/10; let me know you better/
Jak Michael obiecał, tak zjawił się po tym, jak nastolatka opuściła klinikę z czymś w rodzaju małej odskoczni. A także przyniósł jej coś do zjedzenia, co przygotował w domu. Wiedział, że jakąś musi ją nakłonić do tego, aby zjadła i przekonała się, że nie warto się głodzić. Wiedział też, że musi uspokoić swoje demony, które obudziły się już jakiś czas temu i starały się przejąć nad nim kontrolę. Michael jednak dziwnie wyjątkowo mocno się trzymał i nie dał się wciągnąć z powrotem w mrok i nicość, aby jego dusza do końca zniszczyła się i zostały z niej zaledwie strzępki i nic więcej.
Blondyn przyniósł ze sobą parę filmów, grę planszową i pojemnik do przechowywania żywności, w który spakował trochę makaronu ze szpinakiem. Pierwszy raz przygotowywał go własnoręcznie i miał nadzieje, że posmakuje Red. Nigdy nie był zbyt dobrym kucharzem i raczej stawiał na rzeczy gotowe, które wystarczyło podgrzać w swojej diecie, ale stwierdził, że lepiej będzie, jeśli tamtym razem się postara i to bardziej niż normalnie. Przyniósł ze sobą coś jeszcze. Ale nie był pewien, czy mu się uda oraz czy właściwie zdiagnozował przypadłość, jakiej nabawiła się jego podopieczna. Chciał to jednak sprawdzić i kiedy wszystko było gotowe, wyszedł ze swojego gabinetu po nastolatkę. Miał nadzieje, że jej się spodoba.
:::
Red spojrzała na dłonie psychiatry, które otwierały właśnie gabinet, po czym podgryzła wargę. Nie wiedziała czego się spodziewać, ani jak zareagować i niepewnie uniosła swoją głowę. Schowała przy okazji swoje dłonie w rękawie bluzy, aby wbić paznokcie we wnętrze, co z kolei przyniosło ulgę. Nie było zbyt wielu sposobów na okaleczenie się, bo coś takiego jak żyletki, czy noże były pod ścisłą kontrolą, ale nikt nie wziął pod uwagę paznokci. A nastolatka w końcu mogła jakoś odreagować i już nie bolało tak bardzo, jak za pierwszym razem. Czasem nie czuła już nawet sączącej się krwi.
- Proszę, wejdź - powiedział, uśmiechając się do niej pokrzepiająco. Dopiero wtedy ocknęła się z lekkiego zawieszenia, w jakie popadła i niepewnie przekroczyła próg pomieszczenia.
Gabinet Michaela nie był w zasadzie niczym szczególnym. Utrzymany raczej w stonowanych kolorach. Minimalistyczny. A pomimo to wszystko, spodobał się Red. Był taki prosty. Na swój sposób odzwierciedlał jej psychiatrę. Zatrzymała się na środku, tuż przy stoliku, który w zasadzie do niczego nie pasował i rozejrzała się dookoła. Michael w tym czasie zamknął drzwi, a także odwiesił swój kitel na wieszak, zaraz obok płaszcza. Nastolatka obdarzyła go spojrzeniem, a także jego ciało, starając się zapamiętać pewne rzeczy w jego wyglądzie.
- Jak ci się podoba? - uniósł brew, wygładzając przy okazji ramiona w marynarce. Prezentował się wyjątkowo dobrze, a szary kolor mu pasował. Trzeba by było być ślepym, aby tego nie zauważyć i nawet Red poczuła, ze zrobiło jej się gorąco. Przełknęła ślinę, a później obróciła się wokół własnej osi, pozwalając oczom błądzić tu i tam.
- Ł-ładnie... - przyznała niepewnie, miętoląc w dłoniach rękawy bluzy. - W twoim stylu - dodała niepewnie.
- Dziękuje - posłał jej kolejny uśmiech, który już odwzajemniła, a później przysunął fotel bliżej stolika. - Nie jest to nic szczególnego, ale staram się tu utrzymywać porządek. Lubię, gdy wszystko jest na swoim miejscu i takie tam - dodał, przeciągając następnie fotel zza biurka do stolika.
- Więc, co będziemy robić? - uniosła brew, wsuwając się na fotel, jak nakazał jej pojedynczym gestem.
- Sam nie wiem, może najpierw trochę porozmawiamy? - spytał, zabierając ze sobą jeszcze podkładkę. - I coś zjesz. Muszę to widzieć, bo inaczej nie będę spał spokojnie - położył przed nią pojemnik z makaronem, a następnie podał widelec. Red założyła kosmyk włosów za ucho, starannie, ukrywając przy tym wnętrze dłoni. Nie chciała, aby kolejny raz wygłosił jej pogadankę na temat tego, jaka jest nieodpowiedzialna. Spojrzała na pudełko, a później na psychiatrę. Zachęcił ją do sięgnięcia po jedzenie uśmiechem. Niepewnie złapała plastik w swoje dłonie i odłożyła gdzieś na bok pokrywę, a zabrała widelec. Dłonie ją bolały, ale starała się tego nie okazywać.
- Więc, jak się czujesz? - zapytał, zakładając nogę za nogę, gdy poprawił się już w fotelu. Zerknął na nią i zaczął szukać w kieszeni swojej marynarki pióra, czy czegoś do pisania. Odpowiedziała mu wzruszeniem ramion.
- A jak może się czuć osoba na terapii? - mruknęła, przełykając kolejny kęs. Makaron był bardzo dobry.
- Staram się właśnie tego dowiedzieć - uniósł brwi, a później westchnął ciężko. - Posłuchaj. Nic z tego nie będzie, jeśli mi nie zaufasz, wiesz? - dodał, ale ponownie nie dostał odpowiedzi. Nie wiedział już czasem, jak ma ją podejść, aby powiedziała mu cokolwiek o sobie i nie odwracała, tak jak zawsze kota ogonem. Red skupiła się już na jedzeniu, kuląc się w dodatku na siedzeniu i tylko westchnęła cicho, czując, jak jej żołądek robi się pełny. Przeczuwała, że zjedzenie całej porcji na raz nie będzie niczym dobrym, ale jednak smakowało jej na tyle, że skupiła się bardziej na posiłku niż na tym, co mówił Michael.
- W-wiem - przyznała w końcu, odkładając do połowy pusty pojemnik z powrotem na stolik. - Ja p-po prostu...
- Boisz się. To zrozumiałe - pokiwał głową. - Na twoim miejscu też bym się bał. Jakiś natrętny facet stara się ci przypodobać i jeszcze ma sprawić, że lepiej się poczujesz, jeśli chodzi o psychikę, ale wcale się tak nie dzieje i jest jeszcze gorzej niż było. Rozumiem to. Ale musisz wiedzieć, że nie mam złych zamiarów. Naprawdę. Chce ci pomóc i sprawić, abyś jak najszybciej opuściła to miejsce. Nie zasługujesz na to, aby tu być. Czuje to - dodał, kłamiąc jak z nut, ale ona na szczęście się nie zorientowała.
- C-chyba tak - pokiwała głową, zakładając kosmyk włosów za swoje ucho. Spojrzała na psychiatrę, a ten posłał jej kolejny uśmiech. Stwierdziła w duchu, że to był jego gest na wszystko i z uśmiechem na twarzy wyglądał o parę lat młodziej niż na tyle, ile miał w rzeczywistości.
- W porządku. Potrzebujesz jeszcze trochę czasu. Dam ci go - pokiwał głową, a później sięgnął do pudełka z grą. - Przyniosłem Monopoly. To jedyna planszówka, jaką miałem w domu. Mam nadzieje, że ze mną pograsz - dodał zachęcająco.
- W porządku - pokiwała głową, podciągając kolana pod klatkę piersiową.
- Ale za nim zaczniemy chce, abyś to włożyła - podał jej czerwone rękawiczki bez palców i zerknął na nią. - Widziałem twoje dłonie. To nie jest dobre, Red. Nie jest. Musisz przestać składować w sobie całą nienawiść jaką w sobie żywisz, bo nie skończy się to niczym pomyślnym. Wiem, o czym mówię. Przerabiałem to już nie raz.
- Ja n-nie... - zaczęła, ale nie skończyła. Przerwało jej spojrzenie blondyna, które aż krzyczało o tym, że nie przekonają go żadne jej słowa. Niechętnie zabrała rękawiczki, chowając w nich po chwili swoje dłonie.
- Będzie ci też ciepło. Noce tutaj bywają zimne - dodał, wzruszając ramionami. - A teraz, wybierz sobie pionek - podsunął jej pudełko, a sam zajął się rozkładaniem planszy.
Nastolatka wybrała figurkę pieska i ułożyła ja w odpowiednim miejscu, a później przysunęła się trochę do stolika, aby było jej wygodnej. Michael z kolei wziął kilka głębszych oddechów, aby demony się uspokoiły i po prostu założył kolejną z wielu swoich masek, jakie miał już przygotowane dla pacjentek. Podał brunetce kostkę, a ona rzuciła nią na stolik, a później przesunęła się o daną liczbę oczek.
- Powiedz mi, Red - zaczął, segregując papierowe pieniądze, jakie porozdzielał pomiędzy ich dwoje. - Wolisz gry planszowe czy filmy?
- Filmy - założyła kosmyk włosów za ucho, odliczając odpowiednią sumę za jakieś miasto, które chciała kupić. - A ty?
- Sam nie wiem - podrapał się po karku. - Najbardziej chyba lubię czytać. Według mnie lepiej jest sobie wyobrazić coś na swój własny sposób niż zdawać się na wizję reżysera - dodał, a wzrok nastolatki mimowolnie spoczął na regale i poukładanych na nim książkach.
- R-rozumiem - pokiwała głową. - Też lubiłam czytać. Za nim tu trafiłam - dodała, zwieszając głowę. Westchnęła później ciężko.
- Miałaś swój ulubiony przedmiot w szkole?
- Literatura - powiedziała, łapiąc z nim kontakt wzrokowy. - Dzięki temu zainteresowałam się tą rosyjską.
- Nie znam się jakoś szczególnie na książkach, po prostu lubię je czytać. Kiedy mam czas oczywiście - wyjaśnił, ale zachęcił ją tym samym, aby opowiedziała coś więcej. Miał nadzieje, że jakoś to pomoże i choć jedna z wielu barier, jakie wokół siebie postawiła zniknie, a on będzie coraz bliżej niej.
- Ja też nie. Nie przeczytałam nawet połowy tego, co bym chciała przeczytać - wzruszyła ramionami, opierając swoją brodę na kolanie. - Musiałam zajmować się domem. I pilnować, aby tata niczego sobie nie zrobił, gdy już nie był w stanie nawet siedzieć.
- Chorował?
- Pił - westchnęła smutno, a później zamilkła na najbliższe kilkanaście minut. Michael to uszanował. I tak dużo już się dowiedział, jak na tyle skrytą osobę, jaką była Red. - Na początku miałam mu to za złe. A potem już starałam się go unikać. Chciałam zacząć studiować, ale siostra nie dałaby rady sama utrzymać mieszkania i ojca z nałogiem. Znalazłam więc pracę. I pracowałam tam już jakiś czas. A później, później już wiesz, co się stało. Młodociana morderczyni, którą wysłano do szpitala psychiatrycznego zamiast do więzienia, aby doprowadzić do porządku jej psychikę i tak dalej - wzruszyła ramionami, a później rzuciła kolejny raz kostką.
- Red, ja przepraszam... nie było tego w papierach. Nie wiedziałem.
- To teraz już wiesz - spojrzała na niego, panując nad swoim głosem. - To wszystko, co mam do zaoferowania i nie chce więcej o tym rozmawiać.
- Dobrze, zrobimy, jak mówisz - pokiwał głową, starając się przy okazji skupić na grze, ale w końcu odkrył kolejne elementy układanki i obraz, jaki zaczął tworzyć się w jego głowie. Nie spodziewał się, że to wszystko będzie wyglądać właśnie tak i nawet jego demony zamilkły, dając mu spokojnie przyswoić informacje.
~*~
tego rozdziału miało nie być, ale jednak się wyrobiłam, więc łapcie i mówcie co sądzicie:)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro