2. "Prawda jest straszna, ale niewiedza jeszcze gorsza"*
Ciągłe dziwne wypowiedzi Emily Scott nie tylko zaczęły dręczyć Edith, ale również i Samuela, męża Emily i ojca Edith. Stał przy ogromnym i długim stole, wykonanym z ciemnego drewna w sali narad. Do środka wpadały promienie południowego słońca przez ogromne okna dookoła całego pomieszczenia, rozświetlając całkowicie każdy zakątek pokoju. Samuel akurat porządkował papiery, gdy do środka wparowała jego córka.
- Skandal! Nie wierzę! Żeby aż tak zjebać całą misję to trzeba mieć talent! - krzyknęła Edith, idąc w stronę starszego Asasyna, poprawiając swoje czarne, proste, przycięte do podbródka włosy, które akurat wpadły jej na twarz. Mężczyzna spojrzał na nią, mówiąc poważnym tonem.
- Nie wyrażaj się tak wulgarnie młoda damo. - wrócił do składania papierów. - A szczególnie w moim towarzystwie. Jeszcze jeden raz się tak wyrazisz to dostaniesz nauczkę, Edi.
- Jasne. - wymamrotała niezadowolona brunetka. - No ale bez przesady! Maximillian Foster nie powinien mieć aż tak wysokiej rangi! Nie widziałeś co on zrobił?!
Mężczyzna spojrzał na swoją córkę. W jego brązowych oczach, które wydawały się czasem krwistoczerwone, można było dostrzec wręcz słowa: "ja tu coś robię, nie przerywaj mi!". Asasyn jednak westchnął ciężko i powiedział.
- Niestety ode mnie nie zależy kto jaką ma rangę, dlatego nic na to nie poradzę. A tak w ogóle to skoro już tu jesteś to mogłabyś przynieść mi teczkę z mojego gabinetu? Taka szara, powinna być na biurku, a jeśli nie to w jednej z szuflad.
- Jasne, przyniosę ci ją. - powiedziała Edith i niechętnie ruszyła w stronę drzwi - Szara na biurku albo w szufladzie... - wymamrotała pod nosem, wychodząc z sali.
Kiedy weszła do gabinetu ojca, powitał ją zapach nadmiernej świeżości i czystości. Tak, jej ojciec to straszliwy pedant. Wszystko było idealnie poukładane oraz przetarte. Na półkach, na których stały książki, nie było ani śladu kurzu, a papiery oraz inne dokumenty, były tak idealnie ułożone, że grzechem byłoby zniszczyć tą całą harmonię.
Dziewczyna podeszła do biurka i nie widząc szarej teczki na ciemnym meblu, otworzyła drzwiczki biurka, gdzie znalazła rząd szuflad. Zaczęła je po kolei przeszukiwać, dopóki nie znalazła poszukiwanego przedmiotu.
- Tu cię mam! - powiedziała do siebie, wyciągając z biurka szarą teczkę. Już miała zamknąć szufladę, gdy coś przykuło jej uwagę. Żółta teczka, która leżała pod szarą, podpisana "Egzekucja krwi".
Edith spojrzała na zamknięte drzwi, potem na szarą teczkę, a potem na żółtą. Wzięła do ręki tą drugą i usiadła za biurkiem, przeglądając zdobycz.
Z wielkim uznaniem dziękujemy Samuelowi Oscarowi Scottowi za wymyślenie i zrealizowanie Egzekucji Krwi. Pomysł ten rozpoczął okres wielkich zmian w karaniu zdrajców, szpiegów oraz buntowników wśród Asasynów. Dzięki tej egzekucji mogliśmy być pewni, że zdradziecka krew nie dopuści do rozbicia Bractwa oraz mogliśmy skutecznie się jej pozbyć. Mamy nadzieję, że ten pomysł wytrzyma lata jak i całą wieczność, pozbywając się i zastraszając ewentualnych zdrajców.
Jack Walsh
Jack Walsh? Edith skądś kojarzyła to imię, lecz dopiero po kilku minutach przypomniała sobie, że to ich poprzedni Mentor. I ta cała Egzekucja krwi. Co to było i co jej ojciec miał z tym wspólnego? Bez zastanowienia zaczęła przeszukiwać akta dalej.
Spać.
To jedno słowo przez całą naradę pojawiało się w głowie młodego Scotta. Chciało mu się spać. W nocy Frederick wyraźnie dał mu do zrozumienia, że powinien więcej kłaść do łóżka. Cały czas powieki mu się kleiły, a wszyscy dookoła kłócili się w przeróżnych sprawach. Nawet nie chciało mu się ich uciszać. Jedyne czego chciał to spać i tyle.
Ziewnął i rozciągnął się, gdy kłótnie zaczęły zbiegać na nieprzyjemne tory.
- Na co to robić, skoro można poczekać i wtedy się tym zająć? Nawet trochę zaoszczędzimy! W każdym razie nie będę słuchać takiego idioty jak ty! - krzyknął Michael Denver.
- Idioty?! To powiedz mi, kim ty jesteś! Bo na pewno nie kimś lepszym! - odpowiedział Robert Roy.
- Panowie... - odezwał się w końcu Edward, ale został zignorowany. Powtórzył trochę głośniej. - Panowie!
Nic. Zero reakcji.
- ZAMKNĄĆ MORDY DO CHOLERY JASNEJ! TU NIE TARGOWISKO, ABY SIĘ DRZEĆ PO SOBIE! - krzyknął wściekle, wstając gwałtownie z krzesła, które o mało co nie przewróciło się do tyłu. Nastała cisza. Dobrze. Wręcz bardzo dobrze. Tak miało być. Uśmiechnął się pod nosem. Czasem śmieszyła go ta jego władza nad wszystkimi, kiedy to on wszystkim kierował. - Naprawdę, jeżeli mam tutaj z wami siedzieć i się gapić jak się kłócicie, zamiast ustalać coś pożytecznego, to ja wolę już przekładać tą naradę na kolejne dni, tak jak teraz. Widzimy się juto o tej samej godzinie. Może do tego czasu zdążycie się ogarnąć. Do widzenia.
I wyszedł.
Słońce już dawno zaszło, kiedy Samuel przypomniał sobie o szarej teczce, którą miała mu przynieść Edith. Wyszedł na korytarz, gdzie spotkał swoją żonę.
- Emily! - zagadał do niej. - Widziałaś gdzieś Edith?
- Nie, ale zdawało mi się, że była w twoim gabinecie. - odpowiedziała, mrużąc oczy.
- SAMUELU!!! - dało się usłyszeć z połowy korytarza. Para spojrzała w tamtą stronę i ujrzeli ich poszukiwaną i wkurzoną córkę. Kiedy podeszła do ojca, spojrzała mu w oczy nienawistnym spojrzeniem i cisnęła aktami w jego klatkę piersiową Samuela. - Jak mogłeś?!
- Co to jest? - spytała się Emily, biorąc żółtą teczkę w dłonie. Zbladła lekko, widząc napis "Egzekucja Krwi".
- Czemu grzebałaś w moich rzeczach?! - wściekł się dorosły Scott.
- A ty czemu zabijałeś niewinnych ludzi?! - odkrzyknęła Edith. - Złamałeś najważniejszą zasadę Asasynów!
- Edith-
- Nie wierzę, że jesteś moim ojcem! - powiedziała Edith, czując, że zbierają jej się łzy w oczach. Już miała ruszyć do swojego pokoju, gdy nagle sobie przypomniała. - Twoja teczka...
Rzuciła mu ją pod nogi, odchodząc.
Emily tylko spojrzała na Samuela i ruszyła za córką.
W pokoju Edith leżała z twarzą w poduszce, nie powstrzymując łez. Jestem córką psychopaty, myślała. Nie wierzę, że się do tego dopuścił. Po chwili weszła do środka jej matka.
- Edith, posłuchaj mnie. - Emily usiadła na brzegu łóżka. - Wiem, że jesteś zła na ojca, ale to co zrobił już było, powinnaś dać mu drugą szansę
- Drugą szansę?! - oburzyła się siedemnastolatka. - Ten człowiek na nią nie zasługuje! On nie dał innym drugiej szansy! Rodzina Howard, Foster, Griffin! Oni wszyscy nie żyją przez niego!
Dziewczyna znowu schowała twarz w poduszce, natomiast matka zachowała milczenie. Wiedziała, że tak naprawdę nie powinna tego robić, ale nie widziała innego wyjścia. Poczekała, aż nastolatka się uspokoi i odezwała się.
- Zapewne nie chcesz kroczyć ścieżką co twój ojciec, mam rację? - powiedziała ze spokojem w głosie. - Z powodu Egzekucji Krwi, pewna osoba zdradziła dotkliwie Samuela. Nie zgadzała się z jego twierdzeniem.
- Kto to był? - spytała cicho Edith, spoglądając na matkę, która delikatnie uśmiechnęła się w stronę córki, widząc, że bardzo zaciekawił ją ten temat.
- Edward Scott. - powiedziała Emily, ku zdziwieniu nastolatki. - Twój starszy brat.
- B-brat?
- Nie znasz go, nie miałaś okazji poznać go osobiście, ponieważ dopuścił się zdrady siedemnaście lat temu. Niedługo po twoich narodzinach. - Emily westchnęła. Musiała dalej mówić, skoro już zaczęła. - Stracił kogoś bliskiego i postanowił odejść od asasynów. Wszyscy z naszych braci, nawet sam Samuel myślą, że nie żyje, ale ja wiem, że znalazł schronienie wśród templariuszy i dobrze mu tam się wiedzie. Obiecałam mu, że będę go kryć, nieważne co, mimo wszystko mamy razem tajną korespondencję. Mam nadzieję, że pomogło ci to w jakimś stopniu podjąć decyzję.
Emily wstała i powolnym krokiem wyszła z pokoju Edith. Szła korytarzem, a cień z dachu budynku obok szedł za nią. Nie wiedział dlaczego to zrobiła, dlaczego to powiedziała, w związku z tym, chciał to sprawdzić. Kiedy Emily skręciła do swojego pokoju, Edward nagle wszystko zrozumiał, a na jego twarzy pojawił się szeroki i bardzo zadowolony uśmiech.
~~~~~~~~~~~~
*Becca Fitzpatrick
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro