Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 31

Sunny

- A teraz kręcimy bioderkami pani Warren, no dalej! Pupcia w dół i jeszcze niżej, o tak! – krzyknęłam, kiedy moje dziewczyny próbowały zamiatać pośladkami parkiet, z ustawioną zdecydowanie zbyt głośno muzyką w tle – No już moje panie, tyłeczki w ruch! Syndrom martwego pośladka nas nie dotyczy, jesteśmy gorące, seksowne i gotowe na wszystko – podskoczyłam, a moje podopieczne krzyknęły entuzjastycznie. – Pani Banks, ależ pani wymiata! – pokazałam na moją ulubienicę grubo po sześćdziesiątce, która mimo swojej kilkunastu kilogramowej nadwagi ruszała się niczym Shakira w swoich najlepszych latach.

Zeszłam niżej kręcąc pupą i śpiewając na cały głos:

- „I can lick it, I can ride it while you slippin' and slidin'

I can do all them little tricks, and keep him up inside it” – uff, ale jazda! Całe szczęście, że nie było tu mojej mamy!

Jeden z moich ulubionych kawałków Ricka Jamesa przypadkiem włączyłąm w jakiejś zmiksowanej wersji, i o ile na początku byłam w lekkim szoku, o tyle dziewczyny wkręciły się zaskakująco szybko i tańczyły jak gdyby nigdy nic, więc postanowiłam olać wpadkę i iść za ciosem.
Właśnie twerkowałam razem z panią Thomson do „She's a super freak, super freak, She's super-freaky, yow” kiedy
dostrzegłam stojącego za moimi plecami Asha z wyrazem bezgranicznego szoku na twarzy.

Zamarłam w bezruchu z wypiętym tyłkiem w jego stronę, by po chwili - z klasą znaną tylko sobie upaść na twarz. Niczym ninja przetoczyłam się po parkiecie, a później skoczyłam na równe nogi czując uderzania gorąca i pulsowanie z gorących policzków.

O matko, co za żenada!

- Dziękuję dziewczęta, to było… Wow – krzyknęłam i klasnęłam w dłonie, kiedy piosenka się skończyła, a moja grupa zaczęła bić brawo – Czeka nas jeszcze ostatni kawałek, więc dajcie z siebie wszystko!

Może i stresowałam się obecnością Asha, ale byłam w pracy i musiałam zakończyć zajęcia, więc włączyłam „ Physical”, a Dua Lipa zabrzmiała w głośnikach. To zdecydowanie nie było coś czego słuchał Ash, ale najlepiej tańczyło nam się właśnie przy takich piosenkach, przynajmniej na aerobiku, poza tym… Okej, nie będę ściemniać. Chciałam mu coś przekazać za pomocą tego utworu, i miałam cień nadziei, że może on choć minimalnie załapie przesłanie, chociaż jak powszechnie widomo nadzieja to matka głupich. I moje drugie imię – w końcu nazywałam się Sunny Hope - więc hej, warto spróbować, prawda?

Zaczęłam tańczyć wykonując przy okazji ćwiczenia, a dziewczyny totalnie się wczuły, więc nim się obejrzałam zaczęłyśmy śpiewać refren, a musiałam przyznać że moje podopieczne wymiatały jak mało kto, więc miałam naprawdę niezły ubaw.

Po wszystkim troszkę się poprzeciągałyśmy, i zaczęłyśmy bić sobie brawo jak to miałyśmy w zwyczaju

- Dziękuję wam, było rewelacyjnie. Nie mogę się doczekać naszego następnego spotkania, a tym czasem do zobaczenia – mój wzrok powędrował w kierunku Asha i dosłownie przepadłam. Uśmiechał się delikatnie i sprawiał, że miękły mi kolana. Cholera, chyba naprawdę musiałam mu posłać „znaczące spojrzenie” skoro dosłownie każda z dziewczyn obecnych na zajęciach postanowiła sprawdzić na co , a raczej na kogo się tak gapię. Oj, a było na co popatrzeć… Ash jak zwykle był ubrany na czarno, a obcisły podkoszulek podkreślał jego wyrzeźbione ramiona. Czarne jeansy opinały masywne uda, a włosy były doskonale potargane. Nim się obejrzałam dziewczęta zaczęły gwizdać na jego widok, zapewne myśląc że to mój facet i zaraz rzucę się na niego niczym Baby na Patricka Swayze w kultowej scenie  z „Dirty dancing”

- Drogie panie, bardzo proszę – powiedziałam próbując rozładować atmosferę, a dziewczyny chichotały z ekscytacji wychodząc z sali, omiatając Asha powłóczystymi spojrzeniami. To mu się przytrafiło.  – Ash – odparłam podchodząc do niego.

- Sunny – przywitał mnie powściągliwie jak to miał w zwyczaju, a ja nie mogłam się doczekać, aż znowu będziemy sami u mnie w mieszkaniu.

- Ash – powtórzyłam, a on wywrócił oczami, więc się zaśmiałam – Widziałeś cały trening?

- Tylko ostatnie dwie piosenki.

- Było gorąco – mrugnęłam do niego, na co westchnął przeciągle.

Ash był aż nazbyt przystojny, a jego twarz wyrażała bardzo mało emocji - była trochę jak wyjątkowo atrakcyjna maska. Miał w urodzie coś, co sprawiało że dużo osób na starcie go nie lubiło i oceniało, myśląc że patrzy na nich z góry, lub ze zniesmaczeniem, przekonany o swojej wyższości, podczas gdy on po prostu tak wyglądał. 

Dlatego miałam nadzieję, że to spojrzenie które wydawało się wyniosłe i może lekko zniesmaczone, było po prostu jego naturalnym wyrazem twarzy, a nie reakcją na widok mojego spoconego ciała. Wiedziałam, że naprawdę lubi na nie patrzeć, więc raczej nie miałam się o co martwić.

- Dlaczego nie jesteś u Tonyego? Myślałam, że dzisiejszy wieczór spędzisz u niego… Już się stęskniłeś, Endorfinko? – zaśmiałam się, ale wyraz jego twarzy podpowiedział mi, że wydarzyło się coś niedobrego - Wszystko dobrze??

- Tak… Ale muszę z tobą porozmawiać.

- Jasne… Poczekasz kilka minut? Wezmę szybki prysznic i się przebiorę, okej?

Zagryzł wargę i pokiwał z niechęcią głową, a ja pobiegłam do damskiej szatni aby wziąć gorący prysznic podczas którego wylałam na siebie zdecydowanie zbyt dużo płynu do kąpieli.

Po piętnastu minutach wyszłam odświeżona, wykąpana,  z lekko podsuszonymi włosami i w sukience. Ash czekał na mnie stojąc jak kamienny posąg dokładnie tam, gdzie go zostawiłam. Podeszłam do niego i westchnęłam głośno, aby zwrócić na siebie jego uwagę.

- Hunter znalazł w moim telefonie twoje nagie zdjęcia i zrobił mi straszną awanturę. Zresztą nie tylko przez te zdjęcia, dowiedział się że… Jest między nami coś więcej. Nie chce żebyśmy się widywali. Uważa, że cię wykorzystuje i chyba ma rację – wypalił bezceremonialnie od razu na wstępie, a mnie wmurowało.

Że co proszę?

Ash mówił dość chaotycznie, ale z reguły nie potrafił rozmawiać na takie tematy, więc przedstawił mi jedynie zlepek informacji i musiałam wszystko z nim dokładnie wyjaśnić, bo bardzo nie podobało mi się to co usłyszałam.

- Poczekaj. Dlaczego Hunter ma za nas decydować o tym, co jest dla nas dobre? Dlaczego ma decydować o tym, czy mamy się widywać, czy nie? I co go obchodzą moje gołe zdjęcia?

- On ma rację, Sunny.

- Nieprawda.

- Ja nie umiem być w związku. Mogę cię tylko zranić i wyjechać, nic więcej.

Wyjechać? Spojrzałam na niego z dezorientacją, a on ciężko przełknął ślinę.

- Jutro lecę do Montany, Sun. Mój dziadek jest bardzo chory, nie wiem ile czasu mu zostało… I… pewnie zostanę tam przez jakiś czas  – zerknął na mnie z żalem, a ja zamrugałam aby przypadkiem się nie popłakać.

- Ash… Tak strasznie mi przykro…

- Mi też. Słuchaj… Mam nadzieję, że to co robiliśmy, że to… Że nie złamałem ci serca, czy coś?

- Nie Ash, nie złamałeś mi serca, czy coś. Możesz być spokojny – oczywiście kłamałam jak z nut, ale co mi zostało?

- Całe szczęście, bo naprawdę nie zamierzałem cię skrzywdzić… W sumie nic nie ustaliliśmy, zanim zaczęliśmy… Robić to co robiliśmy i… Wydawało mi się, że jeżeli nie przekraczamy pewnej granicy to jest okej, ale tak naprawdę nie mam pojęcia, czy jest między nami okej. Ja… Nie nadaję się do tego. Zasługujesz na coś znacznie lepszego niż taki popieprzony dziwak jak ja…

Boże, nie mogłam tego słuchać.

- Proszę cię, nie mów o sobie w ten sposób. Jesteś cudowną, niesamowicie wartościową osobą, uwielbiam być twoją przyjaciółką i nie rozumiem czemu oceniasz siebie tak niesprawiedliwie…

- Sun, nawet Hunter uważa mnie za dziwaka. Na kumpla w miarę się nadaję, ale do niczego więcej… - patrzył w podłogę i wydawał się najsmutniejszą osobą na świecie, więc zabrakło mi powietrza w płucach – Ale nie będę ci już zawracał głowy. Byłem u ciebie w mieszkaniu, spakowałem się, i wykupiłem bilet na jutro rano….

Każde słowo, które wypowiedział było jak cięcie nożem w moje obolałe serce, ale musiałam przez chwilę skupić się na czymś innym i wyjaśnić z nim coś, co nie dawało mi spokoju.

- Hunter powiedział ci coś przykrego, tak?

Ash zacisnął szczękę i wyglądał jakby coś go bolało.

- Co on ci nagadał?

- Miał dużo racji. Powiedział że jestem chory, że powinienem się leczyć, że nie radzę sobie z podstawowymi sprawami, że jestem… - nie dokończył tylko przełknął ślinę i dopiero teraz zauważyłam, że ma lekko rozciętą wargę. Dotknęłam jego ust palcami, czując jak robi mi się coraz bardziej niedobrze.

- Pobiliście się?

- Nie. Hunt mnie uderzył, ale zasłużyłem.

- Ash, przestań. On nie miał prawa cię bić i mówić tych podłych rzeczy! Nie słuchaj go…

- Nie wiesz za co dostałem, chciałem go wkurzyć i powiedziałem coś naprawdę okropnego…

- To nie ma znaczenia. Pokłóciliście się, ale nie miał prawa! Poza tym nie ma racji, nie jesteś chory, chociaż bycie chorym to żaden powód do wstydu… A nawet jeśli… Każdy jest inny na swój własny sposób, po jednych to widać, po innych nie. Uwierz mi, że Hunter jest cholernie skomplikowany, ma mnóstwo problemów, jest popieprzony jak mało kto, tylko po prostu rewelacyjnie to ukrywa. Kocham go nad życie, uratował mnie, opiekował się mną, ma złote serce, i nigdy mu tego nie zapomnę, ale ma swoje problemy, tak jak ty i ja. A ty… Ty jesteś najwspanialszą osoba jaką znam i sam wiesz jak wiele dla mnie znaczysz… Jesteś szczery do bólu, ale przy okazji ciepły, kochający i opiekuńczy, może jesteś szorstki w obyciu, ale kiedy się ciebie pozna, można dostrzec w tobie tylko dobro i empatię. Jesteś wyjątkowy i uwielbiam cię jak nikogo innego, i nie pozwól wmówić sobie, że jest inaczej – dotknęłam jego policzka i spojrzeliśmy sobie w oczy – Rozumiem, musisz wyjechać, ale chcę żebyś mi powiedział, że to zrozumiałeś. I chcę żebyś wiedział jedno. Ja będę na ciebie czekała, bo cię kocham, wiesz? A Hunter… Rany, jestem na niego tak strasznie wściekła. Powiem mu żeby pilnował swoich spraw i że nie traktuje się tak swoich najlepszych przyjaciół.  Zasłużyłeś na więcej, i wiesz co? Opieprzę go… – nie zdążyłam dokończyć, ponieważ poczułam na ustach wargi Asha. Na początku dotykały mnie delikatne, niepewnie, chociaż zderzyły się z moimi niespodziewanie i mocno. Po chwili jego usta zaczęły ostrożnie i niespiesznie badać moje, a ja zamarłam na to porażająco rozkoszne uczucie. Jego język zaczął boleśnie powoli wślizgiwać się do moich warg, a wtedy zassałam go delikatnie. Spiął się, ale westchnął jakby mu się spodobało. Pogłębiliśmy pocałunek, a po chwili zaczęliśmy całować się naprawdę nieprzyzwoicie, więc docisnęłam swoje ciało do jego twardych mięśni…

- Zabierz ją do domu! – krzyknęła pani Warren, a pani Banks zachichotała, kiedy w końcu odsunęliśmy się od siebie. Ostatnie dziewczyny wyszły z szatni zostawiając nas zupełnie samych na cichym, opustoszałym korytarzu, więc spojrzałam na niego i zobaczyłam, że przygląda mi się z uwagą.

- Nie powinienem tego robić…

- Powinieneś. Powinniśmy to zrobić już dawno temu…

- Ale… Nie mogę dać ci więcej Sunny.

- Chciałabym tylko jednej nocy. Nic więcej, przynajmniej dopóki nie będziesz gotowy.

Zmrużył brwi wydając się skonsternowany.

- Nie rozumiem.

- Kochaj się dzisiaj ze mną. Dotykaj mnie.

Ash przełknął ślinę i patrzył na moje usta jakby marzył tylko o tym, aby znowu mnie pocałować. Zahaczyłam swoim językiem o jego wargi, więc jęknął cicho i zacisnął dłonie wokół mojej talii.

- Tak cię pragnę… - wyszeptał -  Ale nie mógłbym tego zrobić, jutro mnie tu nie będzie, zasługujesz na więcej…

- Nie, przestań to powtarzać. Jestem dorosła i odpowiadam za siebie, wiem co dla mnie dobre. Chcę tylko tego, tej jednej nocy. Dla ciebie było patrzenie, daj mi teraz dotykanie. Nie chcę więcej, chcę się kochać. Ten jeden raz, namiętnie i bez ograniczeń – wyszeptałam w jego usta, a wtedy przypomniałam sobie to, jak bardzo Ash obawia się niektórych rzeczy do których może dojść podczas seksu, a za nic nie chciałam go wystraszyć, więc mimo że widziałam w jego oczach tylko pożądanie, przeczesałam mu włosy w uspakajającym geście – Nie zrobię nic, na co nie będziesz gotowy, nie będę oczekiwała czegoś, co przekracza jakiekolwiek twoje granice. Chcę się kochać. Patrzyliśmy na siebie tyle razy, ale nie pozwoliłeś mi cię poczuć. Naprawdę potrzebuję cię poczuć, Ash…

- Cholera Sunny, też bym tego chciał…

O rany, w końcu!

- Ale… Jesteś tego pewna?

- Jestem bardzo pewna. A ty?

W odpowiedzi jedynie pokiwał głową sunąc dłońmi po moich biodrach i talii.

- To na co czekamy? Jutro wylatujesz, a przed nami długa noc, prawda? – powiedziałam, a on pochylił się nade mną i wyszeptał mi do ucha coś, przez co dostałam dreszczy.

- Chcesz, żebym zaopiekował się tobą tej nocy, Sunny?

Odsunął się i popatrzył na mnie z góry uśmiechając się nieco dziwnie. Zapewne powinnam uciekać, wiedząc że ten mężczyzna wróży same kłopoty i najprawdopodobniej brutalnie złamie mi serce, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, jednak bez względu na wszystko ani mi się śniło rezygnować. Być może właśnie popełniałam największy błąd mojego życia, po którym już nic nie będzie takie samo, ale... I tak zamierzałam zaryzykować.

- Marzę o tym.

- A więc pokaż mi jak mam to zrobić, kochanie – dodał, a ja niemal podłam na zawał.  Złapałam go za rękę i wyszłam z nim z Hali Sportowej na której prowadziłam zajęcia z aerobiku, jogi, tańca i rozciągania. Dzisiaj zamierzałam rozciągać się w swojej sypialni z facetem, który był moim marzeniem od kilkunastu lat.

Nie zamierzałam się łudzić – wiedziałam że skończy się tylko na tym jednym razie, że będę miała go tylko na jedną chwilę która minie zbyt szybko, a jutro znowu zabraknie go w moim życiu. Nie łudziłam się że będzie czuły, ani że będzie mnie pieścił zanim we mnie wejdzie, a biorąc pod uwagę to, że byłam dziewicą ten fakt powinien mnie martwić i być może to co robiłam było złe i toksyczne, ale… Nie mogłam się opanować. Byłam jak w transie kiedy ciągnęłam go za rękę na parking i usiadłam za nim na jego czarnym motocyklu.

Zresztą… Z Ashem nie musiałam mieć gry wstępnej. Jego dotyk nią był, bliskość jego ciała, dźwięk jego głosu, jego zapach. Byłam gotowa przez samą świadomość tego, że mnie całował, że mogłam go dotykać, nic więcej nie potrzebowałam do szczęścia. Przynajmniej w tym momencie, kiedy byłam pijana pożądaniem i euforią.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro