/13; dinner before demons/
Red niepewnie zjawiła się na stołówce. Minęły dwa dni od tamtej pamiętnej burzy, a ona nie wiedziała, co ma o tym wszystkim sądzić. Michael się nie pojawiał, a raczej pojawiał się tylko wtedy, gdy musiał, ale nadal nie wspominał słowem o kontynuowaniu terapii. Brunetka nie wiedziała, co miał na myśli, ale postanowiła jeszcze trzymać się od niego jakiś czas z daleka. Pomimo tego, że porozmawiali wtedy i pomógł jej zasnąć, to wcale jednak nie czuła się przy nim tak dobrze, jak powinna się czuć i tak jak czuła się na początku. Nastolatka westchnęła cicho, wodząc wzrokiem po zgromadzonych twarzach i ustawiła się w kolejce po posiłek i ze zwieszoną głową, posuwała się naprzód. Nie wiedziała, czy Michael się zjawi, czy nie, ale wolała go znowu nie prowokować, jeśli chodziło o jedzenie i postanowiła, że przełknie chociaż trochę, a później stamtąd wyjdzie i nie wróci aż do kolacji. Obiad pachniał dosyć dziwnie, ale chyba nie był aż taki tragiczny, jak mogłoby się wydawać. Red spróbowała zauważyć cokolwiek na talerzach, ale skończyło się na tym, że prawie wypchnęli ją z kolejki, więc po prostu otuliła się swoimi ramionami i westchnęła smuto. Pomimo tego, że słońce w końcu wyszło zza chmur i oświetlało budynek, Red nie czuła się lepiej. Nadal było jej trochę przykro i była niesamowicie zmęczona.
Odebrała posiłek, po czym udała się do jakiegoś wolnego stolika i westchnęła cicho. Spojrzała tępo na obiad, a później schowała dłonie w rękawach bluzy i sięgnęła po widelec. Apetyt, który i tak był nikły gdzieś wyparował, ale Red wiedziała, że jest obserwowana i czy tego chciała czy nie, musiała zjeść cokolwiek. Miała dość kazań psychiatry na temat swojej wagi i tego, jak się odżywia i chciała z tym skończyć.
- Dzień dobry, Red - Michael przysiadł się do niej i posłał jej lekki uśmiech. Brunetka zmierzyła mężczyznę wzrokiem. Znów miał na sobie ten szary garnitur, a także kitel. No i oczywiście nie mogło zabraknąć podkładki. Nastolatka podgryzła wargę, zerkając przy okazji na niego, a później zmarszczyła brwi, widząc jak bardzo jego oczy są podkrążone i jak bardzo musi być zmęczony.
- Dzień dobry - odpowiedziała cicho, a później wsunęła widelec do ust i przełknęła obiad. Złapała z nim przez moment kontakt wzrokowy, a później zwiesiła głowę, a jej dłoń zaczęła kreślić jakieś dziwne wzorki na talerzu.
- Jak się czujesz? - uniósł brew, ale Red miała wrażenie, że to nie jest on. A przynajmniej jego głos nie był taki jak zawsze. Tyle razy już go słyszała, że potrafiła rozpoznać, kiedy był naturalny, a kiedy wyjątkowo wymuszony. Wtedy to był ten drugi. Zdecydowanie. W końcu wzruszyła ramionami, jakby to miała być odpowiedz i w zasadzie była. Red nie wiedziała, po co zadawał to pytanie, skoro nic się nie zmieniło, a ona nagle nie zamieniła swojego aktualnego stanu zdrowia w stan wręcz agonalny. - Wiesz, rozmowa polega na tym, że dwoje ludzi wymienia ze sobą zdania i obie osoby w niej uczestniczą - dodał po chwili, a brunetka spojrzała na niego ze znakiem zapytania wymalowanym na swojej twarzy.
- W takim razie może przestań zadawać mi jedno i to samo pytanie, które nie wnosi nic nowego? - burknęła, a później przewróciła oczami i zjadła kolejnych kilka kęsów, po czym odsunęła od siebie tackę z talerzem, nie mając już kompletnie ochoty na jakikolwiek posiłek. Miała serdecznie dość, a Michael coraz częściej ją denerwował zamiast pomagać. - To, że zapytasz mnie pięć razy z rzędu jak się czuje wcale nie sprawi, że nagle będę skakać z radości. Czuje się okropnie, jeśli tak naprawdę chcesz wiedzieć, bo siedzę zamknięta w psychiatryku za coś, czego nie zrobiłam - dodała zgryźliwie, a potem wstała i bez pytania odeszła od stolika, zostawiając psychiatrę samego razem z jego demonami.
;;;
Red po jakimś czasie zrozumiała, że chyba nie powinna tak naskakiwać na Michaela. W końcu to była jego praca i na pewno chciał dobrze. No, a przynajmniej udawał, że chciał. Leżąc na łóżku w swoim pokoju doszła do wniosku, że zachowała się jak dziecko, przez co zrobiło jej się wstyd za samą siebie. Nie wiedziała, co w nią wstąpiło, ale po prostu się zdenerwowała. Nawet nie wiedziała, czy blondyn wziął to do siebie, czy po prostu olał jej zachowanie i dał trochę czasu, ale nie chciało jej to dać spokoju. W końcu wyszła z pokoju, kierując się do dobrze znanego jej miejsca, w którym dawno nie była. Chciała porozmawiać z psychiatrą, mając nadzieje, że go zastanie w pracy, choć szczerze mówiąc wolałaby, aby go nie było. Po zmęczeniu, jakie wdzierało się na jego twarz na obiedzie stwierdziła, że jest naprawdę zmęczony i uznała, że dobrze by było, gdyby to trochę odespał. Nie zdążyła mu jednak tego powiedzieć, czego żałowała i miała nadzieje, że teraz da radę to zrobić. Szpital o dziwo był spokojny i na korytarzach nie kręciło się zbyt wielu obłąkanych. Było cicho i chyba wszyscy zebrali się na świetlicy.
W miarę tego, jak zbliżała się do gabinetu, podświadomie denerwowała się jeszcze bardziej. Nie miała pojęcia, dlaczego tak właśnie się dzieje ani czy nie zapomni niczego z tego, co chciała mu powiedzieć. Zanim jednak zdążyła cokolwiek zrobił usłyszała niewyobrażalny huk zza drzwi, a później brzdęk rozbijających się o podłogę szklanek. Zmarszczyła brwi, nie mając pojęcia, co się dzieje, ale gdy huk się powtórzył i to całkiem niespodziewanie wręcz podskoczyła ze strachu. Red zajrzała do przez dziurkę od klucza do środka, ale nie zobaczyła nic poza bałaganem. Zaczęła się zastanawiać, o co chodzi, a kiedy usłyszała z wewnątrz jakieś jęki i sapnięcia podgryzła wargę. W duchu rozważała to czy wejść do środka, czy po prostu odwrócić się na pięcie i po prostu odejść, aby udawać później, że o niczym nie wie. Jednak, gdy usłyszała swoje imię, które bez wątpienia opuściło usta psychiatry, nacisnęła klamkę i wsunęła się niespostrzeżenie do środka. Trafiła prosto do pobojowiska, jakie stworzył Michael. To nie był już ten sam gabinet, który zapamiętała z poprzedniej wizyty. Wszystko było porozrzucane i poniszczone, a kartki tu i tam fruwały jeszcze powietrzu. Psychiatra z kolei stał odwrócony do niej tyłem i ciągle coś niszczył. Red nie widziała go jeszcze nigdy w takim stanie i szczerze mówiąc trochę się go przeraziła. Nawet bardziej niż trochę. Przycisnęła się do ściany, nie mając zamiaru się ruszać, ale furia blondyna wkrótce miała dosięgnąć i jej samej.
Brunetka nie wiedziała, dlaczego tak się dzieje, ani skąd taki napad agresji u niego, ale sam psychiatra doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Demony się obudziły, a skoro nie miał jeszcze swojej ofiary tam na dole przy piecu, to musiał się wyładować w jakiś inny sposób. Poza tym doszły do tego jeszcze inne czynniki, jak głód i brak snu. Nie trzeba było wiele, aby Michael przemienił się z opanowanego psychiatry, jakie udawał w furiata, który niszczył wszystko na swojej drodze.
- M-michael...? - spytała cicho, czując jak serce bije jej niemiłosiernie szybko. Miała wrażenie, że zaraz wyskoczy jej z piersi. Czuła, że ledwo co oddycha ze strachu, ale nogi same poniosły ją w kierunku psychiatry, który akurat zamachnął się ręką, aby rzucić książką o ścianę. Red stwierdziła, że to musiał być ten huk, który słyszała na korytarzu. Złapała jego ramię, a jej drobne ręce oplotły je, sprawiając, że blondyn w końcu zareagował na jej obecność. Spojrzał na nią, a brunetka pisnęła ze strachu widząc jego ciemne, prawie czarne oczy. W żaden sposób to nie była ta piękna zieleń, którą zapamiętała od razu. Ale coś się wtedy zmieniło. Gdy Michael zauważył przed sobą twarz, którą nieświadomie nawoływał, osunął się na podłogę i oplótł nogi Red swoimi ramionami, prosząc tym samym, aby nigdzie nie odchodziła i została przy nim. Nastolatka nie miała bladego pojęcia, co robić, ale postanowiła zaufać swojej intuicji i usiadła obok niego, pozwalając, aby mężczyzna schował się w jej ramionach. Zauważyła, że drżał ze strachu, ale nie odezwał się ani jednym słowem. Był w jakimś transie, a ona nie wiedziała, czy się z niego obudzi i czy w ogóle to zrobi.
On po chwili jednak odsunął się, a później sięgnął do szuflady biurka, które było w nienaruszonym stanie i wyjął z niej jakąś brunatną buteleczkę. Red zmarszczyła brwi, ale nie pytała o nic. Po prostu obserwowała, a myśli galopowały jej po głowie szybciej niż konie na wyścigach. Michael mechanicznymi ruchami wysypał na dłoń kilka tabletek i wziął je do ust, po czym połknął, nie popijając. Dzbanek z wodą leżał po drugiej stronie, a raczej leżał w wodzie, bo blondyn w swojej furii zrzucił go z biurka.
- C-co to było? - spytała, gdy oparła się o ścianę, siadając na przeciwko niej. Podciągnął nogi pod klatkę piersiową, a jego wzrok zaczął wracać do normy.
- To jest o wiele bardziej skomplikowane niż ci się wydaje - westchnął, pocierając dłońmi swoją zmęczoną twarz. Red nieśmiało przysiadła się do niego, pozwalając, aby ułożył głowę na jej ramieniu. Niepewnie też nakryła jego policzek swoją dłonią, zastanawiając się, kiedy ostatnio się golił. Czuła kłucie pod palcami, ale było to całkiem przyjemne i w lekkim zaroście było mu całkiem do twarzy. Ale tylko w lekkim.
- W takim razie mi opowiedz - poprosiła, wcielając się w rolę psychiatry. Michael w końcu pokazał swoje prawdziwe ja, ale zaraz po nim pojawił się zagubiony chłopiec, który nie miał pojęcia, co robić. A Red się nim zajęła. I wysłuchała, a chyba to w tamtym momencie było mu bardziej potrzebne niż te głupie lekki. Michael wtedy zrozumiał, że to ona była jego lekarstwem. Nie żadne psychotropy, czy zabijanie pacjentek. Red była nadzieją i lekarstwem na dusze i serce, a tego przecież cały czas szukał. Długo się zastanawiał, o co w tym wszystkim chodzi, aż w końcu zrozumiał. Uzależnił się od swojej pacjentki, ale to było jedyne dobre uzależnienie, jakie do tej pory spotkało go w życiu.
~*~
fajnie się pisało ten rozdział B)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro