/15; bath time and tears/
Po tym wszystkim, co spotkało Red i Michaela, można było śmiało powiedzieć, że ich stosunki się polepszyły. I wyglądały zupełnie inaczej niż powinny, ale akurat na to nikt nie zwracał uwagi. Brunetka coraz odważniej i pewniej się odzywała, a rozmowa nawiązywana z psychiatrą zaczęła na nią pozytywnie wpływać. Można było powiedzieć, że zrobiła postępy, a także przybliżyła się do momentu, w którym opuści szpital. Oczywiście nadal w duchu utrzymywała to, że jest niewinna, co przecież było zgodne z prawdą ale nikt i tak by jej w to nie uwierzył. W tamtym miejscu akurat wolała się z nikim nie wykłócać, kto co zrobił i czemu był winny. Nigdy nie było wiadome, na kogo akurat się trafi, więc trzeba było wyjątkowo mocno uważać na słowa. Michael z kolei stawał się powoli inną osobą. W prawdzie znacznie wolniej niż jego pacjentka, ale w zaczął stawiać małe kroki ku porzuceniu swojego uzależnienia od leków. Dzięki Red brał ich coraz mniej. W prawdzie nadal za często i nadal zupełnie niepotrzebnie, ale od czegoś trzeba było zacząć. I to było najważniejsze.
W tamten piątek, kiedy jak co tydzień przysługiwało więcej czasu, jaki można było spędzić w łazienkach, Red postanowiła z niego skorzystać. Jeszcze do końca nie wiedziała po co, ale nie mogła już dłużej siedzieć sama w pokoju. Nie widzieli się już Michaelem prawie trzy dni i zdążyła się za nim stęsknić. Nie chciała tego głośno przyznać, ale robiła to. Brakowało jej blondyna, a nawet jego uporczywego namawiania jej do jedzenia posiłków. Nie miała nawet pojęcia, dlaczego tak nagle zniknął i nikt nie mógł jej powiedzieć, kiedy wróci i czy w ogóle to zrobi. Szpital żył swoim własnym życiem, a dyrektor nie wiedzieć czemu nawet nie interweniował, gdy brakowało kogoś w kadrze jego lekarzy. Z resztą nie pierwszy i nie ostatni raz. Brunetka jednak zaczęła się zastanawiać, z jakiego powodu Clifford był nieobecny. Szukała w swoim zachowaniu jakiejś winy, ale nie mogła niczego znaleźć, co zresztą było słuszne. Michael po prostu wyparował, nie mówiąc jej nawet, ile go nie będzie i co będzie w tym czasie z ich terapią.
Przez to nastolatce zrobiło się smutno. Poczuła się niesamowicie odrzucona i odtrącona. Myślała, że po tym wszystkim, co stało się w gabinecie, psychiatra jej ufa. A przynajmniej usiłuje. Tak jak ona próbowała i niestety już jej się to udało. Niestety to zaufanie niemalże od razu zostało wystawione na próbę, którą - jak mogłoby się wydawać - Clifford zmarnował. Przestała jeść i o dziwo zamiast płakać w poduszkę, zaczęła zwiedzać szpital, o ile w ogóle można by to tak nazwać. Trafiła już do większości miejsc, co nie było wcale takim trudnym zadaniem, jak mogłoby się wydawać i znalazła nawet dwa dodatkowe wyjścia do ogrodu niż tylko to jedne, przy którym zawsze siedział jakiś sanitariusz. Dzięki nim mogła bez problemu zażywać świeżego powietrza i robić to kiedy tylko chciała, nie tylko podczas dnia, ale i w nocy. Co niekiedy mogło się naprawdę przydać. Oczywiście, gdy nie padało, jak to było przez kilka ostatnich dni, choć nawet i podczas takich nocy ogród miał swój urok.
Siedząc w wannie, gdy ciepła woda otaczała ją w całości, Red zastanawiała się, co zrobiła źle. Było to dla niej zagadką. Naprawdę próbowała wpaść na coś sensownego, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Po tym wszystkim, co spotkało ich w gabinecie, patrzyła na niego zupełnie inaczej i nawet część jego zachowań stała się zupełnie zrozumiała. Część, co nie oznacza, że wszystkie i tego właśnie Red nie mogła znieść. Psychiatra stanowił naprawdę wielką zagadkę dla niej i to w zupełności wystarczyło, aby dać jej zajęcie do końca pobytu w szpitalu. O ile ten koniec kiedykolwiek nadejdzie.
;;;
Michael zaparkował swój samochód na parkingu przed szpitalem i zgarnął parasol z przedniego siedzenia. Zabrał także swoją teczkę, bez której nie ruszał się prawie nigdzie, a która tamtego dnia pękała w szwach. Odkąd tylko jego pacjentka zaczęła nawiedzać jego myśli znacznie częściej niż powinna, postanowił coś tym zrobić. Już od początku w zasadzie zastanawiał się, czy była zdolna popełnić zbrodnię, o którą ją oskarżono, czy to tylko przesłuchiwania i procesy ją tak wyniszczyły, że podupadła dosyć mocno pod względem psychicznym. Dlatego - co było zupełnie do niego niepodobne - postanowił to wszystko sprawdzić na własną rękę. No, może nie do końca na własną rękę, bo pomagał mu jego znajomy, który z zawodu spełniał się prawniczo. Finn na jego prośbę pogrzebał trochę tu i tam, ale wszystko wymagało o wiele więcej uwagi i czasu niż mogłoby się wydawać, co nieco pokomplikowało zamysły Michaela. Nie spodziewał się tego i właśnie przez Red zrobił sobie wolne. Miał całe mnóstwo zaległych urlopów, więc to nie było żadnym problemem, aby w końcu zacząć je wykorzystywać. I tak prędzej, czy później musiał to zrobić, a lepiej późno niż wcale. Ale te trzy dni i tak nie wniosły mu do tego wszystkiego niczego nowego i postanowił poświęcić trochę czasu Red, a dopiero później wrócić do całej tej sprawy, która już zdążyła odejść w zapomnienie.
Blondyn ukrył się pod parasolem i biegiem pokonał odległość, jaka dzieliła go od budynku. W prawdzie ryzykował tym, że ochlapie sobie płaszcz, czy nogawki spodni, ale nie przejął się tym za bardzo. Pogoda ostatnimi czasy nie rozpieszczała, ale akurat Clifford nie zwracał na to szczególnej uwagi. Po wejściu do szpitala, zostawił swój parasol w kącie, aby nikomu nie przeszkadzał i wspiął się schodami na piętro, aby dotrzeć do swojego gabinetu. Chciał jak najszybciej się przygotować do pracy, a później znaleźć już Red, aby przeprosić ją za swoją nieobecność. Po fakcie tak naprawdę dotarło do niego, że nie zrobił nic, aby jakoś ją o tym uprzedzić. Nie wspominał, nie mówił, a nawet nie pokwapił się o to, aby ktoś jej to wszystko przekazał. Zrobiło mu się głupio z tego powodu i zastanawiał się nawet, czy nie kupić jej na przeprosiny jakiegoś bukietu kwiatów, ale mogła to jakoś błędnie zinterpretować, a nie o to chodziło. Odpuścił sobie kwiaty, ale w myślach powtarzał sobie, to co jej powie, gdy się już spotkają. O ile w ogóle będzie chciała z nim porozmawiać. Zawsze mogła go znów zacząć unikać, a to wiązało się z tym, że wrócili do punktu wyjścia. Kolejny raz.
W gabinecie zostawił swoją teczkę, a także płaszcz, po czym wyszedł, o dziwo nie zabierając ze sobą podkładki i pióra. Był piątek, w dodatku wieczór i sam nie miał ochoty na jakieś formalności. Nawet nie ubrał na siebie kitla, choć powinien. Nie przejął się tym jednak i wyruszył na poszukiwania swojej pacjentki. Liczył, że może zastanie ją już w swoim pokoju, ale powiedziano mu po drodze, że jeszcze nie wróciła z łazienki oraz, że pytała o niego kilka razy, mając nadzieje, że ktoś jej w końcu coś powie. Wybrał się po tym do łazienki i odprawił jedną z pielęgniarek, która pilnowała Red siedzącej w wannie. Powiedział, że gdzieś jej potrzebują, a on ją w tym czasie zastąpi. Głupio mu uwierzyła i oddaliła się, a Michael w tym czasie poprawił swoją marynarkę i zajrzał do środka. Pomieszczenie z wanną było niewielkie, ale takie właśnie były skutki starego budownictwa. Red podskoczyła ze strachu na jego widok i podciągnęła kolana pod klatkę piersiową, próbując się jakoś przed nim zakryć. Wcale go to nie zdziwiło. Było nawet przeciwnie. Nieco rozbawiony przykucnął obok niej i posłał jej uśmiech.
- Cześć, moja ulubiona pacjentko. Jak się czujesz? - zapytał, unosząc brew. Nakrył brzeg wanny swoimi ramionami, nie przejmując się tym, że rękawy marynarki mogą się zamoczyć wodą. Posłał Red niepewny uśmiech, a ona spojrzała na niego wystraszonymi oczami, w których odbijało się sztuczne światło. W odpowiedzi wzruszyła ramionami i westchnęła cicho. - Muszę cię przeprosić.
- Naprawdę? Już myślałam, że się nie doczekam - prychnęła sarkastycznie i założyła kosmyk włosów za ucho. - Znowu sobie znikasz nie wiadomo gdzie i nie wiadomo na ile, a ja muszę tutaj siedzieć i nawet nie wiem, o co chodzi i czy to przypadkiem nie przeze mnie - dodała, a Michael wyczuł w jej głosie złość. Całkiem słusznie. Wcale jej się nie dziwił.
- Wiem, przepraszam. Nie powinienem był tak po prostu sobie brać wolnego i powinienem cię o wszystkim informować, bo w końcu jesteś moją pacjentką. Ale to była wyjątkowa sprawa. Po prostu musiałem coś sprawdzić i się w czymś upewnić, ale te wolne dni i tak mi niczego nie ułatwiły i na wszystko potrzebuje jeszcze więcej czasu.
- Jakie sprawa? - uniosła brew, wpatrując się w blondyna. W garniturze było mu naprawdę do twarzy i w takiej odsłonie mogła się na niego patrzeć i patrzeć, choć jej nie przystawało.
- Dotycząca ciebie, ale wyjaśnię ci wszystko, gdy będę miał jakieś konkrety, dobrze? - zerknął na nią, co spowodowało kolejne westchnienie, które opuściło usta brunetki. Miała już protestować, ale spojrzenie psychiatry, które było wręcz błagające, sprawiło, że dała sobie spokój i skinęła niepewnie głową.
- No dobrze - powiedziała w końcu, ale bez przekonania. Michaelowi jednak to wystarczyło i uśmiechnął się do niej lekko. Założył jej kosmyk włosów za ucho, a później wstał i podał jej ręcznik. - Wytrzyj się i ubierz. Poczekam na ciebie w pokoju. Porozmawiamy - dodał, po czym wstał z kucek i spojrzał na nią ostatni raz.
Red posłuchała się, po czym wstała i zaczęła się wycierać. Wytarła dokładnie całe swoje ciało, a także włosy i postanowiła je zostawić samym sobie, aby po prostu wyschły. Ubrała się, a później wyszła z łazienki, zastanawiając się nad tym wszystkim, co usłyszała. Miała wrażenie, że chodzi o coś poważnego i miała ochotę zacząć nieco naciskać na blondyna, aby jednak jej powiedział, ale z drugiej doszła do wniosku, że tak naprawdę nie powinna i po prostu musi poczekać na ten odpowiedni moment. Miała tylko nadzieje, że nie próbował za jej plecami zmienić jej psychiatry i na sam koniec po prostu się z nią pożegnać.
~*~
jeszcze jakieś 10 rozdziałów do końca! x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro