Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

¹⁰ - ɪ ꜰᴇʟᴛ ꜱᴏ ᴀʟᴏɴᴇ ɪɴꜱɪᴅᴇ ᴏꜰ ᴛʜɪꜱ ᴄʀᴏᴡᴅᴇᴅ ʀᴏᴏᴍ

↷ 널 어쩌면 좋을까?

── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───



Zasiedział się lekko w swojej pracowni na szkolnym strychu.

Czas płynął tam niesamowicie wolno, zwłaszcza, gdy w pełni poświęcał się swojej pasji.

Dostał natchnienia i musiał skończyć obraz, zanim kompletnie zniknie on bezpowrotnie w odmętach jego pamięci.

Jego inspiracją był Jooheon.

Męska, wyprostowana postawa, która emanowała pewnością siebie na kilometr.

Czarne, zapewne drogie ubrania leżały na nim niczym druga skóra, kontrastując z lekko karmelową karnacją jego skóry.

Ułożone od niechcenia włosy, których końcówki układały się w chaotyczne fale oraz spojrzenie, które zawsze przyprawiało drugą osobę o dreszcze.

Ciemne oczy, które skrywały tyle tajemnic, sekretów i nie wypowiedzianych próśb.

Changkyun tak bardzo pragnął je namalować, ale nie mógł.

Chłopak nie za bardzo go lubił, a za każdym razem, gdy odbywał z nim swoją karę, nie odzywał się zbyt często, co rusz wychodząc na papierosa.

Jeśli mógłby mu kiedyś coś powiedzieć, to zaleciłby mu, by palił mniej.

Nieprzyjemny zapach, który unosił się w powietrzu drażnił jego nozdrza, powodując bóle głowy.

Ale nie mógł się poskarżyć.

Mogło to wydawać się naciągane, ale Im bał się rozmawiać z ludźmi.

Odpowiadać na ich pytania, uczestniczyć w rozmowie, czy wyrażać swoje opinie.

Czuł ucisk w klatce piersiowej za każdym razem, gdy ktoś pytał go o tak błahą rzecz, jak długopis, czy chusteczki.

Uczucie, jakie towarzyszyło mu podczas mówienia jakiejkolwiek informacji o sobie paraliżowało go na dobre kilka minut.

Był coraz starszy, jego środowisko się zmieniało, a on sam nie mógł.

Może dlatego uważali go za dziwaka?

Mając tylko dwójkę przyjaciół, zniszczone pędzle i słaby wzrok nie był kimś, do kogo ludzie szli po poradę.

Nie był typem osoby, którą się kochało i podziwiało.

Kyun identyfikował się jako osoba z pasją.

Nie malował dlatego, że wyglądało to ładnie i mógł potem wrzucić zdjęcie na instagramie, zdobywając sztuczną sławę na dwie minuty.

Malował, by przelać na płótno to, czego jego oczy nie mogły zobaczyć po raz drugi.

Obrazy były jego pamiętnikiem, który zapisywać momenty w jego życiu.

Zachód słońca, który zobaczył po bez sennej nocy, gdy dłoń bolała go na tyle mocno, iż nie mógł jej dłużej utrzymać.

Kubek pełen kawy, który Hyungwon podarował mu na święta.

Zrobił go sam i zajęło mu to odrobinę czasu.

Inny pisali wiersze, nagrywali blogi, a on malował.

Robił to, póki jeszcze mógł.

Świeżo namalowany obraz przedstawiający Lee, stojącego na środku pomieszczenia schował za szafą, mając nadzieję, że nikt go nie znajdzie.

Gdy tylko będzie miał ku temu sposobność, zabierze go do siebie do domu, gdzie bezpiecznie schowa przed całym światem.

Spakował leżący na podłodze szkicownik do plecaka i zamykając za sobą drzwi, udał się do wyjścia.

Poza nim nie było tu pewnie nikogo.

Woźne sprzątały sale, nie śpiesząc się ze swoją robotą.

Wiedziały o jego obecności do późnych godzin i gdy miały chwilę czasu, zachodziły na strych, by sprawdzić, czy jeszcze siedzi nad pracami.

Lubił panie, które tu pracowały.

Były miłe i dużo się uśmiechały.

Przy samych drzwiach wyjściowych napotkał pewien problem, a mianowicie swojego sąsiada, który za bardzo wziął sobie do serca upokarzanie go i gnębienie przy najbliższych okazjach.

Kyun starał się go unikać najbardziej, jak tylko potrafił i przez większość czasu mu się to udawało.

Najwidoczniej musiał zapomnieć, że dzisiaj miał on zajęcia wyrównawcze dla słabszych uczniów i kończył dość późno.

Powinien to przewidzieć.

— Proszę proszę, kogo ja tu widzę — Kpina i arogancja aż wylewały się z jego ust. — Mój ukochany sąsiad się pojawił

Serce Changkyuna zaczęło bić z sekundy na sekundę coraz mocniej.

Czuł, jak zaczynają pocić mu się ręce, a on sam miał ochotę się rozpłakać, tak bardzo się bał.

Wielokrotnie zadawał sobie pytanie, na które nigdy nie uzyskał jasnej odpowiedzi - co mu takiego zrobił, że chłopak tak go prześladuje?

Czy to jego bycie innym od reszty tak bardzo mu przeszkadzało?

A może to okrągłe okulary, których obramówki miały śladowe ilości niebieskiej farby?

— Głuchy jesteś? Nie przywitasz się ze mną? — Zapytał złośliwym tonem, który przypominał Imowi syczenie niezwykle jadowitego węża.

Z wyglądu przypominał typowego, szkolnego łobuza, którego mógł widywać w dramach.

Dobrze zbudowana sylwetka, która była efektem intensywnych ćwiczeń na siłowni, szary dres, który za bardzo przylegał do jego ciała oraz nieudolnie rozjaśnione włosy.

— Cze... cze... cześć Matthew — Odpowiada cicho, przełykając głośno ślinę.

Robił wszystko, co tylko mógł, by się nie rozpłakać.

Nie mógł pokazać mu, iż się go boi.

Chociaż on o tym doskonale wie.

— Aha, dobry z ciebie chłopiec, Changkyun — Imię młodszego chłopaka wymawiał z pogardą, jakby parzyło mu usta, gdy przeciągał jego ostatnie litery.

— Mógłbyś mnie przepuścić? Chciałbym.... chciałbym wrócić do domu

— Wrócić do domu? — Zaśmiał się głośno, łapiąc się za pierś — Nigdzie nie idziesz, dopóki ja ci nie powiem, że możesz spadać

— Ale ja...

— Coś ci się nie podoba, mały śmieciu? Chcesz, bym nauczył cię kultury? — Warczy, robiąc dwa kroki do przodu, na co Chang cofa się o cztery.

Nie chce dostać po raz kolejny.

Jego ostatnie siniaki się zagoiły, dlatego też prosił los o cud, który pozwoliłby uniknąć mu kolejnego pobicia.

— A może ciebie trzeba nauczyć kultury, co? — Changkyun momentalnie kamienieje, gdy słyszy za sobą charakterystyczny, lekko zachrypnięty głos.

Obok niego pojawia się ubrany od stóp do głów w Chanel  - Minhyuk.

Jego mina zdradza irytację i gniew.

Mierzy się wzrokiem z Matthew, przybliżając się minimalnie w stronę Kyuna.

— Do mnie mówisz?

— A widzę tutaj jeszcze jednego debila, który próbuje wyżyć się na słabszym od siebie? Tak się składa, że tą konkurencję wygrałeś ty — Fuka, zaciskając dłonie w pięści, by w każdej chwili móc go zaatakować, gdy ten będzie dalej się z awanturował.

— Min, no co ty ? — Pyta go, śmiejąc się histerycznie.  — Będziesz bronił takiego lamusa, jak on?

Lee wywrócił oczami, nie będąc za bardzo zdziwiony kim jest chłopak, który znajdował się naprzeciw niego.

Kojarzył go z widzenia oraz plotek, które latały po szkole.

Wyrobił sobie o nim opinie, według której był tylko mocny w słowach i zaczepiał słabszych od siebie, dowartościowując się w ten sposób.

Typowy, pozbawiony rozumu karku z siłowni.

— Wolę takiego lamusa, jak on, niż takiego popierdoleńca jak ty. Wypad stąd, zanim się poważnie zdenerwuje

— Ale Min, nie możesz....

— Kurwa, czy ja muszę się powtarzać? Wypierdalaj mi stąd i żebym cię nigdy już nie widział w pobliżu tego dzieciaka. Dowiem się chociażby, że patrzysz na niego dziwnym wzrokiem, to razem z chłopakami dopilnujemy, żebyś już nigdy więcej o prostych nogach na siłownię nie poszedł, rozumiesz? — Sekundę później, niczym poparzony wyszedł ze szkoły, nie oglądając się za siebie, by zobaczyć jak szczerze rozbawiony Lee  śmieje się pod nosem z zaistniałej sytuacji.

Changkyun stał z boku i przysłuchiwał się całej wymianie zdań z niemałym podziwem dla starszego od niego chłopaka.

Stanął w jego obronie.

Wstawił się za niego, głośno wygłaszając sprzeciw jego prześladowaniu.

Nigdy by się tego nie spodziewał po kimś takim, jak on.

Chciałby podziękować mu za uratowanie przed Matthew, ale słowa grzęzły mu w gardle, jakby miał usta pełne wody, która uniemożliwiała mu swobodną rozmowę.

Poza tym nawet, jeśli by miał odwagę na ten śmiały czyn, Minhyuk zdawał się powrócić do swojej zimnej i nieczułej persony, której bał się nawet bardziej, niż narwanego Matthew.

— Jooheon niezbyt się ucieszy, jak mu powiem, że chcieli cię pobić, dzieciaku

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro