Rozdział 38
Sunny
Czwartego dnia z samego rana dostaliśmy wypis, a ja zamierzałam być twarda i znieść wszelkie słowa krytyki.
Jednak kiedy Ash wszedł do domu nie wydawał się wściekły tylko po prostu bardzo zdziwiony.
- Jest… Inaczej – odparł z konsternacją – Jak to zrobiłaś?
- Właściwie to niewiele … Kupiłam kilka przedmiotów, które dodały przytulności i posprzątałam.
Pokiwał głową patrząc na nowe miękkie poduchy na narożniku, dywanik i stolik z wikliny.
- To… Miłe – odpowiedział, a ja zamrugałam z zaskoczeniem – Nie musiałaś, dziękuję…
- To żaden problem Ash, naprawdę. – uff było naprawdę nieźle, więc zamierzałam pójść za ciosem - Chodź pokażę ci twoją sypialnie…
- Moją sypialnie?
- Tak, wiem że spałeś na górze ale teraz nie możesz wchodzić po schodach – jego noga cała była w gipsie od górnej części uda, aż do kostki.
- Okej, racja… - wzięłam go pod ramię i poprowadziłam do jego pokoju
Otworzyłam drzwi i pokazałam aby wszedł, a jego wzrok powędrował na duże łóżko, potem na fotel, półki z książkami i całą resztę..
- Ash… Mam nadzieję, że nie jesteś zły? Wiem, że zrobiłam to po swojemu i nie skonsultowałam tego z tobą, ale musisz mieć dobre warunki, aby wrócić do zdrowia. Kiedy dojdziesz do siebie wszystko przemeblujesz według swojego gustu, a jakiś czas się przemęczasz co?
- Przemęczę? Tu jest naprawdę fajnie. Dziękuję – powiedział, po czym spojrzał na mnie z autentyczną wdzięcznością.
- Wiem, że lubisz mroczny klimat i tak dalej…
- Nie, bez przesady. Ale… Nie musiałaś tego robić. Wydałaś mnóstwo pieniędzy i poświęciłaś dużo czasu i pracy…
- Nie ma o czym mówić - przerwałam mu idiotycznie wzruszona jego reakcją – Połóż się, musisz odpocząć…
- Sunny? Wszystko okej? – spytał po chwili, patrząc jak odgarniam kołdrę.
- Tak, jasne. Tylko… Chciałam żebyś był tu bezpieczny i szczęśliwy. Naprawdę mi miło, że to doceniłeś… Szczere mówiąc bałam się twojej reakcji – zaśmiałam się biorąc głęboki oddech.
- Bałaś się, że będę wściekły za to że wysprzątałaś mój dom, który wcześniej można było nazwać raczej opuszczoną norą, kupiłaś to wszystko, przygotowałaś na mój przyjazd i zamieniłaś go w jedno z najbardziej przytulnych miejsc jakie widziałem?
- Cieszę się, że tak to widzisz…
- Aż tak okropny dla ciebie byłem? - spytał przysiadając na moim wielkim rattanowym fotelu.
- Nie, Ash. Zawsze byłeś dobrym człowiekiem, ale miałeś swoje zasady których nie lubiłeś łamać. Nie lubiłeś też kiedy ktoś, przekraczał twoje granice, zaburzał twoją przestrzeń lub narzucał ci swoje zdanie i to jest zupełnie normalne. Nigdy nie byłeś wobec mnie okrutny, wiedziałam że się nie wściekniesz, tylko nie byłam pewna czy będziesz zadowolony, za to że wkroczyłam zbyt mocno w twoją przestrzeń osobistą…
- Nie, Sunny. Tu jest naprawdę miło. Bez ciebie byłoby mi ciężko.
- Na szczęście nie musisz się o to martwić…
- Rodzice wpadli na dwa dni ale musieli wracać do Anglii, obje pracują, a ja powinienem radzić sobie sam. Mama się martwiła, ale wiedziała że przyleciałaś i mi pomożesz – odparł z uśmiechem.
- Oczywiście, że tak.
Rozmawiałam z ciocią Christine i obie doszłyśmy do wniosku, że najlepiej będzie jeśli zostanę z Ashem sama. Wiedziałam, że nie lubi kiedy kręci się wokół niego zbyt dużo osób.
- Wskakuj pod kołdrę, Ash. Musisz odpocząć a ja zaraz przyniosę mój bulion i coś do jedzenia…
- Właściwie to… Marzę o prysznicu – odchylił głowę do tyłu poruszając szyją w prawo i w lewo jakby się przeciągał, a ja nie wiedzieć czemu zrobiłam się niezdrowo pobudzona.
- Prysznicu? – powróżyłam po nim i spojrzałam na jego pokiereszowane ciało.
Prysznic, no tak, wiadomo… Ale… Jak? Z tą nogą, obojczykiem i całą resztą?
- Tak, też się zastanawiam jak to zrobić.. W szpitalu mają udogodnienia dla osób tak połamanych jak ja a i tak było ciężko.
No i pomagał mu pielęgniarz. Tymczasem tutaj byłam tylko ja…
- Nie chciałbym cię prosić o pomoc, ale chyba muszę – spojrzał na mnie zagryzając wargę.
- Jak mogłam o tym nie pomyśleć… Powinnam poczytać co można zamontować pod prysznicem, aby nam to ułatwić.
- Sunny nie trzeba i tak damy radę… Właściwie możemy wziąć zwykłe krzesło, jedno z tych ogrodowych i wstawić je pod prysznic.
Pokiwałam głową odczuwając intensywny przypływ adrenaliny.
Ash. Nagi. I mokry. Pod prysznicem. No i ja. Ja, która musi go umyć. Umyć jego całe ciało…
- Sunny?
Matko co za żenada!
On potrzebuje pomocy, a ja ślinię się tu niczym… Tak - niczym buldog na kabanosa! Nie jestem w niczym lepsza od Georga na którym nie pozostawiłam suchej nitki podczas mojej ostatniej rozmowy z Leną.
- Oczywiście Ash, już się za to zabieram, muszę tylko przemyśleć jak to przygotować, żeby cię nie uszkodzić. I to dlatego tak wyglądam – pokazałam na siebie - Zastanawiam się, analizuje… Hmmm….
- Krzesło – powiedział marszcząc lekko brwi – Usiądę na nim i postaramy się nie zamoczyć gipsu? - spytał, a ja pokiwałam głową.
- Genialne. Jasne. Świetny pomysł. Yhymm. Idę po to krzesło. Ogrodowe, tak?
- Tak? – odpowiedział patrząc na mnie jakby zastanawiał się czy aby na pewno dobrze się czuję.
Wypadłam z pokoju kierując się na taras. Wzięłam jedno z krzesełek i pognałam do łazienki. Na szczęście Ash miał naprawdę duży prysznic – dwuosobowy można powiedzieć (ponownie nic nie sugerowałam, takie tylko luźne spostrzeżenia z mojej strony).
Następnie wróciłam do Asha, który zdążył zdjąć koszulkę i najwyraźniej alkalizował jak zdjąć z siebie luźne dresowe spodnie wciśnięte na gips.
- Pomogę ci – kucnęłam przy nim uwalniając go z nogawki, po czym zerknęłam na jego bokserki.
- Mogę też je zdjąć? Nie poczujesz się niezręcznie? – spytał nieco dziwnym tonem, a ja pokiwałam głową, być może zbyt entuzjastycznie zważywszy na okoliczności.
- Wiadomo, że nie. Musisz je zdjąć jeśli chcemy iść pod prysznic, prawda?
Chcemy. Iść. Pod prysznic. Razem!
Nim się obejrzałam bokserki Asha wylądowały koło spodni, a ja starałam się nie patrzeć na jego nagość.
Nawet nie zerkałam w tamtym kierunku.
Oczywiście wszystko to już widziałam.
Dotykałam.
Całowałam.
I nie tylko.
Ale teraz okoliczności były zupełnie inne, a tamta bliskość wydawał mi się teraz tak odległa, że nie umiałam sobie jej nawet wyobrazić.
Przeszliśmy do łazienki i pomogłam Ashowi usiąść na krześle, a on zerknął ze skrzywioną miną na swoją zabandażowaną rękę.
- Gdyby nie ona dałbym radę sam…
- Świetnie sobie radzisz, a za chwilę wrócisz do normalności. Ale dzisiaj ja to zrobię, abyś nie zamoczył opatrunków, dobrze?
Pokiwał głową, więc zaczęłam ściągać z siebie ubranie pozostając w samej bieliźnie.
Ash patrzył się na mnie z konsternacją wypisaną na twarzy
- Nie chcę zamoczyć ubrań… Okej?
- Tak, jasne. Wiadomo. Nie chcesz zamoczyć ubrań…
Odchrząknął, przełknął ślinę i siłą rzeczy zobaczyłam to jaki był podniecony.
Bardzo mocno, niezaprzeczalnie podniecony
- Przepraszam… – odpowiedział spięty i napiął wszystkie mięśnie, a ja podeszłam do niego i klęknęłam przy nim biorąc słuchawkę prysznicową w dłonie.
- Czułabym się zawiedziona gdybyś reagował na mnie inaczej - wyszeptałam i odkręciłam wodę. Czekałam aż będzie ciepła, po czym zaczęłam powoli obmywać jego ciało. Ash oddychał cholernie ciężko, ponadto był tak twardy że nie było szans, abym potrafiła się powstrzymać. Wstałam z kolan, umyłam jego ramiona, szyję , włosy, sunąłem dłońmi po mięśniach jego brzucha, a on jedynie wzdychał, a wtedy nałożyłam na dłoń nową porcję żelu i spojrzałam na to jaki podniecony - Jego też muszę umyć – odparłam, a woda skapywała z moich wilgotnych włosów na piersi i brzuch – Mogę? – spojrzeliśmy sobie w oczy. Ash miał rozchylone usta i wyglądał jakby potrzebował tego równie mocno jak ja, więc nie chciałam nam tego odbierać. Chciałam dać nam więcej.
- Tak… - na wpół wyszeptał na wpół wyjęczał to słowo i poruszył lekko biodrami.
- Jak mam cię umyć? – spytałam przesuwając mokrą dłonią z żelem po całej jego długości, a drugą ręką polewałam go niewielkim strumieniem ciepłej wody.
- Robisz to idealnie – powiedział po czym jęknął, gdy zaczęłam dotykać go nieco intensywniej – Cholera, właśnie tak – odchylił głowę do tyłu, a ja pieściłam go delikatnie i dokładnie, podziwiając to jak wyglądał gdy dawałam mu całą tą przyjemność. Ash miał doskonałe ciało, złożone z samych mięśni i ścięgien, a kiedy odczuwał rozkosz napinał je wszystkie i wyglądał przy tym tak że byłabym wstanie dojść od samego patrzenia na niego. Oddychał ciężko i zaciskał silną dłoń na podłokietniku krzesła. Kiedy skończyła mi się piana, spłukałam z niego resztki żelu i odłożyłam słuchawkę.
Jego głośny oddech i ciche wzdychanie działały na mnie bardziej podniecająco niż jakakolwiek gra wstępna.
- Myślę, że powinnam zrobić to dokładniej, co ty na to? - wyszeptałam sadowiąc się między jego udami i zaczęłam go lizać. W chwili kiedy to zrobiłam jęknął przeciągle, znowu odrzucając głowę do tyłu. Zamruczałam wkładając go całego do ust i zaczęłam delikatnie ssać, jednocześnie pieszcząc go językiem. Rany, ależ byłam podniecona. Nie potrafiłam się opanować, a odgłosy przyjemności jakie wydawał… Cholera, w życiu nie słyszałam nic równie seksownego.
- Tak, tak… Proszę, nie przestawaj – wyjęczał i słowo daję niemal doszłam słysząc jego błagalny, desperacki ton. I zdecydowanie nie zamierzałam przestawać. Po kilku minutach poczułam jak dochodzi. Splótł palce zdrowej dłoni z moją ręką, którą trzymałam na jego umięśnionym brzuchu i drżał w spełnieniu naprawdę długo.
Spojrzał na mnie oddychając wciąż głęboko i ciężko, woda skapywała z jego przydługich, czarnych włosów , usta miał ciemnoczerwone i rozchylone, a ciemne, długie rzęsy posklejane od wody. I chyba jeszcze nigdy w życiu nie wyglądał tak doskonale jak teraz.
Zamknęłam oczy i oparłam policzkiem o jego masywne udo. Poczułam jak jego dłoń dotyka mojego drugiego policzka, sunie po mojej szczęce, zahacza palcem o dolną wargę.
- Boli? – spytałam wstając i zerknęłam na jego pokiereszowany policzek, który był wilgotny od wody.
- Nie…
- Powinieneś odpocząć… Położyć się i być może przespać jakiś czas.
Nie odpowiedział tylko położył swoją gorącą, szorstką dłoń na moim udzie.
- Zimno ci?
- Nie, zdecydowanie nie – odpowiedziałam śmiejąc się cicho.
Pochylałam się nad nim, a jego palce zahaczyły o moje majtki.
- Ash… - westchnęłam zamykając oczy, opierając się lekko o jego silne ciało.
- Ostatnie doszłaś tak szybko, ledwo cię dotknąłem – wyszeptał – Jesteś taka wrażliwa, prawda Sunny?
Jego palce odnalazły moją łechtaczkę i zaczęły ją pocierać w idealny sposób.
- Myślisz, że mógłbym zostawić cię taką mokrą i pójść spać? Nie mam w zwyczaju być taki niewdzięczny.
Oddychałam szybko czując jego zwinne palce między udami. Pieścił mnie przez chwilę, a potem przeniósł je na moje wejście i westchnął głośno. Kiedy włożył we mnie jeden z nich zaczęło kręcić mi się w głowie, gdy wsadził następnego przestałam się kontrolować i zaczęłam poruszać biodrami.
- Uwielbiam twoje ciało, jest tak cholernie doskonałe – wymruczał odsuwając się lekko i przyglądał się moim piersiom, które poruszały się w rytmie ruchów jego dłoni – Uwielbiam cię całą – dodał spoglądając w moje oczy, wciąż pieprząc mnie palcami, a gdy w między czasie zaczął pocierać kciukiem moją łechtaczkę poczułam zbliżający się orgazm. Wszystko trwało dosłownie kilka minut i doszłam drżąc ze spełnienia i to w ekstremalnie niewygodnej pozycji, na wpół stojąc na wpół się pochylając, z jednym kolanem opartym o zdrowe uda Asha, nawet nie wiedziałam jak do tego doszło w takich okolicznościach, ale stało się i po wszystkim czułam się nieco sobą zażenowana.
Ash patrzył na mnie z lekkim zaskoczeniem, ale wydawał się usatysfakcjonowany.
- Przepraszam…
- Za co?
- Wiem, że to może wydawać się dziwne, doszłam w jakieś trzy, może cztery minuty, ale byłam strasznie podniecona.
- Nie narzekam, o ile było ci dobrze – uśmiechnął się i patrzył na mnie z czymś na kształt uwielbienia. – Podoba mi się to jaka jesteś wrażliwa - przesunął wzrok na moje ciało. – Podoba mi się to jak często dochodzisz, to jak reagujesz na mój dotyk…
O rany. Za chwilę mogłam zacząć parować, a wokół nas było naprawdę niemożliwie gorąco i parno nie tylko przez ciepłą wodę, ale i to całe buchające od nas pożądanie, więc mimo że najchętniej usiadłabym na Ashu, który najwyraźniej znowu był podniecony i kochała się z nim do rana, musiałam pamiętać że on potrzebuje odpoczynku. Pocałowałam go więc delikatnie w zdrowy policzek i odsunęłam się lekko.
- Było mi bardzo dobrze. Niesamowicie dobrze. Z tobą zawsze tak jest – odpowiedziałam biorąc ręcznik – I chyba dlatego jestem taka nadwrażliwa, ale to naprawdę miłe.
Ash jedynie przytaknął, po czym wziął ode mnie ręcznik, a ja wytarłam swoje wilgotne ciało i nieco ochłonęłam, a później wyszliśmy z łazienki jak gdyby nigdy nic.
- Nie chcę się kłaść, pójdę z tobą do kuchni – odparł, kiedy założyłam na siebie koszulkę i powiedziałam mu, że muszę ugotować obiad a on ma iść spać, oczywiście po wypiciu porcji mojego leczniczego bulionu.
- Nie, Ash… Proszę odpocznij. Ja jestem zdrowa, a ty musisz się regenerować aby dojść do siebie, okej?
- Nie wiem czy usnę i naprawdę nie chce mi się leżeć, ale zostanę skoro ci na tym zależy. Jesteś nadopiekuńcza i uwielbiasz narzucać mi swoje zdanie, ale jakimś cudem mi to nie przeszkadza, wiesz? – zaśmiał się cicho.
- Ash musisz odpoczywać – powtórzyłam poważnie – To nie są żarty. Nie możesz chodzić, noga musi ci się wygoić, powinieneś ją bardzo oszczędzać. Moja mama miała kiedyś pękniętą rzepkę. Czuła się znacznie gorzej niż ty. W ogóle nie mogła chodzić. Nawet nie potrafiła sama wstać z łózka. Tata ją wszędzie nosił, potwornie ją bolało, cały czas jechała na silnych lekach przeciwbólowych…
- Może jestem bardziej odporny na ból.
- Okej, ale to nie znaczy że możesz nadwyrężać tę nogę, okej?
- Okej… - odpowiedział i wtedy spojrzeliśmy sobie w oczy, po czym oboje szybko spuściliśmy wzrok. Rany, chyba naprawdę żadne z nas nie potrafiło rozmawiać o tych naszych chwilach słabości podczas których puszczały nam wszelkie hamulce, ale być może tak było lepiej?
Wiedziałam jednak, że prędzej czy później będziemy musieli wrócić do tego co działo się w łazience, lub w nocy przed jego wyjazdem.
Ale jeszcze nie dziś.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro