Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

0

Jestem Gerard Piqué. W tym roku to ja będę kapitanem reprezentacji Hiszpani. Jestem podekscytowany. W tym roku muszę wprowadzić zmiany. Moim zdaniem Sergio Ramos jest już za stary na reprezentację i nie powinniśmy go brać. Tak samo Iker Casillas. Oni się już nie nadają. Wezmę młodych chłopaków z Barcelony. Nie potrzeba nam nikogo z Realu Madryt. Wrzuciłem listę osób na Instagrama reprezentacji. No to zrobione. Już po chwili dostałem telefon od nieznanego numeru.

- Halo. Sergio Ramos przy telefonie. Człowieku czy Ciebie do reszty pojebało? - usłyszałem ten irytujący głos. Przewróciłem oczami. Matko boska. Jeszcze się dobrze nie dodało, a jemu już nie pasuje, że go tu nie ma. Jak on mnie irytuje.

- O co Ci chodzi Ramos i skąd masz mój numer? - powiedziałem w miarę spokojnie do telefonu. Och to będzie ciężkie popołudnie. Ale co może pójść nie tak?

- Kurwa posłuchaj. Możesz mnie kurwa nie lubić, ale żeby robić takie świństwo? Co ja jestem jakaś kurwa? Nagle mnie nie brać do reprezentacji? Przecież na eliminacjach byłem! - wywarczał w słuchawkę. Eh ten jego ton głosu. On jest taki wkurwiający.

- Nie jesteś już wystarczająco dobry - powiedziałem beznamiętnie i już chciałem się rozłączać, ale przeszkodziło mi to, że z telefonu znów wydobył się dźwięk.

- I kto tak twierdzi? Ty! Kurwa to jest takie nie fair. Wziąłeś ludzi tylko z twojego klubu - mówił o wiele głośniej. Coś ścisnęło mnie w żołądku. Gerard. Nie musisz się przed nim tłumaczyć. Kim on niby jest? Kapitanem Realu Madryt.

- Posłuchaj. Nie jesteś dobry na moją reprezentację - zanim zdarzyłem dalej kontynuować przerwał mi ostro i oschle.

- Czyli to teraz twoja reprezentacja, co? - wrzasnął głośno. Chyba będę musiał wziąć po wszystkim jakieś przeciwbólowe. Jego ton głosu.. on nigdy nie umiał się zachować.

- Nie.. to nie miało tak zabrzmieć. Ramos wiesz o tym - odchrząknąłem. Zrobiło mi się jakoś tak.. dziwnie. Może zrobiłem źle? Może inni ludzie też myślą, że nie powinienem być kapitanem. Co jeśli wszyscy mnie wyśmieją? Ciężej oddychałem. O czym ja myślę? Muszę się uspokoić.

- Zobaczysz, że jeszcze pojadę. Zobaczysz! - wykrzyknął jak dzieciak. Rozłączył się. Wzruszyłem lekko rękami. Jeśli tak. Przekonamy się. Jak dobrze, że trener powołania zostawił mi.

Usłyszałem, jak drzwi się otwierają. Odwróciłem się w tamtą stronę. Było już trochę późno.

- Gerard dałem Ci kartkę z nazwiskami. Tak trudno je wypisać? - popatrzył się na mnie takim morderczym wzrokiem. Coś ścisnęło mnie w środku. Jaką kartkę.. och.. tamtą kartkę..

- Myślałem, że to lista osób, których mam nie brać.. - wydukałem. Nawet nie przeczytałem tych nazwisk do końca.. tak naprawdę od razu ją wyrzuciłem. Jestem beznadziejny.. myślałem, że zostawi wszystko mnie..

- Och Gerard. Jednak dam opaskę komuś innemu. Może w przyszłym roku - poklepał mnie po ramieniu. Pięknie. Zjebałem. Może.. może w przyszłym roku..

Od tego wszystko się zaczęło. Ten cały.. cyrk. Jeszcze nie wiedziałem, w co się wpakuje. No, ale chociaż pojechałem na Euro i trener mnie nie wywalił..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro