Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

„There must be something in the water
Cause everyday it's getting colder
And if only I could hold you
You'd keep my head from going under"



Lewis Capaldi - Bruises 



Ciężko mi było ukrywać smutek, ale inaczej nie potrafiłam. Ja naprawdę byłam smutna przez tę głupią historię z tekstem, ale z drugiej strony to była moja wina. Sama sobie narobiłam nadziei.

Za dużo książek się naczytałam.

— Spróbuj się uśmiechnąć, może koncert poprawi ci humor. — Camil próbowała mnie pocieszyć, kiedy czekałyśmy w kolejce, żeby wejść, ale jakoś średnio jej to szło. Mimo to, doceniałam jej wsparcie.

— Zwariowałyście? — podszedł do nas Lucian. — Wy nie musicie czekać w kolejce, wchodźcie tyłem. — powiedział tak, jakby to było oczywiste. Wzruszyłam ramionami i wymieniłam spojrzenie z przyjaciółką, a później poszłam za blondynem.

Dostałyśmy się za kulisy, gdzie jakieś trzy dziewczyny brały właśnie autograf od Harvey'ego.

— Takie przywileje za bycie fotografką? — zażartowała Camila, na co mój balowy partner się zaśmiał.

— Tak, tak to właśnie działa. — odparł z uśmiechem i podszedł do mnie, a później położył dłoń na mojej i mimo, że nie miałam nic przeciwko, szybko ją zabrałam, jakby oparzona. Dziwne spojrzenie rzucił mi nie tylko Harvey, ale i Caspian.

— Rób zdjęcia tak, żeby mnie widać nie było najlepiej, będziesz miała mniej roboty. — stwierdził Caspian, a Camil cmoknęła z dezaprobatą.

— Siniaka masz tylko z jednej strony, mój drogi. — stuknęła go palcem w czoło. — I nie wątp w moje umiejętności. — zgromiła go wzrokiem, a ja nadal byłam smutna.

Gwoli ścisłości, nikt się do mnie nie odezwał po mojej wiadomości na kartce, stąd ten smutek.

— Idę sprawdzić nagłośnienie, możesz iść ze mną, zobaczysz sobie, gdzie najlepiej stać, póki ludzi nie ma. — oznajmił Harvey, który był zmieszany moim zachowaniem. W drugiej części zdania zwracał się oczywiście do Camili. Oboje wyszli, Mathias zajmował się fankami, a Lucian i Aaron stali na straży wejścia na salę.

— To przez okres masz taki nastrój? — zagadnął Caspian, stając obok mnie.

— Jaki nastrój? — udawałam zaskoczenie.

— Późnej jesieni? — spojrzał mi w oczy. — Deszczowy, ponury. Jesteś smutna, Iris. — zmarszczył czoło. Mogłabym godzinami patrzeć w jego oczy, mogłabym, ale to nie byłoby fair.

— Dlaczego? — bardziej już szeptał.

— Atrament mi się rozlał, nie lubię tego. — spławiłam go, ani drgnął, kiedy wyszłam. Postanowiłam zająć swoje miejsce na widowni i poczekać na koncert.




* * *




Głowa bolała mnie bardzo, bo tego dnia publiczność piszczała głośniej i częściej, niż zwykle, ale nie znałam powodu.

— O mój Boże. Jego lewy profil jest cudowny. — powiedziała nagle Camila, a kiedy skojarzyłam, o kim mówi, coś sobie uświadomiłam.

— Camil. — złapałam jej ręce. — Caspian jakiś czas temu powiedział mi, że też jest leworęczny.

— Co z tego? — potrząsnęła głową.

— Dlaczego więc na liście balowej podpisywał się prawą ręką? — skierowałam wzrok na scenę, na niego, moje serce znowu zaczęło robić fikołki, moja nadzieja znowu zaczęła się tlić.

— Myślisz, że zrobił to specjalnie? — skinęłam twierdząco głową. — Musisz z nim pogadać.

— Dzięki! — Harvey pożegnał się z fanami z uśmiechem, a ja pierwsze co zrobiłam, to przeskoczyłam barierkę i podeszłam blisko sceny, a chłopak, o którym tyle myślałam, nachylił się do mnie.

— Muszę cię o coś zapytać! — krzyknęłam, bo panował harmider.

— Pytaj, Sheperd! — odkrzyknął. I wtedy przerwał nam Harvey.

— Iris, muszę z tobą porozmawiać! — wyglądał na zdenerwowanego.

— Ale... — patrzyłam na nich obu na zmianę, nie wiedząc, co zrobić.

— To bardzo ważne, naprawdę! — rzuciłam Caspianowi przepraszające spojrzenie, uśmiechnął się tylko pokrzepiająco, a ja na prośbę Harvey'ego z nim poszłam. Znaleźliśmy się na tyłach budynku tak, żeby nikt nam przypadkiem nie przeszkodził.

Chłopak stanął przede mną, wziął głęboki oddech, podrapał się w tył głowy i zrobił krok w tył, później w przód, później znów w tył, a ja się niecierpliwiłam.

— O co chodzi? — ponagliłam go.

— Okłamywałem cię. — wypalił nagle, a mnie trochę wcięło.

— Nie rozumiem, możesz jaśniej? — założyłam ręce na krzyż.

— Kręcąc z tobą, Iris, zacząłem nieświadomie tak jakby flirt z inną dziewczyną, tylko ja nawet nie wiem, kim ona jest. — przełknął gulę śliny. — Bo... bo... odpisałem kiedyś komuś na historii na karteczkę, i ona odpisała mi, tak to się ciągło, aż w końcu powstał tekst piosenki, ale później pomyślałem, że robię źle i skończyłem relację z nią, już nie piszemy, musiałem ci to powiedzieć, bo... — zaciął się, a ja nigdy nie czułam takiego zawodu, jak w tamtym momencie.

— Harvey. — prawie płakałam. — Pisałeś ze mną. To ja jestem dziewczyną z kartki. — wyjaśniłam. Czułam też ulgę, że było mu głupio z tymi dwoma frontami, chociaż nimi nie były, ale to nie był Caspian, a ja w snach i marzeniach stawiałam Caspiana na tym miejscu.

— Czekaj, co? — rozdziawił usta, a swoją szczękę chciałam zbierać z podłogi. — Wiedziałaś?

— Nie byłam pewna. — oblizałam wargi. — Ale podejrzewałam, że to ty. — wyznałam. Nie chciałam wspominać o jego kuzynie, bo przecież zgodnie z tym, co postanowiłam, miałam brnąć w tego, kto jest autorem tekstu.

Jednak moje serce rozpaczało, a ja nawet dobrze go nie znałam.

— Wyglądasz na zawiedzioną. — obudził mnie Harvey.

— Nie, nie... — ubrałam uśmiech. — Po prostu nie mogę uwierzyć, że to naprawdę ty. — łzy cisnęły mi się do oczu. Nie chciałam przyjąć, że to on.

— Napełniłaś mnie ulgą, Iris. — podszedł bliżej i zamknął mnie w uścisku. — Nawet nie wiesz, jak wielką. — szepnął.

— Widzimy się u ciebie. — odsunęłam się delikatnie i pożegnałam, a później starałam się odnaleźć Camil. Jednak to nie ją spotkałam.

— O co chciałaś zapytać? — Caspian uśmiechał się szeroko, a mnie rozrywało od środka.

— Już o nic. — odparłam cicho, nie krzyżując wzroku. — O nic. — zamrugałam kilka razy, aby odpędzić te śmieszne łzy. Nic mnie z nim nie łączyło, a jednak coś nie pozwalało mi się cieszyć.

— Iris, wszędzie cię szukam... — podbiegła do nas Camila. — A ty jesteś okropnie fotogeniczny, zazdroszczę! — zwróciła się do chłopaka, który na ten komplement ukłonił się i odszedł, nadal patrząc na mnie.

— To Harvey. — powiedziałam. — Harvey jest autorem naszej piosenki.

— Caspian ci to powiedział? — zdziwiła się bardzo.

— Nie, Harvey sam mi to powiedział. W zasadzie przypadkiem, bo myślał, że mnie oszukuje, kręcąc z kimś innym i postanowił się przyznać. — wzruszyłam ramionami i pociągnęłam nosem.

— To skąd ten smutek? — złapała moją dłoń.

— Ponieważ wcale mi się to nie podoba, Camil. — pokręciłam głową. — Myślałam, że jeśli okaże się, że to Harvey, to coś poczuję, jednak nie potrafię. To nic nie zmienia. — westchnęłam ciężko.

— A co z leworęcznością Caspiana?

— Nie ma chyba sensu o to pytać, nie będę go zatrzymywać, widzi się z rodzicami. — obejrzałam się za siebie, by w długim korytarzu jeszcze raz zobaczyć sylwetkę chłopaka.




* * *




Nie chciałam przymulać na nocce, dlatego wypiłam jedno piwo na rozluźnienie, mimo okresu i antybiotyku. Nic mi się nie powinno było stać, więc stwierdziłam, że to dobry pomysł.

Działał, ponieważ nie szczyciłam wszystkich smutkiem.

Skończyliśmy oglądać właśnie Koszmar z ulicy wiązów, a po nim mieliśmy ogarnąć jedzenie, ale nikomu się nie chciało wstać.

Lucian słodko leżał na Aaronie i Camil, która nie była tym faktem ucieszona, Mathias szukał czegoś w telefonie, a ja siedziałem z głową opartą o ramię Harvey'go i czułam się w porządku. To chyba przez piwo i piżamę.

— To co, pizza? — zasugerował Mathias. Wszyscy chórem się zgodzili. — Mam nadzieję, że lubicie salami, bo ja się zakochałem ostatnio.

— O nie, to jest robione z osła... — jęknęła Camila, na co się uśmiechnęłam.

— Nie martw się, osły nie rozumieją, co się dzieje. — pocieszył ją Harvey. — Prawda, Lucian?

— Co? — podniósł głowę i spojrzał na wokalistę. W odpowiedzi usłyszał nasz śmiech.

— Kurki, świnki i krówki się je, to osiołki też można. — zarządził i zadowolony i zamówił pizzę.

— Harvey! — ożywił się Lucian. — Chodźmy zrobić twoje drinki. One są pyszne. — wyszczerzył się.

— Jakie drinki? — zapytałam zaciekawiona, ale nie miałam zamiaru tego pić.

— Chodź z nami, to zobaczysz. — szatyn poruszył brwiami wyzywająco, więc wstałam i zabrałam się z nimi. Ten dom był cudowny, ciepły i ułożony tak, że chciało mi się tam siedzieć i siedzieć.

— Ty nie możesz, więc potrzebujemy dwóch i pół limonki. — zwrócił się do mnie Harvey, a ja wyjęłam je z lodówki i jedną przekroiłam, posyłając mu uśmiech.

— Lucian, skocz do piwnicy w twoje ulubione miejsce i przynieś tequilę.

— Tak jest, kapitanie! — zasalutował i wręcz pobiegł.

— Odseparowałem Aarona. — odezwał się Harvey, wycinając coś z pomarańczy. — Będzie spał w sypialni moich rodziców, sam, specjalnie po to, żeby Camil mogła go odwiedzić.

— Sprytny jesteś. — pochwaliłam go.

— Wiem. — przeczesał włosy dłonią. — Luciana i Mata posadziłem w gościnnym, a ciebie zapraszam... — nie zdążył jednak powiedzieć, ponieważ przebiegł Lucian.

— Chciałbym mieć bar w piwnicy. — wyznał, podając przyjacielowi butelkę. Harvey nalał po połowie do wysokich szklanek, wcisnął tam sok z limonek, a następnie dolał po łyżeczce czystej wódki i udekorował szklanki pomarańczą.

Musiał to robić bardzo często, bo takiej sprawności nie widywałam nawet u barmanów.

Według mnie te drinki nie były drinkami, ponieważ był tam prawie sam alkohol, ale jak woleli. 

— Ja wezmę. — zaoferował się Lucian, kiedy Harvey podniósł tacę z drinkami. Nieszczęśliwie kiedy ją brał, przewrócił butelkę otwartej tequili, a jej zawartość wylała się na mnie.

— O mój Boże, tak strasznie cię przepraszam, Iris... — zmartwił się blondyn.

— Nic się nie stało. — pocieszyłam go, a on nadal mnie przepraszając, poszedł do salonu.

— Chcesz, żebym roznosiła zapach alkoholu, czy mogę liczyć na jakieś zamienne ciuchy? — zapytałam, ponieważ Harvey chyba nie spieszył się z okazaniem mi pomocy.

— Tak, naturalnie, już. — zrobił obrót wokół własnej osi, rozejrzał się, zniknął na moment w pralni, po czym wrócił z czarną koszulką z logo Metallici. Wzięłam ją z wdzięcznością, dygnęłam i poczekałam, aż się odwróci, a później ją założyłam. Była z miłego materiału, sięgała mi kolan i szybko ją polubiłam.

— Dziękuję. — powiedziałam, dając mu do zrozumienia, że może już się odwrócić.

— Iris, jesteś osobą wierzącą w przypadki? — zmarszczył czoło, opierając się o kuchenny blat.

— Bardziej skłaniam się ku przeznaczeniu, skąd to pytanie? — założyłam ręce na krzyż.

— W takim razie dziękuję przeznaczeniu za twoje znudzenie na historii. — uśmiechnął się, co odwzajemniłam.

— To nie zasługa znudzenia. — wyznałam. — To zasługa zerwania z Joshem. — dodałam już smutniej. Zranił mnie i to bardzo, ale w przygodzie z nim było wiele pięknych chwil.

— Nie zasługiwał na ciebie, skoro nie potrafił cię docenić. — powiedział cicho.

— To nie kwestia zasługiwania. Ludzie nie mają ceny, mają wartość, ale nie możemy na siebie zasługiwać. — skrzywiłam się. — Gdyby tak było, nie dałoby się tego zmierzyć. Przecież kto może znać cię miesiąc, a ktoś wiele lat, jak masz porównać?

— Iris, jesteś czasami głupiutka. — zaśmiał się. — Ktoś może znać cię dziesięć lat i nie zrobić dla ciebie nic, a ktoś może znać cię dziesięć godzin i zrobić więcej.

I tymi słowami we mnie uderzył, bo uświadomiłam sobie, że właśnie tak było z Caspianem.

— Tak, masz rację. — przyznałam. — Wracajmy do reszty, bo nie chcę słuchać nieprzyzwoitych żartów i boję się, że wybiorą jakiś denny film. — wskazałam za siebie kciukiem i oboje wróciliśmy na kanapę, a później Mathias odebrał pizzę, w tle leciała Obecność, a przy Drodze bez powrotu zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro