Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27

Sunny

Właśnie kończyliśmy jeść kolację, kiedy zagrzmiało po raz pierwszy.

- A nie mówiłam – powiedziałam przełykając kawałek fety.

- Tak, mówiłaś. Dobrze, że zostałem – odparł Ash gryząc tost.

- Właśnie. Dziękuję… Oczywiście poradziłabym sobie, ale skoro już tu jesteś to jest mi naprawdę dużo milej. Dziękuję  - mrugnęłam do niego, na co zerknął na mnie i uśmiechnął się połową ust.

Dzisiaj mieliśmy naprawdę rewelacyjny dzień.

Po śniadaniu poszliśmy na spacer, pokazywałam Ashowi swoje ulubione miejsca, jedliśmy lody w parku, później poszliśmy na obiad do restauracji (deser pierwszy – to moje motto) i rozmawialiśmy. Ash mówił zaskakująco sporo, zwierzał mi się, co uznałam za najpiękniejszy prezent jaki mógłby mi dać. Opowiadał o swoim życiu w Londynie i oczywiście nie był szczególnie wylewny, ale to że w ogóle mówił - na przykład o tym jak podróżowali z moim bratem, albo o studiach, czy o koncertach w klubach… Kurczę, byłam zachwycona. Słuchałam go uważnie, z wielkim zainteresowaniem, czasami zadawałam pytania, jednak przez większość czasu starałam się być cicho i cieszyć się tym, że zaczął mi się zwierzać.

Ja również opowiadałam mu o sobie - o tym czym się zajmuję i o tym że większość czasu spędzam na sali gimnastycznej, lub hali sportowej z moimi dziewczynami, które – nie chwaląc się – uwielbiały zajęcia właśnie ze mną.

Prowadziłam zumbę, aerobik, jogę, rozciąganie oraz wiele innych zajęć i naprawdę uwielbiałam swoja pracę. Mój grafik był zawalony, bo cała masa kobiet i dziewczyn w wieku od 12 do 82 lat miała ochotę na odrobinę ruchu, co niesamowicie mnie cieszyło. Byłam dumna z tego, że dziewczyny chcą dbać o siebie, a ruch i sprawność fizyczna odpowiadały za produkcję hormonów szczęścia, dobre samopoczucie, zdrowie, i miały całą masę innych zalet, także byłam chyba najbardziej szczęśliwą i najbardziej pozytywnie nastawioną osobą na świecie.

Ash słuchał mnie z uśmiechem i miałam wrażenie, że naprawdę cieszy się moim szczęściem.

Kiedy odpoczęliśmy po obiedzie wzięłam go z powrotem do parku i zaczęliśmy się wygłupiać podnosząc się na drążkach, robiliśmy różne ćwiczenia, próbowaliśmy naśladować się wzajemnie i mieliśmy przy tym niezły ubaw, więc spędziliśmy w ten sposób całe popołudnie, a później wróciliśmy do domu na kolację, którą przygotowaliśmy wspólnie w przyjemnej atmosferze.

- Było bardzo miło – powiedział do mnie jakby czytając mi w myślach, więc uśmiechnęłam się do niego szeroko – Naprawdę. Chyba nigdy nie spędziłem dnia tak zwyczajnie, przy okazji tak świetnie się bawiąc.

- Też świetnie się bawiłam, gdyby nie ty spędziłabym nie tylko koszmarną noc ale i wyjątkowo nudny dzień.

- Nie wierzę. Masz mnóstwo przyjaciół, nie to co ja… - zerknął na mnie wymownie.

- Okej, mam wielu przyjaciół ale nie mam nikogo z kim tak bardzo chciałam spędzić czas i kto zostałabym u mnie na noc.

Pokiwał głową i spojrzał w okno.

- Cieszę się.

- To teraz… - wzięłam nasze talerze i zaniosłam je do kuchni, więc Ash ruszył za mną, aby pomóc mi posprzątać – Obejrzymy film?

- Film?

- Tak. Film. Myślałam o jakiejś uroczej komedii romantycznej – Ash popatrzył na mnie z wyraźnym niepokojem, więc zaśmiałam się w głos – Żarcik. Możemy wybrać coś, co spodoba się nam obojgu.

- Okej…

Usiadłam na kanapie biorąc do ręki pilota, a on przysiadł koło mnie i zerknął na telewizor.

- Może jakiś serial? – spytałam przeglądając zdecydowanie zbyt dużą ilość możliwości -.. O „Peaky Blinders”, to ci się spodoba. Polubisz Tommyego Shelby.

- Niby dlaczego?

- Nie wiem… Wydaje się irytujący i zarozumiały ale jak się mu dokładniej przyjrzysz to dochodzisz do wniosku, że w sumie to równy z niego gość.  Poza tym facetom podoba się ten serial, obejrzałam kiedyś jeden odcinek i był okej. Możemy spróbować, i chętnie zobaczę od początku, bo  już nie pamiętam co się wydarzyło.

- Obojętne, możesz włączyć.

Więc włączyłam. Oglądaliśmy jakiś czas aż rozpadało się na dobre, Ash był chyba względnie usatysfakcjonowany moim wyborem, bo oglądał w skupieniu. Po jakiejś godzinie, czyli po pierwszym odcinku wyłączyliśmy, wzięliśmy prysznic (oczywiście nie jednocześnie) i poszliśmy spać - nic wielkiego, leżeliśmy grzecznie, przytuleni do siebie.

W poniedziałek stwierdziliśmy, że dzisiaj przecież też może padać. I we wtorek również. W środę postanowiliśmy, że w sumie to już nie opłaca się, aby Ash wracał do moich rodziców na sam koniec tygodnia, tym bardziej że mieliśmy serial do obejrzenia. W czwartek przeszliśmy nad naszym wspólnym pomieszkiwaniem do porządku dziennego. W piątek znowu padało – to był chyba najbardziej deszczowy czerwiec w historii, słowo daję!

A w sobotę…

W sobotę wszystko się zmieniło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro