Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

¹³ - ᴍᴀyʙᴇ, ᴀʟʟ ɪ ɴᴇᴇᴅ ɪꜱ ᴛɪᴍᴇ

↷ 널 어쩌면 좋을까?

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───


Malowanie konwalii z jego słabym wzrokiem było ciężkim zadaniem.

Oddanie ich niewinności i czystości.

Musiał zachować niemal całkowity spokój, sunąc powoli po płótnie, zerkając od czasu do czasu na wydrukowane zdjęcie, które miało służyć mu jako ściągawka.

Kwiaty konwalii były chyba najcięższe do namalowania.

Ich dzwoneczkowaty kształt, idealnie zarysowany i wypuklony na samej górze.

Symbolika tego kwiatu mocno mu imponowała.

W średniowiecznej Europie wierzono, że był to symbol młodości, szczęścia i pomyślności.

Młode dziewczęta zrywały je, wplatając do swoich wianków i bukietów ślubnych, śpiewając piosenki o sensie życia.

Zahaczała też o tematykę związków między ludźmi.

W okresie odrodzenia, konwalia była uważana za symbol wiedzy i sztuki medycznej.

Gościła często na portretach lekarzy i wielu znakomitych uczonych.

A z czym kojarzyła się Changkyunowi?

Z zakochaniem i nastoletnim uczuciem, nocnymi randkami pod gołym niebem i ogniskiem nad jeziorem.

Przypominała podstawówkowe pocałunki za szkołą, tuż po skończeniu zajęć oraz normalność, której mu brakowało.

Poznanie Jooheona i jego przyjaciół, wywróciło spokojne dotąd życie nastolatka do góry nogami.

Wcześniej mógł tylko pomarzyć by ktoś taki jak Minhyuk, czy Wonho spojrzeli na niego dłużej jak pięć sekund z wyrazem innym, niż wyrażającym niezainteresowanie i pogardę.

Teraz jedzą z nim obiad i rozmawiają.

Min zaprosił go nawet do swojego domu, by pomalował mu na nowo paznokcie.

Było to dziwne uczucie.

Gdy nagle królowie tej szkoły publicznie przyznają się do ciebie i wliczają do grupy znajomych.

Nie odczuwanie prześladowań ze strony innych, znanych dzieciaków było jednym z przyjemniejszych plusów zadawania się z kimś takim jak Joo i jego pupile.

Zajął się detalami, gdy w kieszeni jego czerwonej bluzy zaczął dzwonić telefon.

Westchnął głośno, kładąc pędzel do puszki z wodą stojącej na parapecie i wycierając ręce brudne od farby, zdążył odebrać w ostatniej chwili telefon.

— Tak słucham?

— Changkyun, to ty? — Głos dzwoniącej do niego osoby wydawał mu się niezwykle znajomy, pomimo tego, że nie znał numeru, który wyświetlał mu się na ekranie

— Tak, przy telefonie. Przepraszam, ale z kim rozmawiam?

— Ah, tutaj Shownu

— Hyung w jakiej sprawie dzwonisz? — Zerknął na zegarek w telefonie, dziwiąc się lekko dlaczego dzwoni do niego właśnie o tej porze.

Było grubo po osiemnastej i za kilka godzin zaczynało robić się ciemno.

— Jesteś może w domu? To nie jest sprawa na telefon


Nie miał ochoty wychodzić z domu, by porozmawiać z Hyunwoo, zwłaszcza, że miał obraz do dokończenia.

A był to dla niego dość ważny obraz.

Miał jednak zbyt słaby i uległy charakter, który nieraz wpędził go w niezłe bagno.

Tym razem również tak było, gdy nie był w stanie mu zbytnio odmówić.

Ubrał swoje zniszczone tenisówki i poprawił okulary spadające mu z nosa, po czym wyszedł przed dom.

Starszy nie powiedział mu dokładnie, gdzie na niego poczeka, dlatego zaczął się rozglądać naokoło, próbując w ten sposób go odnaleźć.

Dopiero głośne trąbienie żółtego jeepa zaparkowanego po drugiej stronie ulicy pozwoliło mu zlokalizować miejsce do którego ma się udać.

Nerwowo zaciskając dłonie w pięści, podszedł do samochodu, z którego wyszedł ubrany w czarny, sportowy dres Son.

— Wsiadaj do środka i jedziemy, okay?

Otworzył mu drzwi od strony pasażera i gestem kazał wsiąść do środka, samemu odpalając silnik.

Nastolatek nie wiedział co się dokładnie działo, ale posłusznie zajął miejsce obok niego i zapiął pasy, w duchu modląc się o jak najszybsze wyjaśnienie tej niezapowiedzianej wizyty z jego strony.

— Dziękuje, że poświęcasz mi trochę swojego czasu. Mam nadzieję, że nie przeszkodziłem ci w niczym ważnym

Spojrzał w jego stronę i posłał mu przyjazny uśmiech.

Miał mokre włosy i startą skórę na knykciach dłoni.

Istniały zatem dwie opcje – był on świeżo po treningu albo brał udział w walce.

Skłaniał się jednak ku tej pierwszej opcji.

Patrzył na niego dłuższą chwilę, potrząsając głową na boki.

— Sprzątałem pokój

Skłamał.

Jednakże nie czuł się na tyle dobrze, by mówić o swoich obrazach osobie, którą słabo znał.

Nawet swoim przyjaciołom nie mówił o projekcie z konwalią, a wiedzieli o wielu rzeczach, które momentami wolał zachować dla siebie.

— To dobrze, bo tak się składa, że potrzebuje od ciebie przysługi — Zaczął, milknąc na chwilę, by zmienić biegi — Jesteś może dobrym uczniem?

— Ja? Dobrym uczniem? — Spojrzał na niego zdziwiony, czując dziwną panikę w środku.

Nie wiedział jak szczerze ma na to odpowiedzieć.

Czy chciał od niego przepisać lekcję?

A może by Im odrobił za niego pracę domową?

Jeśli tak, to musiał się nieźle rozczarować, bo nastolatek nie zabrał ze sobą nic innego, oprócz telefonu.

Pokiwał głową, będąc zajętym chwilowo tym, co się dzieje na drodze.

Shownu wyglądał mu na dobrego kierowcę.

Nie jeździł jakoś makabrycznie szybko, łamiąc po drodze setki przepisów i zbierając mandat za mandatem.

Kyun czuł się w miarę bezpiecznie, siedząc przy nim w jednym samochodzie.

— Myślę, że uczę się nawet dobrze i nie mam problemu z ocenami. Jednak Kihyun jest o wiele lepszy ode mnie w nauce. Ma stypendium i co roku wygrywa olimpiady matematyczne

— Myślę, że Kenji by mi nie pomógł — Odpowiedział, śmiejąc się — Jest lekko wredny i zdaje się mnie nie lubić

— Jest specyficzny, to niestety prawda, ale jest bardzo fajny jako przyjaciel. Poza tym, to on do ciebie nic nie ma; Minhyuk jest tym, za którym nie przepada

Jego przyjaciel miał same negatywne uczucia względem Lee i Chang nie bardzo rozumiał dlaczego.

Nie patrzyli na siebie prawie w ogóle, tylko się wyzywali.

Jak małe dzieci.

— Skoro jesteś dobry w nauce, a my się tak dobrze się wszyscy przyjaźnimy, to co powiesz na pewną prośbę? Trzeba nauczyć tego debila Joo z koreańskiego, bo grozi mu niezdanie 


Bał się tej propozycji.

Bał się wizji zostania samemu z Jooheonem, którego dość długo nie widział i który nie bardzo za nim przepadał.

Podczas odbywania z nim swojej kary, wiecznie marudził na wszystko i robił zbędne uwagi, co tylko złościło Ima.

Nie mógł skupić się na niczym innym oprócz pilnowania się, by chłopak nie zobaczył zbyt wiele.

Jego serce momentalnie podeszło mu do gardła z chwilą, gdy zaczynali parkować na podjeździe domu Lee. 

Chciałby uniknąć tego spotkania za wszelką cenę, jego dłonie zaczęły się pocić nerwowo na samą myśl o stanięciu w nim twarzą w twarz.

Dlaczego musi być aż tak słaby psychicznie, by nie móc mu odmówić?

Dlaczego musi być ofermą, która nie wie jak postawić na swoim?

— Hej, wszystko będzie dobrze — Zagadał, kątem oka widząc jak Changkyun z każdą chwilą robi się coraz bledszy na twarzy — On cię nie zje i nic ci nie zrobi. Dostał dzisiaj po gębie, więc będzie grzeczny

Pokiwał głową, odpinając pasy.

Gdy będzie miał Shownu po swojej stronie, będzie czuł się o wiele spokojniej.

Wysiedli z auta i podeszli do drzwi, które starszy otworzył za pomocą kodu.

Dom Lee był duży i nowoczesny.

Może nie tak wypasiony, jak Minhyuka, który krzyczał o swoim bogactwie, jednakże też wyglądał na kosztowny.

Widział podobne w telewizji u zagranicznych gwiazd w stanach zjednoczonych.

Na ten widok można zacząć się zastanawiać kim są jego rodzice i jaki zawód wykonują, że stać ich na taki dom.

Kolorystyka była podobna jak u Mina; dużo szarości, złota i bieli.

Kryształowe żyrandole i marmurowe podłogi.

Była to najwidoczniej estetyka bogatych, co w pewien sposób go fascynowało.

Zdjęli buty i udali się do salonu, gdzie na środku dużej, szarej kanapy leżał rozłożony Jooheon, popijający piwo i nie będący w ogóle zainteresowanym niespodziewaną wizytą.

Na Hyunwoo nie zrobiło to żadnego wrażenia, gdy znajdując pilota wśród pustych pudełek po jedzeniu na wynos, wyłączył telewizor, rzucając w niego jednym z pudełek.

— Wstawaj nierobie śmierdzący. Przyprowadziłem ci kogoś

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro