Rozdział 28
Sunny
Po obejrzeniu ostatniego odcinka sezonu pierwszego ruszyłam standardowo pod prysznic.
Myłam się dość długo, wygrzewając się w gorącej wodzie, a kiedy wyszłam spod prysznica uświadomiłam sobie, że nie zabrałam ze sobą koszulki, więc oplotłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki.
Żeby pójść do sypialni musiałam przejść przez salon, więc weszłam do niego nieco zawstydzona.
- Przepraszam, ale zapomniałam koszulki – odgarnęłam do tyłu moje mokre włosy i zerknąłem przepraszająco na Asha, który wlepiał we mnie wzrok z dziwną miną – Słuchaj naprawdę nie chciałam postawić cię w niezręcznej sytuacji, już idę do sypialni… – ruszyłam szybkim krokiem, ale musiałam przejść obok sofy na której siedział, więc kiedy go mijałam niespodziewanie złapał mnie za rękę.
Popatrzyłam na niego z dezorientacją, ale on zdawał się tego nie zauważać. Sunął wzrokiem po moich wilgotnych udach, jego palce bardzo delikatnie musnęły nagą skórę i przez ten subtelny dotyk dostałam dreszczy.
- Ash…?
- Chciałbym na ciebie patrzeć, Sunny – wyszeptał urywanym głosem – Bardzo. Już wtedy chciałem, ale… Chyba nie byłem gotowy. Nie jesteśmy już tamtymi dzieciakami, jesteśmy dorośli i możemy… Wzajemnie się pragnąć… Prawda?
Poczułam, że coś wybucha w mojej klatce piersiowej i płynie gorącym strumieniem w górę i w dół. Rozprzestrzenia się po brzuchu, udach, między moimi nogami, jest wszędzie…
- Bardzo cię pragnę… - odpowiedziałam niemal mechanicznie, a on podniósł na mnie wzrok.
- Nie mógłbym cię dotknąć. Nie chcę przekraczać tej granicy, dopóki oboje nie będziemy pewni, że chcemy ją przekroczyć, ale… Może moglibyśmy dać sobie chociaż tyle?
Musiałam się skupić, aby uzmysłowić sobie co on mi proponował. Chciał na mnie patrzeć i cholera, byłam na to gotowa, ale jednocześnie w głowie natychmiast pojawiło mi się jedno, bardzo istotne pytanie.
- Nie uciekniesz?
W odpowiedzi jedynie pokręcił głową, więc wciąż nie byłam pewna. Nie rozumiałam tego co się działo, nie wiedziałam o czym on myśli, bałam się, że gdy zrobię za wiele to go stracę, a przecież nie mogłam go znowu stracić… Nasz tydzień był najcudowniejszym czasem w moim życiu i po prostu nie chciałam, aby się kończył… - Czego pragniesz, Ash? Musisz mi powiedzieć naprawdę dokładnie, bo nie chcę przekroczyć żadnej twojej granicy, nie chcę żeby włączył ci się tryb ucieczki, nie chcę zrobić czegoś, na co nie maiłbyś ochoty…
- Miałbym ochotę na wszystko – westchnął, więc lawa płynąca w moich żyłach zaczęła wrzeć niebezpiecznie mocno – Ale chcę tylko patrzeć. Nic więcej.
Czyli nici z dotykanie Sunny Hope Mason, przykro mi.
- Okej… Bez dotykania, samo patrzenie?
- Tak…
- Ja też będę mogła patrzeć, czy tylko ty będziesz patrzył na mnie?
Cholera, strasznie chciałam na niego patrzeć. Nie wiem na co, na cokolwiek, ale naprawdę chciałam…
- Ty też możesz na mnie patrzeć…
- Ale na co? – rany, jak miałam mu to wytłumaczyć? – Mam się rozebrać? Dotykać? Ty zrobisz dla mnie to samo? – wyszeptałam patrząc na niego jak zahipnotyzowana.
Przełknął głośno ślinę i pokiwał głową.
O rany, tak!
- Okej… Jak mam to robić?
- Jak tylko chcesz.
Dobrze, czyli przynajmniej w tej kwestii miałam dowolność.
Odsunęłam się od niego i bardzo powoli poluzowałam ręcznik zaplątany wokół moich piersi. Kiedy zsunął się z mojego ciała spojrzałam Ashowi w oczy, ale wyglądał jakby… Nie wiem, miał zaraz zasłabnąć? Tak, to chyba było dobre porównanie. Zbladł, zamarł w bezruchu z rozchylonymi ustami, patrzył na mnie jakoś dziwnie i naprawdę żałowałam, że nie mogę czytać mu w myślach.
- Wszystko dobrze?
- Jesteś… Jesteś… - powiedział, a mi naprawdę ciężko było być boginią seksu podczas gdy umierałam z niepewności. – Jesteś tak cholernie piękna, Sunny – dodał drżącym głosem, a ja właśnie poczułam jakby ktoś wstrzyknął mi adrenalinę w żyły. Tylko to chciałam usłyszeć. No może nie miałabym też nic przeciwko wyznaniu dożywotniej miłości, może jakaś przysięga małżeńska, wieczne oddanie i takie tam, ale póki co i tak byłam względnie usatysfakcjonowana.
Westchnęłam rozchylając usta i odwróciłam się powoli tyłem do niego. Zamierzałam dać mu naprawdę niezłe przedstawienie. Takie po którym nie spojrzy już nigdy na żadną inną kobietę. Zaczęłam tańczyć, ale bardzo powoli, kręcąc biodrami, pokazując mu swoje ciało w bezwstydny sposób, ale najbardziej na świecie chciałam, aby mnie pragnął więc postanowiłam pozbyć się wszystkich hamulców. Na koniec mojego tańca spojrzałam na niego dotykając swoich piersi, a on zaciskał palce na podłokietniku tak mocno, że pobielały mu kłykcie.
- Rozbierzesz się dla mnie? – spytałam nakręcona do granic możliwości.
Nie odpowiedział tylko zrzucił swoją koszulkę, a później wstał z kanapy i powoli zsunął z siebie spodnie. To jak bardzo był podniecony widziałam już kiedy miał na sobie jeansy, ale gdy zsunął bokserki i po raz pierwszy w życiu (!!!) zobaczyłam go zupełnie nago prawie zemdlałam z wrażenia. Odrzucił bokserki na bok i usiadł z powrotem na kanapie, nie spuszczając ze mnie wzroku.
Zapomniałam jak się nazywam, w tym momencie chciałam tylko usiąść na nim i pieprzyć się do rana. O tak, potrzebowałam tego. Zrobiłam krok w jego stronę ale zatrzymałam się, przywołując do porządku. Obiecałam mu, że tego nie zrobię. Obiecałam. Jeśli przekroczę granicę, on znowu może uciec. Zacisnęłam uda z potrzeby i być może również wyglądałam jakbym miała zaraz zasłabnąć.
- Dotknij się – wyszeptał zachrypniętym głosem i zaczął robić sobie dobrze ręką.
Musiałam się naprawdę skupić, bo ten widok był tak podniecający, że niemal doszłam od samego patrzenia.
Ale chwilka, mogłam dojść. Mogłam dojść i przy okazji pokazać mu jak bardzo powinniśmy olać to całe patrzenie i zamiast tego przejść do rzeczy.
Usiadłam na fotelu i zaczęłam się dotykać. Wzdychałam i jęczałam pieszcząc swoje piersi, a on oddychał coraz ciężej. W końcu rozłożyłam nogi i rozszerzyłam mocno uda. Może i byłam niedoświadczona, ale potrafiłam zrobić sobie dobrze palcami. Wygięłam się w łuk pieszcząc swoją łechtaczkę, ale tak naprawdę po prostu na niego patrzyłam.
Ash wzdychał i pojękiwał kiedy pracował coraz szybciej i mocniej swoją ręką i byłam tym tak bardzo nakręcona, że wystarczyło kilka ruchów moich palców żebym doszła.
Krzyknęłam cicho, łapiąc płytkie oddechy i usłyszałam jego przeciągły jęk. Dochodził na swoim umięśnionym brzuchu, więc przyglądałam się mu zachłannie, marząc o tym, że mogłabym to być ja. Wyobrażałam sobie, że to moja ręka robi mu dobrze, że dochodzi pod wpływem mojego dotyku. Przez cały czas patrzył na mnie z uczuciem, ale kiedy doszedł do siebie, zamknął oczy i zamarł w bezruchu na kanapie. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie przez jakiś czas, więc po kilku minutach wstałam niepewnie i podeszłam do niego powoli.
- Ash…
- Muszę się umyć… Chyba, że chcesz iść pierwsza… - wstał spuszczając wzrok.
- Nie spokojnie, możesz iść, ja dopiero stamtąd wróciałam – odparłam, a on jedynie pokiwał głową i pognał do łazienki.
Schowałam twarz w dłoniach zastanawiając się co tu się właściwie stało i jak do tego doszło… To on to zaproponował, tak? Musiałam się przez chwilę zastanowić, bo byłam tak cholernie roztrzęsiona, ale tak - na pewno on wyszedł z tą propozycją.
Poszłam do sypialni, założyłam na siebie koszulkę do spania i niepewnie weszłam pod kołdrę. Nasłuchiwałam czy przypadkiem od razu spod prysznica Ash nie wyskoczy z mojego mieszkania jak z procy, ale o dziwo wszedł do sypialni przeczesując palcami wilgotne, czarne włosy. Miał na sobie bokserki, więc najwyraźniej nigdzie się nie wybierał.
- Jak na kogoś tak małego, zajmujesz strasznie dużo miejsca – odparł kładąc się na łóżku.
- Małego? Mam metr siedemdziesiąt dwa…
- I ważysz z pięćdziesiąt kilka?
- Nieprawda!
- Dobra, to nieważne… Chodzi mi tylko o to, że zajmujesz dużo miejsca w łóżku.
- Nie zajmuję dużo miejsca, tylko lubię się przytulać.
- Tak, racja. Ty właściwie nie zajmujesz miejsca na łóżku, tylko na mnie.
- Jesteś taki duży i ciepły… - zaśmiałam się usadawiając się z uśmiechem w jego ramionach, a on wywrócił oczami ale pozwolił mi się przytulić – Przy tobie czuję się najbezpieczniej na świecie, wiesz?
Poczułam jak się spina, ale po chwili jego palce zaczęły lekko gładzić mój bok.
- Czemu nie pozwoliłeś mi zrobić sobie dobrze? – wypaliłam, a Ash zupełnie zesztywniał – Miałam na to wielką ochotę…
- Mieliśmy tylko patrzeć.
- Ale umiałabym to zrobić lepiej niż ty…
- Nie wątpię Sunny, ale na razie zostańmy przy patrzeniu, dobrze?
- Czyli zrobimy to znowu?
- A chcesz?
- Bardzo…
- Okej.
- Podobało ci się?
- Tak.
- Bardzo?
- Bardzo.
Uśmiechnęłam się całując jego klatkę piersiową.
- Pragnę cię, wiesz o tym prawda? – spytałam wdychają jego zapach.
- Ja ciebie też – wzruszył lekko ramieniem, a ja miałam ochotę odtańczyć teraz lambadę, słowo daję – Wszyscy mężczyźni cię pragną, także akurat tutaj nie jestem wyjątkiem – dodał.
- Nie obchodzą mnie inni mężczyźni… Nigdy mnie nie obchodzili.
Poczułam jak obejmuje mnie mocniej.
- Śpij, Sunny.
Uśmiechnęłam się na myśl o tym jak niewiele się między nami zmieniło po tym co zrobiliśmy. Ciekawa byłam, czy kiedyś moglibyśmy mieć więcej, ale póki co zamierzałem się cieszyć z tego co miałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro