0
Jestem Gerard Piqué. W tym roku to ja będę kapitanem reprezentacji Hiszpani. Jestem podekscytowany. W tym roku muszę wprowadzić zmiany. Moim zdaniem Sergio Ramos jest już za stary na reprezentację i nie powinniśmy go brać. Tak samo Iker Casillas. Oni się już nie nadają. Wezmę młodych chłopaków z Barcelony. Nie potrzeba nam nikogo z Realu Madryt. Wrzuciłem listę osób na Instagrama reprezentacji. No to zrobione. Już po chwili dostałem telefon od nieznanego numeru.
- Halo. Sergio Ramos przy telefonie. Człowieku czy Ciebie do reszty pojebało? - usłyszałem ten irytujący głos. Przewróciłem oczami. Matko boska. Jeszcze się dobrze nie dodało, a jemu już nie pasuje, że go tu nie ma. Jak on mnie irytuje.
- O co Ci chodzi Ramos i skąd masz mój numer? - powiedziałem w miarę spokojnie do telefonu. Och to będzie ciężkie popołudnie. Ale co może pójść nie tak?
- Kurwa posłuchaj. Możesz mnie kurwa nie lubić, ale żeby robić takie świństwo? Co ja jestem jakaś kurwa? Nagle mnie nie brać do reprezentacji? Przecież na eliminacjach byłem! - wywarczał w słuchawkę. Eh ten jego ton głosu. On jest taki wkurwiający.
- Nie jesteś już wystarczająco dobry - powiedziałem beznamiętnie i już chciałem się rozłączać, ale przeszkodziło mi to, że z telefonu znów wydobył się dźwięk.
- I kto tak twierdzi? Ty! Kurwa to jest takie nie fair. Wziąłeś ludzi tylko z twojego klubu - mówił o wiele głośniej. Coś ścisnęło mnie w żołądku. Gerard. Nie musisz się przed nim tłumaczyć. Kim on niby jest? Kapitanem Realu Madryt.
- Posłuchaj. Nie jesteś dobry na moją reprezentację - zanim zdarzyłem dalej kontynuować przerwał mi ostro i oschle.
- Czyli to teraz twoja reprezentacja, co? - wrzasnął głośno. Chyba będę musiał wziąć po wszystkim jakieś przeciwbólowe. Jego ton głosu.. on nigdy nie umiał się zachować.
- Nie.. to nie miało tak zabrzmieć. Ramos wiesz o tym - odchrząknąłem. Zrobiło mi się jakoś tak.. dziwnie. Może zrobiłem źle? Może inni ludzie też myślą, że nie powinienem być kapitanem. Co jeśli wszyscy mnie wyśmieją? Ciężej oddychałem. O czym ja myślę? Muszę się uspokoić.
- Zobaczysz, że jeszcze pojadę. Zobaczysz! - wykrzyknął jak dzieciak. Rozłączył się. Wzruszyłem lekko rękami. Jeśli tak. Przekonamy się. Jak dobrze, że trener powołania zostawił mi.
Usłyszałem, jak drzwi się otwierają. Odwróciłem się w tamtą stronę. Było już trochę późno.
- Gerard dałem Ci kartkę z nazwiskami. Tak trudno je wypisać? - popatrzył się na mnie takim morderczym wzrokiem. Coś ścisnęło mnie w środku. Jaką kartkę.. och.. tamtą kartkę..
- Myślałem, że to lista osób, których mam nie brać.. - wydukałem. Nawet nie przeczytałem tych nazwisk do końca.. tak naprawdę od razu ją wyrzuciłem. Jestem beznadziejny.. myślałem, że zostawi wszystko mnie..
- Och Gerard. Jednak dam opaskę komuś innemu. Może w przyszłym roku - poklepał mnie po ramieniu. Pięknie. Zjebałem. Może.. może w przyszłym roku..
Od tego wszystko się zaczęło. Ten cały.. cyrk. Jeszcze nie wiedziałem, w co się wpakuje. No, ale chociaż pojechałem na Euro i trener mnie nie wywalił..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro