na bramkę. — oznajmił Lucian. — Staniesz ze mną? — zwrócił się do Camil, a ona zaskoczona rozdziawiła usta, jednak się zgodziła, co zrobiła oczywiście specjalnie.
Jednak nie miałam w ogóle pomysłu, jak mogę zacząć rozmowę, więc po prostu siedziałam nadal, jak ten debil i liczyłam na cud.
— Mogę cię o coś zapytać? — powiedział nagle.
— Naturalnie. — zdziwiło mnie to pytanie. Caspian odłożył zeszyt oraz pióro na bok, a później obrzucił mnie ciekawskim spojrzeniem.
— Odpowiadając Harvy'emu na stołówce, zrobiłaś się przygnębiona, ośmielę się nawet stwierdzić, że smutna. — wstał.
Nie sądziłam, że ktoś to zauważy, a już szczególnie, że będzie to on.
— Cóż, jestem zaskoczona, że było to tak widać. — zaczęłam gapić się na swoje buty.
— Nie było. — stanął obok mnie. — Mam dar. — uśmiechnęłam się delikatnie. — Dlaczego, Iris?
— Nie wiem, czy powinnam ci to mówić, ale wzbudzasz we mnie niewytłumaczalnie duże zaufanie. — podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. — Sprawy potoczyły się tak, że ja już nie chcę iść z Harvy'm na bal. Robię to tylko dlatego, że nie łamię danego słowa.
— Jeżeli to jakieś pocieszenie, przez większość czasu będzie na scenie. — założył ręce na krzyż.
— Wiem, ale nie chcę znosić krzywego spojrzenia, gdybym zatańczyła z kimś innym. — zaśmiałam się bez krzty wesołości. — Co jest zabawne, nie powinnam mieć poczucia winy, skoro jasno dałam mu do zrozumienia, że po balu nasza przygoda się kończy.
— Co mam przez to rozumieć? — jego zielone oczy były tak intensywne w swoim kolorze, że czasami jego wzrok mnie onieśmielał.
— Po prostu nic od niego nie chcę. On poprosił mnie o czas do balu, jest już za tydzień i nic się nie zmieniło. Odpowiada mi jako kolega, ale nic więcej.
— Woah. — był zdziwiony. — Odważna jesteś. Mógłbym teraz pójść i mu to powtórzyć.
— Tak, ale tego nie zrobisz. — powiedziałam z całkowitą pewnością.
— Masz rację, nie zrobię. — zauważyłam, że na sekundę zerknął na moje usta, ale nie miałam pewności, że to nie był wymysł mojej wyobraźni.
— Ostatnio ci przerwano, a ja wolę usłyszeć odpowiedź od ciebie. — przypomniałam sobie. — Jak to było z tym podpisem?
— Dlaczego to cię tak nurtuje? — był rozbawiony, ja nieświadomie odparłam szeptem:
— To musisz być ty.
— Zaczynamy. — powiadomił nas Aaron.
— Już idę. — rzucił Caspian. — Tak, podpisałem się prawą ręką. — potwierdził. — Dlaczego? Ponieważ czasami wydaje nam się, że coś jest inaczej. — i z taką odpowiedzią mnie zostawił, ale nie wiedziałam, jak ją zinterpretować.
Nie miałam ochoty dzisiaj sterczeć na widowni, dlatego postanowiłam przeżyć koncert zza kulis, skoro i tak już mogłam tutaj być.
— Zanim zaczniemy, mamy dla was niespodziankę! — krzyknął Harvey, a na moją twarz wpłynął uśmiech.
Najpierw usłyszałam uderzenie w pałeczki Luciana, który odliczył do pięciu, a zaraz po tym gitarę, na której grał Caspian.
— Piątkowy koncert, wielu ludzi i tak wiele twarzy, oraz coś, o czym tylu marzy. — zaczął Harvey.
— W blasku scenicznym, gdy inni martwią się balem, pada jedno po drugim właśnie to pytanie:
— Czy pójdziesz na bal z Phoebe, Nathanie? — wtedy dziewczyny zaczęły piszczeć. Raczej nikt się nie spodziewał, że chłopcy to zrobią.
— O to samo pyta, Chloe Davide'a. — dodał Mathias.
— A także Evan Sabriny i Patrick Lily.
Mordka sama mi się uśmiechała, kiedy to tak trwało, ale najbardziej czekałam na ostatnie zestawienie imion, w głowie widząc już łzy i radość Camil, kiedy będzie opuszczać powoli aparat, nie wierząc, że Aaron to zrobił.
I się doczekałam.
— A teraz proszę spojrzeć tam w dal — światło skierowane zostało na moją przyjaciółkę — Camil, czy pójdziesz ze mną na bal? — zaśpiewał chłopak, a ona zakryła usta dłonią.
Wiedziałam, że spełniło się jedno z jej marzeń i cicho liczyłam, że to pozwoli zaowocować w ich relacji czymś więcej.
Cicho też spędziłam resztę koncertu sama, siedząc na krześle i delektując się momentami, kiedy śpiewał Caspian.
________________
dzisiaj dwa, bo krótkie są c;
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro