Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 48

Ash

- Bufon. Nadęty, przynudzający bufon!

Usłyszałem donośny głos Ruby i uśmiechnąłem się do siebie. Mógłbym się z nią zaprzyjaźnić. Mieliśmy ze sobą trochę wspólnego. Przede wszystkim to, że oboje równie mocno nie znosiliśmy doktorka.

- Irytująca gówniara – bąknął przechodząc koło mnie.

- Stary zgred – warknęła piorunują go wzrokiem.

- Wybacz ale jestem zbyt dojrzały na tę żenującą wymianę zdań – odparł wielce poważnym tonem i upił łyk kawy z filiżanki.

- O no to w takim razie całe szczęście, że ja nie jestem wystarczająco dojrzała, zarozumiały bubek, księciunio egocentryk…

- Długo jeszcze? – odstawił kawę z impetem na stół i odwrócił się w stronę Ruby.

- Dopiero się rozkręcam!

- Nie masz nawet krzty szacunku dla kogoś kto jest od ciebie starszy, dojrzalszy i…

- I…? Lepszy? Och wybacz jaśnie panie, że oto ja niedouczona prostaczka śmiem atakować w swój plebejski sposób taką personę.

- Nie wytrzymam tu ani chwili dłużej. Trzymaj się ode mnie z daleka, zrozumiałaś? Jesteś nienormalna i nie zamierzam z tobą dyskutować.

-  Bo się popłaczę – prychnęła i zmrużyła na niego te swoje niezwykłe, hipnotyzujące oczy, a ja patrzyłem z satysfakcją jak doktorek niemal wybiega z domu trzaskając za sobą drzwiami.

Ruby westchnęła głośno i skupiła na mnie wzrok, odgarnęła kasztanowe włosy za drobne ramiona i usiadła przy stole.

- Co zrobił tym razem? – spytałem.

- Wkurza mnie. Cały czas się wymądrza, nie mogę go słuchać. Nie znoszę go. Na początku starałam się go poznać, ale teraz… Masakra.

- Popieram twoją opinię.

- Patrzy na mnie jak na kogoś gorszego sortu – spuściła głowę i podrapała się po bladym policzku – To przykre, sam mówił, że dokuczano mu ze względu na jego pochodzenie, a nie widzi że robi to samo. Może nie wyzywa mnie bezpośrednio w twarz, ale wystarczy że na mnie spojrzy, no i te jego niewybredne aluzje. Widzę w jego  oczach pogardę, a jak mówiłam o moim food tracku i o tym że nie planuję iść na studia, to dosłownie wywrócił oczami z zażenowania. Okropny, zadufany w sobie typek, przekonany o swojej wyższości.

- Wciąż potwierdzam… - odpowiedziałem zerkając na jej smutną minę. Ruby była śliczna, filigranowa i przeurocza, a gdyby była moją młodszą siostrą przywaliłbym mu za to, że zrobił jej taką przykrość. – Nie zwracaj na niego uwagi, Ruby. Jesteś bardzo wartościowa.

- Dziękuję Ash. Wiem o tym tylko… Pokłóciliśmy się. Znowu, tu już chyba z piąty albo szósty raz. Jak na niecałe dwa dni to naprawdę niezły wynik. Powiedział mi parę przykrych słów, ja jak słyszałeś nie byłam mu dłużna…

- I słusznie. Dobrze, że jutro już go tu nie będzie, przestanie działać ci na nerwy.

Ruby przytaknęła i zerknęła w moje oczy.

- Jesteście do siebie podobni. To jakiś twój kuzyn?

Automatycznie się skrzywiłem, ale jedynie pokręciłem głową.

- Nie, to tylko zbieg okoliczności…

- Rozumiem. Dziękuję Ash, że pozwoliłeś mi tutaj zostać. Nie mam pieniędzy na hotel i dzięki tobie mogę zobaczyć tyle ciekawych rzeczy… Ale dołożę się do rachunków i będę robiła zakupy, a dzisiaj ugotuję coś pysznego, dobrze?

Uśmiechnąłem się do niej ciepło. Była naprawdę słodka.

- Nie ma za co, Ruby. Nie musisz, ale oczywiście chętnie zjem wszystko co przygotujesz. Podobno świetnie gotujesz…

- Podobno – zarumieniła się i spuściła wzrok, a potem wstała z krzesła, podeszła do mnie, pochyliła się i cmoknęła mnie niewinnie w policzek po czym uśmiechnęła się szeroko i pobiegła na górę.

- Mam nadzieję, że się w tobie nie podkochuje… – usłyszałem głos mojej Sunny i aż dostałem dreszczy.

To co robiliśmy przez ostatnie noce… Cholera. Natychmiast zrobiłem się twardy na samo wspomnienie.

- Lubię ją, a ona mnie, mimo że przypominam jej „starego zgreda” – z satysfakcją powtórzyłem sformułowanie którego użyła w stosunku do doktorka, a Sunny parsknęła śmiechem siadając okrakiem na moich kolanach.

- Skoro on jest stary to ty też, kotku…

- Jest ode mnie starszy o całe cztery lata.

- A więc niewiele czasu nam pozostało – odparła z udawanym przerażeniem – W takim razie może pójdziemy do sypialni i zaspokoisz swoją kobietę, póki wciąż jesteś młody i… - dotknęła mnie przez spodnie przesuwając po całej mojej długości – … i wciąż masz niespożyte możliwości, hm?

- Przy tobie będę miał takie możliwości nawet za kilkadziesiąt lat… - wymruczałem poruszając biodrami.

- Więc…? – powoli rozsupłała poły swojego szlafroka, ocierając się o mnie zmysłowo. Zauważyłem, że po spodem miała samą bieliznę, więc wziąłem głęboki, uspakajający oddech.

Cholera, kiedyś przez nią zwariuję. Jej pełne piersi wypływały z koronkowego materiału biustonosza, a płaski brzuch napinał się przy każdym ruchu jej ciała. Byłem tak twardy, że mogłem za chwilę eksplodować.

- Więc chcę się pieprzyć, idziemy do sypialni – odparłem zaciskając dłonie na jej talii.

- Ale jak to? Tak w środku dnia? Myślałam, że mogę cię mieć tylko w nocy… - drażniła się ze mną, bardzo powoli kręcąc na mnie swoim seksownym tyłkiem.

Pewnie chodziło jej o to, że faktycznie ostatnio całe dnie byłem skupiony na Hunterze i przesiadywałem z nim w garażu od rana do wieczora, ale to nie znaczyło, że nie myślałem wtedy o niej. Odliczałem godziny do nocy i do tych chwil gdy znowu miałem być z nią. Po prostu Hunt pomagał mi ogarnąć moje zlecenia, które czekały na skończenie - ci którzy bardzo się spieszyli oczywiście odebrali swoje auta wiedząc, że uległem wypadkowi, ale klienci którym mniej zależało na czasie stwierdzili iż poczekają aż wydobrzeje. Hunter był dobry niemal we wszystkim za co się zabrał, miał talent do majsterkowania i mechaniki i z moją pomocą zrobił wszystko tak jak ja, albo nawet lepiej.

Byłem mu wdzięczny za pomoc, ale w tym momencie garaż był ostatnim miejscem w którym chciałem się znaleźć.

- Możesz mieć mnie dwadzieścia cztery godziny na dobę siedem dni w tygodniu, kochanie – wbiłem w nią palce, a ona przygryzła moją dolną wargę.

- I…?

- I możesz robić ze mną co tylko ci się podoba, jestem twój…

- Mmmmm… Chcesz sprawdzić czy jestem na ciebie gotowa? – wymruczała moje ucho, a moje palce powędrowały do jej koronkowych majtek, odsunęły cienki materiał i pomasowały jej wilgotne wejście. Wciągnąłem powietrze poruszając pod nią biodrami.

- Mogę to uznać za zaproszenie? – spytałem niepokojąco drżącym głosem i delikatnie wsadziłem w nią palec. Westchnęła cicho, a potem ugryzła płatek mojego ucha, wstała z moich kolan i pociągnęła mnie za koszulkę.

Poszedłem posłusznie w ślad za nią, zatrzaskując drzwi do mojej sypialni.

Zrzuciła szlafrok, bieliznę i położyła się na łóżku rozstawiając szeroko uda.

- Możesz to uznać za zaproszenie – uśmiechnęła się do mnie i zaczęła dotykać swojego ciała, więc usiadłem koło niej i zacząłem ją wyręczać dłońmi i ustami. Jęczała kiedy wsadzałem w nią palce i zginałem je głęboko w niej, aby spotęgować przyjemność, w tym samym czasie ssąc mocno jej sutki.

Właśnie wtedy przypomniałem sobie o czymś co ostatnio stało się moim ulubionym erotycznym gadżetem. Wziąłem z półki olejek kokosowy i nalałem go na dłoń, a później zacząłem go wsmarowywać w jej piersi i brzuch. Uwielbiałem patrzeć kiedy ona to robiła, ale dotykanie jej doskonałego ciała  w ten sposób było czymś czego nie potrafiłem sobie odmówić.

- No tak olejek, oczywiście – zaśmiała się, ale kiedy znowu włożyłem w nią swoje mokre palce i zacząłem ją nimi pieprzyć mocno i powoli, westchnęła głośno wyginając się w łuk.

- Mam ochotę cię zjeść – ugryzłem jej pierś czując jak wplata palce w moje włosy.

- Mam ochotę… -  odparła, pociągnęła mnie za włosy odklejając moje usta od jej piersi i popchnęła mnie na poduszki – Spełnić twoją jedną fantazję. – dokończyła wkładając kolano między moje nogi, polała mnie olejkiem i zaczęła mnie masować, więc jęknąłem zagryzając usta. – Czego zawsze chciałeś spróbować, ale nie miałeś z kim? Teraz jestem ja, możemy eksperymentować – zacisnęła palce na piersi i pociągnęła za sutek, więc zupełnie wyłączyłem myślenie skupiony jedynie na swoim instynkcie. A mój instynkt podpowiadał mi, że muszę być w niej.

- Kochanie nie wiem, chcę się z tobą kochać…

- Ale nie miałeś nigdy czegoś co pragnąłeś i się nie udało?

Przyszedł mi do głowy jedynie… Hunter. Dziewczyny które miałem można było policzyć na palcach jednej ręki, ponad to nie robiłem z nimi niemal nic, i na nic więcej nie miałem ochoty. Hunter był moim przyjacielem i jemu mogłem dać coś więcej, co na szczęście się nie stało, ponieważ teraz nie miałbym Sunny, czego nawet nie chciałem sobie wyobrażać. Nie oddałbym jej za żadne skarby świata, była najlepszym co mnie spotkało i co kiedykolwiek mogło mnie spotkać.

- No powiedz… Widzę, że o czymś myślisz… - pogładziła moją klatkę piersiową ocierając się o mnie zmysłowo.

- Myślę o tobie – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

- I o czymś jeszcze, no powiedz…

- To nic takiego, już tego nie czuję…

- Proszę… - spojrzała na mnie, więc poczułem się bez szans.

- Kiedyś pragnąłem chłopaka. Raz – wyjęczałem, ponieważ akurat powoli zaczynała mnie w siebie wsuwać i nagle zamarła wpatrując się we mnie z niedowierzaniem.

- O, tego się nie spodziewałam… - zamrugała, więc trochę się zaniepokoiłem.

- To było dawno, dawno temu… - zacząłem się tłumaczyć.

- Ale w sensie chciałeś być zdominowany przez faceta, czy sam chciałeś go zdominować?

Rany, nie miałem pojęcia.

- Nie wiem?

- Podobno… - wzięła mnie w dłoń i zsunęła się aby włożyć mnie między usta, czego zupełnie się nie spodziewałem – Mężczyźni naprawdę lubią być zdominowani, ale rzadko to pokazują… Chcesz żebym cię zdominowała?

- Nie mam pojęcia o czym mówisz ale tak, jeśli tylko chcesz. Byle szybko, proszę… - wyjęczałem.

- O tak chciałabym, ale na to potrzeba więcej czasu. Cholernie podnieca mnie ta perspektywa… A wiesz czego ja bym chciała? – odparła wkładając i wyciągając mnie z ust, po czym zaczęła pracować dłonią. – Żebyś mówił mi wszystko… Nie ma rzeczy której bym z tobą nie zrobiła, zrobię ci wszystko, i pozwolę to samo zrobić tobie ze mną. Obiecaj, że mi to powiesz. Jeśli będziesz chciał żebym cię przeleciała, to cię przelecę – poruszyła brwiami, a ja zamarłem z rozchylonymi ustami.

- Właściwie… Właściwie… - właściwie to nie? Nie miałem pojęcia co odpowiedzieć ponieważ nie wiedziałem co ma na myśli, ale w sumie cholera jeśli chciałaby mnie przelecieć, cokolwiek to dla niej znaczy, to i tak bym jej na to pozwolił – Nadal nie wiem o co chodzi, ale jeśli masz ochotę mnie przelecieć, to możesz, ale teraz muszę dojść…

- Mam cię possać, czy wolisz być głęboko we mnie? – spytała wzdychając zmysłowo, więc natychmiast podnieciłem się bardziej, ale jednocześnie zabrakło mi słów. Sunny lubiła świntuszyć w łóżku, na co dzień nie używała oczywiście słów typu  „kutas”, „possij” albo „cipka”, ale podczas seksu uwielbiała dużo mówić. Ja natomiast uwielbiałem jej słuchać, i cholernie mnie to podniecało, ale sam  byłem w tym nienajlepszy, więc…

- A ty jak wolisz? – spytałem cicho. O rany, ależ byłem  beznadziejny… Pewnie oczekiwała czegoś barwnego, a nie stękania i „jak wolisz” ale musiałem się jeszcze sporo nauczyć w tej kwestii…

- Mmmm mam ochotę cię polizać, a później cholernie mocno pieprzyć – wymruczała.

O tak, właśnie to chciałem usłyszeć…

- Yhymm – westchnąłem i odchyliłem głowę do tyłu pozwalając jej robić mi dobrze. Kiedy byłem już na krawędzi przerwałem jej i popchnąłem na poduszkę sadowiąc się między jej udami. Nie mogłem się doczekać aż pozbędę się tego cholernego gipsu, ale miałem się z nim bujać najprawdopodobniej jeszcze cały miesiąc, więc musiałem być kreatywny, żeby nadążyć za moją kobietą i jej potrzebami. Nie chciałem aby czuła się niedopieszczona, tym bardziej że uwielbiałem ją pieścić.

Polizałem ją tak jak lubiła wkładając palce głęboko w nią i jęknąłem na to cudowne uczucie. Następnie włożyłem w nią język i napawałem się odgłosami jakie wydawała kiedy dotykałem ją w ten sposób, patrzyłem na jej brzuch i piersi, zaciskałem palce na udach i zakochiwałem się na nowo za każdym razem.

To zabawne ponieważ nigdy bym się o to nie podejrzewał, a teraz nie wyobrażałem sobie abym miał odmawiać nam tego rodzaju bliskości.

- Kocham cię  - wyszeptałem, gdy wszedłem w nią pierwszy raz, wbijając się jednocześnie w jej usta.

No właśnie. To była ta magia, która otworzyła mi oczy. Miłość. Nigdy wcześniej nie byłem zakochany, nigdy wcześniej nie kochałem. Trwałem ukryty w swoim mroku do momentu, w którym ją znalazłem.  Znalazłem ją pozwalając by wszystko zmieniła. I zamierzałem chłonąc jej światło każdego dnia do końca mojego życia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro