Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 39

Sunny

- Jak on się czuje?

- Nie najlepiej. Całe szczęście, że przyjechałam. Wczoraj wypisali go ze szpitala, a teraz jestem z nim u niego w domu. Tu do zwykłego sklepu jest daleko, a on z tą roztrzaskaną nogą i poharataną ręką ma problem z podstawowymi czynnościami. Świetnie sobie radzi, jak to Ash, ale nawet on nie przeskoczy pewnych rzeczy… Oczywiście udaje że nic mu nie jest, ale zdecydowanie potrzebuje pomocy.

- A jak jego… No wiesz, jak jego samopoczucie? Jak radzi sobie emocjonalnie?

Westchnęłam przypominając sobie to w jakim stanie zastałam jego dom, gdy tu przyjechałam i zastanawiałam się jak odpowiedzieć na to pytanie.

- Znasz Asha. Powinien być między ludźmi aby normalnie funkcjonować, a tutaj… Jest zupełnie sam. Dłubie w samochodach i nie zauważyłam, aby miał tu kogoś bliskiego. Ale ogólnie nie jest najgorzej. Teraz ważne, aby wrócił do zdrowia.

- Na pewno możesz zostać z nim zanim ja przylecę?

- Zostanę ile będzie trzeba, Hunt. Spokojnie…

- Okej, w takim razie byle do wakacji…

- W porządku. A co u ciebie?

- Właściwe po staremu.

- Wprowadziłeś się do Pen?

- Nie… - zamilkł jakby zastanawiał się co mi odpowiedzieć, więc ciekawa byłam czy w ogóle jeszcze są razem.

- Zerwaliście?

- Tak wyszło… Zupełnie do siebie nie pasowaliśmy. Chciała we mnie zmienić niemal wszystko. Pewnie wolałaby kogoś takiego jak Vince, nie ma o czym mówić…

- Jak kto?  

- Kojarzysz Vinca Vendera? – spytał od niechcenia, i brzmiał jakby coś przeżuwał, a mi krew odpłynęła z twarzy, więc wzięłam głęboki oddech aby przypadkiem nie zasłabnąć. – Pewnie nie, byłaś za mała. To syn Rity, koleżanki mamy. Nie pamiętasz też jej, niby jakim cudem. Ale to mój najlepszy przyjaciel z dzieciństwa, pomagał nam. Jest kilka lat ode mnie starszy, jego mama jest w połowie Japonką dlatego wyprowadził się do Azji jako nastolatek. Wrócił w zeszłym roku i wpadliśmy na siebie w klubie. To rewelacyjny facet, gdybyś nie wyjechała pewnie byśmy się umówili we trójkę…

- Właściwie chyba go kojarzę…

- Tak? To taki wysoki brunet, przynosił nam różne rzeczy…

- Tak, właśnie coś sobie przypominam.

- Spoko, no widzisz.

- A ile on teraz ma lat?

- Ymmm. Ze trzydzieści dwa? Albo raczej trzydzieści trzy. Był ode mnie o cztery lata starszy.

Czyli kiedy niósł mnie do swojego pokoju miał czternaście lat. Mi wydawał się wtedy zupełnie dorosły.

- Wszystko u niego dobrze?

- Tak, wszystko okej. Nic się nie zmienił – Hunter zaśmiał się ciepło – Uściskaj ode mnie Asha, siostrzyczko. Powiedz mu że go kocham, i łamie mi serce tym, że nie odwzajemnia mojego uczucia – odparł z udawanym przejęciem a ja parsknęłam śmiechem.

- Jestem pewna że odwzajemnia, Hunt. Tylko…

- Nie umie o tym mówić?

- Dokładnie.

- Ciebie też kocha, Sun.

Przełknęłam ślinę patrząc na drzwi wejściowe od jego domu.

- Kończę siostrzyczko. Będę najpóźniej za tydzień.

- Nie spiesz się. Poradzimy sobie, zresztą i tak pewnie zostanę na dłużej.

- Nie musisz wracać do pracy?

- Już ci mówiłam, że moje dziewczyny poradzą sobie bez aerobiku.

- Tak, ale mogą znaleźć nową trenerkę.

- Niestety, są takie sytuacje w życiu, które zmuszają nas do przewartościowania pewnych spraw.

Nie umiałam dodać, że dla mnie najważniejszą sprawą od zawsze był Ash, ale chyba nie musiałam ponieważ Hunter zamilknął na dłuższą chwilę.

- Co was łączy, Sun? – spytał poważnym tonem.

- Nic takiego. Jest przyja…

- Przestań mi tu pieprzyć o przyjaźni, Sunny. Dobrze wiem, że to coś więcej. Dlaczego to przede mną ukrywacie? Co jest między wami?

- Hunter, przecież nie widziałam go od roku, co może być między nami?

- Ale kiedy mieszkał u ciebie. Byliście wtedy razem?

- Nie Hunter. Zresztą, to skomplikowane.

- Kochasz go. Nie tak jak ja, jak brata, jak przyjaciela, kochasz go mocniej, i nie wiem czy to dlatego że łączyło was coś więcej, czy po prostu wciąż jesteś zadurzoną dziewczynką…

- Nie jestem już dziewczynką, Hunter… Jestem kobietą. I mam prawo robić co mi się podoba i kochać kogo mi się podoba.

- Ale on…

- Możesz przestać? Przerabialiśmy to…

- Sun? Nie daj złamać sobie zbyt brutalnie serca, okej?

Pokręciłam głową ściskając nasadę nosa.

- Kto to mówi.

- O co ci chodzi?

- O nic, Hunter. Ash nie złamie mi serca, postaraj się zająć swoim życiem miłosnym, ponieważ póki co jest dość rozczarowujące, nie uważasz?

- Dobra, koniec tematu. Do usłyszenia, Sunny.

- Dobrej nocy – rozłączyłam się i schowałam twarz w dłoniach.

Całe szczęście, że nie było mnie w Nowym Jorku. Ostatnia rzeczą na jaką miałam ochotę było natknięcie się na Vinca… Vendera.

Nieważne. To był z pewnością dobry chłopak i nie było jego winną, że kojarzył mi się z najokropniejszym czasem mojego życia. Pomagał nam i byłam mu wdzięczna, ale przy okazji był też cieniem z przeszłości o którym chciałam zapomnieć. Podobnie jak mój ojciec, Rita, stara przyczepa, ludzie z opieki społecznej i cała reszta. Tylko Hunter był kimś kto nie kojarzył mi się źle mimo tego, że uczestniczył w tym wszystkim każdego dnia. Kochałam go nad wszystko na świecie, więc z pewnością był to główny powód.

Wstałam przecierając zmęczone oczy i ruszyłam do domu. Weszłam do sypialni Asha i zobaczyłam, że śpi. Podeszłam do niego i w ciszy podziwiałam jego profil - długie, czarne rzęsy i pełne usta. Prześledziłam palcem po linii jego szczęki i delikatnych nierównościach w okolicy warg, a później poszłam do swojego pokoju, aby znaleźć choć jeden powód dla którego powinnam stąd wyjechać, kiedy pojawi się Hunter.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro