Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

„Made a wrong turn, once or twice
Dug my way out, blood and fire
Bad decisions, that's alright
Welcome to my silly life"


Pink - Fucking Perfect















Niewiele myślałam o balu, ale siedząc w bibliotece w środę, dotarło do mnie, że on przecież jest w przyszłym tygodniu.

— Kurwa. — westchnęłam, ściągając z nosa okulary.

Kiedy w poniedziałek Harvey odwiózł nas do domu, a Camila nas zostawiła, robił wszystko, żeby zająć moje ostatnie minuty i myśli nim, ale to nie podziałało.

Dziękowałam tylko Bogu, że nie szarpnął się na próbę pocałowania mnie, bo obawiam się, że mogłabym przesadnie zareagować.

Na przykład puszczając pawia na jego buty, albo tapicerkę, bardziej by zabolało.

— Mnie też nie odpowiada wkuwanie historii. — odezwała się Camil.

— Nie, nie chodzi o nią. W przyszły piątek jest dyniówka. — przypomniałam jej.

— Co ty nie powiesz, Sheperd? — uderzyła rękami w stół i spojrzała na mnie z niedowierzaniem. — I przestań nazywać to dyniówką!

— A ty się nie wydzieraj w bibliotece. — skarciłam ją. — Skoro wszędzie są dynie, nawet w jedzeniu, mam prawo nazywać bal dyniówką, jak połowa tej szkoły.

— Ugh, niech ci będzie... — wywróciła oczami i zakreśliła jakieś zdanie w książce zielonym kolorem. — Im bliżej balu, tym bardziej nie chcesz na niego iść, nie dziwię ci się. — cmoknęła z dezaprobatą. — Zawsze możesz zachować się jak suka totalna i pójść z Caspianem.

— Nawet gdybym chciała się tak zachować, Caspian nie jest kretynem.

— No racja. — zgodziła się. — Nie myśl o balu, myśl o zdjęciach. Nie będzie tam nikogo, kto mógłby wam przeszkadzać.

— Jeszcze gorzej, stresują mnie te zdjęcia. — wzdrygnęłam się. — Stań przed Aaronem, patrz mu w oczy i pozuj tak, jakbyś się zakochała, zobaczymy, czy będzie ci łatwo.

— Zdążyłabym się rozpłynąć... — uderzyłam się w czoło dłonią i pokręciłam głową.

— Zapomniałam, że ty już dawno przepadłaś.

— Nadal mam w głowie widok z ogniska. Widziałaś, jaką ma idealną budowę? — zamknęła książkę z hukiem.

— Tak, nie miałam lepszych rzeczy do roboty, niż analizowanie ciała chłopaka, który ci się podoba. — zironizowałam. — Wiesz już, co założysz?

— Nie, ale myślę, że chcę szmaragdową suknię. — zastanowiła się. — Twoja po mamie jest śliczna, ubierasz ją?

— Tak. — wstałam, bo za chwilę kończyła się przerwa. — Ubieram suknię mojej mamy. Co prawda na zostanie królową nie mam szans, bo ty masz to wygrać, ale z taką sukienką będę ewidentnie na filmie Mary. — zaśmiałyśmy się i opuściłyśmy bibliotekę.

— Tu się rozdzielamy, uważaj na gobliny. — pożegnałam ją, ale wkrótce przekonałam się, że sama zaraz spotkam jednego.

Z naprzeciwka centralnie na mnie szedł Josh, a ja udawałam, że go nie widzę. Niestety nie miałam gdzie uciec.

Wtedy ktoś położył dłoń na moim ramieniu.

— Potrzebujesz eskorty? — napotkałam ciepłą zieleń oczu Caspiana.

— Z nieba mi spadłeś. — poczułam ulgę tak wielką, jakbym uniknęła ustnej odpowiedzi z fizyki.

— Z nieba nie, wyłoniłem się z sali do angielskiego. — wskazał kciukiem za siebie, a ja się uśmiechnęłam. Przeszliśmy obok Josha normalnie, bez żadnych akcji, co podwoiło moją ulgę.

— Dziękuję. — przytuliłam do siebie książki, kiedy dotarliśmy na miejsce.

— Nie ma sprawy. — mrugnął porozumiewawczo. — Raczej by cię nie zaczepił, ale widziałem, że się boisz.

— To głupie? — sama nie wiedziałam, potrzebowałam opinii kogoś z boku.

— Ani trochę. — pokręcił głową. — Jesteś drobna, nie masz tyle siły, ile on, a jak wszyscy wiedzą, ostatnio wspomaga się narkotykami. Po ostatniej akcji masz prawo się bać.

— Miałam obawy, że popadam w obsesję. — odgryzłam suchą skórkę z ust i je oblizałam, w myślach karcąc się za ten irytujący tik.

— Spokojnie, żadnej obsesji nie dostrzegam. — uspokoił mnie. — Chciałem cię też przeprosić, bo wczoraj nie miałem okazji, a zachowałem się na ognisku trochę bucowato. — podrapał się w tył głowy.

— Fakt, było to trochę niezrozumiałe, ale nic się nie stało. Harvy'emu należą się przeprosiny.

— Już to zrobiłem. — sprostował. — Uciekaj na lekcje, bo później będzie na mnie, że się spóźniasz. — skinął głową na drzwi od sali.

— Szczerze mówiąc, wolałabym zostać z tobą. — fuknęłam. Nie chciało mi się użerać dzisiaj z łaciną. — Do zobaczenia. — posłałam mu uśmiech i dopiero wtedy zauważyłam, że patrzy na mnie tak, jakbym przed chwilą powiedziała coś bardzo zawstydzającego.

— Cześć. — odparł miękko i nadal na mnie zerkając, poszedł na swoją lekcję, a ja stałam tak, jakby właśnie mnie pocałował po odprowadzeniu do domu.








* * *








Czasami po szkole potrzebowałam spaceru, na którym analizowałam, czy moje postaci zachowują się tak, jak powinny. Czy ta, która nienawidzi drugiej, ma do niej taki stosunek?

Czy zakochana dziewczyna czarownica blokuje się przed uczuciami tylko dlatego, że jej ukochany musi poślubić kogoś równego sobie?

— Jasne, że tak, bo jesteś Anastasio najmądrzejsza w tej historii*. — stwierdziłam, wzruszając ramionami i poprawiając torbę na ramieniu.

— Zawsze lubiłem twoje głośne rozterki, których nikt nie rozumiał. — usłyszałam znajomy głos i podskoczyłam w miejscu.

— Czy ty mnie śledziłeś? — zapytałam, nie odwracając się. Josh zrobił kilka kroków w przód i stał już naprzeciw mnie.

— Nie, Iris. Wiedziałem, że któregoś dnia będziesz tędy wracała. — westchnął. — Nie bój się, nic nie brałem. — uspokoił mnie. — Powinienem dostać w pysk za to, że chciałem cię skrzywdzić, ale twoi nowi przyjaciele mają więcej mózgu, niż ja. — sprostował.

— Josh, czego ty ode mnie chcesz? Nie wrócę do ciebie, nic już do ciebie nie czuję, został tylko sentyment. — potrząsnęłam głową.

— Tak, wiem, ale... — spojrzał w bezchmurne niebo. — Nie mogę znieść tego, że spaliłem mosty między nami. Zgadza się, zbyt późno zrozumiałem, jakim jesteś skarbem, ale teraz wiem, że taki skarb trzeba pielęgnować.

— Do czego zmierzasz? — rozmasowałam skronie.

— Harvey to spoko gość, ale nie jest wart twojej uwagi. Nie zasługuje na to po tym, co...

— Czekaj. — przerwałam mu. — Gwoli ścisłości, nie interesuje mnie romantyczna relacja z nim. Możesz odejść spokojny.

— Całe szczęście. — odparł z wyraźną ulgą. — To... do zobaczenia w szkole, Iris.

— Pa. — stałam w miejscu, mrugając oczami z niedowierzania. Co się właściwie wydarzyło przed chwilą i o co mu chodziło?

— Iris?

— Och, na litość boską, czego?! — odwróciłam się, machając rękami w różne strony, prawie zrzucając okulary.

— Woah, co cię ugryzło? — to był Aaron.

— Przepraszam, jesteś trzecią osobą dzisiaj, która mnie napada. — wyjaśniłam. — Wybacz.

— Okay, nic się nie stało. — zaśmiał się i dołączył do mnie. — Od kiedy tędy chodzisz?

— A ty od kiedy nie jeździsz samochodem? — uniosłam brwi.

— Od kiedy moja mama go używa. — fuknął. — W zasadzie dobrze, że cię spotkałem, bo mam do ciebie sprawę.

— Do mnie? Co ja mogę zrobić dla szkolnej gwiazdy? — rzuciłam z ironią.

— Przez to, że wykazuję się nadmierną wylewnością na temat mojej byłej, zwłaszcza przy Camil, boję się, że kiedy poproszę ją o zostanie moją parą na bal, odmówi. — spojrzał na mnie smutno, a ja miałam ochotę się roześmiać.

— Camil posiada za to nadmierną cierpliwość. — poklepałam go po ramieniu. — Będzie wniebowzięta, czeka na to i wręcz już chyba nie wierzy, że to zrobisz.

— O Jezu, ale jestem kretynem. — uderzył się w czoło. — Dzięki, Iris, uspokoiłaś moje wystraszone serce.

— Nie ma za co. — rozłożyłam dłonie.

— Czego chciał od ciebie Josh? — zmartwił się.

— Emm, powiedział mi, że Harvey nie jest chłopakiem dla mnie. — tak samo, jak mnie wcześniej, Aarona zamurowało.

— A skąd Josh może o tym wiedzieć? — założył ręce na krzyż.

— To samo pytanie sobie zadałam, zanim na ciebie nakrzyczałam. — dotknęłam go palcem w pierś.

— Dziwne. — zabawnie zmarszczył nos. — No nic, dziękuję jeszcze raz. Tutaj mieszkam, więc się żegnamy.

— Czeeeść. — na pożegnanie mi zasalutował, a ja już do końca drogi nikogo nie spotkałam. Na szczęście.

Jednak pytanie, który zadał mi Aaron, nadal krążyło w mojej głowie.

O co ci chodzi, Josh?




* nawiązanie do postaci z książki, którą piszę na boku

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro