/4; another lonely and scary night/
W nocy zawsze było najgorzej. Wszystko wydawało się w psychiatryku jeszcze mroczniejsze niż za dnia, a nastolatka wiedziała, że nie ma szansy, by zmrużyć oko choć na moment. W dodatku nadal padało i w gratisie wiał porywisty wiatr, który porywał do tańca liście oraz gałęzie drzew, a te z kolei uderzały w jej okno i rzucały złowrogie cienie na ściany. Red wpatrywała się już od jakiegoś czasu, jak krople spływały w dół po szybie i świat pogrążał się w rozgrzeszeniu czyszczącym ziemię, jakim był deszcz. Starała się nie płakać, ale łzy mimowolnie cisnęły się jej do oczu, a później spływały po twarzy, mącząc poduszkę. To był dopiero pierwszy dzień, a ona już od razu i chyba nawet bez próbowania się poddała. W dodatku była przerażona do tego stopnia, że bała się poruszyć, bo coś, ewentualnie ktoś zaraz ją zaatakuje. Wszystkie te odgłosy, które dochodziły zza ścian, czy z korytarzy sprawiały, że dreszcz biegał po jej kręgosłupie, a na ciele pojawiła się gęsia skórka.
Ujadanie, zawodzenie, czy nawet jakieś kroki od czasu do czasu sprawiały, że nawet kołdra nie byłą w stanie jej uchronić przed wszystkim co złe. Red zdawała sobie sprawę, iż chociaż była niewinna i w miarę zdrowa, jeśli chodzi o psychikę, to podczas przebywania tutaj na pewno popadnie w jakiś obłęd i nigdy już nie wyjdzie poza mury psychiatryka. Ten fakt dosyć mocno wpływał na jej motywację i chęci, które i tak spadły do zera, ewentualnie poniżej. Brunetka otarła wierzchem dłoni policzek i obróciła się na plecy, gdyż zaczęła ją już boleć ręka, którą wsunęła pod poduszkę i ułożyła głowę. Przykryta pod samą szyję, wbiła swój wzrok na sufit i zaczęła liczyć barany, chociaż ten sposób nigdy nie działał. Tak też było tym razem i sen nie nadszedł, a nastolatka tylko westchnęła ciężko i schowała twarz w dłoniach. Czuła się niespokojnie i miała wrażenie, że ktoś stale ją obserwuje. Ale to nie był ten oczywisty w tym miejscu sposób obserwacji, a raczej ten natrętny, może nawet podpadający pod stalking.
I tak naprawdę miała rację. Bo Michael ją obserwował. Odkąd tylko wyszedł ze świetlicy. Dowiedział się, gdzie ma swój pokój i niczym duch chodził za nią krok w krok. Nie wiedziała, że to jej własny psychiatra za tym stoi, ani też nie miała pojęcia, jakie są jego zamiary. Z resztą, jak każda poprzednia pacjentka. Red była przerażona terapią i nawet nie wiedziała, czy to w ogóle coś zmieni. W zasadzie to na to nie liczyła: po prostu się poddała i nie chciała walczyć. Cała ta monotonia, którą z góry jej narzucono było czymś odpychającym. Może także ograniczającym chęci.
- Niech to się wszystko skończy, proszę. - wyszeptała sama do siebie, po czym zaczęła miętolić w dłoniach skrawek prześcieradła. Robiło się coraz zimniej, a pomieszczenie nie było jakoś szczególnie i dobrze ogrzewane. Brunetka musiała sobie radzić jakoś sama, ale nic nie przychodziło jej do głowy oprócz trzęsienia się z zimna. No a przynajmniej tak się jej wydawało, bo ktoś jednak postanowił zadbać o to, by było jej ciepło i żeby tak bardzo się nie bała.
Michael odkąd tylko stracił możliwość bezczelnego przyglądania się nowej gąsce, stworzył w swojej głowie pewien plan. Musiał tylko poczekać, aż zrobi się ciemno i wszyscy pójdą spać, albo chociaż większość psychiatryka. Wtedy zakradł się do schowka, gdzie trzymano wszelkie potrzebne rzeczy i zabrał stamtąd jeden koc. Doskonale zdawał sobie sprawę, że w tych murach można nieźle zmarznąć, a nie chciał odkładać terapii przez chorobę, bo demony robiły się niespokojne i zaczynały szaleć. I to było w zasadzie wszystko, ale w praktyce miał zakraść się jeszcze do pokoju nastolatki, aby sprawdzić, czy udało jej się usnąć. Nie miał tylko pojęcia, że nie spała i jak na swój wiek potrafiła bardzo, ale to bardzo dobrze udawać.
Nacisnął bezdźwięcznie klamkę i popchnął drzwi, wchodząc do środka. On także zaczął rzucać cień na ścianie, który spowodował, że Red powoli, imitując sen przewróciła się na bok i mocno zacisnęła powieki. Wyregulowała oddech, a psychiatra omiótł wzrokiem jej głowę, bo tylko tyle dało się zauważyć na łóżku. Red czuła, jak bardzo palące jest jego spojrzenie, ale nie śmiała się ruszyć nawet wtedy, a co dopiero, gdy już znalazł się na wyciągnięcie ręki. Michael w tym samym czasie uśmiechnął się w nieco cwaniacki sposób i rozłożył koc, układając go na jej kołdrze. Przy okazji przyjrzał się z bliska twarzy nastolatki, która wydawała się bardzo delikatna, tak samo jak jej skóra, której zapragnął dotknąć odkąd tylko ją zobaczył.
- Nie masz pojęcia, jak jesteś piękna, gąsko. - wyszeptał, nie zauważając dzięki bogu rumieńców pacjentki, która przecież była w pełni świadoma i doskonale rozumiała to, co do niej mówią. - I już za niedługo tylko moja. - dodał, a w jego głosie rozbrzmiała ekscytacja. Nie przed poznaniem jej i wyleczeniem, a przecież przed zabójstwem i zabawą w Boga. Psychiatra odgarnął kosmyk włosów za jej ucho, po czym dotknął w tamtym miejscu jej skóry, by sprawdzić, czy rzeczywiście jest taka, a jaka wydawała się być. Była, a jego popieprzony uśmiech tylko się przez to powiększył. Przeniósł dłoń na szyję Red i ułożył na niej palce, pod którymi poczuł puls. Ona miała wrażenie, że serce zaraz wyskoczy jej przez gardło, ale panowała w dalszym ciągu nad oddechem i starała się nie drżeć ze strachu, by się nie zdradzić. Nie miała pojęcia, o co chodzi, ani dlaczego właśnie ten ktoś tak postępuje, ani nawet nie chciała. Prosiła tylko w myślach, aby ktokolwiek to jest nie zrobił jej krzywdy, bo i tak cierpi wystarczająco oraz, aby przestał robić, to co robił.
Psychiatra zacisnął swoje palce nieco mocniej, ale gdy chciał zacząć dusić Red coś mu na to nie pozwoliło. Bijące serce, które czuł pod opuszkami, sprawiło, że przeszedł przez niego dziwny prąd i ulokował się w jego. Zmarszczył brwi, nie pamiętając nazwy, czy definicji tego uczucia, po czym odsunął dłoń. Miał wrażenie, że to było pewnego rodzaju déjà vu tylko, że uczuciowe, a nie zobrazowane. Pokręcił jednak głową, jakby zaprzeczał swoim myślom, co raczej nie było normalne i jeszcze raz zerknął na nastolatkę. Wyglądała na spokojną, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę, że tak nie jest. W tym miejscu czegoś takiego nie było i prędzej czy później każdy dochodził do takiego, a nie innego wniosku. Wiedział, że ona też w końcu to zrobi i zaczął się zastanawiać, czy odkryje to jeszcze przed swoją śmiercią, czy może jednak nie.
Dla Michaela Red była nową zagadką. Jego wcześniejsze pacjentki to był ustalony schemat i żadna nie wychodziła poza niego. Żadna, a to powoli zaczynało go nudzić. No, a przynajmniej do momentu, w którym dostał papiery obecnie śpiącej nastolatki i zagłębił się w nie. Czuł, że ta terapia będzie nieco inna niż wszystkie, może nawet bardziej inna, ale był głodny nowych doświadczeń. I nowych sposobów na owijanie sobie głupich, młodzieńczych serc i umysłów, czasem również dusz wokół swoich palców zabójcy. Czuł, że nieźle się przy tym ubawi, ale również napracuje, bo ta brunetka okazywała się być wyjątkowo trudnym, nieufnym i przy okazji zamkniętym w sobie przypadkiem, który chyba z trudnością otwiera się na ludzi. Mimo wszystko, to właśnie Michael znał się na ludziach i potrafił na podstawie odruchów, czy zachowań określić te dominujące w charakterze cechy, a u Red było to dosyć łatwe, zważając na wszystko, co do tej pory już zaobserwował. Poza tym przyłapał się na tym, że intensywnie o niej myślał, odkąd tylko zobaczył ją pierwszy raz. Nie miał pojęcia, co to sygnalizowało, ale miał wrażenie, że nic dobrego, ale był pewien, że nic gorszego od jego własnych demonów już go nie spotka.
Przesiedział z nią większość nocy, a Red w końcu naprawdę zasnęła. W prawdzie z duszą na ramieniu i bijącym szybko sercem, ale zasnęła. Odpoczynek był jej potrzebny, nawet jeśli chodziło o takie miejsce i regeneracja po wszystkim, co ją spotkało również. Pomimo niewygodnego materaca i nawałnicy szalejącej za oknem, wsłuchała się w oddech tej drugiej osoby, a ten w jakiś magiczny sposób uspokoił ją i sprawił, że odpłynęła.
:::
Pobudka zaczynała się punktualnie o ósmej, a pacjenci, którzy mieli regularnie dostawać leki po śniadaniu mieli niezwłocznie udać się na piętro lecznicy, gdzie owe medykamenty wydawano. Red jednak nie mogła nic przełknąć, poza tym nie czuła się na siłach i nie miała ochoty na jedzenie. Siedziała tylko w kącie stołówki, lustrując wzrokiem pozostałe osoby, które pomimo braku równowagi w psychice siedziały w ciszy, czy też rozmawiały szeptem pomiędzy sobą, a wszystkiego doglądali pielęgniarze. Chłopak po wyjątkowo brutalnej próbie samobójczej próbował do niej zagadać, po tym jak się dosiadł, ale brunetka nie była zbytnio rozmowa, więc obraził się i sobie poszedł. Nie ufała tutaj nikomu i wydawało jej się, że powoli gubi nawet zaufanie do samej siebie, a także zatraca się w tym wszystkim, co ciemne i złe, a także najpotworniejsze w tym miejscu. Po zaledwie jednym dniu potrafiła dość do takiego wniosku i naprawdę nie miała pojęcia, co będzie później, kiedy już przyzwyczai się do szarej rutyny. W prawdzie mogła próbować temu zapobiec, ale tutaj ciężko było jakieś inne zajęcie niż przebywanie poza pokojem, czytanie i terapię, która swoją drogą nawet się jeszcze nie zaczęła.
Michael w tym czasie nie przejmował się żadną rutyną. To był jego chleb powszedni i odkąd tylko dowiedział się, że jego pacjentka już nie śpi, zaczął obserwować jej ciało, jak i w ogóle ją całą, przygotowując się tym samym na terapię. Chciał ją jakoś miło zaskoczyć i przekonać, że będzie w najbliższym czasie jedyną osobą godną jej zaufania i dobrze będzie, aby jednak się przed nim otworzyła. Nie liczył, że tak się stanie, ale miał nadzieje, że po paru spotkaniach jednak tak, a on zacznie w rzeczywistości realizować swój plan, aż w końcu dojdzie do tego, że brunetka da mu się zabić i nawet nie będzie się sprzeciwiać.
~*~
tak bardzo chce mi sie spac, matko <<<<<
+ chciałby ktoś zostać dodany do stories na moim snapie o wattpadzie i troszkę o mnie? x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro